Start  ›  Firmy, Hotele, Restauracje  ›  Freudenthal  ›

Freudenthal - ul. Bytowska 5.

W 1865 roku Dolinę Radości przejmuje nadleśnictwo oliwskie, które urządziło w dawnych stawach młyńskich hodowlę ryb (pstrąga tęczowego, kiełbia i łososia) a młyny stopniowo zamykano i rozbierano. W 1873 roku odnotowano, iż czynna tu była jeszcze kuźnica, a pod koniec XIX wieku młyn mielił jeszcze zboże.

Od około 1899 roku na pocztówkach reklamuje swój "dom gościnny" mieszczący się wówczas w "domu młynarza" Otto Baumann, który w 1905 roku wybudował stojący do dziś budynek przy ulicy Bytowskiej 5. Stary "dom młynarza" rozbiera około 1908 roku. Otto Baumann powoduje również że już przed 1912 rokiem do tej odległej posiadłości podłączono telefon o numerze 76. Przed 1916 rokiem podnajemcą gospody zostaje Perlewitz, a już przed 1923 rokiem nowym podnajemcą Freudental jest Paul Gehrke. Następnie od 1926 roku posiadłością zarządza Otto Kamin (tel. 181, następnie 45-181) i prowadzi ją do końca II wojny światowej. Od 1928 roku zaczyna budować w okolicy klatki i zagrody dla dzikich zwierząt reklamowane, jako "Wildpark" czy "Wildgarten". Po rozpoczęciu II wojny światowej "leśny dziki park" Kamina powoli zaczyna zamierać. Jednak w latach 1928-1939 był tak popularny, że zapisał się w pamięci wielu gdańszczan. Opiekę nad małym oliwskim ZOO pełniło wówczas założone "Towarzystwo Dzikich Ogrodów", które opłacało strażników i karmiło zwierzęta (Das Tiergehege in Freudental. Aus „Unser Danzig”, Nr.12 vom Dezember 1954).

Po wojnie budynek należał do "Nadleśnictwa Oliwa" zlikwidowanego w 1977 roku. Obecnie to budynek mieszkalny.

Na terenie dawnej posiadłości "Dolina Radości" znajdowała się również założona najprawdopodobniej jeszcze przed 1928 rokiem ferma lisów (Pelztierfarm Freudental tel. 45-413 - 1937). Gazeta Gdańska z 5 grudnia 1928 roku pisała: "Onegdaj nadszedł na tutejszym dworcu z Ameryki północnej nowy transport lisów południowych, tak zwanych "srebrnych", których zakupiła ferma doświadczalna do hodowli zwierząt na uzupełnienie zwierzostanu tamtejszego zoologu. 14 sztuk pięknych okazów zauważyliśmy w klatce. Są to już potomkowie trzech lisów, których ferma przed rokiem w Alasce i w jednej z tamtejszych ferm do rozpłodnienia zostawiła. Według udzielonych nam informacji, każdy z lisów posiada wartość około 3.000 gld, wobec czego nie jest wcale wykluczonem, że hodowla tych zwierząt opłaci się czasem dobrze."

Po wojnie opiekę nad fermą przejęło Gdańskie Przedsiębiorstwo Leśnej Produkcji Niedrzewnej "Las" z Sopotu. W 1985 roku pisał o czynnej jeszcze fermie Franciszek Mamuszka. W 2008 roku zrujnowane pozostałości po fermie rozebrano. Teren, który zajmowała został zniwelowany.

Piotr Leżyński




Zobacz również:
Jan Daniluk, "O bizonie, wilkach i żyrafach...", 10.01.2016.


 Ulica Bytowska. W głębi restauracja Freudenthal.
Zbiory Mirosława Piskorskiego.


 Dawny dom młynarza rozebrany około 1908 roku.
Zbiory Krzysztofa Gryndera.


 Droga młyńska. Dom młynarza.
Zbiory Piotra Leżyńskiego.


 Droga młyńska. W głębi restauracja Freudenthal i dom młynarza.
Zbiory Krzysztofa Gryndera.

Günter Grass, "Psie Lata", Gdańsk 1990:
   Tulla i ja,
   kiedy między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem nasze rodziny wybrały się na spacer do Lasu Oliwskiego, rozglądaliśmy się za Eddim Amselem, ale on bawił gdzieś indziej, nie było go w Dolinie Radości. Piliśmy tam kawę z mlekiem i jedliśmy placki ziemniaczane pod jelenimi rogami. W zwierzyńcu niewiele się działo, gdyż przy mroźnej pogodzie małpy trzymano w ciepłej piwnicy leśniczówki. Nie powinniśmy byli zabierać Harrasa. Ale mój ojciec, stolarz, powiedział: — Pies musi się wybiegać.
   Dolina Radości była ulubionym celem wycieczek. Dojechaliśmy dwójką do przystanku Pokojowa i poszliśmy przez las, między czerwono oznakowanymi drzewami, aż otworzyła się przed nami dolina ukazując leśniczówkę i zwierzyniec. Mój ojciec jako stolarz nie mógł spojrzeć na dorodne drzewo, czy to buk, czy sosnę, nie szacując jego użytkowej wartości w metrach sześciennych. Dlatego moja matka, uważająca przyrodę, a więc i drzewa, przede wszystkim za ozdobę świata, była w złym humorze, który przeszedł jej dopiero przy plackach ziemniaczanych i kawie z mlekiem. Pan Kamin, dzierżawca leśniczówki i gospody, usiadł między Augustem Pokriefke a moją matką. Zawsze, ilekroć przychodzili goście, opowiadał historię powstania zwierzyńca. Toteż Tulla i ja usłyszeliśmy po raz dziesiąty, że niejaki pan Pikuritz z Sopotu podarował bizona. Zwierzyniec jednak zaczął się nie od bizona, lecz od parki saren, ufundowanej przez dyrektora fabryki wagonów. Potem przybyły dziki i daniele. Ten ofiarował małpę, tamten dwie. Nadleśniczy Nikolai postarał się o lisy i bobry. Konsul kanadyjski dostarczył obydwa szopy. A wilki? Kto podarował wilki? Wilki, które później uciekły, rozszarpały dziecko zbierające jagody i zastrzelone trafiły do gazet. Kto podarował wilki1?
   Zanim pan Kamin zdąży wyjawić, że to wrocławskie Zoo podarowało zwierzyńcowi w Dolinie Radości oba wilki, wychodzimy z Harrasem na dwór. Koło Jacka, bizona. Wokół zamarzniętego stawu. Kasztany i żołędzie dla dzików. Krótkie oszczekanie lisów. Wybieg dla wilków okratowany. Harras skamieniały. Wilki za żelaznymi prętami bez wytchnienia. Dłuższy krok niż u Harrasa. Za to podpiersie nie tak głęboko wykształcone, brak zaznaczonej bruzdy czołowej, oczy osadzone skośnie, mniejsze, bardziej osłonięte. Głowa w sumie bardziej masywna, tułów beczkowaty, niższy w kłębie niż u Harrasa, sierść twardowłosa, jasnoszara, czarno podpalana na żółtym podszerstku. Harras skamle ochryple. Wilki kłusują bez wytchnienia. Pewnego dnia dozorca zapomni zamknąć kratę... Śnieg z jodeł spada płatami. Wilki za prętami na moment nieruchomieją: sześcioro oczu, wargi drżą. Po trzykroć marszczą się grzbiety nosów. Oddech paruje z pysków. Szare wilki — czarny owczarek. Czerń jako rezultat konsekwentnej hodowli. Przesycenie komórek pigmentowych od Perkuna przez Sentę i Pluta po Harrasa z młyna Luizy daje naszemu psu twardowłosa, niepodpalaną, wolną od nalotów i znakowań czerń. I już mój ojciec gwiżdże, a August Pokriefke klaszcze w dłonie. Rodzina Tulli i moi rodzice stoją w zimowych paltach przed leśniczówką. Wilki kłusujące bez wytchnienia zostają w tyle. Lecz dla nas i dla Harrasa niedzielny spacer jeszcze się nie kończy. Każdy czuje w ustach smak placków ziemniaczanych.


 Stoliki przy stawie młyńskim.
Zbiory Krzysztofa Gryndera.


 Freudenthal. Lata 30 XX wieku.
Zbiory Piotra Leżyńskiego.


 Reklama mini ZOO przy restauracji Freudenthal.
Zbiory Krzysztofa Gryndera.


Fragment ul. Bytowskiej. Ogrodzenie wybiegu Bizona.
Zbiory Piotra Leżyńskiego.

Początek strony.