Start  ›  Biblioteczka oliwska  ›  Wycinki  ›  Z dawnej przeszłości Oliwy  ›

Franciszek Mamuszka, "Kasubi oliwscy. Szkice z dziejów Polonii oliwskiej od około 1850 do 1945 r.",
Gdańsk 1980, str. 6, 9-29:

Pomordowanym przez hitlerowców w latach 1939-1945 Córkom i
Synom Ziemi Gdańskiej - polskim mieszkańcom Oliwy,
pracę tę, upamiętniającą ich imiona i zasługi z
najgłębszą czcią i szacunkiem poświęcam

AUTOR


Z DAWNIEJSZEJ PRZESZŁOŚCI OLIWY

       U podnóża zalesionej, pociętej licznymi dolinami Wysoczyzny Gdańskiej, będącej najdalej na wschód wysuniętym fragmentem Pojezierza Kaszubskiego, leży na obszernej nadmorskiej równinie sławna od stuleci miejscowość Oliwa, zaliczam a do najstarszych osad Pomorza Gdańskiego. Teren, na którym się rozciąga, i na którym jeszcze w XIX w. znajdowało się kilka samodzielnych administracyjnie osad, zamieszkały był już we wczesnej epoce żelaza, około 2500 lat temu. Świadczą o tym odkryte w ciągu ostatnich stu lat cmentarzyska i ślady kilku osad prasłowiańskiej ludności kultury pomorskiej.

Krajobraz oliwski


       Do ważniejszych znalezisk pochodzących z epoki żelaza zalicza się pięć grobów skrzynkowych, na które natrafiono w 1873 r. na wzniesieniu przy ul. Polanki. W grobach tych znajdowały się popielnice, w tym trzy twarzowe. Podobne relikty kultury Prasłowian odkryto przy drodze do Osowej i przy ul. Abrahama, a także w pobliżu szpitala wojskowego oraz w sąsiedztwie wzgórza Pachołek. Ślady istnienia osad z tego czasu znaleziono w ogrodzie przy ul. Noakowskiego, opodal drogi do Owczarni, w pobliżu toru kolejowego i ul. Piastowskiej oraz na Przymorzu, przy al. Tysiąclecia. Na późniejszą, bo wczesno-średniowieczną osadę natrafiono w rejonie II Młyna, to jest we wschodniej graniczącej z Jelitkowem części Przymorza.
       Do najciekawszych szczątków owych osad należą pozostałości z domów słupowych, podobne do tych, które występowały na rdzennych obszarach ludności kultury łużyckiej. Interesującym znaleziskiem jest gliniane naczynie kwadratowe o kształcie niecki, znane z innych terenów zamieszkiwanych przez Słowian, używane w Vll-X w. do czyszczenia ziarna za pomocą ognia oraz do prażenia zboża. We wczesnym średniowieczu trafiały na teren Oliwy monety arabskie, odkryte tutaj w latach 1849 i 1880, a pochodzące z okresu po 808 r. Przez Oliwę przebiegało wówczas odgałęzienie słynnej via regia i via mercatorum prowadzące z Gdańska do Kołobrzegu.
       W drugiej połowie XII w. znajdował się na obszarze dzisiejszej Oliwy i w najbliższym sąsiedztwie zespół niewielkich osad należących do włości książąt panujących na grodzie gdańskim. Oliwa była ośrodkiem tego zespołu zamieszkanego wyłącznie przez ludność słowiańską z plemienia historycznych Pomorzan. Na kartach historii pojawiła się dopiero w 1188 r., z okazji wystawienia przez księcia gdańsko-pomorskiego Sambora I dokumentu zawierającego nadania osiadłemu w Oliwie 2 lipca 1186 r. konwentowi cystersów, sprowadzonych przez tego władcę z Kołbacza na Pomorzu Zachodnim. Pierwsi zakonnicy oliwscy byli głównie pochodzenia duńskiego, gdyż klasztorem macierzystym Kołbacza, założonego w 1173 r., była placówka zakonna w Esrom na terenie Danii, która przesłała zespół mnichów do fundacji oliwskiej. Z czasem wśród zakonników znaleźli się i Niemcy, i Polacy — jak na przykład Jaraceus (Jaracz), Bartuss (Bartosz), czy Stanisław, który w latach 1330-1356 sprawował funkcję opata.

Fragment dokumentu fundacyjnego (odpis z 1 poł. XIII w.) wystawianego przez księcia Sambora I w 1188 r. cystersom oliwskim. Na zdjęciu podkreślono nazwy osad przyznanych klasztorowi


       Oprócz Oliwy, zapisanej w najstarszych dokumentach w formie Olyua, Oliua, Olyva, występują w akcie nadania, a właściwie w zachowanym odpisie kopii z połowy XIII w., nazwy sześciu osad uzyskanych przez cystersów mocą przywileju z 1188 r. Figurują one w zapisie jako: Salcowitz = Salkowice, Clambowi = Kłębowo, Sterkow = Starkowo, Gransowi = Gręzowo (względnie Grązłowo, Gręzlewo, lub Grzęzławie), Sincimitz = może Sincimice i Stanowe = Stanowo. Były to zapewne drobne, kilku, lub nawet jednozagrodowe osiedla. Do dziś pozostał ślad tylko jędrnego z nich w nazwie gajówki Gręzowo położonej wśród lasów w odległości około 5 km od dawnego klasztoru. W dokumencie z 1279 r. pojawiły się nadto sąsiadujące z Oliwą i należące do cystersów miejscowości Polanę = Polanki oraz Przymorze, a przed 1308 r. - Jelitkowo, nadane najprawdopodobniej klasztorowi za czasów książąt pomorskich. Mieszkańców tych wiosek zatrudniano, obok czeladzi klasztornej (wywodzącej się niewątpliwie również po większej części z ludności pomorskiej) oraz konwersów (laików) na folwarkach cysterskich, stacjach rybackich, w młynach, przy budowie wielkiego zespołu budynków klasztornych.
       Do zniemczenia konwentu doszło za panowania na Pomorzu Zakonu Krzyżackiego, po wyeliminowaniu wpływów polskich i duńskich. Niemniej i wówczas pewną liczbę mnichów, większość czeladzi folwarcznej i mieszkańców wsi klasztornych zaliczyć można bez wahania do narodowości polskiej. W nielicznych jedynie wioskach zakładanych na surowym korzeniu przez klasztor, do których należało prawdopodobnie Klukowo, mogła występować w większej masie ludność pochodzenia niemieckiego. Poważniejszy dopływ Niemców, głównie z Gdańska rozpoczął się dopiero około połowy XVI w., w związku z ożywioną budową przez przedsiębiorców gdańskich nad Potokiem Oliwskim licznych zakładów wytwórczych. W ponad dwudziestu tok zwanych młynach, poruszanych wodami tego potoku, a pracujących bądź dla klasztoru, bądź dla gdańszczan, zatrudniano dziesiątki majstrów i czeladników oraz niewykwalifikowanych pomocników. Uruchamiano tu kuźnice żelaza, miedzi i stali, młyny zbożowe, wytwórnie prochu, folusze, kaszarnie, młyny garbarskie, tartaki, papiernie, olejarnie, a nawet odlewnie dział. I tak na przykład w 1550 r. dwaj gdańszczanie, Hans von Hagen i Quiderigk Kneipff, otrzymali od klasztoru zezwolenie na budowę kuźnicy. Do możnych kupców gdańskich należał Szymon Loitz, który wybudował około połowy XVI w. w Oliwie folusz, prowadzony później przez białoskórników gdańskich. Kuźnice w Oliwie posiadali też w XVI w. kupiec Jan Conradt, a także Georg Hölcke i Mateusz Huck. W XVI w. czynne były również w Oliwie, za zgodą opatów, warsztaty partaczy, czyli rzemieślników nie należących do cechów, zapewne przybyszów z miast i wsi pomorskich, zarówno Niemców jak i Polaków.

Dawne osiedle mistrzów i czeladników zatrudnionych przy młynach oliwskich,dziś ul. Kwietna


       Pracownicy młynów mieszkali w sąsiedztwie swoich zakładów pracy, przy których powstawały niekiedy dworki właścicieli przedsiębiorstw oraz domki majstrów. Większe osiedle szeregowych pracowników młynów powstało wzdłuż średniego biegu potoku, nie opodal głównego skupiska zakładów przemysłowych. Kilka domków pochodzących z I połowy XIX w., lub może starszych, zachowało się do dzisiaj przy ul. Kwietnej. Znawcy historii architektury z Politechniki Gdańskiej zaliczają obiekty te do szczególnie cennych reliktów budownictwa robotniczego. Jest to jeden z nielicznych już zachowanych zespołów tego typu istniejących na Pomorzu. W Oliwie wyrósł on w związku z funkcjonowaniem przez kilka wieków wielkiego ośrodka przemysłowego, którym interesowali się i który otaczali opieką królowie polscy: Zygmunt August, Władysław IV i Jan III Sobieski. W oliwskim osiedlu robotniczym przy ul. Kwietnej mieszkało na przełomie XIX-XX w., obok Niemców, kilkanaście rodzin kaszubskich. Przypuszczać wolno, iż znaczna część ludności zamieszkującej tam przed 1945 r. wywodziła się z dawnych załóg młyńskich, gdyż zakłady te czynne były nad Potokiem Oliwskim jeszcze w siedemdziesiątych latach XIX w.
       W XVIII w., tuż po pierwszym rozbiorze Polski, w zagarniętej przez Prusy Oliwie mieszkały 484 osoby, z których według niemieckiego autora Wilhelma Johna - 421 posiadało niewątpliwie niemieckie nazwiska. Wynikałoby z tego, że jedynie 63 osoby, czyli ósma część mieszkańców Oliwy była pochodzenia polskiego. Ponieważ jednak artykuł wymienionego autora pochodzi z 1928 r., a więc z okresu, w którym prace niemieckich historyków zawierają w dziedzinie ustaleń liczby polskiej ludności na Ziemi Gdańskiej jawne fałszerstwa (takie nazwiska kaszubskie jak na przykład Kreft, Abraham, Proma, Pieper i wiele innych zaliczano do niemieckich), przeto trudno przyjąć bez zastrzeżeń stwierdzenie Johna, zacietrzewionego zresztą nacjonalisty. Rzetelność jego podaje zresztą w wątpliwość następne zdanie w publikacji "Die Entwiklung der Gemeinde Oliva", głoszące, że Oliwa unter polnischen Herrschaft seinen ursprunglich deutschen Charakter bewahrt hatte - Oliwa pod panowaniem polskim zdołała utrzymać swój pierwotny niemiecki charakter. Wiadomym jest, iż autorzy typu Wilhelma Johna czy Ericha Keysera potrafili przypinać stem- pelek "urdeutsche" nie tylko Gdańskowi, Oliwie czy Sopotowi, ale także takim miastom polskim jak Kraków, Wrocław i in.

IV Młyn nad Potokiem Oliwskim, w XIX w. fabryka karabinów. Widoczny po
lewej zabytkowy dworek rozebrano w 1973 r.


       Pomijając świadome fałszerstwa historyków i statystyków pruskich przyjąć jednak trzeba, jako pewnik, znaczną przewagę żywiołu niemieckiego w Oliwie w momencie zajmowania jej w 1772 r. przez pruskiego zaborcę. Większość tę tworzyli przeważnie niemieccy zakonnicy i właściciele licznych wówczas młynów, posiadacze lub dzierżawcy karczm, posesorzy na siedmiu "dworach" w osadzie Polanki - patrycjusze gdańscy o niemieckich nazwiskach, wreszcie kramarze i niektórzy rzemieślnicy. Ludność kaszubska z tego czasu to chałupnicy i komornicy zatrudnieni na folwarkach, młynach i ogrodach, może niewielka grupa rzemieślników, czeladź folwarczna, pracownicy leśni, ogół rybaków w nad morskim Jelitkowie itp. Taki, w przybliżeniu, przekrój społeczny i narodościowy utrzymywał się w Oliwie jeszcze przez parę dziesiątków lat, przy silniejszym jednak napływie Niemców do skonfiskowanych klasztorowi młynów i folwarków, powstających urzędów, oraz do rozwijającej się od 1804 r., na miejscu IV Młyna, dużej fabryki broni i następnie odlewni żelaza.
       Pewne znaczenie dla rozwoju Oliwy i wzmożenia się w niej osadnictwa miało połączenie jej z Gdańskiem w 1822 r. drogą bitą, po której kursował codziennie omnibus do Sopotu. Jeszcze większe perspektywy otworzyło przed ówczesną gminą uruchomię nie w 1870 r. linii kolejowej z Gdańska na Pomorze Zachodnie. Od tego momentu osiedle oliwskie zaczęło przekształcać się w atrakcyjną i łatwo dostępną miejscowość podmiejską, w której zaczęli budować wille i skromne domki, a także kamieniczki zamożni gdańszczanie: emeryci, drobni kupcy i in. Bliskość brzegu morskiego z piękną plażą, obfitość lasów, a nadto niezwykła malowniczość krajobrazu i wreszcie dogodna komunikacja zadecydowały o powolnym przeistoczeniu się Oliwy w letnisko cieszące się dużą frekwencją mniej zamożnego mieszczaństwa gdańskiego, nie mogącego sobie pozwolić na wypoczynek w modnym, lecz drogim kurorcie sopockim.

Budynek biurowy i restauracja w oliwskim ZOO, do 1939 r. pensjonat


       W ślad za postępującą rozbudową Oliwy i rozwojem - w skromnym zresztą zakresie - jej nowej funkcji ośrodka wypoczynku letniego, a przede wszystkim osiedla mieszkalnego robotników i niższych urzędników zatrudnionych w Gdańsku, zaczyna szybko powiększać się liczba mieszkańców. Około 1860 r. liczyła ich Oliwa blisko 2000, w 1881 r. - już 3921, po dziewięciu następnych latach - 4334, w 1900 r. - 6471 i w 1910 r. - 9346. Przynajmniej 30 do 35 procent ludności Oliwy' w tym czasie było pochodzenia polskiego. Część polską mieszkańców stanowili prawie wyłącznie Kaszubi, przenoszący się z ubogich i przeludnionych wiosek. Do Oliwy ściągali oni również w związku z jarmarkami na konie, bydło i inne produkty wiejskie odbywającymi się, od około 1840 r. 9 marca i 10 października.
       lnnym, daleko ważniejszym i silnie oddziałującym na lud kaszubski czynnikiem, a raczej zespołem czynników, stawało się stopniowo, pod wpływem akcji oświatowych działaczy głównie gdańskich, dawne opactwo, a zwłaszcza kościół i jego pamiątki dokumentujące wielowiekową polskość Oliwy. Pisały o tym gazety pomorskie, a organizacje społeczno-oświatowe, takie jak Towarzystwo Ludowe "Jedność" i "Ogniwo" urządzały wycieczki swoich członków do prastarej siedziby cystersów. Oliwę zwiedzali wszyscy przybywający do Gdańska i Sopotu podróżnicy, dziennikarze, literaci, historycy, a następnie pisali z podziwem o jej zabytkach, pamiątkach po królach, opatach polskich, rycerstwie, biskupach, którzy przebywali tu niegdyś i upamiętnieni zostali zapisami lub portretami w świątyni. Sława Oliwy niosła się na polskie ziemie i sprowadzała coraz nowych przybyszów, między innymi tych, którzy w czasie powstania styczniowego zorganizowali w kościele poklasztornym demonstracje propolskie.
       Do Kaszubów odwiedzających sanktuarium oliwskie niezwykle silnie przemawiała najdawniejsza jego przeszłość, pamięć o założycielach opactwa, książętach gdańsko-pomorskich, których kości złożone były w podziemiach klasztornych, a portrety widniały na ścianach świątyni. Docierały też do ich świadomości dalekie echa wydarzeń politycznych związanych najściślej z dziejami Pomorza, a często i całego kraju, które rozgrywały się na małym skrawku oliwskiej ziemi. Klasztor oliwski odwiedzała bowiem większość władców polskich bawiących w Gdańsku, a z nimi przybywały ich świetne dwory, hufce rycerskie i najwyżsi dostojnicy państwowi, świeccy i duchowni. Teren opactwa zmieniał się przy takich okazjach w rojną i gwarną rezydencję królewską - gdy panujący zatrzymywał się na dłuższy czas, lub był miejscem świetnych ceremonii w czasie przelotnych wizyt władców Rzeczypospolitej.

Kościół pocysterski w Oliwie z XIII - XIV w., od 1925 r. katedra diecezji gdańskiej


       Pierwszym z grona monarchów, którzy zaszczycili swoją obecnością prastare mury oliwskiego opactwa, był książę Przemysł II. Celem jego pobytu było uczestnictwo w żałobnym obrzędzie pogrzebowym zmarłego 24 grudnia 1294 r. Mściwuja II, ostatniego księcia gdańsko-pomorskiego. Z jego to woli, na mocy doniosłego układu zawartego 15 lutego 1282 r. w Kępnie, wróciła ziemia pomorska do Polski. Książę Przemysł oddając ostatnią posługę zmarłemu władcy Pomorza Wschodniego przejmował równocześnie sukcesję po nim. Był to doniosły dla dziejów Polski moment. Oczy dostojników pomorskich i wielkopolskich zgromadzonych w kościele oliwskim zwracały się ku Przemysłowi II, jako jednoczycielowi rozbitego dotąd na dzielnice państwa.
       Do Oliwy udał się również następca Przemysła II - Władysław Łokietek. Wizyta, którą król ten złożył na przełomie kwietnia i maja 1299 r. miała widać dla klasztoru wielkie znaczenie, skoro został on później zaliczony do szczupłego grona jego benefaktorów. Łokietka podejmował przyjazny Polatam opat Rudiger, ten sam, który podczas tragicznej nocy z 14 na 15 listopada 1308 r. był świadkiem rzezi ludności polskiej w Gdańsku dokonanej przez Krzyżaków i z narażeniem życia udzielał pomocy rannym, a ciała zamordowanych rycerzy pomorskich przewiózł do Oliwy i pogrzebał na cmentarzu przy kościele Św. Jakuba. Pamięć o tych obrońcach Gdańska przed teutońskim zakonem, pogrzebanych opodal nekropolii ich władców, długo żyła w Oliwie i powinna być uczczona tablicą wmurowaną w ścianę kościoła. Kości owych rycerzy są oczywistym zaprzeczeniem idei niemieckości Oliwy. Będąc w Oliwie Łokietek wystawił dokumenty państwowe, podpisane zapewne w zachowanej do dziś Xlll-wiecznej sali kapitulnej, naówczas refektarzu konwentu.
       Niezwykle doniosły i uroczysty charakter, przy wspaniałej oprawie zewnętrznej, miała wizyta oliwska króla Kazimierza Jagiellończyka. 9 maja 1457 r. przybył on na czele licznego orszaku dostojników i doborowych oddziałów rycerstwa do Oliwy, by tutaj, we wnętrzu rozbudowanego już do dzisiejszej długości kościoła odebrać przysięgę hołdowniczą od całego rycerstwa z ziemi puckiej i lęborskiej. I to wydarzenie zaliczyć można do ważniejszych w dziejach państwa polskiego, a miejsce na którym się rozegrało - Oliwa, wpisane zostało na karty historii kraju i szczególnie samego Pomorza.

Kościół Św. Jakuba w Oliwie z ok, 1300 r. i XVII w. Na cmentarzu tego kościoła opat Ruediger pochował rycerzy pomorskich pomordowanych w czasie rzezi gdańszczan przez Krzyżaków w 1308 r.


       Od podpisania w kościele oliwskim 7 października 1587 r. podstawowego publiczno-prawnego aktu - umowy z przedstawicielami szlachty, dotyczącego zobowiązań wobec Rzeczypospolitej, rozpoczął swoje panowanie w Polsce Zygmunt III z szwedzkiego rodu Wazów. Architektoniczny kształt i wygląd wnętrza świątyni, która uzyskała pięć lat wcześniej siatkę zdobnych renesansowych sklepień, był już taki jak obecnie. Inne było jedynie jej, zapewne renesansowe wyposażenie, zrabowane doszczętnie w ponad ćwierć wieku później przez rodaków zaprzysięgającego pacta conventa Zygmunta III. Cała Rzeczpospolita kierowała wówczas wzrok ku Oliwie, z której podążał do Gdańska, a następnie do Warszawy nowy władca, jakże nieżyczliwy obojętny wobec kraju, który obdarował go koroną. Ponownie król Zygmunt III bawił w Oliwie, tym razem z żoną Anną Austriaczką, 31 października 1594 r. i raz jeszcze w cztery lata później, kiedy od 18 czerwca do 20 lipca 1598 r. mieszkał w opactwie. Był to okres przygotowań do wielkiej wyprawy dynastycznej mającej dać Zygmuntowi panowanie na tronie szwedzkim. Po przeprowadzonej w tymże roku nieudanej rozprawie wojennej pobity pod Stängebrö przez swego stryja Karola, okryty hańbą w związku z wydaniem przeciwnikowi swoich najwierniejszych wasali, 9 listopada wracał znów Zygmunt Ni przez Oliwę, dążąc na gorzki wypoczynek do bezpiecznego Gdańska. Podczas ostatniego pobytu tego króla w Gdańsku w 1623 r. jedynie jego druga żona, Konstancja Austriaczka, pospieszyła do Oliwy, gdzie podejmował jq skromnie świątobliwy opat Adam Trebnic.
       Kolejnym królewskim gościem opactwa cysterskiego był, w dniach 2 i następnie 6 września 1635 r., Władysław IV. O drugich jego odwiedzinach tak napisał ówczesny kronikarz klasztorny: Przed samym wielkim ołtarzem - (mowa o wspaniałym renesansowym ołtarzu z 1606 r. znajdującym się obecnie w północnym transepcie katedry - przyp. F. M.) ukląkł i modlił się, a powstawszy z klęczek obrócił się ku malowidłu Najjaśniejszych Panów Fundatorów i Dobroczyńców oraz ku grobowcowi (książąt pomorskich, ustawionemu wówczas w prezbiterium - przyp. F. M.) obejrzał je, poczym wyszedł z prezbiterium.
       Niecodziennym przeżyciem dla mnichów kryjących się w murach spokojnego opactwa oliwskiego było przybycie tutaj, w 1646 r., Marii Ludwiki Gonzagi, podążającej z Francji drogą lądową przez Gdańsk ku Warszawie. Złożony chorobą król Władysław IV wie mógł pospieszyć na powitanie małżonki i wyręczył się młodszym bratem Karolem Ferdynandem, biskupem płockim. Tłum dostojników dworskich oraz ich małżonek znalazł się w Oliwie by powitać królową. Na spotkanie udano się ad pagum versus mare Sopoty nuncupatur - do wioski nadmorskiej Sopoty. Wieczorem 10 lutego dotarł olbrzymi orszak, ubezpieczany tysiącem lekkiej jazdy polskiej, do opactwa. Pierwsze kroki skierowała królowa do kościoła, gdzie powitał ją dostojną oracjq opat Aleksander Kęsowski, intonując następnie "Te Deum Iaudamus". Po uroczystości powitania ulokowano monarchinię w rezydencji opata, gdzie rolę gospodyni sprawowała wojewodzina pomorska Jadwiga Działyńska. Apartamenty królowej i jej ochmistrzyni wyłożone były złotogłowiem - kosztowną tkaniną jedwabną o wątku ze złotych nici. Marię Ludwikę zachwyciła szczególnie, a nawet zdumiała, dekoracja ścian kościoła stu sześćdziesięcioma arrasami, które król specjalnie w tym celu wysłał do Oliwy.
       Ponownie Maria Ludwika Gonzaga zjawiła się w klasztorze oliwskim, tym razem już z nowym mężem, królem Janem Kazimierzem, 25 września 1651 r. Parę królewską powitał i ugościł wystawną ucztą znany Marii Ludwice opat Aleksander Kęsowski. Na dłuższy pobyt w sąsiedztwo Oliwy, do dworku w Karlikowie, przybyli obydwoje królestwo wiosną 1660 r., by móc czuwać z bliska nad przebiegiem pertraktacji pokojowych kończących długoletnie zmagania wojenne między Polską a Szwecją. Na Oliwę, w której spotykały się strony polska i szwedzka oraz dyplomaci kilku krajów, zwrócone byty wówczas oczy całej Europy, a zwłaszcza Polski i Gdańska, w pełnym napięcia oczekiwaniu na wyniki rokowań mających przynieść upragniony pokój. Tylu wybitnych polityków nie widziała Oliwa nigdy przedtem, ani potem. Jan Kazimierz i Mania Ludwika odwiedzili opactwo 23 kwietnia, a może byli w nim i więcej razy, by posłuchać rozmów prowadzonych przez dyplomatów. Głosy dzwonów, grzmot klasztornych dział i uroczyste "Te Deum" oznajmiły w nocy z 2 na 3 maja 1660 r. pomyślne zakończenie trudnych przetargów dyplomatycznych z cierpliwością prowadzonych przez francuskiego posła Antoniego de Lumbres.
       Również Jan III Sobieski z żoną Marysieńką dwukrotnie - 6 grudnia 1677 r. i 16 stycznia 1678 r. - bawił w Oliwie. Pierwszy raz król i królowa fetowani byli przez opata Karola Łoknickiego, a następnym razem urządził przyjęcie na ich cześć poseł francuski.
       Kolejny wielki zjazd magnatów, duchownych i zbrojnej szlachty miał miejsce w Oliwie w 1697 r., do której pospieszono aby przyjąć na polskiej ziemi Ludwika Bourbona księcia Conti, pretendenta do tronu polskiego. Flota francuska, eskortująca okręt księcia, zakotwiczyła naprzeciw Oliwy, która wraz z sąsiednimi osadami zamieniona została w jeden wielki obóz biwakującej szlachty. Narady między Contim a panami polskimi toczyły Się w dworku IV Młyna na Pomorzu. Pobyt zwolenników francuskiego kandydata ma króla trwał od końca września do 8 listopada i zakończył się nieszczęśliwie, bo rozgromieniem nieubezpieczonych obozów przez rajtarię Augusta II Sasa. Po bezładnej walce oddziałów niemieckich z zaskoczoną w czasie snu szlachtą rozpoczęła się grabież kwater Polaków, a także klasztoru, mimo że ówczesny opat Antoni Hacki należał do obozu saskiego i był oddanym zwolennikiem Augusta. Oliwianie ze zdumieniem patrzyli na zakutych w kajdany, lub skrępowanych powrozami panów polskich i otoczone strażami, upokorzone klęską gromady szlacheckie. Wśród uwięzionych byli szlachcice kaszubscy, w ich liczbie Piotr Wybicki z Będomina, ojciec gen. Józefa Wybickiego. Mieszkańcy Przymorza i Jelitkowa widzieli broniących się dzielnie żołnierzy francuskich, których część zdołała ujść na okręty, a część dostała się do niewoli. Wieczorem 9 listopada flota francuska wraz z księciem opuściła wody Zatoki Gdańskiej i odpłynęła do swoich portów.
       August II zjawił się w Oliwie dopiero 21 marca 1698 r., w towarzystwie licznych panów polskich i saskich. Przyjmował go, wy-stawną ucztą w wielkim refektarzu, opat Hacki. Po przyjęciu król zwiedził teren, na którym przed kilku miesiącami jego rajtarzy rozgromili polskich zwolenników Contiego. Ponownie zjawił się August II w Oliwie 8 kwietnia 1716 r. i przebywał w opactwie przez cztery dni, poświęcając część czasu na modlitwy w związku z odbywającymi się wówczas obrzędami wielkotygodniowymi. Za panowania tego władcy odbył się też w Oliwie, w dniach 23-30 września 1710 r., sejmik generalny pruski, najpewniej zaszczycony odwiedzinami Augusta II, który w tym czasie przebywał we Wrzeszczu. Ostatnia królewska wizyta złożona w Oliwie przez Augusta III Sasa rozpoczęła się 19 lipca 1734 r. i trwała dziesięć dni. Opatem był wówczas Franciszek Mikołaj Zaleski, który przybywającego władcę witał na progu kościoła łacińską oracją. W klasztorze, zapewne w wielkim refektarzu, przyjmował król w tych dniach panów polskich i przedstawicieli Gdańska, dotychczaso-wych zwolenników króla Stanisława Leszczyńskiego. Słuchając wywodów gdańszczan w dniu 27 lipca wpadł król w furię, gdyż zapraszano go aby odwiedził Gdańsk w orszaku składającym się z 50 osób. Odpowiedział pogróżkami i w trzy dni później opuścił Oliwę. Kilka dni przed odjazdem chciano uczcić pobyt Augusta III wystawną ucztą, która miała się odbyć w przepysznie udekorowanym i oświetlonym parku opackim. Gwałtowna burza rozpędziła jednak biesiadujących, nie doszło do występów kapeli i chórów, ulewny deszcz zniszczył kunsztowne dekoracje.
       Obfitość wspomnień historycznych Oliwy dokumentują liczne pamiątki, zachowane w katedrze i niektórych pomieszczeniach dawnego klasztoru. W wielkim refektarzu na honorowym miejscu, zapewne tam gdzie ustawiono tron królewski, widnieje godło Polski, a na wspornikach sklepiennych - herby dostojników polskich: Jana Zamojskiego, Stanisława Kostki, starosty J. Szczepańskiego, Kolarskiego, biskupa Hieronima Rozrażewskiego, rodzin Kanopackich i Kosów. Na ścianach refektarza, we fryzie portretowym znajdują się wizerunki pięćdziesięciu opatów oliwskich, w tym trzynastu ostatnich polskiego pochodzenia, lub uważających się za Polaków. Byli to: Mikołaj Locka (1559-1569), Kasper Geschkau (1569 z przerwą do 1584), Jan Kostka (1584-1587), Dawid Konarski (1589-1616), Adam Trebnic (1617-1630), Jan Grabiński (1630-1638), Aleksander Grabiński (1638-1639), Michał Konarski (1639-1641), Aleksander Kęsowski (1641-1667), Karol Łoknicki (1667-1683), Michał Antoni Hacki (1683-1703), Kazimierz Dąbrowski (1703-1722), Mikołaj Zaleski (1722-1740). Ostatnim opatem z wyboru był Józef Jacek Rybiński (1740-1782), który rządził klasztorem jeszcze dziesięć lat po zagrabieniu dóbr cysterskich w 1772 r. przez władze pruskie, no wózka z inicjatora rozbioru Polski króla Fryderyka II. Do Polaków 'należał również opat imieniem Stanisław, sprawujący rządy w latach 1330-1356, który jednak, być może pod przymusem, złożył zapewnienie papieżowi Benedyktowi XII, że oskarżanie Krzyżaków o zbrodnie i łotrostwa jest krzywdzące, gdyż pełnią oni z oddaniem misję pasterską Kościoła na Wschodzie.

Tablica upamiętniająca zawarcie w 1660 r. pokoju polsko-szwedzkiego, umieszczona w
krużganku klasztornym przez opata A. Kęsowskiego


       Niemniej wielu opatów z pierwszego okresu istnienia klasztoru oliwskiego, także w czasach panowania krzyżackiego na Pomorzu, sprzyjało raczej Polakom, jak chociażby wspomniany już Rudiger, który udzielał pomocy rycerzom pomorskim w czasie rzezi gdańskiej w 1308 r. Dopiero z czasem stosunki się zmieniły, nastąpiło zniemczenie konwentu i jego przełożonych, a opór ich przeciw próbom podporządkowania klasztoru polskim władzom kościelnym przypieczętowało postanowienie w 1487 r. na Kapitule Generalnej w Citeaux, idące na rękę wrogim Polsce mnichom niemieckim. Stan ten utrzymał się jednak tylko do 1581 r.
       Inne wydarzenie historyczne związane z dziejami Polski upamiętnia ozdobna barokowa tablica w obszernym tekście mówiąca o zawarciu pokoju polsko-szwedzkiego w 1660 roku. Tej dacie poświęcone są również napisy i malowidła w dawnym małym refektarzu, obecnie Muzeum Diecezjalnym. Być może właśnie tam zasiadała polska grupa dyplomatów pertraktująca ze Szwedami, których umieszczono w nie istniejącym już prioracie. Najcenniejszą pamiątką tego wydarzenia jest duży renesansowy stół, na którym podpisano dokument o zawarciu pokoju.
       Prawdziwe sanktuarium pamiątek, napisów, rzeźb, portretów i dzieł sztuki fundowanych przez Polaków stanowi kościół poklasztorny, który bez przesady można nazwać, "Wawelem pomorskim". Wyliczając tylko najważniejsze trzeba zacząć od dwóch orłów polskich umieszczonych na wspornikach sklepiennych w narożnikach nawy głównej i transeptu. Na kilkunastu innych konsolach znajdują Się rzeźbione herby rodowe wybitnych osobistości, takich jak arcybiskupa Stanisława Karnkowskiego, prawdopodobnie Jana Zamojskiego, Jana Borukowskiego - biskupa i podkanclerzego koronnego, biskupa Hieronima Rozrażewskiego, biskupa Piotra Dunina Wolskiego, wojewody Jana Działyńskie-go, rodzin Kostków, Łaskich i innych. Na jednym z herbów widnieje godło rodowe króla Stefana Batorego, pozostałe należą między innymi do gdańskich rodzin patrycjuszowskich obdarowanych polskim szlachectwem: Ferberów, Bahrów czy Zimmermannów, a także do miejscowych opatów.
       Cennymi pamiątkami polskimi i równocześnie dziełami sztuki są oliwskie grobowce, w ich liczbie renesansowy sarkofag książąt gdańsko-pomorskich ufundowany w 1615 r. przez opata Dawida Konarskiego w miejsce zniszczonego wcześniej średniowiecznego nagrobka ze spiżu. Opatrzono go napisem: Sepulchrum III ustrissimorum Ducum ac Principum Pomeraniae fundatorum huius domus i herbem książęcym. Grobowiec ten, przypominający najstarszą słowiańską przeszłość Oliwy - XII i Xlll-wiecznych władców Pomorza Wschodniego znajdował się, podobnie jak i pierwotny, na najbardziej honorowym miejscu w prezbiterium. W 1910 r. proboszcz ks. Franciszek Schröter, zasłużony wielce wobec hakaty, polecił usunąć grobowiec z reprezentacyjnego miejsca do południowego ambitu, gdzie znajduje się dziś.
       Do godnych uwagi zabytków sepulkralnych należą nadto w katedrze inne polskie nagrobki, w tym w północnej nawie okazały rodziny Kosów, a także zdobne płyty nagrobne opatów wyjęte w 1970 r. z posadzki i przymocowane na ścianie nawy południowej, razem z cenną artystycznie płytą Feliksa Konarskiego i jego żony Eufrozyny. Osobliwym zabytkiem jest napis na jednej z płyt: Tu Ślachetney Zophiei z Świecin odpoczywa. Proscze wie Wej ciało Duch z Bogiem przebywa. Zmarła dnia XVI miesiąca czerwca w Roku Pańskim 1648. Reqiescat in pace. Liczne małe płyty kamienne, bez ozdób, z zatartymi już przeważnie napisami - między innymi mnichów polskiego pochodzenia jak M. Powalskiego z 1642 r., Mikołaja Potulickiego, K. Kęsowskiego, pozostały w posadzce.
       Okazale przedstawiają się niektóre epitafia, bogato rzeźbione, zdobne malowidłami, z piękną inskrypcją o złotych literach. Najcenniejsze epitafium czci pamięć opata Dawida Konarskiego, którego duży portret zajmuje środkową jego część. Powyżej, na narożniku południowym nawy krzyżowej i prezbiterium znajduje się skromniejsza nieco tablica opata Kaspra Geschkau z 1587 r., oddanego polityce Zygmunta Augusta i Stefana Batorego, sekretarza Komisji Morskiej, posła z Prus Królewskich do Sejmu Rzeczypospolitej. Jego wierną służbę Polsce klasztor oliwski opłacił ciężko, gdyż gdańszczanie w czasie buntu w 1577 r. przeciw królowi Batoremu zniszczyli i obrabowali całkowicie opactwo.
       W ambicie południowym godne uwagi są: renesansowe epitafium z pierwszej połowy XVII w. - historyka i sekretarza Stefana Batorego - Reinholda Heidensteina z Sulęczyna i jego żony Teresy z Kolarskich. Obok zwraca uwagę duża tablica z XVI w., przedstawiająca wprowadzanie przybyłego z Kołbacza konwentu do kościoła oliwskiego przez księcia pomorskiego Sambora I.

Grobowiec książąt pomorskich w katedrze oliwskiej


       Najwymowniejsze pamiątki zachowało prezbiterium. Na jego północnej i południowej ścianie znajduje się bowiem kilkanaście portretów z XVI w. fundatorów i benefaktorów klasztoru oliwskiego: po stronie północnej malowane al fresco XVI-wieczne portrety książąt wschodnio-pomorskich - legendarnego założyciela klasztoru Subisława I, rzeczywistego twórcy fundacji Sambora I, Mściwuja I, Swiętapełka i Mściwuja II, z którego śmiercią w 1294 r. wygasła dynastia wczesnośredniowiecznych władców na Gdańsku. Po stronie przeciwnej zachowały się wizerunki królów polskich uczczonych w ten sposób za dobrodziejstwa dla klasztoru: Przemysła II, Wacława II, Władysława Łokietka i Kazimierza Jagiellończyka. Podobne portrety malowane w 1613 r. na deskach, zapewne na zlecenie opata Dawida Konarskiego w warsztacie wybitnego malarza pomorskiego Hermana Hana, umieszczono we wspaniałej renesansowej oprawie na miejscu wymienionych powyżej z XVI w., przy czym do tego zestawu dodano wówczas portrety króla Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Obecnie znajdują się one, bez oprawy, na ścianie w nawie obiegowej (ambicie).

Portret króla Kazimierza Jagiellończyka w katedrze
oliwskiej z warsztatu malarza gdańskiego
Hermana Hana, 1613 r.

       Reszta wyposażenia kościoła to pamiątki po polskich głównie opatach, którzy fundowali istniejące ołtarze, wspaniale stalle, organy, obrazy, rzeźby, paramenty itp. Inicjały ich widnieją na wielu tych obiektach. Pamiątek niemieckich lub ukazujących Niemców jest niewiele. Na uwagę zasługują jedynie portrety Brandenburczyka i Krzyżaka. Ponadto Krzyżacy upamiętnieni są na jednej 7 tablic zapisem ich trzykrotnych (w latach 1243, 1247 i 1252 r.) napadów na Oliwę. W czasie pierwszego zrabowali oni i spalili kościół i klasztor; w czasie dwóch następnych ograbili doszczętnie zakonników pozostawiając im gołe ściany. W klasztorze oliwskim gorzko też wspominano przez długie lata zagarnięcie przez Zakon Krzyżacki w 1282 r. bogatej ziemi gniewskiej, której stratę zrekompensował cystersom książę Mściwuj II nadaniem 5 marca 1283 r. piętnastu wsi z własnych posiadłości.
       Ciężko dotknęło również klasztor zetknięcie się z Niemcami w 1520 r., kiedy kilkunasto-tysięczna armia zaciężna pod dowództwem Dietricha Schönberga spiesząc z Niemiec na pomoc wielkiemu mistrzowi Albrechtowi dotarła aż pod Gdańsk i splądrowała okolice Oliwy, nie oszczędzając wsi i folwarków cysterskich. Ponowne ograbienie majętności klasztornych miało miejsce we wrześniu 1563 r. Dokonały tego niemieckie wojska księcia Henryka z Brunświku grasującego po Pomorzu Gdańskim. Z kolei niemiecka, luterańska i ewangelicka ludność Gdańska i oddziały knechtów na służbie miasta zniosły niemal doszczętnie zabudowania opactwa w 1577 r. Dzięki polskiemu królowi Stefanowi Batoremu uzyskali wtedy cystersi 20 000 dukatów odszkodowania, co pozwoliło im w krótkim czasie odbudować siedzibę.
       Innej natury zagrożenie niosące możliwości unicestwienia konwentu miało miejsce około połowy XVI w., w związku z falą nowinek religijnych płynących z Niemiec via Gdańsk na tereny pomorskie. Część oliwskich ojców zakonnych zaczęła interesować się naukami Lutra i Kalwina, biorąc zresztą przykład z opata Lamberta Schliefa, Niemca z Kołobrzegu, oskarżonego później o rozsprzedawanie dóbr klasztornych, lub rozdawanie ich swoim krewnym, a także o morderstwo. Zamieszanie jakie powstało w zgromadzeniu oliwskim z powodu Schliefa wyrządziło wiele szkód materialnych i moralnych klasztorowi i doprowadziło do interwencji Kapituły Generalnej cystersów oraz wystąpienia króla polskiego. Rezultatem było zamknięcie Schliefa w więzieniu, w którym niebawem zmarł. Zainteresowanie niemieckich mnichów nową wiarą 'miało pewien wpływ na polonizację klasztoru. W miejsce uciekinierów niemieckich, których było tak wielu, że w 1569 r. konwent stopniał do 12 członków, zaczęto bowiem werbować nowych kandydatów życia zakonnego na terenie Prus Królewskich, w tym zapewne najchętniej Polaków, jako mniej podatnych na szturmujące zgromadzenia klasztorne herezje.
       Ostateczny cios spotkał klasztor oliwski, podobnie jak wiele innych klasztorów, również ze strony Niemców. Najpierw, w 1772 r. nastąpiła konfiskata olbrzymiego majątku cystersów co zapoczątkowało upadek ubogiego odtąd konwentu. Coraz mniej chętnych zgłaszało się do jego nowicjatu, aż wreszcie władze pruskie w 1804 r. zabroniły przyjmowania nowych braci, a w 1881 r. zlikwidowały klasztor zupełnie zagarniając resztę jego posiadłości, między innymi zespół budynków gospodarczych i mieszkalnych, których część została sprzedana na rozbiórkę. Tak więc uległo likwidacji po 645 latach zgromadzenie, o którym dopiero w kilkadziesiąt lat później zaczęto w niemieckiej literaturze historycznej i propagandowej pisać, wychwalając jego wielką niemiecką misję w kraju nadwiślańskim. Osiągnięcia tej misji nazywano der Siegeszug des Deutschtums im vormals wendischen Osten. Przemilczano natomiast, lub wzmiankowano tylko sprawę unicestwienia przez rzekomych cywilizatorów pomorskiego kraju - Fryderyka II i jego następców, którzy "resztówkę" prastarego opactwa przeznaczyli dla dalszych członków swojej rodziny: Karola, Józefa i następnie Marii Hohenzollernów.
       Dziś, z perspektywy czasu można rzec, że ani działalność niemieckich mnichów i krzyżackie władanie w XIV - XV w., ani rządy pruskie w XIX i XX w. nie zdołały przeobrazić Oliwy w osadę czysto niemiecką, nie potrafiły zetrzeć jej piętna polskości. Przetrwało ono w dokumentach. starych kronikach, legendach i wspomnieniach oraz pieśniach, rozlicznych dziełach sztuki i pomnikach, a przede wszystkim w świadomości mieszkającej tu ludności polskiej, reprezentowanej głównie przez Kaszubów. Tutaj przybywali w okresie niewoli pruskiej wybitni działacze pomorscy szukając pokrzepienia w walce z wrogiem. Dopiero w XIX w. niemczyzna zalała Oliwę, w wyniku napływu robotników, rzemieślników, kupców, lekarzy czy urzędników nadsyłanych do Gdańska i okolicy z głębi Rzeszy. Osiadali w Oliwie także liczni emeryci, zwabieni jej walorami zdrowotnymi i urodą oraz dogodnym położeniem opodal morza i wielkiego miasta. Przybysze nie wyparli jednak i nie zgermanizowali do końca rodzinnej ludności, cni nie powstrzymali dalszego jej napływu z okolicznych osiedli. Choć prawda, że systematyczna, prowadzona ogromnym nakładem sił i kosztów, przy wykorzystaniu takich czynników jak sady, urzędy, szkoła i kościół germanizacja spowodowała w ciągu półtora wieku olbrzymie szczerby w stanie polskiego posiadania, wygasiła lub przytłumiła w setkach umysłów świadomość narodową, nie doprowadziła do zupełnego zaniku polskości Oliwy. Rozpoczęta w ostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku żmudna praca nielicznych polskich działaczy miejscowych i z Gdańska zaczęła przynosić skromne ale coraz wyraźniejsze rezultaty, przejawiające się w przystępowaniu coraz większej liczby osób do jedynej zrazu polskiej organizacji i udziale w różnego rodzaju imprezach i uroczystościach polskich, w chwytaniu za książkę polską czy domaganiu się kazań i nabożeństw polskich. Pierwszy egzamin z poczucia przynależności narodowej, egzamin skuteczności wysiłków polskich działaczy nastąpił w 1919 r., podczas wyborów do rady gminnej w Oliwie. Wykazał on, że w tym najstarszym na Pomorzu Gdańskim ośrodku niemieckiego działania kulturalnego żyje ponad dwa i pół tysiąca Polaków żądających energicznie przyłączenia Oliwy do odrodzonego państwa polskiego.


Początek strony.