|
Zabytkowa młotownia w oliwskiej Dolinie Radości woła o ratunek!
Przez ogołocony w wielu miejscach z dachówek pułap młotowni prześwieca zasnute chmurami niebo przedwiośnia. Po ścianach, pełnych dziur, spływa wąskimi strużkami woda. Zczerniałe od starości, wiekowe spusty pokryły się zielonkawą, oślizgłą pleśnią. W głębi budynku sterczą smętnie szczątki znakomicie ongi wyposażonej, oliwskiej młotowni, znanej w przedwiecznych annałach pod nazwą "Hanswolssenhammer".
Tylko młot - gigant, poruszany naporem wody, spływającej ze znajdującego się nad młotownią stawu, budzi podziw i szacunek patrzących dla kunsztu średniowiecznych płatnerzy, którzy tutaj na tym miejscu, przed 450 laty zapoczątkowali trudną sztukę dawnego rzemiosła, rozsławiając oliwską Dolinę Radości na całe przymorze.
Aż przykro patrzeć, jak ten ciekawy architektonicznie i interesujący dla naukowca obiekt z braku należytej opieki i z winy ludzkiej drapieżności chyli się ku niechybnemu upadkowi i zagładzie. Każdy nieomal miesiąc przynosi dalsze spustoszenia w budynku.
Niszczeją zachowane tu jeszcze dotychczas urządzenia. Przez szabrowników rozdrapywane są dachówki i deski z budynku. Dewastowany i zanieczyszczany jest cały teren. A przecież odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada nie tylko na czynniki bezpośrednio zainteresowane zachowaniem tej zabytkowej budowli dla celów doświadczalno - naukowych, ale i całe społeczeństwo Wybrzeża. Żeby odtworzyć historię zabytkowej młotowni w oliwskiej Dolinie Radości, trzeba się cofnąć o kilka wieków. Pierwszą wzmiankę o niej notują archiwa w 1609 roku. Przypuszczalnie zatem młotownia istniała już pod koniec XVI wieku.
Zarówno zapiski, znajdujące się w klasztorze cystersów w Oliwie, gdzie "Hanswolssenhammer" (tak nazywała się właśnie początkowo młotownia) figuruje księgach metrykalnych z 1624 roku, jak również i archiwa gdańskie rejestrują częste zmiany właścicieli owej średniowiecznej kuźnicy (Felner), która przechodząc z rąk do rąk zyskuje ciągle na znaczeniu i rozwija się coraz bardziej.
W 1657 roku kolejnym jej właścicielem jest słynny malarz gdański Adolf Boy. W 1665 roku wymienia się całą Dolinę Radości jako jedną wielką kuźnice (tak zaraźliwie działa na otoczenie sukces "Hanswolssenhammer"), której dalszą rozbudowę przeprowadził kolejny jej właściciel Hans Juncker, zaciągając na tę inwestycje w 1775 roku w klasztorze cystersów pożyczkę w wysokości 1100 florenów.
W roku 1865 fabrykant stali Tümmler sprzedaje młotownię państwowemu leśnictwu, które jednak nie potrafiło utrzymać jej w stanie kwitnącym. Historyk Brandsteter podaje, że mimo przeprowadzonej modernizacji w 1847 roku, na miejscu potężnej ongiś młotowni istnieje już tylko skromna "kuźnia". Jako ostatnią jej właścicielkę archiwa, wymieniają wdowę Matylde Bauman, prowadzącą ten ongiś wielki warsztat już tylko przy pomocy majstra i jego dwóch pomocników.
Ponowny, krótki renesans przechodzi młotownia już w czasach ostatnich, powojennych. Oparta się ona bowiem zwycięsko niszczycielskiemu działaniu czasu. Po wyzwoleniu Wybrzeża spółdzielnia "Żeliwiak" stała się gospodarzem tego zabytkowego obiektu.
Dzięki tanim urządzeniom wodnym, które z wielką siłą wprawiały w ruch zainstalowane tam młoty, stała się możliwa produkcja wielu niezbędnych narzędzi żelaznych, tak koniecznych w pierwszym okresie odbudowy zniszczonego przez wojnę kraju. W młotowni oliwskiej produkowano młoty, obręcze żelazne, naciągane na stalowe kola wagonów parowozów, tzw. "bandaże kolejowe", skrobaczki do okrętów, mesle, siekiery, części do pługów, kilofy itd.
Obecnie, na skutek postępu technicznego, urządzenia młotowni stały się już przestarzałe i w związku z tym nierentowne. Praktycznie mogłyby się stać jedynie obiektem doświadczalnym, np. dla studentów Politechniki Gdańskiej (jako ośrodek obróbki żelaza w średniowieczu). Ministerstwo Kultury zainteresowało się tą koncepcją, ale nie wyciągnęło z niej dotychczas konkretnych wniosków. A młotownia, pozostawiona bez żadnej opieki, z każdym dniem niszczeje coraz bardziej. Każdy miesiąc przynosi nieodwracalne zmiany na gorsze i przyśpiesza ruinę tego niezwykle interesującego obiektu.
Dlatego to, nie chcąc dopuścić do ostatecznej zagłady młotowni, wołamy pod adresem Ministerstwa Kultury, konserwatora wojewódzkiego i Politechniki Gdańskiej: - SOS! Kuźnica w oliwskiej Dolinie Radości wzywa ratunku!.
JULIA ZIEGENHIRTE
| |