Start  ›  Biblioteczka oliwska  ›  Wycinki  ›  Andrzej Odnowa, Oliwa. Katedra Oliwska  ›

Dziennik Bałtycki. Rejsy – Ilustrowany dodatek Dziennika Bałtyckiego. Rok II Nr. 2.
Niedziela 5 stycznia 1947.

Andrzej Odnowa

OLIWA

      Oliwa jest dziś tylko jedną z wielu dzielnic Gdańska, przy tym dzielnica to zaniedbana i z wyraźnym kompleksem niższości, jeśli miasto go mieć może. W prasie pojawia się jak kopciuszek z bajki, w artykułach z zawsze tym samym melancholijnym wygłosem: kiedy wypływa na wierzch Oliwa”. Od czasu do czasu coś się tam wprawdzie dla niej czyni: to uruchomi się tramwaj nad morze, to nową linię do Sopotu, pracuje się nad katedrą, stale dłubią przy parku. Są to jednak zbyt luźne wysiłki i nie wiele zmieniają w patetycznym obliczu miasta. Oblicze to nie wyraża w tej chwili ani wielkiej historycznej roli, jaka odegrała Oliwa w przeszłości, ani pięknej przyszłości, jaka przed ną stoi.
      Sławny przyrodnik Humboldt nazwał Oliwę „trzecim najpiękniejszym zakątkiem świata”. Trudno sprawdzić sąd tak z niemiecka pedantycznie ścisły. Niemniej trudno byłoby nie podzielać ukrytego w nim zachwytu. Okolona wieńcem lesistych, o romantycznym czarze, wzgórz; bogata w zieleń i wodę; z przepiękną plażą Jelitkowa w pobliżu – Oliwa łączy w sobie wielostronne uroki przyrody.
      „Zawsze umieli sobie wyszukać to, co najlepsze…” – mawiają z przekąsem zwiedzający o zakonnikach oliwskich. Słuszniej, zaiste, odwrócić to twierdzenie: Właśnie ponieważ zjawili się w Oliwie pilni synowie św. Bernarda, że pracowali tu polscy opaci, stała się ona tak piękna, choć była pierwotnie bagnistą puszczą. I to dobro, praca ludzkich rąk, tłumaczy resztę uroków Oliwy. Katedra, kompleks budynków klasztornych, pałac Rybińskiego, słynny park oliwski (z alpinarium) – oto jedyny w swoim rodzaju wzbudzający podziw, ośrodek urbanistycznego piękna, dojrzały owoc tradycji cywilizacyjnej, sięgającej w głąb średniowiecza. Głębiej jeszcze, w legendarne dzieje Pomorza.
      Ito u początków Klasztoru Oliwskiego znajdujemy… legendę.
      Ojciec historycznego księcia pomorskiego Sambora I, Subisław miał po wypadku z dzikiem (na polowaniu w lasach oliwskich) cudowne sny. W leśnej chacie osadnika, dokąd go zwleczono, śnił mu się anioł z oliwnymi gałązkami. Sny przyczyniły się do nawrócenia Subisława, skłoniły go też do ślubu, że założy wśród lasów – klasztor chrześcijański.
      Legendarny ślub ojca wypełnił syn Sambor I. Ok. 1173 przybyło już „ad montem Olivarum” dwunastu mnichów cystersów spod Szczecina, z opatem, wkrótce zaś podpisał książę – fundator akt nadania, którym przyznawał cystersom siedem wsi okolicznych i wielkie ulgi w podatkach i świadczeniach rzeczowych. Akt kończył się tradycyjną zapowiedzią potępienia boskiego dla tego kto usiłowałby kiedykolwiek nadanie odebrać.
      Aktem z 1178 wypływa Oliwa, z nią klasztor i kościół oliwski na powierzchnię historii, aby podlegać odtąd burzliwym jej kolejom. Losy świątyni, wyrażone w jej architektonicznych formacjach i elementach, odzwierciedlają dotąd dzieje Gdańska, Pomorza i całej Polski. Nie ma na całym Wybrzeżu zabytku, który by z podobną wymową zachował obraz przeszłości, polskiej przeszłości tej ziemi. Z przeszłością tą wchodzimy w katedrze oliwskiej w bezpośredni, żywy kontakt. Nigdzie indziej nad polskim morzem nie moglibyśmy czuć się tak u siebie, tak gospodarzami jak tu właśnie.


TROCHĘ  HISTORII

      Jest pewien paradoks w początkowych dziejach Oliwy: przeżywa ona w średniowieczu serię klęsk i ciosów, lecz, o dziwo, nie osłabiają one, przeciwnie, wzmacniają rozwój Oliwy. Po wszystkich odradza się jeszcze piękniejsza. I tak, pierwotnie proste, drewniane budynki kościelne niszczą podczas pożaru w 1124 pogańscy Prusowie, a cały konwent zakonny w ilości 70 osób u stóp Góry Jagiełłowej w Gdańsku śmierć męczeńską. Zrozpaczeni cystersi podsuwają w tym to czasie ks. Konradowi Mazowieckiemu nieszczęsną myśl ściągnięcia przeciw Prusom – Krzyżaków. Nie zaraz objawiły się fatalne skutki polityczne tego kroku.
      Zniszczoną świątynię odbudowano tymczasem, już jako romańską bazylikę – z kamienia, o formie łacińskiego krzyża. Była chyba o połowę mniejsza od dzisiejszej, ale kolumny romańskie do dziś zachowały się w rejonie przecięcia się obu naw. Przy następnej odbudowie, po nowym napadzie Prusów, przedłużono kościół o dalsze dwa przęsła, dodano do nawy poprzecznej po kapliczce, podwyższono też kościół. Dochowane fryzy w łukach poprzecznej nawy wskazują na gotycki styl tej „trzeciej świątyni”.
      W 14-tym w. przeżyła Oliwa wiele niespokojności wojennych. Przy podstępnym opanowaniu Gdańska przez Krzyżaków tu właśnie „zlikwidowano”, prawdziwie po niemiecku, i pochowano, ledwie zezwoliwszy na pomoc religijną cystersów., rycerzy kaszubskich Boguszy, obrońców zamku gdańskiego. W r. 1350 w olbrzymim pożarze pada ofiarą cała świątynia. Lecz wkrótce pomoc zmobilizowana z całego kraju, ba, od stolicy papieskiej, pozwala nie tylko na odbudowę, lecz zgoła na rozbudowę w imponujący kształt dzisiejszy, z poszerzoną nawą północną (lewą) i długim obejściem wokół prezbiterium – do dziś dnia jest kościół oliwski najdłuższą z świątyń cysterskich i w ogóle świątyń w Polsce (100 metrów – Kościół Mariacki w Gdańsku 89 m, ten w Pelplinie 80 m).
      Następujący okres względnego spokoju przerwało tylko zjawienie się w Oliwie Husytów czeskich, którzy rozkradli w r. 1433 z prezbiterium pierwotny grobowiec Książąt Pomorskich. Potem dopiero okres zatargu z królem Stefanem Batorym zakończył się złowrogo dla Oliwy. W 1577 wojsko najemne i żądni grabieży motłoch gdański trzykrotnie napadł wierny królowi klasztor, niszcząc i rabując. Ofiarą padło też urządzenie wewnątrz kościoła. Do spalenia i wysadzenia w powietrze klasztoru nie doszło tylko dzięki interwencji wojsk polskich. 20.000 guldenów w złocie wyniosła grzywna narzucona na Gdańsk, przez Batorego, przeznaczono ją na odbudowę klasztoru, kompletne wyposarzenie zdemolowanego kościoła.
      Pozostanie to wątpliwą zasługą gdańszczan protestantów, że nie przetrwały wcześniejsze formy w zdobnictwie wnętrza. Przeważają zdecydowanie formy barokowe, a głównymi twórcami dzisiejszego oblicza byli opaci: Kaspar Geskau (zm. 1584), Jan Kostka, Dawid Konarski (1589-1616) dalej Jan Grabiński (1630-38), Aleksander Kęsowski (1641-62), współnegocjator Pokoju Oliwskiego, Michał Hacki (1683-1703), były kapelan królowej szwedzkiej Krystyny, wreszcie Jacek Rybiński (1740-82), „chluba opatów”, ostatni opat Rzeczpospolitej, twórca pałacu w parku i głośnych organów, obu w stylu rokokowym.
      Po Rybińskim opatami w Oliwie byli kolejno dwaj biskupi warmińscy z rodu Hohenzollernów, za których ucierpiał klasztor jako miejsce kwaterunkowe i lazaret armii napoleońskiej, a potem prusko-rosyjskiej. W kościele ma zgoła tablicę pamiątkową jakiś wybitny pułkownik napoleoński. Tymczasem reszta zakonników wymarła i w r. 1831 jeszcze za życia Józefa Hohenzollerna sekularyzacja ze strony rządu pruskiego nie ominęła Oliwy. Za czasów niemieckich był odtąd kościół klasztorny kościołem farnym, za rządów gdańskich zaś stał się katedrą i siedzibą biskupa gdańskiego.


Katedra Oliwska
sanktuarium pamiątek i sztuki

      Historia, jaka przewaliła się nad Oliwą, pozostawiła bogaty osad w postaci pamiątek i dzieł sztuki, jakie przetrwały na ogół do dziś dnia w katedrze i klasztorze oliwskim. „Żywe kamienie” tych budowli tętnią polskością, głoszą chwałę polskich książąt, królów i duchownych.
      Oto u samego wejścia portal barokowy z piaskowca z herbem Hackiego. Oto imponujące organy, dzieło oliwskiego mnicha, z bogato rzeźbioną obudową drzewną w głębokim brązowym tonie, z rzeźbionymi postaciami aniołów i muzycznymi instrumentami, poruszającymi się w czasie gry. Do niedawna były to największe organy świata.
      Rozpoczynamy wędrówkę wzdłuż lewej nawy. W pobliżu wejścia grobowiec szlacheckiej, zasłużonej dla kościoła rodziny spokrewnionych z opatem Konarskim – Kosów. I dalej długi szereg ołtarzy bocznych, przeważnie z różnorodnego marmuru i alabastru, z cennymi niekiedy obrazami gdańskich mistrzów. Jest ich razem 22. Szczególnym wdziękiem odznacza się, ogrodzony piękną kratą żelazną rokokowy ołtarz ku czci Pięciu Ran Jezusowych, z kręconymi kolumnami z płaskorzeźbą ze stiuku św. Jana Nepomucena, z chrzcielnicą rzeźbioną w drzewie. Opat Kęsowski ufundował ołtarz św. Szczepana i Męczenników, a Grabiński ołtarz w północnej części nawy poprzecznej, z pięknym „Zwiastowaniem” gdańskiego malarza Hahna. W tej samej części kościoła piękne stalle z drzewa dębowego, barokowe, z malowidłami, oraz w tym samym stylu, bogato rzeźbiony w drzewie malowany i złocony, dawny ołtarz główny, robota gdańska, fundowany przez Konarskich. Rzeźby na trzech kondygnacjach ołtarza odnoszą się do Trójcy św., Matki Boskiej i św. Bernarda, założyciela zakonu cystersów – pod ich wezwaniem powstała świątynia.
      Mniejsze ołtarze ciągną się i wzdłuż obejścia wokół prezbiterium. Portal marmurowy prowadzi stąd w pewnym miejscu w kryty krużganek łączący kościół z opactwem. Tuż od portalu wchodzi się po schodkach do uwieńczonej kopułą kaplicy opackiej, początkowo gotyckiej, potem barokowej. I tu piękne, kute w żelazie okratowanie. Opaci, prawie wyłącznie panowie-szlachta nie kwapili się zbytnio w głąb kościoła: odprawiali we własnej kaplicy msze św., po czym wracali do swych okazałych apartamentów i ogrodów. Sprawy gospodarza spoczywały na niemieckiego często przeora, opatowie sprawowali raczej artystyczny mecenat.
      Kosztowny baldachim, jaki widzimy w obejściu, sporządziła podobno osobiście i specjalnie dla klasztory słynna królowa Krystyna, jako wyrównanie szkód, wyrządzonych w Polsce przez swych poprzedników na tronie szwedzkim. Złotem i srebrem utkano tu herb Oliwy, Matkę Boską z Dziecięciem na drzewie oliwnym. Jest i drugi baldachim z XVII w. równie kosztowny.
      Silne wraża się w pamięć czerń marmuru z płyty Ks. Pomorsko-Kaszubskich. Na ścianie tablice pamiątkowe głoszą chwałę pierwszego cysterskiego opata klasztoru sekretarza króla polskiego, znanego historyka Heidensteina oraz – na obelisku z piaskowca – podkomorzego królewskiego Jerzego Hülsena.
      Pobliże zakrystii projektował opat Grabiński. Widzimy tu ufundowane prze zeń i z jego herbem marmurowe Lavabo, portal zakrystii, ołtarz św. Józefa, wreszcie ozdobne schody, prowadzące do dormitorium mnichów. Nad nimi małe organy, zbudowane przez tegoż samego twórcę co wielkie, dziś sprzężone z nimi elektrycznie.
      Przemierzywszy tak po lewej nawie i jej oryginalne przedłużenie w postaci obejścia, wkraczamy do prawej już strony do samego prezbiterium. Rozpoczyna się ono od miejsca przecięcia się obu naw i stanowi istne sanktuarium polskiej przeszłości. Stąpamy najpierw po płytach grobowych polskich opatów. Dwukrotnie, przy Dawidzie i Michale Konarskich, powtarza się herb tego rodu: złamane koło, reminiscencja jakiegoś przestępstwa i tortury sprzed wieków. Na jednym z centralnych filarów kościoła widnieją epitafia z portretami Jeszki i Dawida, obu głównych odnowicieli świątyni. Naprzeciwko ambona barokowa ze złoconymi płaskorzeźbami w drzewie o treści symbolicznej lub z życia św. Barnarda. Ale najwymowniej mówią znowu kamienie, po których stąpamy.
      Na posadzce dostrzegamy wielką zbiorową płytę grobową zakonników z XVII wieku, pod prezbiterium zaś tkwią nadal, choć płyta przeniesiona w obejście, grobowiec Książąt Pomorskich. Około 60 członków Domu Książęcego zostało pochowanych w Oliwie. Na ścianach, oddzielone kolumnami jawią się nam wizerunki fundatorów i dobroczyńców Klasztoru. Jako fundatorzy widnieją – z dużym gryfem jako swym herbem – Książę Subisław, Sambor, Mściwoj I i II, Świętopełk. Nad nim zaś – Batory, ostatni fundator świątyni. Napisy na tablicach głoszą ich zasługi dla Oliwy. Niżej na lewej ścianie, pod wizerunkami założycieli, przedstawia obraz chrzest Subisława i budowę kościoła oliwskiego.
      Na przeciwległej, prawej ścianie prezbiterium – dobroczyńcy Oliwy, królowie polscy: Przemysław II, Wacław, Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki. I znowu wyżej Zygmunt II. I znowu napisy opowiadają o zniszczeniach i wynoszą zasługi dobroczyńców, malowidło zaś poniżej, być może pędzla Hahna, obrazuje napad Prusów. Stalle z 1606, pięknie rzeźbione, i tron opacki, dzieło Zaleskiego z XVIII w. – dopełnia bogactwa przestrzeni przed głównym ołtarzem.
      Zbliżamy się doń. Ponad właściwy ołtarz 12 potężnych, czarnych niegdyś dziś w szarym ochronnym kolorze, marmurowych kolumn z korynckimi głowicami i ogromnym belkowaniem wypełnia niszę i obramia ponad 3-metrowej wysokości obraz gdańszczanina Stecha z 1697. Przedstawia on, na tle klasztoru w głębi, konwent oliwski w modlitwie ku Matce Boskiej w św. Bernardowi wśród chmur – oni z kolei wznoszą oczy jeszcze wyżej ku Trójcy św. Na samej górze. Wśród mnichów na pierwszym planie na lewo portret twórcy całego ołtarza – opata Hackiego. Ponad ołtarzem niebo z obłokami ze stiuku, ożywione główkami aniołów i postaciami świętych. Witraż okrągły z Trójcą św. Oświetlał dodatkowo absydę, stanowiąc odpowiednik innego witrażu z Matką Boską w przeciwnej części kościoła, nad organami. Dziś jeszcze oba witraże zamurowane.
      Świątyni oliwskiej nie sposób oddzielić od klasztoru. I w nim żyje historia. Wycofujemy się z prezbiterium ku prawej nawie. Marmurowy portal wyprowadza z kościoła ku krużgankowi klasztornemu z XIII w., z malowidłami z późniejszych wieków, tablica pamiątkowa w pobliży przypomina, że za opata Kęsowskiego wymieniono w tym miejscu warunki głośnego pokoju oliwskiego, który zakończył długotrwałe wojny polsko – szwedzkie. Wśród komnat klasztoru najwięcej godny uwagi kapitularz, obecnie zakrystia, z pięknym gotyckim sklepieniem na 2 granitowych kolumnach i stallami. Dalej śliczna studzienka wczesno-gotycka. Wreszcie, również gotycki portal - z podobizną wyżej Karola Gustawa na koniu – wiedzie do nisko sklepionej Sali Pokoju Oliwskiego – stół marmurowy i napisy, dziś ponadto cenna biblioteka, wskazują na wiekową tradycję miejsca.
      Na kaplicy Marii Panny, szczególnie ulubionej przez polskich wiernych, kończymy przechadzkę po prawym skrzydle kościoła z przylegającym doń klasztorem.
      Ostatni rzut oka na świątynię. Jej surowa architektura zewnętrzna, typowo cysterska i dosyć wczesno-gotycka, tylko w frontonie z elementami barokowymi i rokoko, rysuje się jeszcze raz z całą wyrazistością.
      Wychodzimy w ogród francuski, wśród którego wita nas ruina uroczego w swej rokokowej lekkości pałacu opata Rybińskiego. Tak pięknie harmonizowała z starannie uprawionym ogrodem z strzyżonymi cisami! Bodajże dzieło samego jeszcze Lenotre’a. Nieznacznie przechodzi on w bardziej swobodne pomyślany rozległy park, osobny tytuł do dumy dla mieszkańców Oliwy.
      Spojrzeć ku zachodowi, a widzi się, jak zamykają horyzont wzgórza z przepięknymi lasami. Spojrzeć ku wschodowi, a oto poprzez ogród alpejski i tafle stawów parkowych dostrzec można - morze! Wzdłuż parku mknie w tym kierunku tramwaj. Niedawno dojeżdżał tylko do ul. Bitwy Oliwskiej. Dziś dociera już do morza, do Jelitkowa, autentycznego miejsca morskiego starcia i zwycięstwa naszej floty. Niechże o tym pamiętają letnicy!

Andrzej Odnowa

to pseudonim polonisty, dziennikarza Zbigniewa Herberta (ur. w 1914 w Wieluniu nad Notecią), piszącego w Dzienniku Bałtyckim - Rejsy w 2-giej połowie lat 40 i w latach 50 XX wieku.


Początek strony.