Litery, "Gdańsk międzywojenny", nr 5 (125), Gdańsk, maj 1972, str. 12-15.

Franciszek Mamuszka
Polonia sopocka 1918-1939
Motto:
(...) żeśmy tu w Gdańsku żołnierzami, obywatelami być powinni, bo to pole walki ustawicznej o duszę polską, język polski, szkołę polską - o polską rację stanu (...)
Z referatu pt. „Wychowanie obywatelskie w świetlicy”, wygłoszonego 6 X 1934 r. przez Michała Urbanka na zebraniu kierowników świetlic polskich z terenu W. M. Gdańska).
Około 25 procent ludności zamieszkującej Sopot*) w ostatnich kilkunastu latach przed I wojną światową stanowili Kaszubi, zasiedzeni od wielu pokoleń, jak np. rody Abrahamów, Czajków, Kurowskich, Kreftów, Poznańskich czy Karpińskich, albo przybyli ostatnio z bliższych i dalszych okolic Ziemi Kaszubskiej, jak znany bojownik o polskość Pomorza Antoni Abraham, lub Józef Uller (obydwaj pochodzący z okolicy Pucka). Prócz rodzin kaszubskich w skład sopockiej społeczności polskiej wchodzili także przybysze z dalej położonych obszarów Pomorza, z Wielkopolski i Kujaw.
Stosunki między ludnością rodzimą a napływową układały się na ogół harmonijnie; W procesie integracji wymienionych grup niemałą pomocą były władze pruskie i działacze „Ostmarkenvereinu” z ich zapędami germanizacyjnymi i nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Trwający i nasilający się na przełomie XIX i XX w. ucisk pruski, odbieranie ludności prawa do posługiwania się językiem polskim, budziło dążność prześladowanych do konsolidacji sił w skuteczniejszym przeciwstawianiu się wrogowi.
Jako szczególnie ważne wydarzenie zasługuje na osobną wzmiankę pojawienie się w 1912 r. w Sopocie dr. Aleksandra Majkowskiego, który otwarciem w dniu 1.VII.1913 r. Muzeum Kaszubsko-Pomorskiego oraz czytelni naukowej, zaczął rozwijać skrzydła do szerokiej działalności społecznej.
To, że dorobek ówczesnych społeczników i budzicieli poczucia narodowego wśród germanizowanej od czasu rozbiorów ludności miejscowej był bardzo poważny, świadczyły najlepiej lamenty szowinistycznej prasy niemieckiej o postępującej polonizacji Sopotu oraz snucie przez nią czarnych i jakże trafnych horoskopów na przyszłość. Niemców niepokoiło wykupywanie przez Polaków posesji sopockich, otwieranie sklepów, pensjonatów i zakładów rzemieślniczych, a także podejmowanie praktyki przez polskich lekarzy. Ta strona polskiej ekspansji na Wybrzeżu wiązała się niewątpliwie z poczynaniami wymienionych działaczy, a zwłaszcza Chmielewskiego, stawiającego sobie m. in. zadanie ekonomicznego podźwignięcia polskiego społeczeństwa, żyjącego pod zaborem pruskim. Odpowiedzią ze strony Niemców było założenie w 1914 r. w Sopocie placówki „Deutsches Volksbank”, organizowanie zebrań hakaty dla omawiania „niebezpieczeństwa polskiego” i podjęcie przez „Ostmark” - organ hakatystów - gwałtownej kampanii propagandowej, wzywającej Niemców do osiedlania się w Sopocie.
Działalność polskich towarzystw zdezorganizowana została w początkowym okresie I wojny światowej, w wyniku narastającego wówczas terroru w stosunku do ludności polskiej, a także w związku z powołaniem do służby wojskowej wielu działaczy, m. in. dr. A. Majkowskiego. Ale już w 1916 r. na terenie Sopotu zaczęło się ujawniać życie polskie, zaznaczające się przede wszystkim w akcji niesienia pomocy rodakom dotkniętym zniszczeniami wojennymi w Królestwie Polskim. Organizowano na ten cel zbiórki pieniężne i imprezy dochodowe. Już wtedy, wobec coraz trudniejszej sytuacji militarnej Niemiec, zaczęła rodzić się nadzieja odzyskania wolności.
Rok 1918, klęska państw centralnych na wszystkich frontach i runięcie w gruzy cesarstwa, a wreszcie wybuch w Niemczech Rewolucji Listopadowej, poderwało Polonię sopocką do restytuowania zamarłych podczas lat wojny stowarzyszeń. Jako pierwsze zaktywizowało się W początkach marca 1919 r. Towarzystwo Ludowe, którego prezesurę objął niejaki Gronczewski, ale faktycznymi kierownikami byli: dr Władysław Ulatowski i b. redaktor lesznieńskiego pisma „Kraj”, Stanisław Kuhnert. Nadto do pierwszego zarządu weszli: Ignacy Litwin, Laube, Polmański, Broszkowski, Cymanowa i Gdaniec. Na zebranie organizacyjne stawiło się około 150 osób. Interesująco przedstawiała się problematyka, jaką zajęło się to pierwsze gremium towarzystwa; dyskutowano m. in. o potrzebie przywrócenia godności mowie kaszubskiej, wydrwiwanej przez Niemców i używanej wstydliwie w wystąpieniach publicznych. W kolejnym punkcie zebrania opracowany został program obchodu stuletniej rocznicy śmierci Jana Kilińskiego, który postanowiono urządzić w dniu 16 marca.
W połowie maja 1919 r. Towarzystwo Polek podjęło działalność obchodem 11-letniej rocznicy swojego powstania (1908). Na czele towarzystwa stanęła Halina Tomaszewska, w następnych latach kierowały tą pożyteczną organizacją - Walentyna Kurpisz-Rothowa, Julia Zakrzewska i Zofia Bresińska. Towąrzystwo Polek było przez wiele lat jedną z najżywotniejszych organizacji polskich w Sopocie. Urządzało przedstawienia, rozwijało akcję odczytową, przygotowywało imprezy, obchody narodowe, kursy gospodarcze, a także wycieczki na teren Polski. Jedną z tych wycieczek, do Warszawy, zorganizowaną w czerwcu 1921 r. z udziałem 28 Kaszubek, opisuje W ciepłych słowach czasopismo „Świat”, podkreślając ogromne zasługi (i zamieszczając fotografię) prezeski H. Tomaszewskiej. Zaznaczyć warto, że przybyli w 1913 r. z Poznańskiego do Sopotu Halina i Stanisław Tomaszewscy nie tylko brali żywy udział w pracach polskich towarzystw, ale - podobnie jak Chmielewski - udzielali im schronienia w swoim pensjonacie „Halina” przy obecnej ul. Powstańców Warszawy 73. Od 17.VI.1919 r. działała na terenie Sopotu komórka Rady Ludowej. Głównym celem tej organizacji było uzyskanie niepodległości i przyłączenie Pomorza do powstającego państwa polskiego. Na czele sopockiej filii Rady Ludowej stanął początkowo dr A. Majkowski (?) z zespołem takich ludzi, jak S. Tomaszewski, dr K. Węclewski i ks. Droszyński. Brak zgody wśród członków organizacji, czy też jakieś zakulisowe intrygi, doprowadziły do secesji i wyboru nowego zarządu. Energiczne potępienie rozłamu przez stary zarząd, ogłoszone w „Dzienniku Gdańskim”, nie dało jednak - zdaje się - pozytywnego wyniku, gdyż niedługo po tym rozbiciu występuje jako prezes S. Kuhnert.
Już w pierwszych miesiącach 1919 r. rozwinęła działalność zapoczątkowaną przed wojną sopocka filia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego - organizacji robotniczej, reprezentującej ideologię solidaryzmu społecznego i stawiającej sobie za cel zorganizowanie wszystkich robotników na zasadach chrześcijańskich i narodowych. Czołowym działaczem ZZP był przez wiele lat Józef Uller, robotnik a później listonosz w Sopocie. Zjednoczenie zajmowało się m. in. upowszechnianiem kultury, a zorganizowany przy nim amatorski zespół teatralny, już w sierpniu 1919 r. wystawił w sali imprezowej hotelu „Victoria” obrazek sceniczny z tańcami pt. „Surdut i siermięga”. W tejże sali odbyło się 18.IX.1919 r. zebranie organizacyjne Towarzystwa Śpiewu „Lutnia”, wznawiającego działalność zapoczątkowaną w 1908 r. Na powołano miejscowego działacza Piotra Bresińskiego, a dyrygenturę powierzono Kazimierzowi Purwinowi. W tym czasie rozpoczęły współpracę z „Lutnią” rodziny Litwinów, Piochów, Żywickich, Ullerów i in., pozostając wiernymi jej członkami aż do 1939 r. Dziesiątki osób starszych i młodzieży zgłosiło się do reaktywowanego w 1919 r. Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, niezwykle popularnego wówczas na całym Pomorzu. Ujawniło się również zainteresowanie polskiego społeczeństwa Sopotu sprawami morza, czego wyrazem było powstanie oddziału Ligi Żeglugi Polskiej, kierowanego w początkach przez dr. Kazimierza Węclewskiego i Władysława Matuszewskiego. W 1919 r. zapoczątkowana została działalność polityczna utworzonej 1 lipca, z inicjatywy S. Kuhnerta, filii Narodowego Stronnictwa Robotników - czołowej wówczas na Pomorzu Gdańskim organizacji robotniczej. Na czele stronnictwa stanęli: Juliusz Zamkowski, Ignacy Litwin, Jan Bianga, Józef Elwardt, Józef Uller i inni. Prócz tego ugrupowania powstała w Sopocie organizacja polityczna pn. Koło Demokratyczne w Sopocie, nie przejawiająca jednak większej żywotności, nawet w początkowym okresie istnienia.
Organizacje i stowarzyszenia polskie postawiły sobie podstawowe zadanie: przygotowanie społeczeństwa do wyborów, mających wyłonić radnych miasta Sopotu i posłów do Zgromadzenia Konstytucyjnego przyszłego Wolnego Miasta Gdańska. Żywa akcja propagandowa, prowadzona na niezliczonych zebraniach i innymi formami agitacji, przyniosła liście polskiej na terenie Sopotu 20 procent głosów i 1 mandat poselski, który powierzono Stanisławowi Kuhnertowi. W Radzie Miejskiej zasiedli trzej Polacy: W. Ulatowski, S. Kuhnert i L. Schulz, ostatni zastąpiony niebawem przez J. Zamkowskiego. Odnotować warto śmiałe w ówczesnych warunkach i mające charakter demonstracji politycznej wystąpienie polskiej grupy radnych na posiedzeniu Rady Miejskiej w dniu 13.11.1920 r. Złożyli oni wtedy oświadczenie, iż Polacy sopoccy zwrócili się do pełnomocnika głównych mocarstw i administratora przyszłego W.M. Gdańska, Reginalda Towera (który w tym dniu objął władzę), z postulatem przyłączenia Sopotu do Polski. Odważna postawa radnych Polaków już wcześniej zwróciła uwagę polskiego społeczeństwa w kraju i zyskała jego uznanie. Prezydium Miejskiej Rady w Warszawie uhonorowało ich specjalnym pismem, w którym m. in. zna- lazło się sformułowanie, iż Rada (...) podzielając uczucia wytrwałych Obrońców Polskości Pomorza, wyraża podziw dla dotychczasowej ich siły odpornej, wiarę w niezłomność uczuć i zwycięski wynik walki z bezwzględnym wrogiem.
Poczucie narodowe polskich mieszkańców Sopotu wyraziło się również w zabiegach o utworzenie polskiej szkoły. Sopocka Rada Ludowa już w początkach 1920 r. rozpoczęła starania o jej utworzenie: Złożone 26 marca tego roku przez radnych Polaków żądanie otwarcia polskiej placówki szkolnej zostało przez większość niemiecką odrzucone. Wobec nacisku i nieustępliwości społeczeństwa doszło jednak do podjęcia 23.IV.1920 r. uchwały o utworzeniu polskiej szkoły. Pierwotnie jednak była to jedynie klasa przy szkole niemieckiej, mieszczącej się w gmachu obecnej Szkoły Podstawowej nr 4 przy ul. 20 Października. Pierwszym nauczycielem w tej klasie był Alojzy Żelazny, zgermanizowany Polak, powinowaty polakożerczej rodziny Splettów, z której pochodził późniejszy biskup diecezji gdańskiej, osadzony na tym stanowisku przez hitlerowców. Wobec dużego napływu dzieci polskich do tej klasy, władze Sopotu musiały otworzyć polską szkołę o dwu, a później o czterech klasach. Przydzielono jej złośliwie prymitywny budynek gospodarczy dawnego folwarku na przedmieściu Karlikowo. Otwarcie uczelni zostało poprzedzone dramatyczną walką działaczy polskich z władzami niemieckimi o dzieci. Wobec masowych zgłoszeń uczniów do polskiej szkoły, Niemcy - głównie nauczyciele - podjęli gorączkową agitację wśród miejscowej ludności kaszubskiej, usiłując intrygami, kuszącymi obietnicami, a także groźbami nakłonić rodziców do pozostawienia dzieci w dotychczasowych szkołach.
Przeciwstawiając się wrogiej akcji Rada Ludowa, Towarzystwo Ludowe i Towarzystwo Polek zwołały 7.VII.1920 r. wielki wiec, poświęcony głównie tej sprawie. Mimo usilnych zabiegów działaczy polskich, udało się Niemcom zatrzymać dużą liczbę dzieci swoich szkołach. Nauczycielami w polskiej szkole senackiej byli przeważnie zgermanizowani Polacy, jak Bolesław v. Czapiewski, Wiktor Kantowski czy zdecydowany wróg Polaków, hitlerowiec Blaszkowski. Dobrym Polakiem natomiast był niewątpliwie nauczyciel Drążkowski, z sympatią wspominany dziś przez dawnych uczniów.
W 1920 r. uczyniony został następny wysiłek organizacyjny i zapewne finansowy Polonii sopockiej dla uzyskania jeszcze jednej placówki wychowawczej. Stała się nią polska ochronka, której otwarcie w tzw. hotelu „Polonia” przy dzisiejszej ul. Sobieskiego 35 na- stąpiło 16.VIII.1920 r. Kierownictwo ochronki powierzono nie znanej z imienia Byczkowskiej, a w skład „Kuratorium” weszli: Władysław Matuszewski oraz działaczki - Kuhnertowa i Starostowa. Następny krok uczyniono 10 lat później. W dniu 3.XII.1930 r., w wynajętym budynku przy obecnej ul. 22 Lipca 18 otwarto polską szkołę Macierzy Szkolnej. Organizacją zajął się jej pierwszy kierownik, Roman Truszczyński, którego w 1934 r. zastąpił Paweł Damrath. Uczyły w niej nadto - Ludwika Truszczyńska i Helena Kledzikówna. W tym samym budynku mieściła się przez kilka lat polska ochronka, prowadzona przez siostry dominikanki. Czynna też była świetlica Towarzystwa Polek.
Wśród nowych, zaraz po I wojnie światowej osiedlonych w Sopocie Polaków, zasługuje na wymienienie dr praw Władysław Smoleń. W jego mieszkaniu przy dzisiejszej ul. Książąt Pomorskich 19 gromadziła się przez pewien czas, na regularnie powtarzających się spotkaniach, inteligencja polska. Możliwe, że brał w nich udział Antoni Chołoniewski, głośny wówczas publicysta, znienawidzony przez Niemców szermierz w walce o polskie prawa nad Bałtykiem. Zamieszkał on w Sopocie w 1919 r., a następnie zjawił się tutaj w marcu 1921 r., mając zamiar objąć redakcję bezpartyjnego pisma codziennego, które miało wychodzić w Gdańsku. W sierpniu tego roku otrzymał jednak od Senatu W.M. Gdańska pismo z brutalnym zawiadomieniem, iż obecność jego nie będzie tolerowana dłużej, jak do końca miesiąca. Była to perfidna zemsta za drukowane od 1909 r. w warszawskiej prasie artykuły o polskości Pomorza i Gdańska, wydane następnie w 1912 r. w książce pt. „Nad polskim morzem”.
Drugą osobistością, która pojawiła się w 1920 r. na gruncie sopockim był Stanisław Przybyszewski - znany literat okresu Młodej Polski, pracujący w pierwszych latach powojennych jako tłumacz w Dyrekcji Kolei w Gdańsku. Początkowo mieszkał przy ul. Podjazd 1, a od 1921 do 1924 r. przy obecnej ul. Pstrowskiego 14. Podczas swojego pobytu na Wybrzeżu zasłużył się żarliwym propagowaniem wśród polskiego społeczeństwa w kraju potrzeby otwarcia Gimnazjum Polskiego w Gdańsku. Drugą jego pasją stało się morze. W liście do żony pisał:
Całkiem mnie morze opętało, ale też jest prawdziwie boskie teraz podczas wichrów (...) Tak się zahartowałem, że dziś już blisko godzinę upijałem się tym niesłychanym cudem (...)
W kilka lat po wojnie umieszczona została w Sopocie siedziba Redakcji Centralnej i Sekretariatu Biura Politycznego Komunistycznej Partii Polski. Mieściła się ona w latach 1926-1929 w domu nr 23 przy dzisiejszej ul. Jana Winieckiego, o czym informuje umieszczona tam po wojnie tablica pamiątkowa. Wcześniej, bo w 1922 r., odbyła się w Sopocie III Konferencja KPP. Warto przypomnieć, że w 1920 r. istniała w Sopocie komórka Komunistycznej Partii - grupa spartakusowców. Kierował nią miejscowy działacz, R. Neckowski.
Wśród Polaków sopockich zrodziło się uczucie pewności i bezpieczeństwa. Dał temu wyraz A. Chołoniewski, pisząc w jednym ze swoich artykułów drukowanych w 1921 r.:
(...) dziś doświadcza się radosnego uczucia, odczuwając dokoła siebie na każdym kroku istnienie jakby nieprzebranej jakiejś siły i państwowości polskiej, o miedzę stąd rozpościerającej sferę swojej władzy (...).
Ludność polska Sopotu, której według niemieckiego, niewątpliwie sfałszowanego spisu z r. 1929, było w granicach miasta 21,1 procenta, domagała się pełnej swobody i należnych jej uprawnień oraz afirmacji jej ideałów narodowych, a także wolności w korzystaniu z dorobku polskiej kultury oraz krzewienia jej na sopockim gruncie. Rozwijano różnorodne formy pracy kulturalno-oświatowej, grupowano coraz większe zespoły ludzi w licznych, wymienionych wyżej organizacjach. Do ciekawszego osiągnięcia należało wydawanie w Sopocie w latach 1925-1927, w domu przy obecnej ul. Kasprowicza 8, pisma literackiego „Fale”. Wydawcą był znany, do dziś mieszkający pod wymienionym adresem malarz Marian Mokwa, a współpracowali z nim Radosław Krajewski i poeta ludowy Franciszek Sędzicki.
Ważną rolę w krzewieniu kultury polskiej odgrywały przedstawienia miejscowych zespołów teatralnych, organizowane przez Towarzystwo Ludowe „Sokół”, „Lutnię”, Towarzystwo Polek, Towarzystwo b. Wojaków i Powstańców i czynne w latach trzydziestych Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej, a także przez sopockie świetlice. Wielkim świętem stawały się występy zespołów teatralnych, operowych i estradowych z Warszawy, Poznania czy Torunia. W 1934 r. np. na deskach sopockiej sceny wystąpił w „Panu Jowialskim” sam Ludwik Solski. Artysta interesował się działalnością Polonii sopockiej i odwiedził Świetlicę Polską Związku Polaków przy dzisiejszej ul. Bieruta 52, oprowadzany po niej przez wybitnego działacza polonijnego, Bronisława Gawła. Do księgi pamiątkowej świetlicy wpisał wielki aktor następujące słowa:
Niech mi wolno będzie i mnie wpisać się w tę księgę między imionami tych zacnych Polaków, którzy trzymają straż nad brzegami bursztynowego Bałtyku. Sopoty, 29 września 1934.
Największą przeszkodą w rozwijaniu działalności polskich towarzystw był brak własnej siedziby, w której mogłyby swobodnie organizować zebrania, imprezy, odczyty, przedstawienia itp. Gromadzono się w domach prywatnych, wynajmowano sale w hotelach, najczęściej w hotelu „Victoria” przy dzisiejszej ul. Chopina. Obiekt ten wykupiła ku radości Polonii sopockiej w jesieni 1928 r. Gmina Polska w Gdańsku dla swojego oddziału w Sopocie. Był to dwukondygnacyjny budynek o konstrukcji ryglowej, z wielką salą widowiskową na 600 miejsc, położoną od strony ul. Chopina. Obiekt ten, uroczyście otwarty i nazwany oficjalnie Domem Polskim, był od tej pory aż do wybuchu wojny w 1939 r. ośrodkiem bujnego życia miejscowej Polonii. Z ciekawszych imprez, jakie tu się odbyły, przypomnieć warto koncert, zorganizowany 1.IX.1935 r. z okazji 25-lecia sopockiej „Lutni”. Odbył się wówczas m. in. występ 300-osobowego zespołu połączonych chórów gdańskich pod dyrekcją Kazimierza Wiłkomirskiego. Pamiętająca jakże wiele podniosłych i wzruszających chwil sala imprezowa Domu Polskiego służyła jeszcze wiele lat po ostatniej wojnie, jako miejsce koncertów Filharmonii Bałtyckiej, a także zebrań, burzliwych wieców politycznych, odczytów itp. Rozebrano ją w 1963 r., a główny gmach zburzony został w maju ubiegłego roku. Dość trudno pogodzić się z faktem, że miejsce, które ponad pół wieku było placem boju o polskość Sopotu, terenem najbardziej nieraz wzniosłych porywów wzruszeń patriotycznych, zamieniliśmy bezceremonialnie na parking samochodowy!

W 1926 r. doszło do powstania Związku Towarzystw Polskich w W.M. Gdańsku, pozostających pod wpływami Gminy Polskiej powołanej 26.XI.1921 r. Pierwszymi kierownikami sopockiej Gminy Polskiej byli działacze - Piotr Bresiński, później Józef Uller. Powstanie filii Gminy Polskiej w Sopocie przypada na r. 1922. Był to okres, w którym Niemcy otrząsnąwszy się z oszołomienia po dramatycznych przejściach wywołanych klęską wojenną i załamaniem się ich potęgi, zaczęli występować z butnymi pogróżkami pod adresem Polaków i zapowiadać odebranie Polsce Pomorza. Na terenie Gdańska powstała tzw. „Postkompagnie”, której członkowie wystąpili na zebraniu z pogróżkami: Wir werden den Polen schon denn Korridor wegnehmen (Już my ten Korytarz Polakom odbierzemy). W Sopocie Rada Miejska powołała oddział o nazwie „Einwohnerwehr” pod dowództwem mjr. Grübera, podporządkowany miejscowej policji. Zrozumiałe, że te formacje pomyślane zostały z myślą o ewentualnym rozprawieniu się z Polakami. W Sejmie gdańskim doszło nawet w związku z tym do interpelacji posłów polskich.
Społeczeństwo polskie w Gdańsku i Sopocie nie przejmowało się jednak niemieckimi pogróżkami, zajmując ciągle pozycję raczej atakującą wroga i demaskującą bezprawie, czy niewypełnianie postanowień zawartych umów. W 1922 r. wystąpił Sopot, za pośrednictwem „Gazety Gdańskiej”, przeciw biskupowi chełmińskiemu Rosentreterowi, który na pismo Rady Ludowej i pięciu polskich towarzystw w sprawie równouprawnienia polskiej ludności Sopotu z niemiecką w dziedzinie stosowania języka podczas nabożeństw, wysłane 24.IX.1919 r., nie raczył w ciągu dwóch lat udzielić odpowiedzi. W Sopocie jest jak było - kończy swój artykuł anonimowy autor, zapewne Stanisław Kuhnert.
W 1922 r. towarzystwa polskie podjęły walkę z kasynem gry, potępiając ostro na zebraniach „szulernię”, „jaskinię gry", gromadzącą w swych salonach również licznych Polaków. Charakterystyczne jest, że w Sopocie atak ten wyszedł od organizacji kobiecej, Towarzystwa Polek, co musiało mieć niewątpliwie realne przyczyny.

Ożywienie życia polskiego w Sopocie wzmogło się w okresie wyborów do Sejmu gdańskiego, czy do Rady Miejskiej. Szczególnie ostra walka wyborcza stoczona została w wyborach do Volkstagu w 1933 r. Była to niestety również walka Polaków z Polakami, gdyż ku uciesze strony niemieckiej wystawiono dwie listy polskie. Jedną z nich przedłożyła nowa, utworzona 13.VI.1933 r. organizacja o nazwie Związek Polaków, drugą zaś Gmina Polska. Do Zarządu Głównego Związku Polaków weszli z Sopotu dwaj działacze - wspominany już wyżej P. Bresiński i Franciszek Drążkowski, pracownik Rady Portu. Panujące wśród Polonii gdańskiej rozbicie zaznaczyło się również bardzo silnie w Sopocie, gdzie wkrótce założono filię Związku Polaków pod kierownictwem P. Bresińskiego, popieranego przez takich członków miejscowej Polonii, jak wybitny działacz Bolesław Paszota, uczczony po wojnie nazwaniem ulicy jego nazwiskiem Jan Winiecki, wspomniany już F. Drążkowski, Teofil Jaglewski, Herman Salewski i innych. Rozpoczęła się walka. Wyrywano sobie przede wszystkim ludzi, podporządkowywano lub usiłowano podporządkować towarzystwa z różnym dla obydwu stron powodzeniem. W następnych miesiącach front walki między Związkiem Polaków a Gminą Polską poszerzył się, dzięki założeniu konkurencyjnej dla ZZP organizacji o nazwie Polskie Zrzeszenie Pracy. W dniu 7.XII.1933 r. założona została sopocka filia tego zrzeszenia, mającego na celu opiekę nad robotnikami, zabiegi o uzyskanie zajęcia dla bezrobotnych itp. Na czele filii stanął Jan Siatkowski, a w skład zarządu weszli: Bronisław Chyła, Alfons Bork, Edmund Staniszewski, Leon Ziems, Jan Glonke, Augustyn Kuling. Późniejszymi prezesami tej organizacji byli: Franciszek Drążkowski, Maksymilian Małach oraz Józef Schwarz. Następną przybudówką Związku Polaków, mającą zastąpić Towarzystwo Polek, było Koło Pracy Kobiet. Na czele tej organizacji stanęła Zofia Bresińska, wspomagana przez Małgorzatę Cieszyńską, żonę wybitnego działacza, wieloletniego redaktora „Straży Gdańskiej” - organu Związku Polaków. Współdziałała z wymienionymi m. in. Maksymiliana Małachowa.
Związek Polaków rozwinął działalność m. in. na polu upowszechniania kultury i oświaty. Jednym z większych osiągnięć tej organizacji było urządzenie 17.IX.1933 r. uroczystego obchodu 250-lecia odsieczy wiedeńskiej. Do wypełnionej po brzegi sali przemawiał Roman Truszczyński, a następnie Michał Urbanek prof. Gimnazjum Polskiego w Gdańsku, a zarazem kierownik referatu świetlicowego w Wydziale Propagandy Związku Polaków oraz żarliwy działacz na polu harcerstwa. W dniu 2.XII.1933 r. nastąpiło otwarcie świetlicy Związku Polaków, którą umieszczono w domu nr 52 przy obecnej ul. Bieruta. Placówka ta, doskonale wyposażona i pięknie udekorowana w oparciu o wzornictwo kaszubskie, stała się drugim obok Domu Polskiego terenem działalności kulturalnej i oświatowej, głównie dla młodzieży, dla której urządzano kursy języka polskiego, prowadzone w trzech grupach przez Romana i Jadwigę Truszczyńskich oraz Helenę Kledzikównę. Dla młodzieży odbywały się codziennie, po kilka godzin trwające zajęcia świetlicowe o bardzo urozmaiconym programie. Funkcje kierowników świetlicy pełnili w kolejnych latach - Helena Rakowska, Jan Służkiewicz, a w ostatnich latach przed wybuchem wojny Zofia Mizerska. Stały kontakt ze świetlicą miał prof. Michał Urbanek jako szef referatu świetlicowego. Jego żona, Janina, była przez cały czas istnienia świetlicy bibliotekarką, organizatorką imprez i uroczystości. Udział w tych pracach brała również Irena Pruszakówna i niezmordowany działacz prof. Bronisław Gaweł, pracujący zresztą społecznie prawie we wszystkich polskich towarzystwach. Opiekę nad świetlicą sopocką roztaczał komitet, któremu przewodziła wielce zasłużona i bardzo czynna działaczka, Wanda Poznańska.
Z działalnością świetlicy, a także z pięknymi poczynaniami M. Urbanka, wiąże się powstanie sopockiego harcerstwa. Z rozkazu komendantki Gdańskiej Chorągwi Harcerek z 10.1.1935 r., Marii Ostrowskiej, dowiadujemy się, że w Sopocie istniała wówczas XI Drużyna Harcerek im. Jabłonowskiej, z drużynową Marylą Urbankówną i prawdopodobnie Drużyna Zuchów. Nadto działała w tejże miejscowości VII Drużyna Harcerzy im. Lisa-Kuli, z drużynowym Karolem Poznańskim, a także Gromada Zuchów z wodzem Bolesławem Arechorowiczem. Opiekę nad tymi zespołami sprawowało Koło Przyjaciół Harcerzy, którego prezeską była przez wiele lat Róża Marszałowa, a członkami kolejnych zarządów - Helena Kledzikówna, Jadwiga Frankowska, Roman Truszczyński, Derringowa, Gawłowa, J. Urbankowa, ks. Władysław Szymański, inż. Czarnowski i inni.
Równolegle ze Związkiem Polaków nadal intensywnie pracowała Gmina Polska, odpierając ataki niemieckie na szkoły polskie i na prawa Polaków. Niesnaski między polskimi organizacjami trwały nadal, przybierając niejednokrotnie gwałtowne i niedopuszczalne formy. Do zawieszenia broni i wystawienia wspólnej listy doszło podczas wyborów w 1935 r., kiedy na sopockiej liście znalazły się nazwiska z obydwu obozów, a mianowicie Jakuba Drawca, Jana Czarneckiego, Franciszka Wasielkie, Ignacego Litwina i Mariana Brzoskowskiego.
Po zakończeniu wyborów waśnie ożywiły się, powtarzały się ataki na Józefa Schwarza, radnego miejskiego z ramienia Związku Polaków, za pójście na rękę narodowym socjalistom podczas głosowania w magistracie. Obwiniony tłumaczył się uzyskaniem szeregu korzyści dla Polaków, m. in. obietnicy na zezwolenie budowy w Sopocie polskiego kościoła. Sprawa tego kościoła pasjonowała przez kilka lat Polonię sopocką. Nabożeństwa i kazania polskie odbywały się bowiem tylko dwa razy w miesiącu w kościele „Gwiazda Morza”. Wygłaszający wówczas kazania „polskie” księża kaleczyli tak straszliwie język, że wywoływali oburzenie lub śmiech słuchających. Dopiero mianowanie w 1932 r. wikariuszem ks. Waltera Hoefta, a następnie kolejno księży W. Szymańskiego i J. Majewskiego zmieniło gruntownie sytuację, tym bardziej, że pod koniec 1935 r. zezwolono na dwa dalsze nabożeństwa polskie w nadmorskim kościółku. Nie zaspokoiło to jednak potrzeb i wobec tego powołany został 1.X.1935 r. Komitet Budowy Kościoła Polskiego w Sopocie z takimi działaczami, jak Józef Schwarz, Józef Uller, Maksymilian Małach, Izabella Rothówna, Władysław Cieszyński, Ignacy Litwin, Wojciech Pieper, Alfons Kazubowski, inż. Czesław Świałkowski, który opracował projekt i pełną dokumentację budowli. Do realizacji tego projektu nie doszło jednak na skutek warunków postawionych przez konsystorz niemiecki w Oliwie, niemożliwych do przyjęcia przez Polaków. Ostatecznie w 1938 r. podjęto rozmowy w sprawie wykupienia przez komitet synagogi położonej przy obecnej ul. Dąbrowskiego 1, od uchodzących w popłochu z Sopotu Żydów. Budynek ten został jednak spalony doszczętnie przez hitlerowców w dniach 12 i 13.X.1938 r. i tym samym upadła sprawa polskiego kościoła w Sopocie.

Rok 1937 przyniósł radykalne zmiany w stosunkach panujących od lat wśród Polonii W.M. Gdańska. Na skutek coraz brutalniejszych aktów terroru ze strony hitlerowców, nastąpiło otrzeźwienie wśród polskich działaczy i zażegnanie bezsensownych sporów, w dużej mierze dzięki umiejętnej interwencji ówczesnego Komisarza Generalnego RP Mariana Chodackiego. Po długich pertraktacjach (80 spotkań) doszło ostatecznie do ogłoszenia w dniu 3.V.1937 r. wiadomości o zawarciu zgody między zwaśnionymi stronami. W dniu 23.V.1937 r. powołana została nowa organizacja polonijna o nazwie GMINA POLSKA - ZWIĄZEK POLAKÓW.
Sopockie filie Gminy Polskiej i Związku Polaków były pierwszymi komórkami terenowymi, które około połowy czerwca 1937 r. połączyły się i wybrały zarząd w składzie: Józef Uller - prezes, Maksymilian Małach - zastępca, Augustyn Mach - sekretarz oraz Franciszek Wasielke i Antoni Jurkiewicz. We wrześniu tegoż roku, na zgromadzeniu w Domu Polskim przedstawicielek sopockich towarzystw kobiecych, doszło do utworzenia jednej organizacji o nazwie Koło Polek. Połączenie ZZP i PZP nastąpiło dopiero w połowie 1938 r. Pod koniec 1937 r. ujawnia się, niewątpliwie pod wpływem nasilającego się terroru, wycofywanie się z pracy w towarzystwach części działaczy. Następuje zanik działalności „Lutni”, m. in. z powodu braku zainteresowania ze strony inteligencji i młodzieży oraz obojętności dyrygenta - jak brzmiał zarzut postawiony publicznie na zebraniu. By ratować zagrożoną placówkę kulturalną, stają na jej czele niezmordowany J. Uller z synem Augustynem, rodzina Litwinów, Sylwester Jeleński, ks. J. Majewski, Melania Wachholcówna i inni. Prócz całej rodziny Ullerów (2 synów i 4 córki) trwają do końca w organizacjach polskich rodziny Urbanków, Sochów, Cieszyńskich, Litwinów, Bianków, Bresińskich, Kucharskich, Müllerów, Piochów, Różankowskich, Drawców, Guzińskich, Winieckich, Pieperów, Zawrockich, Walentyna Kurpisz-Rothowa z córką Izabellą, Paweł Damroth, Sylwester Jeleński, Augustyn Kierśnikiewicz, Bronisław Gaweł, Zofia Mizerska i wielu innych, nie notowanych w istniejących zapiskach, a biorących żywy udział w pracach towarzystw.
Bezimienną pozostała ówczesna bohaterska młodzież polska, szykanowana na każdym kroku i maltretowana nieraz przez watahy zdziczałych wyrostków niemieckich i przez policjantów. Ostatnim przed wojną publicznym występem gdańskiej i równocześnie sopockiej młodzieży był jej masowy udział w olbrzymiej manifestacji, zorganizowanej w pierwszych dniach lipca 1939 r. w Gdyni z okazji Święta Morza. We wspaniałym pochodzie ul. Świętojańską szły gdańskie i sopockie dziewczęta, a za nimi chłopcy z polskich szkół W.M. Gdańska, w tym największa grupa z Gimnazjum Polskiego.
Entuzjazm, z jakim tłumy przybyłe z całego kraju (a wraz z nimi i piszący te słowa) pozdrawiały maszerujące kolumny młodych przedstawicieli Polonii W.M. Gdańska, były najpiękniejszym hołdem i najgorętszym uznaniem dla ich dzielności i wiary w Polskę. Wiwatujący i oklaskujący przechodzące szeregi nie przypuszczali wówczas, jak straszliwie okupione zostanie już za kilka miesięcy zarówno przez samą młodzież, jak i jej najbliższych opowiadanie się za polskością Gdańska i manifestowanie na rzecz ojczyzny.
O hekatombie krwi, złożonej podczas ponurej okupacji hitlerowskiej przez mieszkańców Sopotu, informowała do niedawna wielka tablica w polskim kościółku przy ul. Powstańców Warszawy. Widniały na niej dziesiątki nazwisk najczynniejszych ongiś działaczy, jak Piotr Bresiński, Władysław Cieszyński, Augustyn Uller, ks. Walter Hoeft, ks. Władysław Szymański, ks. Jerzy Majewski, Jan Winiecki i inni.
Jest czas, w związku z obchodami z okazji 50-lecia Gminy Polskiej, aby pomyśleć o uczczeniu pomordowanych bohaterów sopockich wzniesieniem choćby skromnego pomnika właśnie na miejscu ich walki, tam gdzie stał Dom Polski przy ul. Chopina.


*) Artykuł został opracowany w oparciu o jeden z rozdziałów pracy pt. „SOPOT”, przygotowanej przez podpisanego dla Wydawnictwa Ossolineum.
Źródła i literatura
Acta des Domainen Amt Zoppot, betreffend Bauten in Zoppot, angefangen 1871, WAP Gdańsk, nr 404.
Księgi wieczyste Sopotu, karty dotyczące posesji: ul. ul. Boh. Monte Cassino 28, Chopina 10, Powstańców Warszawy 73, Sąd Powiatowy w Sopocie.
Adressbuch Ostseebad Zoppot, Jahrgang 1906-1915/16, 1919-1926/27.
Bukowski A., Regionalizm Kaszubski. Poznań 1950.
Ciesielski Z., Teatr polski w W.M. Gdańsku 1920-1939. Gdańsk 1939.
Cieślak E., Biernat C., Dzieje Gdańska. Gdańsk 1969.
Mikos S., Działalność Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w W.M. Gdańsku 1920-1939. Warszawa 1971.
Prasa:
„Dziennik Gdański”, 1919, 1921, 1922.
„Fale”, 1925-1927.
„Gazeta Gdańska”, 1914, 1919, 1920, 1926, 1930, 1934, 1938.
„Polski Świat Pracy”, 1937-1938.
„Straż Gdańska”, 1927, 1933-1938.
„Świat”, 1914, 1921.
„Zewie”, 1920-1935, 1936, 1937, 1938.
„Związkowiec”, 1922-1937.
Relacje b. działaczy Polonii sopockiej.
| |















|