Start  ›  Ulice  ›  Arkońska  ›  Stralsunder Straße 7  ›  Archiwum Państwowe w Gdańsku  ›

Fotografie wykonane w AP Gdańsk przekazała Grażyna Niemyjska - lokalny przewodnik po Oliwie i współautorka strony.




Zaświadczenie o obywatelstwie WMG wydane dla Henryka Wieczorkiewicza. Gdańsk dnia 9 lipca 1924.




Barbara i Janusz Wieczorkiewicz. Dzieci Ireny i Henryka. Około 1930 roku.




Notes Henryka Wieczorkiewicza. Notatki od 10. 8. do 19. 9. 1939.




Karta meldunkowa z 3 listopada 1939. Oliva, Stralsunder Str. 7
Wieczorkiewicz Irena z domu Morawska ur. 5. 4. 1896
Wieczorkiewicz Barbara ur. 20. 4. 1926
Wieczorkiewicz Janusz ur. 27 9. 1927




Irena Wieczorkiewicz. Dotyczy niemieckiej listy narodowościowej. Dokument z 04.1941-02.1942 roku.




Poznań, 27 stycznia 1943.

Wieczorkiewicz Melanie
Poznań Bismarkstr. 1

W Urzędzie Stanu Cywilnego w Poznaniu

Ponieważ od 1939 r. nie mam żadnych informacji o miejscu pobytu mojego brata Heinricha Wieczorkiewicza, zwracam się do Pana z prośbą o sprawdzenie, czy w tutejszym urzędzie znajduje się akt zgonu wyżej wymienionego.
Heinrich Wieczorkiewicz urodził się 21.6.1886 r. w Poznaniu, a ostatnio mieszkał w Gdańsku - Oliwie - Stralsunderstr. 7. Zgonu nie odnotowano w urzędzie stanu cywilnego w Oliwie i poinformowano mnie, że powinienem skontaktować się z urzędem stanu cywilnego miejsca urodzenia.
Oczekuje na wiadomość - Jeśli akt jest dostępny, proszę podać termin, w którym mogę go odebrać - podpisać

                                                                                                                        z poważaniem Melanie Wieczorkiewicz




Irena Wieczorkiewicz. Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Zarząd Okręg Gdańsk. 16 lipca 1954 - 31 grudnia 1954.




Zobzacz: Franciszek Mamuszka, "Przypominam bohaterskich dziennikarzy w 35 rocznicę ich męczeńskiej śmierci", Dziennik Bałtycki nr 9 z 11-13 stycznia 1975 roku.

Zbigniew Gątkiewicz

Henryk Wieczorkiewicz - red. odpowiedzialny Gazety Gdańskiej.


Nawiązując do artykułu Franciszka Mamuszki w Dzienniku Bałtyckim z dnia 11/12 stycznia 1975 o dziennikarzu Gazety Gdańskiej Henryku Wieczorkiewiczu, pragnę uzupełnić jego dane o szczególy, których nie znał, gdyż nie dotarł do tych materiałów.
Rodzinę Wieczorkiewiczów znalem na długo przed wybuchem II wojny światowej, gdzie byłem częstym gościem. Rodzina ta była i jest do dzisiaj wielce patriotyczne, a w czasie W.M. Gdańska była przykładem dla innych.
Henryk Wieczorkiewicz jako przedstawiciel Drukarni Gdańskiej bywał częstym gościem w Gdyni, gdzie otrzymywał od przedsiębiorstw i instytucji państwowych i prywatnych zlecenia na druki firmowe.
Mam do dzisiaj oryginalne listowniki "Targów Gdyńskich" i P.P. "Żegluga Polska S.A." wykonane w tej Drukarni.
W roku 1939 Henryk Wieczorkiewicz opowiadał mi jak to na niego wydano potajemnie wyrok śmierci pod koniec I wojny światowej, o czym dowiedział się dopiero w roku 1920. Został on wówczas zaproszony do prezydium policji na Karenwall /ul. Okopowa/. Poszedł jak zwykle odważnie. Wchodził - jak mówił - z niepewnością, lecz będąc prowadzony coraz wyżej i po dywanach osądził, że nic mu nie grozi. Został przyjęty przez prezydenta policji, który oświadczył że wydany na niego za działalność na rzecz Polski wyrok śmierci, ze względu na zakończenie wojny został anulowany.
Dopiero tutaj Henryk Wieczorkiewicz dowiedział się o istnieniu tego wyroku.
Będąc u rodziny Wieczorkiewiczów w roku 1939 widziałem zniszczenie dokonane napadem na jego mieszkanie. A mieszkał w domu policjanta gdańskiego Augusta Lesnera przy obecnej ul. Arkońskiej 7.
Jako pracownik "Żeglugi Polskiej S.A." zostałem ewakuowany w dniu 28 sierpnia 1939 i w dniu 29 sierpnia o godz. 2-giej nocą przejeżdżałem przez Gdańsk pociągiem tranzytowym, który o świcie dotarł szczęśliwie do Warszawy.
Do Gdyni wróciłem 19 listopada 1939 sprowadzony przez Treuhandera "Żeglugi Polskiej S.A." i "Polbrytu " - Polsko Brytyjskiego Towarzystwa Okrętowego S.A. w Gdyni Oswalda Thielheim.
Gmach "Żeglugi Polskiej" i "Polbrytu" zajęła komenda twierdzy niemieckiej marynarki wojennej, w którym wydzielono do naszej dyspozycji 2 pokoje na parterze celem zebrania wszystkich akt i przewiezienia ich do Gdańska, do firmy "Bergtrana" Długi Targ 3, gdzie prowadziliśmy t.zw. "likwidację" naszych linii żeglugowych. Treuhanderem był teraz Lethar Finger z Sopotu. Jeżdżąc codziennie do Gdańska musiałem posiadać specjalną przepustkę. Była mi ona bardzo przydatna w nawiązaniu i odnowieniu kontaktów z członkami Polonii Gdańskiej. Od p. Droszyńskich w Oliwie dowiedziałem się o tragedii Wieczorkiewicza i nawiązałem kontakt z p, Ireną, będącą u rodziny w Gnieźnie. Mając od p. Ireny upoważnienie do występowania w jej imieniu rozpocząłem w lutym 1940 r. poszukiwania Henryka Wieczorkiewicza, będąc w stałym kontakcie z nią i rodziną Droszyńskich w Oliwie.
Zacząłem od właściciela domu w którym mieszkali Wieczorkiewiczowie. Właściciel domu policjant August Lesner ujawnił mi, że uprzedzał Wieczorkiewicza w czerwcu 1939 o grożącym mu niebezpieczeństwie na wypadek wybuchu wojny i radził wyjechać do Polski centralnej i tam się ukryć. H. Wieczorkiewicz uważał jednak, że jego miejsce jest w Gdańsku i tu winien bronić sprawy polskiej. Pod presja hitlerowców gospodarzy wymówił im mieszkanie na tydzień przed wojną. Mieszkających u dr. Binka w Orłowie gestapo wnet znalazło. Gospodarz domu nie mógł dać odpowiedzi wzgl. wskazać miejsce pobytu Wieczorkiewicza. Celem uchwycenia śladu wszedłem w kontakt z. Ortsgruppą Oliwa /róg Grunwaldzkiej i Piastowskiej obok poczty/. W rozmowie z Ortsgruppenleiterem i okazaniu upoważnienia doszło do ostrej wymiany zdań, w trakcie której zostałem kilka razy spoliczkowany i po otrzymaniu potężnych kopniaków wyleciałem jak z procy na ulice. Oświadczono mi, że polakowi żadnych wyjaśnień się nie udziela, zwłaszcza o takim człowieku jak Wieczorkiewicz. Nie rezygnowałem z poszukiwań. Pracując w Gdańsku zapoznałem się z policjantami przychylnie ustosunkowanymi do Polaków, a mając swe koszary w obecnym klasztorze OO Pallotynów przy ul. Elżbietańskiej. Po kilkakrotnych tam wizytach nie udało się uzyskać żadnych informacji o pobycie Polaków Gdańszczan, mimo że moi informatorzy prowadzili dyskretne sondaże w prezydium policji.
Nie mając żadnych nadzieji na uzyskanie informacji ze strony policji, udałem się w maju 1940 r. do gestapo na Neugarten 27 /Świerczewskiego/. Rozmawiano ze mną nawet uprzejmie, oświadczając w końcu, że nie prowadzą żadnej ewidencji osób zaginionych i nie wiedzą gdzie takie informacje można uzyskać. Dalsze poszukiwania o ustalenie miejsca pobytu nie odniosły skutku. W międzyczasie, wobec zakończenia "likwidacji" naszych przedsiębiorstw żeglugowych zmieniłem pracę.
By jednak dojść do tego i uzyskać informacje o Wieczorkiewiczu napisałem podanie, dołączyłem upoważnienia p. Ireny i udałem się do niemieckiego Czerwonego Krzyża w Berlinie przy Blücherplatz 2, gdzie złożyłem pismo z datą 7 kwietnia 1940. Odpowiedź otrzymałem z datą 15 października 1940 pod. l.dz.S-P Z V z zawiadomieniem, że Henryk Wieczorkiewicz "od 22 marca 1940" nie żyje. Miejsca śmierci nie podano.
Niemiecki Czerwony Krzyż nie omieszkał w ślad za tym pismem wysłać pismo tajne, w skutek czego byłem wiele razy wzywany i przesłuchiwany przez Ortsgruppe przy ul. Lipowej 27 /I Armii WP/. Mieszkałem obok pod nr 25 u dyr. KKO Wdzięczkowskiego. Dano mi wreszcie spokój stwierdzając, że cały: dzień pracuje w Gdańsku i nie mam kontaktów z Polonią Gdańską a w Gdyni uczę Volksdeutschów niemieckiej stenografii.
Spowodowało to jednak zmianę mieszkania na ul. Elbląską 9. Do roku 1942 miałem jeszcze "opiekunów" którzy kontrolowali moje kontakty.




Irena Wieczorkiewicz. Ul. Polanki. W głębi ostatni budynek przy ul. Rybińskiego. Fot. z 1977 roku.




Dziennik Bałtycki nr 148 z 12-14 lipca 1985 roku:

Gdańskie życiorysy

Późną jesienią 1940 roku Irena Wieczorkiewiczowa po długich staraniach w Poznaniu uzyskała zezwolenie na odwiedzenie męża w obozie w Sttuthofie. Cały dzień stała przed szlabanem daremnie oczekując na pojawienie się więźnia. Gdy już traciła nadzieję, zdjęła z palca pierścionek z brylantem i podarowała go strażnikowi za umożliwienie rozmowy z mężem, znanym dziennikarzem i zastępcą dyrektora Drukarni Gdańskiej.
Henryk Wieczorkiewicz, urodzony w 1886 roku w Poznaniu, absolwent Instytutu Handlowego w Katowicach pracował w redakcji "Dziennika Kujawskiego", w wydawnictwie Karola Miarki na Śląsku, aż w 1913 roku wraz z Janem Kwiatkowskim, właścicielem i wydawcą "Gazety Gdańskiej", a swoim wujem przybył do Gdańska. Redakcja i drukarnia "Gazety Gdańskiej", jedynej wówczas na wychodzącej po polsku, mieściła się na Oruni. Henryk pełnił w niej funkcję redaktora odpowiedzialnego. Od 1926 roku do wybuchu drugiej wojny światowej był zastępcą dyrektora Zakładów Graficznych Drukarnia Gdańska w Wolnym Mieście Gdańsku.
W czasie pracy w "Gazecie Gdańskiej", z którą nie zerwał kontaktu do końca jej ukazywania się, Wieczorkiewicz dał się poznać jako energiczny redaktor, błyskotliwy i zdolny dziennikarz. Podejmował rozmaitą tematykę, ale najpełniej wypowiadał się w kwestiach narodowych. Oprócz pracy zawodowej angażował się w działalność społeczną, wygłaszał prelekcję, przemawiał na wiecach, pisał patriotyczne odezwy. W burzliwym okresie, poprzedzającym odzyskanie niepodległości, należał do Rady Ludowej i Rady Żołnierskiej.
Lata międzywojenne były okresem intensywnej pracy zawodowej i społecznej Henryka Wieczorkiewicza. Uczestniczył w modernizacji "Gazety Gdańskiej", która od 1921 roku stała się dziennikiem i przybrała nowoczesną szatę graficzną. Niezależnie od funkcji zastępcy dyrektora Drukarni Gdańskiej, która pociągała za sobą wiele obowiązków współpracował z polskimi czasopismami ukazującymi się w Gdańsku, jak "Straż Gdańska", "Polski Świat Pracy", "Gdańskie Wiadomości Gospodarcze". W 1925 roku Henryk poślubił Irenę Morawską z Gniezna, wychowankę klasztornej pensji w Belgii, pracującą w charakterze nauczycielki. Pani Irena towarzyszyła mężowi w działalności społecznej najpierw w Towarzystwie Polek, później w Kole Pracy Kobiet.
Losy Wieczorkiewiczów najściślej związały się z Oliwą, gdyż tam mieszkali najdłużej, ostatnio przy obecnej ulicy Arkońskiej 7.
W marcu 1934 roku zaczęła funkcjonować w Oliwie świetlica, w której ofiarnie pracowała pani Irena. Urządzano tam kursy haftu, pogadanki historyczne, recytacje poezji, przedstawienia i popisy tańców regionalnych.
Kiedy w 1935 roku powstało Koło Pracy Kobiet, pani Wieczorkiewiczowa została jego przewodniczącą. Zainteresowania jej oscylowały wokół świetlic i ochronek. Starała się poprzez wprowadzenie szerokiej akcji kulturalno-oświatowej uatrakcyjniać spotkania, aby przyciągnąć na nie jak najwięcej kobiet i młodzieży.
Małżonkowie popierali wszystkie polskie inicjatywy. Uczestniczyli w bazarach, zabawach i balach, organizowanych na cele społeczne. Pani Irena zajmowała się wysyłaniem ubogich dzieci na kolonie letnie, zaopatrywała je w odzież i pomoce naukowe. Do ochronek uczęszczały też dzieci Wieczorkiewiczów - Barbara i Janusz - późniejsi pracownicy gdańskich banków.
Aż przyszedł dzień...
Już w maju 1939 policjant niemiecki namawiał Henryka Wieczorkiewicza, aby schronił się w głąb Polski. Ostrzeżenie o grożącym niebezpieczeństwie dyrektor Drukarni Gdańskiej zlekceważył, bo myśl o porzuceniu Gdańska równała się dla niego ze sprzeniewierzeniu sprawie polskiej. Aż przyszedł dzień w którym wybito szyby w mieszkaniu na Arkońskiej i Polaków ogarnęła panika. Wieczorkiewiczowie opuścili Oliwę i udali się do Orłowa. W pierwszych dniach września zaaresztowano Henryka i osadzono w Stutthofie. Pani Irena z synem przedostała się Gniezna do rodziny i tam spędziła okupację. O losach ęża i ojca dowiedzieli się już w jesieni. Odkąd ze Stutthofu zaczęły wracać paczki, rodzinę ogarną niepokój. Pani Irena upoważniła do poszukiwania męża mieszkającego w Gdyni przyjaciela rodziny, p. Zbigniewa Gątkiewicza, który wytrwale tropił ślady zaginionego, narażając się na inwigilację władz niemieckich.
W październiku 1940 roku otrzymali wiadomość z Niemieckiego Czerwonego Krzyża w Berlinie, że Henryk Wieczorkiewicz nie żyje od 22 marca 1940 roku (był to Wielki Piątek, data egekucji działaczy polskich w Stutthofie). Do dziś w rękach rodziny znajduje się niemiecki dokument noszący złowieszczą wieść.
Po wojnie pani Irena wróciła z dziećmi do Gdańska i zamieszkała w Oliwie przy ul. Leśnej [8]. Pracowała do 1953 roku w Urzędzie Miejskim. Pod koniec 1946 roku brała udział w identyfikacji zwłok w lesie koło byłego obozu w Stuttfofie i dzięki ślubnej obrączce rozpoznała ciało męża. W kwietniu 1947 roku uczestniczyła w manifestacyjnym pogrzebie ofiar hitleryzmu na cmentarzu na Zaspie, wśród których znalazły się szczątki jej męża.

Gabriela Danielewicz




Towarzystwo Przyjacół Gdańska, Gdańsk ul. Piwna 36-39

8. 7. 1988 r.

Oświadczenie.


Oświadcza się, że kol. DANIELA-BARBARA WIECZORKIEWICZ urodzona dnia 20.4.1926 r. w Gdańsku - Wrzeszczu z ojca Henryka Wieczorkiewicza i matki Ireny z domu Morawskiej, pochodzi z bardzo patriotycznego polskiego domu. Ojciec jej był dziennikarzem "Gazety Gdańskiej". Został rozstrzelany w "Krwawy Wielki Piątek" dn. 22.3.40 r. w Stutthofie za działanie w polonii gdańskiej.
Kol. Wieczorkiewicz od najmłodszych lat chodziła do polskiej ochronki, prowadzonej przez polskie siostry zakonne-dominikanki. Potem uczęszczała do polskiej senackiej szkoły podstawowej. Następnie chodziła do Polskiego Gimnazjum "Macierzy Szkolnej" aż do wybuchu wojny w 1939 r. Należała do harcerstwa gromady zuchów. Brała udział w przedstawieniach amatorskich na różnych uroczystościach z okazji polskich świąt państwowych. Matka kol. Wieczorkiewicz za działalność polonijną została po wojnie odznaczona srebrnym i złotym krzyżem zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Kol. WIECZORKIEWICZ jest długoletnim i aktywnym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Gdańska.


Początek strony.