Start  ›  Firmy, Hotele, Restauracje  ›  Zakłady Mechaniki Precyzyjnej  ›  1977-1987  ›

Dziennik Bałtycki nr 287 z 20 grudnia 1977 r.
Gdańska elektronika zdobywa rynek
W przyszłym roku 50 tys. magnetofonów z Oliwy
Wśród kilku celów przeprowadzanego obecnie w naszej gospodarce manewru - jest zwiększanie produkcji rynkowej. W tym też kontekście mówi się o przegrupowaniu sił i środków oraz przestawianiu gospodarki na inne tory. Za tymi hasłowymi skrótami kryją się przedsięwzięcia, których skala uzasadnia strategiczną terminologię.
Przed paroma dniami pisaliśmy na naszych łamach o uruchomieniu produkcji rynkowej w "Radmorze". Znany gdyński producent statkowej elektroniki część swych mocy przeznaczył na produkcję wysokiej klasy aparatów radiowych. W oliwskich Zakładach Mechaniki Precyzyjnej natomiast dokonywać się będzie w najbliższym czasie przesunięć bezprecedensowych. Zakłady "Mera-Wag" całkowicie wycofują się bowiem z produkcji sprzętu wyposażeniowego i wkrótce przystąpią do taśmowego wytwarzania magnetofonów.
- Przechodzimy do branży - mówi dyrektor Zdzisław Szpakowski - wyrobów nowoczesnych, cieszących się na rynku ogromnym popytem i jednocześnie z kolosalnymi perspektywami rozwojowymi, także w eksporcie.
Zanim jednak nieco szerzej o najbliższych planach przedsiębiorstwa, słów parę o produkcji, którą z "Mera-Wagu" wycofuje się, a ma ona przecież ustaloną markę, zwłaszcza gdy idzie o wagi analityczne.
- Do dnia dzisiejszego - wyjaśnia dyr. Szpakowski - nasze zjednoczenie nie zdecydowało, który konkretnie zakład przejmie naszą działalność. W każdym razie ze swej strony podkreślę, że przekażemy nie tylko dokumentację, potrzebne oprzyrządowanie, ale także będziemy się chętnie dzielić nagromadzonymi w ciągu lat doświadczeniami. Nasza dotychczasowa produkcja nie należy do łatwych, dysponujemy wysoko kwalifikowaną kadrą fachowców, ale też uważamy, że nie święci garnki lepią.
Z tą dewizą oliwski "Mera-Wag" szykuje się także do swojej nowej roli - producenta rynkowego, z pełną oczywiście świadomością czekających go próbie mów. Będą to przecież nie tylko sprawy nowych maszyn i technologii, ale i ludzi podejmujących zupełnie nowe obowiązki w całkiem odmiennych warunkach.
Od ponad miesiąca w zakładzie produkującym jeszcze wagi analityczne urzęduje główny specjalista do spraw magnetofonów i mechanizmów magnetofonowych inż. Stanisław Leszczyna.
- Powierzono mi zadanie zorganizowania grupy wdrożeniowej, która przejmie od warszawskich Zakładów Radiowych im. Kasprzaka konstrukcję magnetofonu ZK-140 T. My rozpoczniemy produkcję wersji zmodernizowanej 140 TM. Obecnie analizujemy warszawską dokumentację pod kątem zgodności z najnowszymi normami, chcemy też wyeliminować z konstrukcji drobne błędy.
Można zadać pytanie: dlaczego w Oliwie produkować się będzie prosty, nie najnowszy (w produkcji od 10 lat) typ magnetofonu?
- Właśnie z tych względów - wyjaśnia inżynier Leszczyna. - Stosunkowo prosty mechanizm i oprzyrządowanie w kilku egzemplarzach gwarantują przejście - w miarę bezboleśnie - procesu uczenia się i opanowania produkcji.
Na razie wielkie przeobrażenia dokonują się w ciszy pomieszczeń konstruktorów i technologów. Wkrótce przeniosą się do hal produkcyjnych.
- Co będzie wówczas rzeczą najważniejszą - zwracam się jeszcze z tym pytaniem do głównego specjalisty do spraw magnetofonów.
- Chciałbym przede wszystkim liczyć na zrozumienie innych przedsiębiorstw branży, do której przechodzimy. Będziemy przecież musieli korzystać z ich rady i pomocy. Zanim dorobimy się własnej, często kosztownej aparatury i potrzebnych urządzeń - od życzliwości bardziej doświadczonych kolegów zależeć będzie wiele.
Główny technolog w zakładzie inż. Tadeusz Tatarynowicz również podkreśla fakt, że rozpoczęcie produkcji od standardowego typu magnetofonu jest ułatwieniem trudnych początków. Jednocześnie w "Kasprzaku” zwolnią się moce, które przeznaczy się na produkcję magnetofonów wyższej klasy, stereofonicznych, także z myślą o eksporcie. Sam proces zamiany profilu produkcji, który całkowicie zakończy się w przyszłym roku prowadzić będziemy etapami. Zaczniemy od wytwarzania najprostszych części dostarczanych jeszcze zakładowi w Warszawie, potem przejdziemy do bardziej skomplikowanych podzespołów, by w III kwartale 1978 r. rozpocząć taśmową produkcję magnetofonów. Jeśli zważyć, że zamierzamy w przyszłym roku dostarczyć na rynek 50 tys. sztuk magnetofonów czeka nas naprawdę ogromny wysiłek.
Nasi rozmówcy bynajmniej nie wyolbrzymiają czekających zakład problemów, starają się jak najlepiej przygotować do tego ważnego zadania. Mimo usłyszanych wyjaśnień zdaję sobie sprawę, że wiele ze stawianych im dziś pytań jest jeszcze dla nich samych zagadką, choć także, zwłaszcza dla młodych, zagadką intrygującą. Już dziś bowiem mówi się nie tylko o sprawnym szkoleniu całej załogi, ale i własnych konstrukcjach. Pierwszym dziełem oliwskich konstruktorów ma być mały magnetofon reporterski.
Te rozważania na temat dalszej perspektywy mieszają się z niepokojem o najbliższe miesiące. Chodzi przecież o to, by przejęcie całej produkcji od "Kasprzaka" przebiegło, w myśl założeń, płynnie i bez odczuwalnych na rynku perturbacji.
Wcale niebagatelnym dylematem jest także wciąż nie rozstrzygnięta sprawa nazwy, bądź co bądź, nowego przedsiębiorstwa. Jedno wszak zdaje się nie budzić wątpliwości, a mianowicie zachowanie w pełnej nazwie dotychczasowego członu - Zakłady Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki.



Wieczór Wybrzeża nr 291 z 27 grudnia 1977 r.
Zanim wyprodukują pierwsze magnetofony
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki w Gdańsku jak dotąd specjalizują się w aparaturze kontrolno-pomiarowej i układach automatyki głównie dla okrętownictwa. Obecnie w zakładach tych trwają przygotowania do wprowadzenia dotychczasowej produkcji do innych przedsiębiorstw. Bazując na doświadczeniach kadry w przyszłym juz roku przystąpi się tu do produkcji magnetofonów szpulowych przeznaczonych na nasz rynek. Wydział Automatyki i Zakład Doświadczalny przestawiony natomiast będzie na produkcję urządzeń technologicznych w pierwszym rzędzie dla własnego przedsiębiorstwa, a w dalszej kolejności dla innych przedsiębiorstw pod firmą "Unitra-Dom".



Wieczór Wybrzeża nr 5 z 6, 7 i 8 stycznia 1978 r.
Nowa produkcja "Mera-Wag"
Nie będzie godziny X
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki "Mera-Wag" to firma znana w kraju i za granicą. Przez ćwierć wieku swego istnienia zakłady wyrobiły sobie dobrą markę, rozwinęły i zwiększyły produkcję, uzyskały dla większości swych wyrobów znak jakości "1", a dla wag analitycznych - znak "Q". Oprócz kilkunastu typów wag, od najbardziej precyzyjnych, których dokładność sięga jedynie setnej miligrama, do wag zliczających służących do dozowania materiałów sypkich. Zakłady produkowały kompasy okrętowe, aparaty do podwodnego pływania oraz pracy w skażonej atmosferze, ręczne maszyny dziewiarskie i oryginalne zamki magnetyczne do drzwi. Wyspecjalizowały się też w automatyce, głównie w budowie i montażu urządzeń sterowania dla przemysłu okrętowego.
W tych dniach w Zakładach Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki w Gdańsku obradowała Konferencja Samorządu Robotniczego, która zatwierdziła plan produkcji na rok bieżący. Będzie ona różniła się od dotychczasowej: zakłady przestawiają się na wytwarzanie magnetofonów!
Decyzję ministra przemysłu maszynowego w tej sprawie otrzymałem 1 października ub. roku - informuje dyrektor naczelny Zdzisław Szpakowski. Jednocześnie nasz zakład został włączony do Zjednoczenia "Unita", które z kolei od 1 stycznia br. przeszło reorganizację. Powołano nowe zjednoczenie Przemysłu Elektronicznego "Unitra-Dom". Podporządkowane u zakłady, n. in. nasz, będą specjalizowały się w produkcji wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych na użytek indywidualnych odbiorców.
Podjęcie decyzji o przekwalifikowaniu zakładu zostało podyktowane zmianami, jakie zachodzą w naszej gospodarce, koniecznością zwiększenia produkcji rynkowej n. in. magnetofonów, których ilość nie zaspokaja obecnego zapotrzebowania. Wybór padł na zakłady "Mera-Wag" w Gdańsku dlatego, posiadają one ku temu odpowiednie warunki techniczne i organizacyjne. Można tu osiągnąć zamierzony efekt przy optymalnym rachunku ekonomicznym - bez nakładów inwestycyjnych, rozbudowy, czy nawet przebudowy. Dotychczasowy zaś asortyment przejmą inne zakłady zjednoczenia "Mera" w kraju, w rozmiarach wynikających z aktualnych potrzeb.
Hala produkcyjna jest stosunkowo nowa, została zbudowana w poprzednim dziesięcioleciu i da się ją odpowiednio adoptować do nowych wymogów. Załoga wdrożona do precyzyjnych wyrobów posiada wysokie kwalifikacje, cenne przy każdej produkcji. Można też wykorzystać część parku maszynowego, a nawet niektóre całe działy.
Trudny start
Mimo niewątpliwie pewnych sprzyjających przesłanek, podjęcie całkowicie nowej produkcji to ogromnie, trudne zadanie. Czas od podjęcia decyzji do wcielenia jej w życie jest bardzo krótki.
Przygotowanie wymaga więc ogromnej pracy organizacyjnej, posunięć technicznych i technologicznych. Od kierownictwa i całej załogo należy, czy produkcja "zagra" i to dosłownie, bo juz w drugim półroczu z taśmy zakładów powinny zjechać pierwsze magnetofony. Do końca zaś roku handel ma otrzymać 50 tys., sztuk magnetofonów rodem z Gdańska!
Nim ruszy taśma montażowa, trzeba zwolnic i adoptować na ten cel halę produkcyjną, utrzymując ciągłość ruchu w całym zakładzie, skompletować niezbędnie maszyny i narzędzia, sprowadzić materiały i przystąpić do wytwarzania elementów przyszłego magnetofonu. Bez tego bowiem nie może ruszyć taśma. Należy zatem wyselekcjonować spośród posiadanych te maszyny, które mogą być wykorzystane przy nowej produkcji np. prasy, automaty tokarskie, czy wtryskarki do wytwarzania elementów z tworzyw sztucznych.
Istotne jest nawiązanie współpracy z nowymi, nie znanymi dotąd kooperantami. W pierwszej fazie przede wszystkim z Zakładami Radiowymi im. Kasprzaka w Warszawie, które dostarczyły pełną dokumentację na nowy wyrób, dopomogą w jego uruchomieniu w Gdańsku. Ponadto podjęcie z innymi zakładami zjednoczenia "Unitra-Dom".
Poważny problem stanowi przygotowanie załogi. Szkolenie zaczyna sie już w styczniu i będzie prowadzone najpierw dla kadry kierowniczej. Drugi jego etap obejmie już pracowników, którzy muszą poznać obsługę poszczególnych stanowisk. Przewiduje się, że w kwietniu br. wszyscy będa odpowiednio przygotowani do nowych zadań. Część pracowników ma potrzebne przygotowanie zawodowe, uzupełniono tylko, kadrę techniczną, angażując elektroników. Opracowano w związku z tym szczegółowy harmonogram i jego przestrzeganie jest w zakładach żelaznym prawem.
Nie będzie godziny X, jakiejś kreski, która oddzieli jedną produkcję od drugiej. W tym roku zakłady będą jeszcze nadal produkować ok. 50 proc. dotychczasowych wyrobów. Jednocześnie dokonają nowego uruchomienia!
Plany z ambicjami
W Gdańsku będzie produkowany magnetofon ZK-140TM. Dwie ostatnie cyfry oznaczają że magnetofon jest tranzystorowy i zmodernizowany. To popularny typ licencyjnego Grundiga, dobrze znany na rynku, ale wciąż poszukiwany. Podjęcie produkcji tego magnetofonu ma dwa aspekty: handlowy, gdyż oblicza się że zapotrzebowanie na magnetofony jest dwukrotnie większe niż obecna produkcja krajowa, oraz techniczny - jest to produkcja w pełni opanowana i sprawdzona u dotychczasowego producenta w Zakładach Radiowych im. Kasprzaka. Na tyle prosta, aby pomogła w zdobyciu doświadczenia nowej załodze, która musi jak najszybciej wyuczyć się elektroniki, dać na rynek dobry magnetofon takiej jakości z jakiej słynęły dotychczasowe wyroby Zakładów Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki w Gdańsku.
- Nie jest to szczyt naszych ambicji - mówi inż. Stanisław Leszczyna, nowo zaangażowany elektronik, który stanął na czele zespołu konstruktorów.
Na pytanie czego można oczekiwać, inż. S. Leszczyna stwierdza lapidarnie: CUG - ciekawego urządzenia grającego. To sformułowanie może nieco zabawne, brzmi całkiem serio w ustach konstruktora. Pole do popisu jest bowiem w tej dziedzinie duże.
Zakłady mają plany z ambicjami. Wyraża je dyrektor naczelny Z. Szpakowski.
- Na świecie produkcja magnetofonów jest bogata asortymentowo, u nas jest ciągle uboga. Można więc i trzeba postarać o wypełnienie istniejącej luki. Brakuje np. aparatów odtwarzających nagrania z taśm, bardzo przydatnych m. in. w samochodach. Brakuje prostych magnetofonów z odpowiednim sterowaniem do nauki języków obcych, nie ma dobrych magnetofonów reporterskich i zminiaturyzowanych do użytku domowego, względnie służbowego.
W następnych latach zakład zamierza wspinać się po szczeblach techniki elektronicznej. Jak daleko, dziś trudno jeszcze powiedzieć. Może do kwadrofonii, która zdobyła już sobie prawo obywatelstwa? W każdym razie - dotrzymać kroku nowoczesności.
Osiągnięcie tych ambitnych planów to nie tylko sprawa konstrukcji, ale także technologii, którą w zakładach reprezentują m. in. inżynierowie Stefan Mrozowski i Henryk Sochoń. Oprócz dokumentacji konstrukcyjnej trzeba bowiem dokumentację technologiczną, przygotować proces produkcji. To sprawa także szeregu innych fachowców od techniki, organizacji, ekonomiki, zaopatrzenia i zbytu.
- Dzisiaj nie wystarczy tylko produkować, ale trzeba także bacznie śledzić rynek, znać prawidła marketingu - uzupełnia inż. Bronisław Szeler, kierownik działu koordynacji dostaw.
Liczymy na własne siły
Dyrektor nie ukrywa niepokoju co do realizacji tegorocznych zadań. Są trudne, a jednocześnie trzeba uzyskać dynamikę wzrostu produkcji w stosunku do ub. roku. A przecież zakłady są tak dalece uzależnione od dotrzymania wszystkich warunków, którymi zostało obwarowane przyjęcie nowej produkcji. Od dostaw maszyn, urządzeń i różnego sprzętu, materiałów i części, które nie zostały przecież zamówione z obowiązującym u nas wyprzedzeniem. Wreszcie - od przejęcia produkcji przez inne zakłady, którym w dodatku będą musieli pomóc fachowcy z Gdańska w jej wdrażaniu.
Kierownictwo liczy głównie na własne siły. Załoga jest dobra, wypróbowana, a szkolenie jej nie powinno nastręczać kłopotów. Chodzi jednak nie tylko od przygotowania załogo od strony technicznej, ale i aspekt psychologiczny. Bądź co bądź musi ona wdrożyć się do zupełnie nowej pracy, typowej produkcji taśmowej, seryjnej, wymagającej bardziej skomplikowanej technologii niż dotychczasowa. Dlatego też prowadzone są rozmowy z załogą, stąd zaangażowanie organizacji partyjnej i związkowej w tych rozmowach. Pracownicy muszą mieć zaufanie do kierownictwa, że nie odczują żadnych ujemnych skutków w związku z narodzinami nowej produkcji. Muszą być przekonani o korzyściach zawodowych, dla siebie, dla zakładu, dla kraju.
W nowych warunkach pracownicy staną się fachowcami o wysokich kwalifikacjach, będą wytwarzali to, co aktualnie jest potrzebne na rynku. Przy dotychczasowej produkcji wykorzystano juz maksimum wszystkie możliwości jej zwiększenia. Przy nowej - już za dwa lata osiągnie ona wartość 1 miliarda złotych, a więc zostanie podwojona do ub. r. W 1980 r. Zakłady Mechaniki Precyzyjnej i Automatyki będą zupełnie nowymi zakładami, po starych pozostanie tylko adres.
Przy wdrożeniu nowej produkcji dużą rolę odegrają Zakład Doświadczalny i Wydział Automatyki wraz z Pracownią Projektowo-Techniczną Automatyki. Ich działalność ma bowiem dużą perspektywę najbardziej skomplikowanych gałęzi produkcji, jaką przedstawia automatyka.
Taśmy produkcyjne pracują w coraz większej ilości zakładów. A taśma to nie tylko sam przenośnik, ale także wszystkie urządzenia towarzyszące, niezbędne do operacji montażowych, podające materiały lub podzespoły i części na poszczególne stanowiska.
W Pracowni Projektowo-Technicznej Automatyki będzie powstawała dokumentacja na podstawie której Zakład Doświadczalny będzie wykonywał urządzenia technologiczne. W pierwszej kolejności taką właśnie taśmę musi wykonać dla własnych potrzeb, aby mogła ruszyć produkcja magnetofonów.



Wieczór Wybrzeża nr 2 z 3 stycznia 1980 r.
Jak zawojować rynek?
W oczekiwaniu na grający notes
Właściwie do historii nie powinno się wracać zwłaszcza, że była ona nader kontrowersyjna i po dziś drażni wielu pracowników Zakładów Mechaniki Precyzyjnej w Oliwie. Droga, jaką trzeba było przejść od produkcji wag do magnetofonów również niewiele miała wspólnego z sielanką. Faktem jednak jest to, że dziś z taśmy schodzi codziennie po ok. 400 egzemplarzy, montowanych przez nader młody zespół absolwentów zasadniczej szkoły zawodowej.
Opanowanie filozofii zgrania poszczególnych dostaw od 60 kooperantów z rytmem pracy taśmy należało do podstawowych zadań, które musiały zostać opanowane, by nie tylko żyć w zgodzie z planem, ale także - co najważniejsze - z rynkiem, w który - jak woda w gąbkę wsiąkają natychmiast wszystkie dostawy.
Koniec 1979 r. zwiastowało w "Magmorze" (bo tak się zakłady teraz nazywają) drugie przyspieszenie. Nareszcie dogoniono zamierzenia i choć bez cięgów się nie obyło - obietnice, że ten rok powinien przebiegać pomyślniej mają już realne pokrycie.
- Byle nie przechwalić! - zastrzega inż. Zdzisław Gronet, zastępca dyrektora ds. technicznych.
... To samo słyszę u dyrektora ekonomicznego mgr Jerzego Chłąda. Wszystko wymaga czasu i tej niezbędnej cierpliwości, która sprawia, że podejmowanie "z marszu" nowej technologii wymaga nieraz ofiar.
Wskaźniki dyrektywne mówią, że w tym roku "Magmor" wyprodukuje 105 tys. sztuk magnetofonów ZK-140. Nie jest to oczywiście ostatni krzyk techniki, ale i tak rynek wchłonie każdą ilość ponadplanowej produkcji. Równocześnie od kilku miesięcy wdrażana jest decyzja w sprawie produkcji... grających notesów: magnetofonów kasetowych, które bez trudu mieszczą sie w kieszeni płaszcza.
Przyjęty harmonogram zakłada, że w pierwszym kwartale ukażą się prototypy, w drugim - seria próbna, a następnie 10 tys. egzemplarzy "nowości", której cena nie powinna przekroczyć 3,5 tys. zł.
Mechanizmy, zastosowane w nowym typie magnetofonów oznaczać będą pierwszy krok do nowoczesności, a także współpracę z innymi zakładami branży elektronicznej. Dadzą podstawę dla całej rodziny urządzeń kasetowych kilkakrotnie mniejszych niż dotąd produkowano w kraju.
To już nie są marzenia, lecz rzeczywistość, chociaż i na marzenia jest tutaj miejsce. W pokoju głównego konstruktora mgr inż. Stanisława Leszczyny znajdują próbną wersję dyktafonu z kalkulatorem. Ta akurat nie znajdzie się w produkcji, ale poszukiwania muszą iść przecież w różnych kierunkach. Tutaj każdy zdaje sobie sprawę, że nieszukanie nowych rozwiązań to po prostu regres, którego "Magmor" chce za wszelką cenę uniknąć.



Dziennik Bałtycki nr 28 z 6 lutego 1980 r.
"Unitra Magmor" - unowocześnia produkcję
Wiele kontrowersji wzbudziła przed dwoma laty decyzja przekształcająca Zakładu Mechaniki Precyzyjnej w Gdańsku-Oliwie, słynące przede wszystkim z produkcji wag laboratoryjnych, w wytwórcę magnetofonów. Obiekcje były w pewnym stopniu uzasadnione, gdyż zakłady zamanifestowały pojawienie się na rynku sprzętu elektronicznego powszechnego użytku, montażem magnetofonów szpulowych typu ZK-140, o starej już konstrukcji. Dyrektor ds. technicznych "Unitra Magmor" inż. Zdzisław Gronet uważa jednak, że nie było to błędne posunięcie. Przeszło 1200-osobowa załoga musiała opanować tajniki produkcji nowego asortymentu. Najlepiej było więc szkolić się właśnie na magnetofonach prostych. Poza tym handel w dalszym ciągu domaga się znanych ZK-140. W br. zamówił ich w Gdańsku blisko 100 tys. sztuk.
Oczywiście magnetofony szpulowe nie były w stanie zaspokoić ambicji pracowników "Magmoru". Już w momencie wejścia pod "skrzydła" Zjednoczenia "Unitra" pomyślano o dalszym rozwoju, specjalizacji nowego przedsiębiorstwa. Szansą dla zakładu miały być magnetofony kasetowe, głównie reporterskie, dyktafony, cechujące się niewielkimi rozmiarami i w miarę dobrymi parametrami techniczno-eksploatacyjnymi.
Inż. Stanisław Leszczyna - główny konstruktor "Magmoru" z dumą demonstruje beniaminka zakładów - najnowszy model takiego właśnie magnetofonu, który z racji przypisanych mu funkcji użytkowych i niewielkich rozmiarów nazwano "Notes".
- Walory elektroakustyczne - mówi - nie różnią się zbytnio od wielkiego magnetofonu ZK-140. "Notes" ma wmontowany licznik taśmy, urządzenie pozwalające na szybkie przewijanie kasety, wbudowany mikrofon, może współpracować z zewnętrznym wzmacniaczem, co w znaczny sposób podnosi parametry akustyczne.
Najnowszy krajowy magnetofon pojawi się na rynku jeszcze w tym kwartale. Trudno powiedzieć w jakich ilościach. Jedyną barierą jest silnik, który pochodzi z zagranicy. Najmniejszy wytwarzany przez "Silmę" (licencja firmy Hitachi) jest o średnicy 34 mm. W "maleństwie" produkowanym w Gdańsku musi być stosowany silnik o średnicy zaledwie 18 mm.



Dziennik Bałtycki nr 29 z 7 lutego 1980 r.
Jeszcze w tym roku
Otrzymaliśmy sporo telefonów od czytelników, którzy zainteresowani są kupnem nowego magnetofonu "Notes". Jego produkcję - juk wspomnieliśmy we wczorajszej publikacji - podejmuje gdański "Unnra - Mugmor". Najmniejszy krajowy magnetofon kasetowy mógłby pokazać się na rynku dosłownie lada dzień. Jedyną barierą uniemożliwiającą rychłe wejście do masowej produkcji "Notesu" jest brak krajowego silnika. Zakład stosować będzie stosunkowo drogie silniki importowane (o średnicy 18 mm). Trudno więc dokładnie przewidzieć, kiedy nowy wyrób znajdzie się w sprzedaży. Dyrekcja "Unitro-Magmor" zapewnia jednak, że na pewno seryjna produkcja "Notesu" ruszy jeszcze w tym roku.



Dziennik Bałtycki nr 49 z 2 marca 1980 r.
Jak skojarzono zakłady i... małżeńskie pary
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej Unitra-Magmor w Gdańsku-Oliwie (1400 pracowników, 140 uczniów zasadniczej szkoły zawodowej) od roku 1952 specjalizowały sie w produkcji wag analitycznych oraz jedno-, dwu- i trzy butlowych powietrznych aparatów nurkowych. Zwłaszcza te ostatnie miały wśród załogi wielu entuzjastów - tym bardziej, że byli wśród nich nie tylko konstruktorzy, ale i czynni płetwonurkowie. Przygotowywano już konstrukcję aparatów z elementami sterowania elektronicznego. Była to zresztą produkcja dość rozwinięta - w każdym razie w ciągu niespełna 20 lat Magmor wypuścił serię ok. 30 tys. aparatów.
Ale cóż, uznano to wszystko jednak za zbyt mało. W roku 1977 decyzją ministra przemysłu maszynowego nastąpiło przebranżowienie zakładów, podporządkowanie ich Zjednoczeniu Unitra-Dom - z zadaniem produkcji radioodbiorników, magnetofonów i całego sprzętu z tym związanego. Wybór padł na ulepszony grundigowskj magnetofon ZK 140 T, produkowany już przez warszawskie Zakłady im. Kasprzaka. Zjednoczenie nakazało obu zakładom współpracę w celu opanowania tej produkcji przez Magmor - i tak się to w końcu roku 1977 zaczęło...
Najpierw odwiedzały "Kasprzaka" grupy gdańskie - technologów i pracowników bezpośrednio produkcyjnych. W ten sposób zapoznało się z pracą u "Kasprzaka" ok. 300 gdańszczan. Ci byli traktowani na równi z miejscową załogą i - tak sami stwierdzają - obyło się bez incydentów. "A jeżeli były, to na kwaterach robotniczych - i to zwykle z naszej winy". Do incydentów grubszego kalibru zaliczyć wypada wszakże dwa gdańsko - warszawskie związki małżeńskie, przy czym jeden z nich obalił przy okazji mit o nie przezwyciężonej magii stolicy - oblubieniec bowiem przeniósł się na Wybrzeże do małżonki, mimo iż młodzi własnego mieszkania tu nie posiadają.
Trzeba przyznać, że oba zakłady do tego narzuconego im niejako współpartnerstwa odnosiły się z solidnością godną prawdziwych fachowców. Przekazywano na północ dokumentację, techniczną, wyposażenie. Wszystko przebiegałoby niemal idealnie, gdyby nie... stan form, narzędzi, przyrządów, które w Gdańsku po prostu były już trochę wyeksploatowane. Magmor sprowadził z Warszawy jedynie taśmę montażową, zachowując własny park maszynowy stopniowo (równolegle przecież szła produkcja owych wag i akwalungów) przystosowując je do własnych zadań. W pierwszym przejściowym kwartalnym okresie skorzystano też z pewnej ilości (ok. 8 tys.) kasprzakowskich "kitów" do pierwszej serii magnetofonów ZK 140 T. W miarę opanowywania produkcji coraz mniej potrzebowano owych "kitów" - czyli jakby oryginalnych części zamiennych, wspomagających licencyjną produkcją. W sumę musieli nieźle oponować nową dla siebie produkcję, skoro 2 stycznia br. godz. 13 zameldowali o wykonaniu stutysięcznego magnetofonu ZK 140 T. Niewiele więcej wyprodukował i "Kasprzak", mimo iż produkcję podjął znacznie wcześniej...
Już nie opierając się na "Kasprzaku" w pełni, a korzystając jedynie z pewnych warszawskich i lubartowskich założeń konstrukcyjnych, załoga Magmoru przygotowuje produkcję kasetowego magnetofonu portfelowego B-133. Będzie on jakby etapem przejściowym do płaskiego magnetofonu portfelowego, opartego na mikrokasecie. To plaski notatnik wielkości kalendarza, który przy produkcji masowej (w r. 1982 przewidziano 50 tys. sztuk) powinien kosztować nie więcej, niż 3-4 tys. zł. Byłby to istny przebój magnetofonowego rynku. A gdański Magmor, wykorzystując swą ponad ćwierćwiekowe doświadczenie w mechanice precyzyjnej, przewiduje rzeczywiście masową (do pół miliona rocznie) produkcję mikrokaset dla całego Zjednoczenia Unitra-Dom; dla magnetofonów, dyktafonów, odbiorników samochodowych itp.
- A mimo wszystko żal mi tych akwalungów, z których musieliśmy w końcu zrezygnować - wzdycha inż. Zbigniew Wilniewczyc, jeden z zakładowych entuzjastów swobodnego nurkowania...



Wieczór Wybrzeża nr 135 z 19 czerwca 1980 r.
Przyszłość należy do elektroniki
Rośnie grająca "rodzina" gdańskiego "Magmoru"
Przed dwoma laty po przebranżowieniu Zakładów Mechaniki Precyzyjnej w Oliwie, które otrzymały nazwę "Unitra-Mogmor", nie brakło pesymistycznych prognoz. Mówiono, że magnetofony ZK-140T, których montaż przejęto z warszawskich zakładów im, Kasprzaka, już nie będą miały wzięcia.
Tymczasem te właśnie magnetofony nadal cieszą się popytem. Realizując w pełni zamówienia przedsiębiorstw handlowych w tym roku, "Magmor" wyprodukuje ich 105 tys. czyli o 18 proc. więcej niż w ub. roku.
- Pracujemy rytmicznie, na dwie zmiany, więc możemy wyliczyć, że plan I półrocza będzie wykonany, nawet z niewielką nadwyżką - mówi dyrektor "Magmoru" inż. Tadeusz Szmidt. - Rynek otrzyma łącznie 44 330 magnetofonów ZK-140T, a więc o 26 proc. więcej, aniżeli w podobnym okresie ubiegłego roku. Nadwyżka wynosi ponad 11 tys. sztuk.
Łatwo operować wskaźnikami, lecz trudniej je wypracować. Wprawdzie mienione dwa lata przysporzyły załodze doświadczeń, ale też wzrósł własny udział zakładu w wyrobie finalnym.
Magnetofony to nie jedyny asortyment produkcji gdańskiego "Magmoru". Jeszcze 19 proc. potencjału absorbuje dawna produkcja, nieprzejęta w całości przez inne zakłady. Jest to aparatura sterownicza na statki oraz dla kotłowni centralnego ogrzewania, gdzie również wkracza automatyka. Ponadto "Magmor" przez pięć lat od przestawienia się na inną produkcję, jest zobowiązany do dostarczenia swym odbiorcom części do dawniej produkowanych wyrobów.
Przyszłość "Magmoru" wiąże się jednak z elektroniką. Jej entuzjaści, zapowiadający przed dwoma laty powiększenie, rodziny magnetofonów o nowe modele dotąd w kraju nieprodukowane, a potrzebne - dotrzymali słowa. Z biura konstrukcyjnego "Magmoru" wyszedł już prototyp zminiaturyzowanego magnetofonu.
Jego produkcja ruszy w trzecim kwartale br. w nowej hali, której budowę sfinansował resort. Właśnie rozpoczęto instalowanie taśmy montażowej. Będzie ono miało dwa równoległe ciągi stanowisk, co oczywiście zwiększy jej wydajność. Przewiduje się dostarczenie na rynek w br. do 2 tys. zminiaturyzowanych magnetofonów.
Pierwsza jaskółka stanowi zapowiedź następnych zminiaturyzowanych magnetofonów i dyktafonów, również na mikrokasety. "Magmor" będzie wytwarzał także mechanizmy magnetofonowe dla innych zakładów radiowych.
Zorganizowano produkcję nakładczą podzespołów w Sierakowicach, gdzie występował nadmiar rąk do pracy. W przyszłości przewiduje się zbudowanie tu oddziału "Magmoru", włączając inwestycję do programu Ministerstwa Przemysłu Maszynowego, który zakłada budowę małych zakładów produkcyjnych.



Dziennik Bałtycki nr 136 z 19 czerwca 1980 r.
Zanim "Magmor błyśnie kaseciakiem"...
"Garbus" polskiej elektroniki - epitet to czy komplement? A no wszystko jest sprawą intencji formułującego osąd. Dyrektor ds. produkcji JAN PANASIUK przedstawił sprawę mniej więcej tak: - Weźmy takiego "Volkswagena". Małe to, nienowoczesne w kształcie, a ile lat nie schodzi z taśm montażowych. Nawet dziś jeszcze śmieszne "garbusy", już wprawdzie wycofane z rodzimej produkcji, jeżdżą po szosach całego (wiata i cieszą się całkiem dobrą opinią.
W pewnym sensie i ta nasza obecna produkcja przestarzałych magnetofonów ZK-140 jest takim "garbusem". Przejęliśmy ją od warszawskiego "Kasprzaka". Konstrukcja oczywiście nieco nienowoczesna, sama produkcja też (nikt nie wyzbywa się nowości, za to chętnie wypycha co stare i gorsze). A przecież towar ciągle ma odbiorców. Planowaliśmy w przyszły roku ograniczyć produkcje magnetofonów ZK-140 do 50-30 tys. sztuk, tymczasem zamówienia handlu przekraczają 100 tys. stuk i w takiej ilości wyrób będziemy wytwarzać.
Jak nie trudno domyślać się gościmy w oliwskich Zakładach Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor", do niedawna znanego producenta wag analitycznych. Po ponad dwu latach od momentu rozpoczęcia produkcji nowego asortymentu obecny dyrektor ds. technicznych zakładu Zdzisław Gronet tak mówi o bieżących zadaniach: - Na tegoroczną wartość produkcji 570 mln złotych magnetofony stanowiła 470 mln zł wartości (105 tys. sztuk). Dziś magnetofony to już nasz chleb.
Nie jest to dodajmy chleb lekki. Zakład ciągle odczuwa skutki przeprofilowania, potęgowane znanymi w cały województwie brakami kadrowymi oraz ogólnokrajowym deficytem materiałów i surowców. Jako producent rynkowy jest jednak "Magmor" rozliczany z całą surowością zarówno przez zjednoczenie jak i władze wojewódzkie. Nie przypadkiem tez częściej trafia na prasowe łamy. Każdego miesiąca podobnie jak inni producenci rynkowi, musi "Magmor" wykazać się wykonaniem planowanych dostaw. Jak to się udaje "Magmorowi" w tym roku? W ciągu mienionych 5 miesięcy zadania planowe wykonano w 100 procentach, ze skromnym ułamkiem po przecinku. Niestety nie obeszła się bez uprzednich korekt wielkości produkcji.
W komitecie dzielnicowym PZPR, gdzie ostatnio oceniano produkcję zakładów rynkowych Wrzeszcza, podkreślano z całym naciskiem, iż mimo tej korekty wyniku "Magmoru" zasługują na uznanie. Uzyskano je wobec licznych braków surowcowych nie szczędząc pracy w godzinach nadliczbowych, pokonując niełatwe wciąż warunki pracy w zakładzie.
W niedużej hali montażowej, gdzie dosłownie tłoczy się 70 osób, pracujących w nieustannym jazgocie kontrolowanej aparatury, składanych jest także jednorazowo ponad tysiąc gotowych wyrobów szczególnie wrażliwych na każde przesunięcie, najmniejsze otarcie. W tych daleko trudniejszych od poprzednich warunkach ludzie wykonują prace bardziej skomplikowane i uciążliwe.
Jan Witkowski np. od 33 lat związany z zakładem pracował jako brygadzista aparatów do pływania podwodnego (unikatowa, jednostkowa produkcja). Obecnie jako kontroler jakości magnetofonów wykonuje czynności wymagające większej sprawności, przy tym jest to praca w permanentnym hałasie. Monter Wand Jabłońska (w zakładzie 26 lat) o dawnej pracy przy wagach analitycznych powiada, że była czysta, cicha i znacznie lżejsza. W nowych warunkach brak nawet miejsca na zjedzenie śniadania. Różnica między np. taśmą w zakładach "Kasprzaka" jest kolosalna.
Taśma ma swoje nieubłagalne prawa, nieobecność jednego pracownika hamuje tempo produkcji i jeśli jest możliwość zastępuje się nieobecnych uczniami lub przy lutownicy zasiada brygadzistka, tak właśnie jak Janina Lewandowska. Na stanowiskach monterskich przeważają zdecydowanie ludzie młodzi, im zapewne łatwiej wdrożyć się do nowej pracy., ale ciasnota, hałas, brak zaplecza socjalnego dokucza wszystkim.
- W tych dniach załoga udaje się na miesięczny urlop - wyjaśnia dyrektor Panasiuk - i ten czas wykorzystamy na modernizację hali produkcyjnej. Oczywiście, nie da się wyeliminować wszystkich mankamentów nieodłącznie związanych z systemem taśmowym. Ale przebicie jednej ze ścian hali znacznie ją poszerzy i pozwoli na rozprzestrzenienie stanowisk pracy. Łatwiejszy będzie dojazd wózków z materiałami i częściami do poszczególnych stanowisk. Znajdzie się też miejsce do spożywania posiłków w czasie przerw. Kwiaty, kolorystyka wnętrza, to wszystko w jakimś stopniu poprawi ogólny stan pomieszczenia.
Znacznie lepiej już od początku zostaną te sprawy rozwiązane w nowo budowanej hali, gdzie uruchomiona zostanie produkcja nowego typu magnetofonu kasetowego B-133 oraz mechanizmu B-526 (podstawowej części w wysokiej klasy magnetofonach). Jakby dziś bowiem nie uzasadniać zasadności produkcji starego typu magnetofonu ZK-140, nie jest to przecież przyszłość zakładu. Należy ona właśnie do miniaturowego "kaseciaka" (wielkości pocztówki) i nowoczesnych mechanizmów magnetofonowych.
Z myślą o tej nowej produkcji prowadzone są właśnie w zakładzie spore inwestycje. Na zakup samych maszyn wydano 300 mln złotych. O tych ważnych dla zakładu i gdańskiej elektroniki zamierzeniach mówi główny specjalista ds. inwestycji Jerzy Piotrowicz. Przede wszystkim w narzędziowni zamontowano już wiele importowanych maszyn zarówno z krajów socjalistycznych jak i zachodnich. Maszyn niezbędnych przy wykonywaniu niezwykle precyzyjnego oprzyrządowania, jakie wymagają miniaturowe magnetofony.
Wiesław Stroński - operator nowo nabytej w Szwajcarii szlifierki optycznej - z dumą pokazuje urządzenie: - Jest to chyba najlepszy zakup, jaki w zakładzie zrobiono w ciągu ostatnich 15-20 lat. Zamontowano już też 11 australijskich wtryskarek do części z tworzyw sztucznych oraz szereg maszyn specjalizacyjnych.
Zakład doczekał się pierwszej inwestycji budowlanej. Jest o wykańczany właśnie obiekt (hotelowiec przystosowany do celów produkcyjnych), w którym na parterze montowane będą wspomniane mechanizmy i magnetofony kasetowe, na piętrze zaś znajdą sie pomieszczenia biurowe i socjalne (łazienki, szatnie, śniadalnia).
Juz w lipcu mają być montowane próbne partie magnetofonów kasetowych, po czym nastąpi dwumiesięczna przerwa dla usunięcia wszelkich usterek, wprowadzenia poprawek i udoskonaleń. Miniaturowe wymiary jednostkowych wyrobów, milionowa wielkość serii, wszystko to brzmi efektownie i zapowiada ciekawą drogę rozwoju oliwskiego zakładu. Jest on jednak dopiero u jej trudnego początku. Jeszcze przecież nie zupełnie uporano się z jakością poprzedniego typu magnetofonu, gdy trzeba uruchamiać produkcję całkiem nową. Walcząc o dobra lokalne w gronie renomowanych firm polskiej elektroniki trzeba dobijać się też o detale jak pasek napędowy, którego brak wstrzymać może w każdej chwili produkcję.



BIULETYN TECHNICZNO - INFORMACYJNY. NUMER WYDANY Z OKAZJI 20-LECIA ZAKŁADÓW SYSTEMÓW AUTOMATYKI "MERAMONT" Warszawa, marzec 1985.

ZAKŁAD AUTOMATYKI OKRĘTOWEJ "MERAMONT" - Gdańsk

W 1975 r. nastąpiła kolejna zmiana organizacyjna. Zakład Automatyki Okrętowej został przyłączony do Zakładów Mechaniki Precyzyjnej MERA-WAG w Gdańsku. Zmiana ta negatywnie wpłynęła na dalszy rozwój techniczny Zakładu. Nastąpiło ograniczanie produkcji automatyki morskiej i likwidacja wydziałów montażowych w stoczniach. Rozpoczęto wdrażanie programów zmierzających do całkowitej zmiany profilu produkcji; wg programu rozwoju Zakładu Doświadczalnego i MERA-WAG na lata 1978-85 w hali produkcyjnej przy ul. Śnieżnej planowano utworzenie wydziału dla wykonawstwa prototypowych urządzeń technologicznych do produkcji magnetofonów. Nastąpiło zmniejszenie planu produkcji automatyki. Zakład traktowany był w tym okresie przez przedsiębiorstwo "jako zło konieczne". Niezadowolenie załogi znalazło swój wyraz w postulatach skierowanych do dyrekcji przedsiębiorstwa. Załoga żądała:
1. Utrzymania i rozszerzenia dotychczasowe go profilu produkcji, tj. automatyki morskiej i lądowej.
2. Odłączenie Zakładu od Zakładu Mechaniki Precyzyjnej UNITRA-MAGMOR.
Żądania załogi zostały spełnione 11 lutego 1981 r. Minister Przemysłu Maszynowego podjął decyzję przyłączenia Zakładu do Zakładów Systemów Automatyki w Poznaniu. Nastąpił kolejny okres w działalności Zakładu Automatyki Okrętowej w Gdańsku, charakteryzujący się kontynuacją kompletacji automatyki morskiej, zwiększającym się udziałem kompletacji mon-tażu i rozruchów automatyki lądowej /ciepłownictwo/. Rozpoczęto produkcję wag zliczających i denaktywnych, z których następnie tworzono systemy ważąco-dozujące dla materiałów sypkich.




Wieczór Wybrzeża nr 54 z 18 marca 1981 r.
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "MAGMOR" w Gdańsku produkują magnetofony czterościeżkowe ZK-140T. Miesięcznie dziesięć tysięcy tych aparatów trafia z Gdańska na rynek krajowy. Niedawno rozpoczęto w "MAGMORZE" produkcję mechanizmów do magnetofony "Finezja", a montowanych w Lubartowie. Jeszce w tym roku "MAGMOR" ma zamiar ruszyć z produkcją magnetofonu-notatnika M-101.



Wieczór Wybrzeża nr 156 z 12 sierpnia 1981 r.
Na przykładzie "Magmoru"
Gdyby wszyscy chcieli...
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej w Gdańsku wpisały się do rodziny zjednoczenia "Unitra" przed trzema laty. Podjęły wówczas produkcję magnetofonów, przejmując ją w spadku z całym oprzyrządowaniem z warszawskich zakładów "Kasprzaka". Do końca 1978 roku z taśmy "Magmoru", bo taką nazwę otrzymały zakłady zeszło 10 tys. popularnych magnetofonów ZK-140.
Mówiono wtedy, że odgórna decyzja, która zaskoczyła kierownictwo i załogę, jest błędna, oznaczała bowiem likwidację jedynego w kraju, cieszącego się dobrą renomą producenta szeregu wyrobów potrzebnych dla gospodarki, nie wspominając o trudnościach i kosztach, jakie towarzyszą przestawieniu się na nową produkcję, całkowicie różną od poprzedniej. Ale dziś mówi się już, że tej decyzji nie sposób odwrócić, bo byłby to z kolei drugi poważny błąd. "Magmor" uporał się z wdrożeniem produkcji magnetofonów, choć zapłacił za to drogo.
W rezultacie jednak, nie tylko opanowano narzuconą produkcję, lecz także ulepszono technologię, aby sprostać aktualnym wymogom postępu technicznego oraz potrzebom rynku. Odmłodziła się znacznie załoga, gdyż nie wszyscy starzy pracownicy potrafili przystosować się do nowej branży. Ich miejsca zajęli uczniowie szkół zawodowych, m. in. szkoły przyzakładowej "Magmoru", którzy osiągają dobre zarobki. Zakład zaczął wreszcie wychodzić, jak się to mówi, na swoje; nie ponosi już strat na nowej produkcji, zaczęły owocować milionowe nakłady na jego rozbudowę i wyposażenie.
W tym roku początkowy plan 80 tys. magnetofonów ZK-140 podwyższono do 95 tys., gdyż takie jest zapotrzebowanie handlu, a pozwalają na to możliwości techniczne i materiałowe producenta. Na realność tego planu wskazują wyniki uzyskane w I półroczu br.: wyprodukowanie 58 tys. magnetofonów i realizacja planu sprzedaży w 104 proc. oraz osiągnięcie 117 proc. dynamiki w stosunku do analogicznego okresu ub. roku. Należy podkreślić, że są to wyniki lepsze, niż średnie w zjednoczeniu "Unitra".
Jednocześnie, z myślą o przyszłość "Magmor" postanowił wyjść na szersze wody. Licząc się z tym, że produkowana od lat seria magnetofonów ZK-140 zbytnio się wydłużyła i kiedyś trzeba ją zakończyć, przystąpił do wzbogacenia asortymentu. I chociaż nadal "Kasprzaki" stanowią dominująca pozycję i produkcja ich zostanie utrzymana, dopóki ludzie będą je kupować, weszły już nowe wyroby. "Magmor" podjął kooperacyjną produkcję mechanizmów odtwarzaczy stosowanych do radiomagnetofonów. Ilością 60 tys. tych mechanizmów zaspokoi w br. całkowicie swych odbiorców, gotów jest nawet zwiększyć produkcję, jeśli będzie to potrzebne.
Wobec braku miejsca w oliwskiej siedzibie "Magmoru", choć zbudowano tu nową halę, zorganizowano oddział w Sierakowicach, adaptując pomieszczenia przyznane przez urząd gminy, zainteresowany aktywizacją gospodarczą terenu. Ponad 100 pracowników przeszkolono w "Diorze" i już pod koniec czerwca br. ruszył montaż mechanizmów, chociaż obiekt nie jest jeszcze całkowicie wykończony i trwają prace budowlane.
Nastawione na wielkoseryjną produkcję mechanizmów w najbliższych latach zakłady mogą osiągnąć około pół miliona sztuk, dzięki czemu będą decydowały o rozwoju krajowego przemysłu radiofonicznego. Już obecnie - dysponując nadwyżką mechanizmów odtwarzaczy - "Magmor" przystępuje do produkcji własnych wyrobów finalnych. Biuro konstrukcyjne pod kierownictwem mgr. inż. Stanisława Leszczyny opracowało model magnetofonu, będącego udoskonaloną wersją pierwotnie projektowanego "Notesu", który będzie służyć nie tylko, do zapisu mowy, lecz. i naigrywania muzyki. Na początek - w bieżącym półroczu - rynek otrzyma tysiąc takich magnetofonów.
Natomiast w I półroczu przyszłego roku ukaże się kolejna nowość "Magmoru", która ucieszy posiadaczy samochodowych aparatów radiowych. Będzie to przystawka do odtwarzania taśm magnetofonowych. Z kolei na II półrocze przyszłego roku, "Magmor" zapowiada radiomagnetofon o najnowszej konstrukcji i wysokiej jakości, który nie ma jeszcze handlowej nazwy a tylko fabryczny symbol.
Począwszy od II kwartału br. zakłady wzbogaciły swoją produkcję kooperacyjną przeznaczoną dla innych odbiorców w zjednoczeniu "Unitra". Są to detale z tworzyw sztucznych, które dotąd importowano, a także wałki i ośki do magnetofonów wymagające bardzo precyzyjnej obróbki. Wszystkie te działania zmierzają do pełnego wykorzystania potencjału produkcyjnego zakładów i osiągnięcia jak najlepszych wyników ekonomicznych, a jednocześnie do poprawy sytuacji rynkowej w kraju.
Będąc kooperantem eksporterów, "Magmor" ma swój pośredni udział w eksporcie, chociaż sprzedaje swą produkcję za granicę również bezpośrednio. Mechanizmy odtwarzaczy kupują ZSRR i Rumunia, a części zamienne do magnetofonów ZK-140 - NRD. Ponadto magnetofony te stanowią towar w bezdewizowej wymianie handlowej z Rumunią, Węgrami i Bułgarią. Otrzymujemy za nie inne potrzebne krajowi artykuły.
Do całkowitego obrazu produkcji "Magmoru" należy jeszcze do dać części zamienne do wyrobów wytwarzanych przed zmianą branży. Zakłady zobowiązane są bowiem do zaspokajania potrzeb klientów tej dziedzinie przez 5 lat i wywiązują się z tego zadania.
Przy ogólnym narzekaniu na różnego rodzaju trudności, "Magmor" należy do tych zakładów, które potrafią się z mmi uporać. Tajemnica powodzenia tkwi zarówno w zaangażowaniu złogi, jak i zaradności kierownictwa oraz właściwej organizacji produkcji i zaopatrzenia.
- Trudno sobie wyobrazić, żeby takie zakłady jak nasz miały łatwe życie przy aktualnej sytuacji w kraju - mówi dyrektor ds. technicznych mgr inż. Marian Szczęk. - Stale na czegoś brakuje: jak nie surowców do własnej produkcji, to detali dostarczanych przez kooperantów, którzy również borykają się z kłopotami. Byłoby jednak całkowicie źle, gdyby zakład stanął. Do tego jednak n e doszło, choć mieliśmy przerwy w pracy. Można je określić jako minimalne, a w każdym razie kilkakrotnie mniejsze niż przed rokiem. Zawdzięczamy to "żonglerce" obsadą zmian. Jeśli wiadomo, że zabraknie materiałów lub rysują się jakieś inne przeszkody i nie będzie roboty, ludzie po prostu nie przychodzą na tę zmianę i później odrabiają stracony czas, przede wszystkim w wolne soboty.
W zakładzie obowiązuje zasada oszczędności. Materiały deficytowe zastępuje się łatwiej dostępnymi, bez szkody dla jakości wyrobów. Jeśli chodzi o tworzywa, to wykorzystuje się odpady i dzięki temu zakłady potrafiły pracować przez kilka tygodni na tworzywie z odzysku. Dzięki penetracji magazynów innych przedsiębiorstw udało się również pewne materiały, jak np. odpady folii drewnopodobnej z przemysłu meblarskiego, służące do oklejania obudowy magnetofonów ZK-140.
Na przykładzie "Magmoru" można więc chyba stwierdzić, że nawet w aktualnej sytuacji zaopatrzeniowej, istnieje droga wyjścia z impasu. Gdyby wszyscy producenci chcieli ją dostrzec...



Dziennik Bałtycki nr 2 z 4 stycznia 1982 r.
Dobry rok "Unitry-Magmoru"
Zmiana profilu produkcji w 1977 r. wywołała w życiu zakładu niemały wstrząs. Dotychczasową, wysoce specjalistyczną i cenioną na rynku zarówno krajowym jak i zagranicznym produkcję (między innymi wagi analityczne, kompasy, aparaty nurkowe, logi czy maszyny dziewiarskie) - zastąpiono produkcją typowo rynkową. Od czasu przystąpienia do zjednoczenia "Unitra" - Zakład Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" podjął produkcję głównie magnetofonów i mechanizmów magnetofonowych.
Ta zmiana profilu produkcji wymagała zakupu wielu nowych urządzeń, maszyn - i to w zakładzie zrobiono. Trudniej było natomiast przezwyciężyć nieprzystosowanie znacznej części załogi do pracy w nowych warunkach. Dokonano pewnych zmian organizacyjnych, ale nie rozwiązały one jednak wszystkich problemów. Doszło w tej sytuacji do wymiany części załogi i obecnie, zwłaszcza przy montażu, zatrudnionych jest wiele młodych kobiet.
Jednakże wszelkie te trudności znalazły odzwierciedlenie w wynikach osiąganych przez zakład w minionym czasie. Zwłaszcza 1980 r. był niekorzystny, jeśli brać pod uwagę działalność "Unitry-Magmoru" i osiągnięte efekty finansowe. Znacznie korzystniej natomiast przedstawia się pod tym względem 1981 r.
Wbrew ogólnie panującym tendencjom w przedsiębiorstwach, w których ustalając plany produkcyjne zakładano zmniejszenie produkcji do roku ubiegłego, w "Unitra-Magmorze" przyjęto plan wyrażający się wartością 506 mln zł. Oznaczało to wzrost 7,5 proc. w stosunku do ubiegłorocznej produkcji. W lipcu i listopadzie dokonano korekty tego planu, ale ... w górę. Dzięki jego realizacji Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" osiągnęły w 1981 r. wartość produkcji rzędu 588 mln zł. Oznacza to, że po doprowadzeniu cen do poziomu porówn6ywalnego można mówić o wzroście produkcji o 24,8 proc. w stosunku do roku ubiegłego, a także - co podkreśla z-ca dyrektora ds technicznych Marian Szczęch - pomimo przewidywanego wcześniej deficytu ok. 72 mln zł rok 1981 zamknięty został bez strat.
Wbrew pozorom, osiągnięcie tych wyników nie przyszło łatwo. Niemały "udział" w ich uzyskaniu miała produkcja magnetofonów ZK-140. Pierwsza wersja przyjętego planu mówiła o wyprodukowaniu 80 tys. sztuk magnetofonów, lipcowa korekta podniosła produkcję do 95 tys. sztuk, zaś listopadowa korekta zakładała wyprodukowanie do końca roku ponad 100 tys. magnetofonów. Ale nie tylko produkcja magnetofonów zadecydowała o osiągniętych wynikach. W 1981 r. w "Unitrze-Magmorze" podjęto także produkcję mechanizmu (typ 536) do magnetofonu "Finezja" produkowanego przez Zakłady Wytwórcze Magnetofonów w Lubartowie, w trzecim kwartale tegoż roku uruchomiono także produkcję mechanizmu RP-701 do radioodtwarzacza. Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra Magmor" podjęły również produkcję antyimportową, co oczywiście przysporzyło niemałych wpływów. Produkcja ta dotyczy części do magnetofonów. Między innymi są to ośki, wałki oraz koła zębate z tworzyw sztucznych.
Realizacji tych przedsięwzięć towarzyszyło jednak ciągłe pokonywanie trudności związane głównie z brakami materiałowymi. Dotyczą one zwłaszcza tworzyw sztucznych. Podjęto wprawdzie kroki zaradcze - uruchomiono na. tzw. gniazdo odzysków, dzięki któremu podjęto produkcje pokryw magnetofonowych, ale generalnie nie rozwiązuje to problemów. I chociaż służba zaopatrzeniowa dwoi się i troi - niemal przez cały czas praca zagrożona jest brakiem materiałów. Dokonuje sie różnego rodzaju przesunięć organizacyjnych - podejmowano pracę w dni wolne od pracy wtedy, gdy materiały były, przesuwając je na czas przymusowego postoju wynikającego z braku tych materiałów, pracownicy zmieniali swoje stanowiska pracy w miarę istniejących aktualnie potrzeb, ale wszystkie te działania nie zmieniają faktu, że materiałów często po prostu brakuje.
W Zakładach Mechaniki Precyzyjnej panuje przekonanie, że 1982 r. może być znacznie lepszy. Planuje się uruchomienie nowej produkcji - np. magnetofonu wysokiej jakości opartego na już produkowanym mechanizmie M-536, a także samego odtwarzacza opartego o mechanizm RP-701, nie mówiąc już o zwiększeniu produkcji w zakresie dotychczasowego asortymentu. Rzecz w tym jednak, że wszystkie te zamierzenia uwarunkowane są poprawą zaopatrzenia w materiały. Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" z racji charakteru podejmowanej produkcji działają w warunkach bardzo rozwiniętej kooperacji. I dlatego właśnie również od tych kooperantów wiele będzie zależało jakim bilansem "Unitra-Magmor" zamknie kolejny 1982 rok.



Dziennik Bałtycki nr 19 z 27 stycznia 1982 r.
Z taśm montażowych Zakładów Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" zszedł 300-tysięczny magnetofon ZK-140 T. Osiągnięcie tego sukcesu nie przyszło Zakładom Mechaniki Precyzyjnej łatwo. W ramach zmiany profilu produkcyjnego, magnetofony zaczęto produkować w 1978 r. Początkowo w wyniku trudności związanych z opanowanie nowego dla załogi procesu produkcyjnego - wyniki tak pod względem ilości produkowanych magnetofonów, jak i ich jakości były nie najlepsze. Z czasem jednak wysiłek w poważnym stopniu od młodzonej załogi zaczął procentować.
Już rok ubiegły, któremu towarzyszyło szereg trudności, głównie związanych z zaopatrzeniem, okazał się bardzo pomyślny. Zadania produkcyjne roku 1981, które były dwukrotnie samodzielnie podwyższane - zostały wykonane niemal w 110 proc. Niemały w tym udział miała właśnie produkcja magnetofonów ZK-140. Warto także podkreślić, ze wraz ze wzrostem ilości produkowanych magnetofonów, znacznie poprawiła, się także ich jakość.
Z okazji wyprodukowania 300 tys. magnetofonów wyróżniającym się pracownikom wręczono okolicznościowa nagrody i listy pochwalne.



Wieczór Wybrzeża nr 26 z 5-7 lutego 1982 r.
300 tys. magnetofonów z gdańskiego "Magmoru"
Pod znakiem nowości i... kłopotów
W gabinecie dyrektora gdańskich Zakładów "Magmor" na poczesnym miejscu znajduje się magnetofon ZK 140 ozdobiony srebrną cyfrą 300 000. To Jubileuszowy egzemplarz wyprodukowany przed kilku dniami w tych zakładach od czasu, gdy zmieniły dawny szyld - Zakładów Mechaniki Precyzyjnej i przeszły do Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego "Unltra". Przejęły wówczas wyposażenie techniczne, łącznie z zaopatrzeniem materiałowym z Warszawskich Zakładów im. Kasprzaka. Pierwszy magnetofon ZK 140 zszedł z taśmy montażowej 22 lipca 1978 r. Cały zaś rok "Magmor" zamknął produkcją 18 450 magnetofonów.
Załoga nie od razu opanowała produkcję zupełnie różną od poprzedniej. Wiele wysiłku kosztowało też jej organizacyjne wdrożenie. Nie zabrakło nawet wówczas opinii, że decyzja o przebranżowieniu zakładów w Gdańsku jest chybiona.
Tymczasem ludzie zdobyli nowe kwalifikacje, opanowali arkana elektroniki, utworzono silny trzon techniczny z biurem konstrukcyjnym i rok 1979 przyniósł już 81 500 magnetofonów. Zaczęto przy tym w coraz większym stopniu zastępować podzespoły dostarczane dotychczas przez Zakłady im. Kasprzaka - produkcja własnych. Kolejny rok "Magmor" zamknął produkcją 95 800 magnetofonów ZK 140, zaś w ubiegłym - dostarczył ich odbiorcom aż 101 250 szt.
Na podkreślenie zasługuje ewenement 3-krotnej korekty planu... w górę.
Jak poinformował dyrektor "Magmoru" mgr inż. Marian Szczęch, przy ustalaniu tegorocznych zadań zakłady wprowadziły pewne zmiany w asortymencie, uwzględniając tendencje rynkowe. Ograniczyły produkcję magnetofonów ZK 140, natomiast zwiększyły ilość mechanizmów napędowych do magnetofonów i odtwarzaczy dostarczanych w ramach kooperacji innym zakładom oraz podjęły produkcję własnych kasetowych magnetofonów. Dostarczą mianowicie 20 tys. mechanizmów oznaczonych symbolem M-536 przeznaczonych do magnetofonu "Finezja", jednego z najlepszych w kraju, wytwarzanego przez zakłady w Lubartowie. Drugą poważna pozycję stanowią mechanizmy RP 701 do radioodtwarzacza samochodowego produkcji "Diory" w ilości 28 500 szt.
Natomiast własną nowość, także w skali krajowej, stanowi poręczny kasetowy magnetofon M 101 tzw. Notes. Pojawi się w sprzedaży pod koniec tego kwartału, zaś do końca roku przewiduje się dostawę rynkową 20 tys. "Notesów". Nieco dłużej, bo do III kwartału będziemy czekać na odtwarzacz magnetofonowy, który stanowi przystawkę do radia samochodowego. Ponadto "Magmor" szykuje prawdziwą bombę, będzie to magnetofon kasetowy stereofoniczny klasy Hi-Fi Standard. Wykorzysta do tej produkcji wypróbowany już mechanizm M-536. Nowy magnetofon, stanowiący ambicje załogi, powinien znaleźć się w sprzedaży pod koniec br.
Przy taśmach montażowych w "Magmorze" widać dziś młode twarze, wśród załogi sporo dziewcząt.
- Praca u nas wymaga precyzji i tempa. Przesuw taśmy reguluje czas na każdą czynność, wynosi zaś niewiele ponad 1 minutę - objaśnia dyrektor ds. produkcji inż. Jan Panasiuk. - Montaż odbywa się pod stałą kontrolą, każdy egzemplarz z zauważonym defektem jest natychmiast odstawiany na "boczny tor" - do naprawy, aby nie zakłócać rytmu pracy.
Istotnie widać jak po każdej operacji przybywa części, powstaje stopniowo gotowy magnetofon. Każdy sprawdza się pod względem mechanicznym, wygrzewa a następnie kontroluje, jak funkcjonuje jego system elektryczny. W końcu gotowy już egzemplarz przechodzi badania dynamiczne w kabinach ciszy. Musi tak grać jak u klienta.
"Magmor" rozbudował swą dotychczasową siedzibę, uruchomił również oddział w Sierakowicach, gdzie zatrudnia ok. 23 proc. całej załogi. Pracują tu również chałupnicy. Dzięki temu zakłady mogły rozwinąć produkcję.
Przytoczone sukcesy stanowią tylko jedną stronę medalu, gdyż niestety "Magmorowi" nie braknie również trudnych problemów, których źródłem jest zaopatrzenie, głównie z importu. Opiera się z:resztą na nim cały przemysł elektroniczny. Ale w "Magmorze" nie siedzi się z założonymi rękami. Specjaliści szukają sposobów, aby wyjść z zaopatrzeniowego impasu. Dzięki przemiałowi i przetwórstwu odpadów tworzyw, uzyskuję się materiał do produkcji obudowy magnetofonów. Stosuje się materiały zastępcze i odpadowe, jak np. krajową folię meblową do oklejania skrzynek magnetofonowych, zamiast importowanej. Wykonuje się we własnym zakresie precyzyjne części mechanizmów. Ogólnie biorąc - jak stwierdza inż. Panasiuk - udało się dotąd zredukować do trzech czwartych "wsad" importowy do produkcji magnetofonów.
O kłopotach mówi kierownik wydziału montażu mgr inż. Andrzej Kamiński.
- Swoje kłopoty potrafimy rozwiązać sami, lecz nie mamy wpływu na naszych kooperantów, a jest ich ponad setka! Rozumiemy, że i oni mają różnorakie trudności, lecz niemniej brak dostaw z ich strony odbija się na naszej produkcji. Nie wszystkie przecież detale, mimo najlepszych chęci, możemy wykonać! w naszym zakładzie, jak np. silniki napędowe. A właśnie one stanowią dla nas barierę nie do przeskoczenia. Podobnie było z wskaźnikami poziomu nagrań. Lecz w tym wypadku nasi specjaliści znaleźli własne rozwiązanie, stosując diody świecące. Właśnie w styczniu brak silniczków i wskaźników wstrzymał nam wysyłkę całej partii magnetofonów. Wiele wysiłku kosztuje żonglerka w ustawianiu asortymentu stosownie do zaopatrzenia. Musimy podejmować operatywne decyzje dotyczące samej pracy załogi, poprzez zamianę wolnych dni. Nie sztuka wykonać plan, gdy wszystko ma się pod ręką i niczego nie brakuje. Trzeba jednak dostosować się do warunków, w jakich obecnie pracujemy. Liczymy na to, że to samo uczynią nasi kooperanci.



Dziennik Bałtycki nr 72 z 15 kwietnia 1982 r.
Na przykładzie zakładów "UNITRA-MAGMOR"
Trudny start w gospodarczą reformę
Zakład Mechaniki Precyzyjnej "UNITRA-MAGMOR" w Oliwie wkroczyły w gospodarczą reformę z zadłużeniem 200 mln zł. powstałym z racji tzw. przebranżowienia u schyłku lat 70-tych. Do 1978 roku produkowano wagi i maszyny dziewiarskie, na które popyt systematycznie malał. Jakiś czas prosperowano nieźle, wytwarzając ruszty do brojlerowego chowu trzody chlewnej. U schyłku lat 70-tych zapadła odgórna decyzja o konieczności przebranżowienia. Zaciągnięto znaczny kredyt, rozbudowano hale. Rozpoczęto produkować magnetofony oraz kooperować ze znanymi w kraju producentami precyzyjnego sprzętu elektrotechnicznego.
Produkowany w zakładach "UNITRA-MAGMOR" monofoniczny magnetofon szpulowy typu ZK 140T zdążył się zestarzeć (nie wytrzymuje już konkurencji z aparatami nowocześniejszymi, stereofonicznymi i znajduje coraz mniej nabywców), a zaciągnięty w banku kredyt nie został jeszcze spłacony. Dowodzi to nie tyle braku operatywności ze strony oliwskiego producenta, ile złożonej sytuacji, w jakiej znajduje się ostatnio precyzyjny przemysł, oparty głównie na elementach i podzespołach z importu.
Oceniając sytuacje z perspektywy czasu fachowcy "UNITRY - MAGMORU" stwierdzają, że decyzja o przebranżowieniu była zbyt pochopna, wręcz zła. Poniesiono by mniejsze koszty materialne i społeczne, gdyby w obliczu zmniejszonego popytu na wagi i maszyny dziewiarskie, zdecydowano się wytwarzać wyroby, odpowiadające społecznemu zapotrzebowaniu, wymagające znacznych nakładów inwestycyjnych. A tymczasem przemysł precyzyjny znajduje się w impasie, kredyt wzięty z banku jest znaczny i w poważnym stopniu utrudnia funkcjonowanie w warunkach dokonującej się gospodarczej reformy. Jeśli zaś dodać, że dotychczasowa produkcja zakładów "UITRA-MAGMOR" była deficytowa (w 1980 r. deficyt przekroczył 100 mln zł, w ub. roku wyniósł 30 mln zł), to pojąć można, że start w reformę mają wcale nie łatwy.
Zaczęto przede wszystkim urealniać koszt produkcji jedynego finalnego wyrobu, tj. magnetofonu szpulowego typu ZK 140T. Już w grudniu ub. roku dokonano analizy kosztów wytwarzania, w oparciu, o które przedłożono handlowi nową cenę wyrobu, ponad dwukrotnie wyższa od poprzedniej. Magnetofon ZK 140T kosztował do końca ub. roku 5.6 tys. zł. ale od stycznia br. cena jego wynosi 14 300 zł. Cenę tę aczkolwiek wysoką (prawie tyle samo kosztuje magnetofon wraz z radiem na licencji firmy GRUNDIG!) zaakceptował rynek, o czym świadczy fakt, że magnetofony rodem z "UNITRY MAGMORU" znikają nadal ze sklepów dość szybko.
Cóż zdołała ustalić zakładowa komisja do spraw kalkulacji kosztów i ceny? Zakładowi eksperci doszli do wniosku, że najwięcej gotówki wyasygnowują na materiały i podzespoły niezbędne do produkcji. Na wyprodukowanie jednego magnetofonu potrzeba materiałów i podzespołów wartości 6.9 tys. zł. Niebagatelną pozycje w kosztach stanowi podatek obrotowy, w odniesieniu do jednego magnetofonu wynosi on 2550 zł. Następną pozycją jest handlowa marża, wynosząca aż 1580 zł. co powoduje liczne kontrowersje; uważa się bowiem, że procent marży powinien ulec zmianie: handel nie może pobiera stale 11 procent. Brał on 11 proc. wtedy, kiedy magnetofon był stosunkowo tani, i bierze tyleż samo, kiedy ten sam przedmiot kosztuje bardzo drogo. Spore są koszty og-ólnozakładowe, wydziałowe i oprzyrządowania; w odniesieniu do jednego magnetofonu stanowią one kwotę 1900 zł. Zatrważa przy tym poziom strat, szacowany aż na 540 zł. mimo że specjaliści zakładowi uznają, iż w odniesieniu do przemysłu precyzyjnego jest to dopuszczalna "norma". Jako smętną ciekawostkę można podać fakt, że gdyby załoga zrezygnowała z należnej jej zapłaty za wyprodukowanie magnetofonu, to sprzęt ów byłby tańszy jedynie o 250 zł. Mowa tu naturalnie o załodze bezpośrednio zaangażowanej w procesie produkcji.
Rozważając możliwość obniżenia ceny magnetofonu, zakłady "UNITRA-MAGMOR" zaczęły od spraw najłatwiejszych, nie wymagających zbytniego wysiłku. W dn. 12 lutego br. wystosowały pismo do resortu finansów, w którym proszą o... zwolnienie magnetofonu od podatku obrotowego! Petycja ta spotkała się z odmową resortu i to odmową uzasadnioną. W replice z dn. 19 marca br. resort finansów stwierdził, że nie ma podstaw do zwalniania magnetofonu ZK 140T od podatku obrotowego jako że nie jest on artykułem pierwszej potrzeby, a jego obecna podaż nie zapewnia pełnego pokrycia Popytu.
Aby sprawa była całkowicie jasna uzupełnić należy, że w zakładach "UNITRA-MAGMOR" nie funkcjonuje żadna komisja do spraw kalkulacji kosztów produkcji i cen (a powoływanie komisji tego rodzaju pod egidą zakładowych organizacji partyjnych zalecał Sekretariat KC PZPR), nikt też w związku z tym specjalnie nie kłopocze się poszukiwaniem dodatkowych możliwości produkcji oszczędniejszej i tym samym tańszej. Nikt nie jest też specjalnie zainteresowany obniżeniem ceny wyrobu, skoro cieszy się on popytem rynku, nawet mimo wysokiej ceny.
Nie oznacza to jednak, że zakład nie ma na swym koncie poczynań oszczędnościowych i antyimportowych, są one jednak zbyt skromne.
Ot przykłady: niektóre elementy z odpadów przerabia się ponownie, a w ub. roku przekazano zakładowi filialnemu w Sierakowicach produkcję płytki do magnetofonu ZK 140T, uzyskując oszczędności rzędu 1.4 mln zł rocznie. Prawie całkowicie zrezygnowano z importu z RFN folii do oklejania korpusu magnetofonu, zastępując ją folią rodzimą; wyeliminowano pokrywę ozdobną z tyrilu produkcji holenderskiej, stosując krajowy substytut. Korzysta się w większym stopniu z klejów i pasków krajowych, nadto z podzespołów, wytworzonych przez kooperantów w oparciu o elementy rodzime. Wyeliminowano tzw. blachy-wkrety z RFN i Japonii. Nadal jednak lista elementów i podzespołów importowanych jest spora, co znajduje odbicie w arytmiczności taśm produkcyjnych.
Wystarczy zresztą spojrzeć na wyniki pierwszego kwartału. Zamiast produkcji wartości 318 mln zł. dano produkcje o 100 mln zł mniejszą, mówiąc dokładniej - wykonano zaledwie 65 proc. kwartalnego planu. Zasadniczą przyczyną były nierytmiczne dostawy materiałów i urządzeń. W ostatnim miesiącu minionego kwartału zakład przeżył 2-tygodniową przerwę w ruchu taśm produkcyjnych!
Czy istnieje szansa, że zakład podsumuje rok bilansem dodatnim? Zakładowi ekonomiści są zdania, że nie ma powodów do obaw i przedkładają konkretne wyliczenia, wykazujące saldo dodatnie. Bank powinien przychylić się do rozłożenia spłat kredytu na okres dłuższy. Ruszyć powinna nowa produkcja, znacznie atrakcyjniejsza, bardziej przydatna rynkowi.
Sięgnijmy do konkretnych danych. W bież. roku "UNITRA-MAGMOR" zainicjuje produkcję magnetofonu kasetowego M101, filigranowego, przeznaczonego m. in. dla dziennikarzy. Będzie to seria niezbyt duża (produkcja tych magnetofonów zakończy sie w przyszłym roku), a to ze względu na ograniczoną ilość elementów i podzespołów z importu, głownie z RFN i Japonii. Dodać warto, że magnetofon M101 znacznie odbiega pod względem technicznym od miniaturowych, wytwarzanych przez kraje wysoko uprzemysłowione. Jeśli dodać, że jest on niejako dzieckiem niechcianym, przekazanym przed kilkoma laty przez Zakłady Radiowe im. Kasprzaka w Warszawie zakładom w Lubartowie, to oczywistą rzeczą jest, że obecność jego na rynku będzie tylko sezonowa, wynikająca - jak juz wspomniano - głównie z istniejących rezerw urządzeń i podzespołów, pozwalających wyprodukować małą serię.
Przewiduje się ponadto uruchomienie w IV kw. br. magnetofonu stereofonicznego HI-FI typu MSD-1402, który będzie konkurentem popularnej "Finezji" i to poważnym, bo tańszym, mniejszym, a posiadającym te same parametry. Co wiej, produkować się będzie części zamienne do magnetofonu szpulowego ZK 140T i to przez okres 5-letni. Wyrobów finalnych i kooperacyjnych będzie w niedalekiej przyszłości jeszcze kilka, jeśli naturalnie nie zawiodą plany Zaopatrzeniowe.
Zakłady "UNITRA-MAGMOR" traktują poważnie swoich kooperantów, ale obciążają ich w przypadku ewidentnych zaniedbań finansowymi karami. Na przykład jednego z kooperantów zamierza się obciążyć karą w wysokości 140 tys. zł wyłącznie za to, że nie czynił odpowiednich starań, aby zdobyć określone urządzenia, których ponoć nie brakowało w kraju.
Czyni sie też przymiarki do zmiany postawy handlu, uparcie obstającego przy wysokiej, 11-porocentowei marży. Wspólnie z gdańskim producentem telewizorów "UNIMOREM" zakłady "UNITRA-MAGMOR" zamierzają otworzyć sklep firmowy (rozmowy są poważnie zaawansowane), gdzie ceny będą niższe od oferowanych przez placówki WPHW.
- Pomysłów - jak widać - oliwskiemu producentowi precyzyjnego sprzętu elektrotechnicznego nie brak, szkoda jedynie że zbyt pobieżnie spogląda on na własne podwórko. Rzetelniej i wnikliwiej powinien on przeanalizować możliwości oszczędnego wytwarzania, biorąc pod uwagę zwłaszcza wysoki poziom strat i kosztowności procesu produkcji ciągle jeszcze opartego na dolarowym imporcie.



Dziennik Bałtycki nr 14 z 20 stycznia 1983 r.
Czy Polakowi najpotrzebniejszy jest kieszonkowy magnetofon?
- Kto to kupi za 12 tys. złotych - dziwi się mężczyzna w podniszczonej ortalionowej kurtce, oglądając w Domu Towarowym "Centrum" we Wrzeszczu magnetofon kasetowy M-101. - Znów wypuścili jakąś nowość i każą za nią płacić grube pieniądze. Przecież takie coś nie nadaje się do odtwarzania muzyki...
M-101 czyli najmniejszy z wytwarzanych w Polsce magnetofonów kasetowych, którego waga nieznacznie tylko przekracza 0,5 kg - niemal od samych swoich narodzin, a więc od połowy ubiegłego roku budzi wśród użytkowników zdecydowanie mieszane uczucia.
Jedni zarzucają mu niskie parametry techniczne, także jakość, zawodność i przede wszystkim zbyt wyśrubowaną cenę. Pewien wybrzeżowy publicysta, występujący gościnnie w telewizyjnej "Panoramie", poddając krytyce M-101 użył np. wręcz niepoważnego argumentu, że "takie to małe a takie drogie".
Drudzy zasypują natomiast produkujące ten typ magnetofonu Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Oliwie prośbami o udostępnienie chociażby paru sztuk, biorąc, na siebie całe ryzyko związane z faktem, iż poza fabryką w zasadzie żaden zakład usługowy nie naprawia jeszcze tego urządzenia. Po kilkadziesiąt magnetofonów M-101 zakupiły gdańskie, warszawskie i łódzkie redakcje. Po M-101 zgłaszają się również ornitolodzy, pragnący nagrywać w terenie głosy ptaków oraz konstruktorzy geonura do rejestrowania "na gorąco" swych spostrzeżeń i uwag dotyczących pracy batyskafu. W koleiną wędrówkę po świecie zabrał też ze sobą M-101 znany podróżnik Szwarc-Bronikowski.
- Jakie zatem w końcu one są? - pytam dyrektora ZMP "Unitra-Magmor" mgr. inż. Mariana Szczęcha, mając świeżo w pamięci kłopoty pań z działu gospodarczego naszej redakcji, usiłujących z kilkunastu zakupionych magnetofonów wybrać dla mnie choćby jeden działający, tak jak natęży.
- Są dobie! - bez zająknięcia konstatuje dyrektor Szczęch. - Trzeba tylko zdać sobie sprawę z tego, że jest to pierwszy tak zminiaturyzowany magnetofon wytwarzany w Polsce i że zawsze z wdrażaniem nowego produktu wiążą się pewne kłopoty. Powodowane brakiem doświadczenia załogi i niepełnym obrazem zachowywania się poszczególnych podzespołów w trakcie ich eksploatacji...
Z dalszych słów dyrektora "Magmoru" wynika, iż od początku, gdy tylko przyjęto w Zakładach Mechaniki Precyzyjnej narzuconą im przez byłe Zjednoczenie Przemysłu Elektronicznego "Unitra-Dom" produkcję magnetofonu kieszonkowego, do którego całą dokumentację wykonano w ZRK "Kasprzak" - dla wszystkich stało się jasne, że nie obędzie się bez zgrzytów. Tym bardziej, iż w swej pierwotnej wersji magnetofon ów, oznaczony jeszcze wtedy symbolem B-133, nie odpowiadał polskim normom.
- Zdecydowaliśmy się przeto przekonstruować urządzenie we własnym zakresie, wyposażając je w dodatkowe funkcje np. "autostop" i poprawiając zdecydowanie ogólnie jego parametry - kontynuuje dyrektor Szczęch, dodając, że uporano się tu z jednym z najpoważniejszych problemów, mianowicie z uzyskaniem dla nowego wyrobu zgodnej z obowiązującymi normami 0,5 proc. nierównomierności przesuwu taśmy. Stanowi to podstawowy wskaźnik jakości każdego magnetofonu.
I na dowód, że to, co mówi nie jest przesadą dyrektor podłącza stojący no biurku M-101 do umieszczonej w rogu gabinetu kolumny głośnikowej. Efekt jest zdumiewający. Płaski, pozbawiony dynamiki ton od razu zmienia swoje brzmienie, wypełniając pokój rytmiczną muzyką.
- Równie dobre efekty, jeśli nawet nie lepsze możne uzyskać przy zastosowana słuchawek - nie ustępuje w obronie swojego wyrobu dyrektor, a w sukurs przychodzi mu inż. Zbigniew Rybiński, główny specjalisto do spraw kontroli jakości, który przypomina, że magnetofon M-101 jest przecież mimo wszystko sprzętem o charakterze pół zawodowym i o nieco innym przeznaczeniu, aniżeli tylko umilanie czasu muzyką.
Dowiaduję się, że występowanie takich usterek, jak głośną praca mechanizmów przesuwających taśmę czy częste psucie się "autostopu" znane jest dobrze oliwskiej "Unitrze". Tyle, że według panującej w zakładzie opinii dotyczyły one głównie pierwszych partii wyprodukowanych magnetofonów. Wynikały one natomiast ze złej jakości kleju, stosowanego przy mocowaniu łożysk porowatych, w związku z czym trzeba było na miejscu opracować nową technologię klejenia. a także ze złej jakości podzespołów otrzymywanych od kooperantów.
W szczególność dotyczyło to - dotyczy zresztą nadal - gniazd zasilania oraz materiałów sprężystych, odznaczających się tendencją do pękania. Z tych powodów dyrektor naczelny wstrzymał nawet na pewien czas produkcję M-101, polecając wykonać poprawki we wszystkich egzemplarzach znajdujących się w magazynach i u użytkowników. Cóż, kiedy nadal do fabryki trafiają części nie rzadko nadające się jedynie do wyrzucenia. Potwierdzają to w pełni pracownicy zatrudnieni bezpośrednie przy montażu M-101.
Regina Sobczak montująca płytę górną i dolną skarży się na przykład na poszczególne detale, m. n. na japońskie silniki, z których wiele okazuje się niesprawnych, pomimo przejścia przez kontrolę. Nie najlepsze zdanie o dostarczanych elementach ma również Czesława Popis, skręcająca obudowy.
- Na oko wszystko jest w porządku - mówi - kiedy jednak przychodzi do łączenia okazuje się, że jedna część nie pasuje do drugiej.
I chociaż spory procent usterek wyłapuje Janusz Pawlicki, sprawdzający dokładnie schódzące z taśmy magnetofony - na kolejnym stanowisku kontrolnym obsługiwanym przez Henryka Rzeźniczaka wychwytywane są usterki, których nie udało się ujawnić jego koledze.
Podczas mojej wizyty w ZMP "Unitra-Magmor" obaj kontrolerzy jakości na 77 przebadanych magnetofonów zakwestionowali 27, co stanowi aż 36 proc. aktualnej produkcji.
Zaś według słów inż. Rybińskiego z 2,5 tysiąca wyprodukowanych od lipca ub. roku magnetofonów M-101 do zakładu wróciło od klientów zaledwie ok. 150 sztuk, tj. ok. 6 proc. (w tym z 15 zakupionych przez gdańskie redakcje prasowe tylko 7 było sprawnych, zaś z serii "fabrycznie naprawionych" (trzykrotnie!) kilka nadal szwankuje przyp. red.).
Przedstawiciele fabryki twierdzą że nie jest to wiele. Niewykluczone jednak, że u źródeł takiego stanu rzeczy jest nieświadomość użytkowników o możliwości przekazywania uszkodzonego sprzętu bezpośrednio do producenta, o co zresztą fabryka zabiega, pragnąc bliżej zapoznać się z przebiegłem eksploatacji.
Wszystkie te problemy można by bagatelizować, gdyby nie fakt, że szereg podzespołów, w tym silnik, licznik przesuwu tośmy, wskaźnik strojenia, mikrofon oraz układ scalony są importowane za dolary, stanowiąc 8-10 proc. wartości całego urządzenia. Ale w zakładach mówi się już o możliwości zastąpienia tych materiałów innymi pochodzącymi z NRD i Polski.
Kiedy to jednak nastąpi? Czy wydawanie na te części dolarów, brakujących na najniezbędniejsze artykuły nawet lekarstwa jest społecznie uzasadnione?
- Dzięki obserwacjom własnym oraz użytkowników stwierdziliśmy np., że nie powinno się stosować w tych magnetofonach kaset C-90 i C-120, o jedynie C-60 - informuje dyrektor Szczęch - Po prostu ciężar obu pierwszych ujemnie wpływa na mechanizm przesuwu. Wspominamy o tym zresztą w nowych, poprawionych instrukcjach.
O wadach i zaletach jedynego bodaj wytwarzanego w krajach socjalistycznych magnetofonu kieszonkowego dałoby się jeszcze mówić długo. Czy ma to wszelako sens wobec faktu, iż 30 tys. posiadanych przez fabrykę miniaturowych silników determinuje wielkość całej serii?
Przechodzimy zetem do kwestii kosztów. Tu okazuje się że przy cenie 12 200 zł producent zarabia na jednej sztuce magnetofonu M-101 ... 692 zł czyli niespełna 6 proc. I jeśli nie budzą zastrzeżeń takie m. in. pozycje kalkulacji jak koszt materiałów - 4603 zł, płace - 311 zł. koszty ogólnozakładowe - 929, wreszcie fundusz napraw gwarancyjnych i strat z tytułu braków - 398 zł, a nawet podatek obrotowy - 2172 zł czyli prawie 18 proc., to trudno pogodzić się z marżą pobieraną przez handel. Wyraża sie ona mianowicie kwotą 1342 zł. czyli blisko dwukrotnie wyższy zysk od tego laki staje się udziałom wytwórcy - najdelikatniej określając niewiele ma wspólnego z moralnością. Zwłaszcza, że osiągany jest praktyczne bez nakładów i odpowiedzialności.
Nawiasem mówiąc jeszcze mniej niż na M-101, bo zaledwie ok. 30 zł zakłady w Oliwie zarabiają na magnetofonach ZK-140T, których produkcję kończą jednak w tym roku.
Spore nadzieje wiąże się "Magmorze" z nowymi wyrobami, czyli odtwarzaczem samochodowym P-211, mechanizmami do radiomagnetofonu "Klaudia", magnetofonem stereo-deck MSD-1402 klasy Hi-Fi oraz ...poszukiwaną na rynku maszyną dziewiarską "Moda - MD-22".
- Czy klienci będą z tych wyrobów zadowoleni? - powtarza moje pytanie dyrektor Szczęch. - To zależy od wielu czynników. W każdym razie my zrobimy wszystko, aby tak było...
A M-101 jest naprawdę nie złym magnetofonem średniej klasy - dodaje na zakończenie. I tak na dobrą sprawę, gotów jest prawie w to uwierzyć. Tylko czy opinię tę potwierdzą klienci?



Dziennik Bałtycki nr 95 z 16 maja 1983 r.
Program oszczędności na szczeblu zakładu
W "Bimecie" i gdzie indziej
Zajrzyjmy jeszcze do Zakładów Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Gdańsku. Ich produkcja - magnetofony, odtwarzacze samochodowe, maszyny dziewiarskie, mechanizmy do magnetofonów i odtwarzaczy dla innych krajowych producentów, jak "Diora" czy "Eltra" - w dużym stopniu bazuje na imporcie urządzeń, części zamiennych i myśli technicznej. Przy ograniczeniach dewizowych realizacja tegorocznych zadań o wartości 1 693 mln zł (w ub. roku - 1 237 mln zł) nie będzie łatwa bez odpowiednich przekształceń w strukturze zaopatrzenia (przestawianie się na własną i krajową produkcję podzespołów, części) i bez wdrożenia rozwiązań technologicznych o zmniejszonej materiało- i energochłonności.
Jak obliczono w "Magmorze" - ok. 70 proc. oszczędności z tego tytułu osiąga się na etapie wstępnym czyli w projektowaniu. Jeszcze w tym roku ruszy produkcja nowego magnetofonu MSD 1402, zużywającego - właśnie wskutek zastosowania reżimu oszczędnościowego w opracowaniu konstrukcyjno-technologicznym - znacznie mniej materiałów, niż produkowany dotąd aparat ZK 140.
Z innych posunięć wymienić warto modernizację galwanizerni (eliminacja kosztownych usług kooperantów), zmniejszenie produkcji wybrakowanej poprzez zniesienie anonimowości jej "twórców" i wprowadzenie sankcji materialnych, optymalizację wykorzystania środków transportu oraz zastosowanie automatyzacji w regulacji ogrzewania (ok. 1 min zł rocznych oszczędności na energii, zużywanej do ocieplania obiektów zakładu.
Wg założeń "zapiętego" już programu "Magmor" w br. zaoszczędzi ok. 17 mln zł, zaś w roku 1985 - ok. 27,6 mln zł. Ambicją zakładu jest przy tym utrzymanie - przynajmniej w tym roku - cen sprzedaży na dotychczasowym poziomie.



Dziennik Bałtycki nr 237 z 17 listopada 1983 r.
Nowy magnetofon "Magmoru"
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Magmor" w Gdańsku zakończyły produkcję próbnej serii magnetofonu stereofonicznego o nazwie MSD 1402 typu high-fidelity (HI-FI). Produkcja seryjna nowego magnetofonu rozpocznie się w grudniu br., a na półki sklepowe trafi on w I kwartale przyszłego roku. Magnetofon ten przystosowany jest do współpracy z kasetami C-60 i C-90 typu compact, a ponadto został wyposażony w specjalny, reduktor szumów.
Nowy magnetofon ma wyjście słuchawkowe umożliwiające odbiór indywidualny, bez konieczności korzystania ze wzmacniacza i kolumn głośnikowych.



Dziennik Bałtycki nr 245 z 26 i 27 listopada 1983 r.
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Gdańsku należą niewątpliwie do najmłodszych w kraju w swojej branży. Za nim bowiem nieoczekiwanie przez nikogo, z zainteresowanymi włącznie, w 1979 {1977} roku nakazano im produkować magnetofony, - nazywały się "Mera-Wag" i dostarczały na rynek prozaiczne wagi.
U zarania swojej elektronicznej kariery, gdański "Magmor" produkował mocno już wówczas przestarzały typ magnetofonu szpulowego ZK-140 T.
To, co jednak dla załogi gdańskiego producenta przed czterema laty było mało cieszącym obowiązkiem, w ciągu minionych lat stało się... pasją.
Od przyszłego roku natomiast "Magmor" odezwie się w systemie stereo za sprawą za sprawą stereofonicznego magnetofonu kasetowego deck - MSD 1402. Jego twórcami są: ANDRZEJ CHMIELOWSKI, EUGENIUSZ CZARNIAK i mgr inż. ZBIGNIEW TYCHULSKJ. Inna natomiast grupa z zakładu doświadczalnego: mgr inż. PAWEŁ FRYDRYCHOWICZ, mgr inż. MAREK LUBIŃSKI i mgr inż. MARIAN MALISZEWSKI zaprojektowała i zbudowała modele dwóch innych urządzeń stereofonicznych - magnetofonu MSD 5220 i zintegrowanego z nim wzmacniacza WS 5220. W roku przyszłym powstanie ich seria prototypowa, a w 1985 roku powinna ruszyć taśma produkcyjna z tymi urządzeniami.
W ten sposób gdański producent w ekspresowym niemal tempie wdziera się do elitarnego klubu wytwórców magnetofonów stereofonicznych, przedmiotu marzeń i westchnień wszystkich melomanów, zarówno miłośników Chopina i Bacha czy Marli Callas, jak i Armstronga, ABBY czy Lady Pank.
Z tym większą satysfakcją więc przekazujemy te pomyślne prognozy dla elektroakustycznego rynku na najbliższe lata, że prezentowane tu rozwiązania są w całości naszej rodzimej, w dodatku gdańskiej proweniencji.



Dziennik Bałtycki nr 261 z 4 grudnia 1985 r.
Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Gdańsku Oliwie, specjalizują się w produkcji magnetofonów kasetowych i mechanizmów magnetofonowych dla innych firm tej branży, a także dodatkowo, maszyn dziewiarskich z pełnym wyposażeniem. W najbliższym okresie zakład rozszerzy asortyment produkcji o nowy magnetofon do mini-wieży MSD-5220 oraz magnetyczną pamięć komputerową PK-2000S, na bazie uprzednio produkowanego magnetofonu kasetowego M-101. W przygotowaniu jest wzmacniacz WS-5220, którego produkcja podjęta zostanie w roku przyszłym. Choć cała produkcja przeznaczana jest wyłącznie na potrzeby rynku krajowego, to w ostatnim czasie został podpisany kontrakt z Rumunią, na dostawy mechanizmów do kasetowych odtwarzaczy samochodowych. W roku bieżącym wyprodukowano 30 tys. magnetofonów o wartości prawie miliarda złotych, Wielu natomiast klientów może zainteresować fakt iż w okresie przedświątecznym firma podjęła decyzję obniżenia ceny magnetofonu MSD-1405 z 34,9 tys. zł do 28,5 tys. zł.



Dziennik Bałtycki nr 8 z 10 stycznia 1986 r.
Meandry reformy, czyli tajemnica sukcesu i porażki
Każda działalność podlega ocenie społecznemu osądowi. Można w tej ocenie stosować kryteria proste: to białe a to czarne; to dobre a to złe... Czyni się właśnie tak wówczas, gdy nie ma istotnych punktów odniesienia, gdy brak wzorców.
Gdy jest inaczej, można a nawet trzeba operować półcieniami, zastanawiać się głębiej nad ich doborem, korelacją i sprzężeniem zwrotnym przyczyn i skutków.
Dlaczego o tym piszę? Otóż przyszło mi skonfrontować dwa znane w województwie gdańskim przedsiębiorstwa: Gdańskie Zakłady Elektroniczne "Unimor" i Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Oliwie. Jedno - zakładam, że zasłużenie - cieszy się sławą Przedsiębiorstwa pracującego wyjątkowo efektywnie, drugie zaś odwrotnie, iż prawie "bankrut". Jeżeli do pierwszej oceny nie mam prawa wnieść zastrzeżeń, to w drugim przypadku myślę, że jest ona niesprawiedliwa. Za niepowodzenia "Magmou" ktoś inny powinien świecić oczami, nie załoga.
W reformę wchodziliśmy dynamicznie...
- mówi dyrektor naczelny "Unimoru" mgr inż. Jan Stucki. - Dużo wcześniej "skazani" zostaliśmy na samodzielność. Oduczyliśmy się przeto oczekiwać na polecenia "z góry", co zwykle zwalnia ludzi od myślenia.
Dyrekcja znalazła się w nieco w odmiennej sytuacji przed reformą, gdy obowiązywały kryteria "przerobu" a więc usankcjonowanej pracy pozornej. Szukając rezerw zorientowano się wnet, że produkowane telewizory są zbyt "nasycone" materiałami, zbyt skomplikowane jak przysłowiowy "zegarek z wodotryskiem" i tym samym mało nowoczesne.
Oddajmy jednak głos dyrektorowi: - Gdy wprowadzono zasady reformy gospodarczej mieliśmy w naszej prototypowni już kilka nowych wersji telewizorów. Bardziej nowoczesnych. Mniejsza pracochłonność montażu, niższe koszty materiałowe itp. były tego następstwem nieuchronnym. Nastąpił przyrost produkcji netto, zaś z kolei z tym związany był wzrost funduszu płac. Stąd już droga prostą do podniesienia wynagrodzeń oraz możliwości przyjęcia nowych pracowników na stanowiska bezpośrednio produkcyjne.
Jednym z najważniejszych kryteriów sprawnego działania każdej zorganizowanej jednostki jest określenie celu i jego znajomość wśród wszystkich uczestników procesu produkcji. Sądzę, iż uwzględnienie tego elementu przez kierownictwo "Unimoru", jego organa samorządowe oraz organizację partyjną - branie go pod uwagę poważnie a nie od niechcenia - to jedna z tajemnic sukcesu gdańskiego producenta telewizorów. Taki program przedstawiano także i na rok bieżący. Uwzględnia on m.in. wprowadzenie do produkcji nowych telewizorów kolorowych o zwiększonym zakresie wyposażenia dodatkowego, jak np. zdalne sterowanie, wejście video do magnetowidu itp. Interesująca jest też produkcja odbiornika "Neptun 671" - energooszczędnej (a więc na czasie) wersji monochromatycznego czarno-białego odbiornika oraz uruchomienie produkcji własnej głowicy (tunera) o nowoczesnej konstrukcji.
Czy kres możliwości?
I sekretarz Komitetu Zakładowego partii w "Unimorze" Aleksander Karczewski, który z tym przedsiębiorstwem związany jest od z górą 27 lat twierdzi, że to dopiero początek drogi. Największe rezerwy bowiem tkwią w ludziach. W ich inwencji, pracowitości i pomysłowości. Wiele zależy też od stylu zarządzania i kierowania, przeto banie o właściwe oblicze kadry kierowniczej to także domena oddziaływania ogniw PZPR tu, przy warsztatach pracy.
Dyrektor Stucki akcentuje, iż skończono w "Unimorze" z "urawniłowką". Kryteria są jasne: każdemu według jego pracy. Oczywiście ocenianej obiektywnie, rzetelnie, nie na "piękne oczy". Twierdzi: u nas nie dzielimy ludzi na lepszych i gorszych, w zależności od funkcji wykształcenia czy stanowiska. Dobry pracownik to ten, kto na tle swych kolegów jest lepszy. Wszyscy zakładowi decydenci są zgodni i opowiadają się za tym aby ten lepszy zarabiał więcej niż przeciętny lub słaby. Dużo więcej. Powstaje prosty mechanizm Ci najlepsi ciągną za sobą innych, nie chcą tracić pozycii lidera. Rodzi sie prze to naturalna rywalizacja. Selekcja pozytywna a nie jak to bywało niejednokrotnie do tej pory na odwrót.
Integracja załogi, podmiotowość każdego pracownika - ileż na tych mechanizmach można zarobić. Tym m.in. celom służy zakładowa gazetka, skromnie nazwana "Informatorem" Gazeta redagowana z dużym talentem przetrwała wszystkie burze i trudne dni. Poczytajmy co na temat tzw. rezerw prostych piszą tam pracownicy: Andrzej Przylega uważa, iż należy poprawić czytelność dokumentacji, aby uniknąć błędów przy montażu. Zbigniew Sikorski optuje za poprawą oprzyrządowania produkcji, zaś mistrz Ryszard Pokora twierdzi, że należy lepiej wykorzystywać czas pracy. Brygadzista Zenon Sarnowski: oszczędność to właściwe gospodarowanie materiałami. niekiedy, bardzo kosztownymi. W naszych warunkach byłaby przydatna...
...dokładniejsza waga
Produkowano takowe i to także z powodzeniem na eksport, właśnie w Zakładach Mechaniki Precyzyjnej. Nie nosiły one jeszcze wówczas nazwy "Unitra Magmor". "Uszczęśliwienie" za sprawą resortu nastąpiło w 1977 roku. Ktoś arbitralnie orzekł, iż rynek potrzebuje magnetofonów i to zadecydowało. Załogi nikt o zdanie nie pytał. Już po roku reorganizacji "Magmor" był w agonii. Odchodzili ludzie: doskonali fachowcy - złote raczki. Co gorsza, jak twierdzi obecny dyrektor "Magmoru" mgr inż. Marian Szczęch, "przeobrażenie" nastąpiło w najmniej sprzyjającym momencie, u progu 1980 roku, gdy przystąpiono do likwidacji zjednoczeń. Jednostka zwierzchnia zdążyła wszak wydać przedsiębiorstwu polecenie nieodpłatnego przekazania majątku: maszyn i urządzeń do produkcji wag. Natomiast na zakup nowych urządzeń udzielono firmie kredytu w wysokości 279 mln zł. Suma jak na owe czasy duża. U progu przeto reformy trzeba było spłacić bankowy dług wynoszący dwie trzecie majątku całego zakładu.
"Magmor" pozostał więc sam ze swymi kłopotami. Z produkcją magnetofonów, do których jeszcze zakłady "Kasprzaka" zakupiły silniczki z Japonii. Liczyły one ni mniej ni więcej - 25 iat (sic?). Mimo to szefowie "Magmoru" twierdzą iż magnetofony M-101 nie były takie złe. Po prostu produkowane u nas baterie mają za małą pojemność, zaś gumowe paski transmisyjne oraz rolki są niskiej jakości. No cóż - potem za złą jakość od powiada "finalista".
Dziś "Magmor" stoi wprawdzie na lekko trzęsących się, ale własnych nogach. Kredyt spłacono w całości w I kwartale ubiegłego roku i dopiero teraz można mówić o w pełni samodzielnym przedsiębiorstwie, które zdolne jest decydować o swym własnym losie.
"Ummor" - "Magmor" "dwa bratanki"
Początki reformy znacznie osłabiły więzi kooperacyjne, szczególnie te, nawiązywane w sposób sztuczny, na polecenie. Przedsiębiorstwa same teraz wybierają swych partnerów. Dyrektor "Unimoru" chcąc dalej rozwijać pewne dziedziny produkcji stanął przed alternatywą: albo budować nowe obiekty, a więc narazić się na koszty, utarczki z firmami budowlanymi, albo? Tu w su kurs przyszedł "Magmor" ze swym dążeniem do stabilizacji organizacyjnej i finansowej, z ogromną ambicją dojścia do czołówki. Tym wspólnym produktem mają być - zgodnie z przygotowaną do podpisu umową - m.in. urządzenia komputerowe. "Magmor", na podstawie tych ustaleń produkowałby m.in. terminal alfanumeryczny, to znaczy urządzenie do wprowadzania i wyprowadzania informacji z komputera. Serię próbną wykonano już w roku ubiegłym. Tu, w roku bieżącym powstaną też urządzenia peryferyjne do komputerów: mechanizmy do drukarek pamięć magnetyczna do komputerów osobistych.
Garść refleksji
W pokoju sekretarza KC PZPR "Unimoru" nie ma tematów tabu. Po pierwsze: przedsiębiorstwo tego typu, aby działać skutecznie musi mieć otwartą drogę na eksport, bezpośrednią, bez handlowych pośredników. Przykładowo opłacałoby się kupować na Zachodzie niektóre elementy tańsze niż nasze, krajowe. Wówczas eksport byłby o wiele bardziej opłacalny. Nie może też być tak - złości się sekretarz - że my stoimy z produkcją, gdy brakuje nam kineskopów, zaś ich producent sprzedaje je na eksport. Sprzedaje, mając na uwadze tylko własny interes.
W "Magmorze" natomiast usłyszałem co innego: gdybyśmy otrzymywali materiały na czas, wówczas moglibyśmy zwiększyć produkcję o 20 procent. Gdyby, natomiast jakość tych materiałów była właściwa, to produkcja byłaby jeszcze wyższa. Nie jest to w sumie wiele, pod warunkiem iż reformę gospodarcza będą realizować wszyscy na różnych szczeblach zarządzania. Jej sukces zależy bowiem nie tylko od samych przedsiębiorstw.



Dziennik Bałtycki nr 39 z 16 lutego 1987 r.
"Magmoru" stan krytyczny
Cały dzień bezskutecznie wykręcam numer centrali Zakładów Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor" w Gdańsku. Za każdym razem sygnał: zajęta. Jeszcze raz i jeszcze raz, kilkakrotnie. Wciąż to samo. Pech? Przypadek? A może raczej ów brak kontaktu sygnalizuje coś znacznie po ważniejszego w tym niegdyś dobrze prosperującym przedsiębiorstwie?
JEST KONTAKT
W ciągu następnych kilku dni próbuję skontaktować się telefonicznie z którymś z członków komisarycznego zarządu "Magmoru". Od maja ub. r. wzięli na siebie ciężar władzy, podejmując się poprawić trudną sytuację ekonomiczną. Długo nie mam szczęścia, aż wreszcie... Miły kobiecy głos informuje: "Komisarz jest w przedsiębiorstwie...". Proszę o połączenie i od razu na wstępie pytam:
- Czy moglibyśmy porozmawiać o sytuacji w zakładzie!
- Chętnie - słyszę odpowiedź - ale nie wiem, czy jest to najwłaściwsza pora, aby o tym mówić. Za kilka dni zapadną decyzja i wówczas możemy się spotkać...
- Tak - próbuję oponować - tylko że wtedy nie będzie już o czym pisać.
Riposta jest taka, jaką słyszeli już zapewne inni koledzy po piórze, usiłując sforsować tajemnice gabinetów:
- A czy jest pan pewien, te właściwe instytucje chcą, zęby o tym w ogóle pisać? Ja się wychylę - to oberwę po uszach. Pan napisze w niewłaściwym momencie, też dostanie pan za swoje. Nie odmawiam informacji, ale radzę zachować rozwagę - kończy rozmówca.
Znów klapa. Co robić? Jak dotrzeć do firmy, o której krążą wieści, że lada dzień zbankrutuje i ogłoszona zostanie jej upadłość?
Szukam kontaktu z sekretarzem organizacji partyjnej zakładu. Po raz któryś z rzędu dzwonię do "Magmoru".
- Czy mógłbym mówić z sekretarzem POP?
- Tak - znajomy głos sekretarki komisarza brzmi sympatycznie. - Proszę poczekać chwilę. Zadzwonię do niego z innego aparatu.
Po kilku minutach słyszą: - Stefan Iwański, czym mogę służyć?
Przedstawiam się i wyjaśniam:
- Chciałbym się spotkać i porozmawiać o pracy POP w waszym zakładzie...
- Proszę przyjechać - pada krótka odpowiedz.
CO MOZĘ POP?
Oprócz I sekretarza POP w "Magmorze" Stefana Iwańskiego, w pokoju zastaję także II sekretarza Zbigniewa Jędrzejewskiego. Obaj od niedawna pełnią funkcje, powierzone im przez zebranie sprawozdawczo-wyborcze, w połowie grudnia ubiegłego roku. Rozmawiamy o trudnej sytuacji przedsiębiorstwa, któremu bank odmówił dalszego kredytowania.
- Rzeczywiście, położenie "Magmoru" jest bardzo trudne - mówi Jędrzejewski. - Ciężkie chwile przeżywa także liczącą 85 członków POP przedsiębiorstwa. Nowa Egzekutywa nie mogła chyba wystartować do działalności w mniej odpowiedniej chwili...
Ma racje Jędrzejewski. Co może w takiej sytuacji zdziałać partyjna organizacja? Zająć się ekonomiką przedsiębiorstwa? Tym zagadnieniem para się komisarz oraz powołani przez niego ludzie. Więc może tłumaczyć załodze, mobilizować ją i dodawać wszystkim otuchy?
Rzeczywiście. Główny nacisk położyli wyjaśnienie sytuacji i to przynosi efekty. Nie widać paniki, nikt z "Magmoru" nie ucieka nie porzuca pracy...
- Pierwszą uchwałę podjęliśmy 12 grudnia 1986 roku - wyjaśnia Iwański. - I nie była to uchwała przyjęta w ciszy gabinetu. Opracowało ją zebranie podczas burzliwej dyskusji. Stwierdziliśmy, że zakład jest w stanie uporać się z obecnymi trudnościami jednak pod warunkiem, że bank ponownie udzieli nam kredytu...
- Zdaję sobie sprawę, że uchwała III Plenum KC PZPR niejako stawia nas pod murem - dorzuca Jędrzejewski.
- Jednak mimo trudności chcielibyśmy zachować samodzielność przedsiębiorstwa. Jest to realne, gdyż kierownictwo zakładu opracowało program uzdrowienia sytuacji w "Magmorze". Organizacja partyjna poparła ten projekt, ponieważ sądzimy, że odmieni on nasz los i zakład dość szybko stanie na nogach. Gdyby chodziło tylko o sprawy ekonomiczne - może tak bardzo by się nie angażowali. Jednak myślą również o sukcesie politycznym. A że póki co brak wyników?
- Przecież nowa Egzekutywa zaczęła niedawno działać, musimy więc mieć czas na rozruch...!
UCHWAŁA
Kolejne zebranie partyjne w "Magmorze" odbyło się w styczniu 1987 roku. Podjęto wówczas uchwałę, w której m. in. stwierdzono, że "...POP przy Zakładach Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor po zapoznaniu się ze zmodyfikowanym programem uzdrowienia gospodarki przedsiębiorstwa, potwierdza jego realność i uznaje przyjęte w nim kierunki osiągnięcia pełnej równowagi ekonomicznej. POP wnikliwie oceniając aktualną sytuację zakładów stwierdza, że mimo utrzymujących się trudności zachowany został osobowy i naukowo-techniczny potencjał, dostateczny dla realizacji opracowanego programu, a tym samym dla utrzymania samodzielności przedsiębiorstwa... POP stwierdza, że dalsza odmowa kredytowania zagraża podstawkowym interesom przedsiębiorstwa, jego istnieniu i zniweczy całość realnych dziś możliwości rozwoju zakładu i jego załogi...".
- Uważam - mówi Jędrzejewski - że stanowisko zajęte przez POP podbudowało załogę, dodając jej ducha. Robotnik wie, że nowy program uzdrowienia przedsiębiorstwa daje nam szansę uczestnictwa w nowoczesnej produkcji i wytwarzaniu sprzętu informatycznego. A to nie to samo, co budowa zacinających się magnetofonów! Teraz więc chodzi jedynie o to, aby bank zaufał i nadal nas kredytował. Jeśli można budować nowe zakłady od fundamentów, to można również udzielić kredytu przedsiębiorstwu, które jest w stanie wytwarzać nowoczesne wyroby... - argumentują, szukając jakby we mnie stronnika i kogoś, kto im powie: "Macie chłopy rację!”.
KOLEJNY ŚLAD
Jakoś bez powodzenia ponawiam próby nawiązania kontaktu z komisarzem. Zdaję się więc na łut szczęścia. Po dłuższych poszukiwaniach odnajduję ślad, który może pomóc w wyjaśnieniu sytuacji przedsiębiorstwa. Poznaję emeryta z "Magmoru" Władysława Bieleckiego. Przepracował w nim 36 lat, wiążąc się z tą firmą na dobre i złe. Mówi mi teraz, że nieszczęście nadeszło w połowie lat siedemdziesiątych. Jego ucieleśnieniem byli przyjezdni dostojnicy. Powiedzieli załodze, że z tym, co dotychczas robiła, a więc wagami, logami i kompasami, na licencji Platha - teraz - koniec, ponieważ zakład wkroczy na drogę nowoczesności. Wag nie będzie, kompasów też nie. Zresztą, po co przy tym dłubać, skoro można kupić za granicą... Nowoczesność ma na imię elektronika, No nie?!
I niebawem nowoczesność tę zobaczyli w "Magmorze" na własne oczy. Były to magnetofony i wzmacniacze, o których szeptano, że warszawski "Kasprzak" je przeklął i dlatego chętnie zrezygnował z produkcji. Plotka zmieniła się w pewność, gdy nowości z oporem przyjmowały się na rynku. Głownie z powodu wysokich cen oraz takiej samej wadliwości.
Tymczasem w zakładzie coraz bardziej kurczyło się grono entuzjastów nowej produkcji. Zwłaszcza że część doświadczonych fachowców odeszła z przedsiębiorstwa, które przyjęło teraz nazwę: Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Unitra-Magmor". Decyzje o odejściu motywowali krótko przy produkcji magnetofonów nie ma miejsca na indywidualność, na pokazanie zawodowego kunsztu i wartości "złotych rąk".
Złą opinię o przedsiębiorstwie ugruntowały reporterskie magnetofony M-101. Urządzenia, które miały zawojować krajowe dziennikarstwo były niewypałem. Zacinały się i psuły zwłaszcza wówczas, gdy w miejsce silniczków japońskich wprowadzono krajowe. Produkcja zakładu nie cieszyła się popytem, wyroby zalegały magazyny, a w przedsiębiorstwie zaczęło się bardzo źle dziać.
UZDRAWIANIE
Bielecki pamięta, jak bank zażądał od dyrekcji programu uzdrowienia sytuacji ekonomicznej. Kierownictwo owszem, stanęło na wysokości zadania i dokument taki przedłożyło. Jednak NBP nie był usatysfakcjonowany. Opracowanie odrzucono, wyjaśniając, że nie zapewnia ono "utrzymania zdolności kredytowej". Wytknięto zbyt optymistycznie założoną sprzedaż dużej ilości sprzętu informatycznego, nie popartą stosownymi umowami, powiązaniami kooperacyjnymi oraz programem inwestycyjnym, umożliwiającym rozpoczęcie produkcji. Podobnie było ze sprzętem medycznym. Niby w przedsiębiorstwie było głośno o tym wydarzeniu oraz ewentualnym nawiązaniu bliższych kooperacyjnych stosunków z gdańskim "Unimorem", ale zdezorientowana załoga nadal nie wiedziała co o tym myśleć. Zdała się jednak na ekonomiczne wyczucie i fachowość dyrekcji. A z tym też nie było najlepiej.
Kolejny program uzdrowienia sytuacji znów okazał I się bublem, więc nic dziwnego, że i ten został odrzucony. Zaś zaproponowana produkcja alfanumerycznych monitorów nie spotkała się z zainteresowaniem rynku, który opanowali lepsi producenci od "Magmoru”.
WERSJE I AWERSJE
I znów zarwane noce, wypalone setki papierosów i hektolitry wypitej kawy. Dziesiątki, wyliczeń naniesionych na maszynopisy. Jednak kolejny program uzdrowienia przedsiębiorstwa spotkał los poprzedniego. Przez zakłady przemknęły pogłoski, że NBP przystąpił do ściągania kredytów... Bardziej doświadczeni mieli już pewność, że nieuchronnie zbliża się smutny koniec przedsiębiorstwa.
Dyrekcja znów pojechała do banku. Na wezwanie. Wracała już tylko po, to, by opróżnić biurka. Jej miejsce zajął komisaryczny zarząd...
- Nastał komisarz - opowiadają świadkowie "Magmorowej" epopei - który jakoby miał przywieźć z Warszawy środki i zapewnienia umożliwiające bezproblemowe funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Jednak nowy szef zakładu nic nie załatwił... - mówią z zawodem w głosie.
Bo też komisaryczny zarząd nie otrzymał kredytów w gotówce, lecz w... zaufaniu, że jego program poprawy sytuacji przedsiębiorstwa będzie do przyjęcia. To prawda, że miał na to zaledwie półtora miesiąca, i faktem jest, że dokument nie został przyjęty. - Co w tak krótkim czasie można zrobić? Najwyżej rozpoznać sytuację w przedsiębiorstwie... - słyszy się na każdym kroku.
A projekt został oczywiście odrzucony. Który to już raz? Czy to ważne? Dość, że przedsiębiorstwo znalazło się w krytycznej sytuacji. Na samochodowe odtwarzacze me ma zapotrzebowania, na magnetofony też, więc trzeba się zająć czymś innym. Zakład może uratować produkcja komputerowych terminali oraz profesjonalnego sprzętu komputerowego; drukarek, urządzeń do zdalnego sterowania telewizorami oraz sprzętu medycznego. Wszystko jest jednak w rękach banku. Produkcja ruszyć może pod warunkiem, że przedsiębiorstwo odzyska zdolność kredytową. Ale czy tak będzie?
W zakładzie wyraźnie wyczuwa się atmosferę niepokoju. Nie ma się czemu dziwić. Ustawa o przedsiębiorstwie mówi wyraźnie, że od pada ten producent, który nie mieści się w kosztach. Bo któżby miał do nich (i z czego?!) dopłacać.
Klamka jeszcze nie zapadła - nadal nie wiadomo czy przedsiębiorstwo pozostanie samodzielne, czy też przestanie istnieć...
Po wizycie w "Magmorze'' i wielu rozmowach nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest mi czegoś żal. Może tych murów i nie w pełni wykorzystanego potencjału produkcyjnego... Chyba jednak nie. Żal mi ludzi, którzy na ten zakład postawili i poświęcili mu swoje umiejętności oraz siły.. A także autorytet, bez którego człowiek niewiele znaczy. Teraz zaś stoją na rozdrożu i zadają sobie pytania - co będzie dalej?



Dziennik Bałtycki nr 98 z 28 kwietnia 1987 r.
Tam przy "Błoniu" błyszczy "Magmor"
Losów bankructwa c.d.
Mój rozmówca - dyrektor jednego z gdańskich przedsiębiorców budowlanych (i chyba nie tylko on) nie wierzy w to, by w naszych polityczno-ekonomicznych realiach słaby pod względem ekonomicznym zakład mógł rzeczywiście zbankrutować. Na poparcie swej tezy przytacza przykład "Magmoru", który miał przepaść z kretesem. Tymczasem słyszy się, że z chwilą połączenia "upadłej" firmy z "Merą-Błonie", załodze natychmiast podskoczyły zarobki...
Prorocza wizja
Z uwagą słuchałem wystąpienie przedstawiciela komisarycznego zarządu Zakładów Mechaniki Precyzyjnej "Magmor" w Gdańsku podczas dyskusji o II etacie reformy gospodarczej. Gdyby mój sceptyczny rozmówca uczestniczył w tym spotkaniu, zapewne byłby o bankrutach innego zdania...
O czym mówił wówczas Tomasz Chróściewicz - szef przedsiębiorstwa, któremu bank odmówił dalszego kredytowania? Ano udzielił kolegom - dyrektorom bardzo wielu rad i wskazówek. Z grubsza biorąc dotyczyły one sposobu zachowania się dyrekcji w przypadku zagrożenia bankructwem... Zrozumiałe, że ta wypowiedź spotkała się z wielkim zainteresowaniem.
Zanotowałam znamienne stówa, kończące tą wypowiedź:
- "Magmor" jest pierwszym w naszym województwie przedsiębiorstwem, które bankrutuje. Jednak w niedalekiej przyszłości zakładów takich będzie znacznie więcej...
Nie minęły dwa miesiąca i oto okazuję się, te lista przedsiębiorstw, którym nie powiodło się w reformie obejmuje już 10 pozycji...
Dalsze losy
Wprawdzie na ścianie budynku, zajmowanego przez administracją zakładu widnieje ta sama co dawniej nazwa, jednak za płotem okalającym przedsiębiorstwo zachodzą wręcz rewolucyjne przemiany. "Magmor"' rzeczywiście został wchłonięty przez Zakłady Mechaniki Precyzyjnej "Mera-Błonie" i obecnie przystępuje się tu do realizacji produkcji, wyznaczonej przez, nową centralę z Błonia.
- Zacznę od tego - mówi Tomasz Chróściewicz, pełniący obowiązki naczelnego dyrektora "Magmoru" - te nasze przedsiębiorstwo wygrało los na loterii. A zdarta się niezbyt często, by tonący znalazł pod ręką nawet przysłowiową brzytwę. Z bankruta staliśmy się zakładem zamiejscowym ZMP "Mera-Błonie". Nasza załoga nie uzyskała podwyżek płac ale otrzymaliśmy z centrali zapewnienie iż nasze zarobki zależeć będą od nas samych. Innymi słowy: jeśli zwiększymy sprzedaż...
Sprzęt komputerowy
Zarząd komisaryczny wykreślony został ze struktury organizacyjnej zakładu 1 kwietnia 1887 r. i był to taki dość specyficzny prezent primaaprilisowy. Od tego czasu "Magmor" - bo taką jeszcze nosi nazwę - przygotowuje się do rozpoczęcia nowej produkcji: komputerowych drukarek i podajników papieru, urządzeń dotychczas importowanych za duże pieniądze. Zanosi się na to, że kilka tysięcy tych precyzyjnych mechanizmów jeszcze w bieżącym roku zasili krajowy rynek. W zakładzie planuje się powiększyć produkcję do kilkudziesięciu tysięcy urządzeń w przyszłym roku i 150 tys. w latach następnych.
Ale to jeszcze nie wszystko. W krajowych przedsiębiorstwach oraz u prywatnych użytkowników pracuje kilka typów komputerów. Sęk w tym, że dotychczas nikt me produkował u nas terminali uniwersalnych, pasujących do wszystkich typów maszyn. "Magmor" zamierza wypełnić powstałą lulkę: w przyszłości dostarczy na rynek terminale ekranowe AN-2000. Na razie będą one w współpracowały z komputerami IBM, później zaś przyjdzie kolej na Inne.
Zakład zrezygnował z chybionej produkcji magnetofonów stereofonicznych i wzmacniaczy, które ze względu na złą jakość nie cieszyły się powodzeniem wśród nabywców. Sprzętu po prostu nie kupowano, nic więc dziwnego że przedsiębiorstwo musiało zbankrutować.
Jednak niepokoi fakt, że "Magmor", kończąc wytwarzanie magnetofonów, których wyprodukował przecież tysiące me zawarł stosownej umowy gwarancyjnej z placówkami naprawiającymi te urządzenia. Zapomnienie, taktyczne posunięcie zakładu, czy tez zwykłe nabijanie klientów w butelkę?
Szczęściem w nieszczęściu (dla posiadaczy magnetofonów) może być natomiast to, że "Magmor" nadal będzie wytwarzał części zamienne do urządzeń, których produkcji zaniechano.
Powrót do precyzji
Trzeba przyznać, że zamierzenia produkcyjne zakładu są bardzo ambitne. Niedawny bankrut wypływa odważnie na głębokie wody skomplikowanej i precyzyjnej działalności. Czy jednak obecna produkcja "Magmoru" zostanie zaakceptowana przez rynek? Czy wytwarzanie drukarek i podajników papieru nie będzie czymś w rodzaju technicznej monokultury? Jaka jest wreszcie gwarancja, że urządzenia te będą jakościowo lepsze od wykonywanych niegdyś magnetofonów?
Oddajmy jednak głos dyrektorowi Chróściewiczowi:
- Nowa produkcja rozwinie się wówczas, jeśli zaakceptuje ją załoga. A myślę, że tak będzie. Nasi pracownicy pamiętają jeszcze czasy, kiedy to zakład wytwarzał mechanizmy precyzyjne z prawdziwego zdarzenia. Były nimi wagi analityczne, o których mówiło się, że mogą zważyć kropkę nad "i". Obecnie znów pojawiła się szansa wytwarzania precyzyjnych urządzeń oraz ich eksportu. A to się liczy.
- Co się zaś tyczy szansy na sprzedaż naszych urządzeń to nie będzie źle, jeśli ich jakość okaże się dobra. Przeprowadziliśmy na ten temat wstępne rozmowy i wynika z nich, że chętnych na nasze drukarki i inne wyroby nie zabraknie.
- Nie może być mowy o monokulturze produkcyjnej. Oprócz wymienionych już urządzeń zamierzamy także wytwarzać inne rodzaje informatycznego sprzętu. Za wcześnie jednak, aby o tym mówić... Szef zakładu nie chce zdradzić tajemnic produkcji.
Jak widać, dyrektor jest dobrej myśli. Przypominam sobie jednak słowa, które wypowiedział w czasie dyskusji o reformie gospodarczej. Wówczas przebijało w nich rozgoryczenie, teraz słychać optymizm. Oby był uzasadniony!
Małe trzęsienie ziemi
Jest rzeczą zrozumiałą, że nowa produkcja wymagać będzie dość poważnych nakładów inwestycyjnych. Jednak środki na ten cel, przede wszystkim zaś na zakup nowoczesnych maszyn i odnowę istniejącego parku maszynowego, zapewni "Mera-Błonie". Tak więc, wystarczy zakasać rękawy i wziąć się do roboty...
Centrala wyznaczyła "Magmorowi" plan produkcji na poziomie roku ubiegłego, ponieważ tak zakład, jak i załoga muszą się "rozkręcić". Żeby jednak zadania wykonać, trzeba wiele zmienić w przedsiębiorstwie. Poczynania z tym związane mogą przypomnieć małe trzęsienie ziemi... Należy więc doprowadzić do właściwej struktury zatrudnienia. Nie noże bowiem być tak, aby nadbudowa, którą jest nadmiernie rozbudowana administracja pochłaniała środki, wytworzone przez bazę, czyli produkcję. Trzeba będzie również powiększyć potencjał wydziałów mechanicznych, ograniczyć montaż oraz zmienić system zarządzania przedsiębiorstwem. A to powinna ułatwić komputeryzacja księgowości i działu ekonomicznego.
Najważniejszą chyba jednak sprawą jest przekonanie załogi, że aby lepiej zarabiać, trzeba więcej, lepiej i taniej produkować. "Magmor" jest przecież zakładem objętymi wewnętrznym rozrachunkiem i dlatego jego załoga musi starać się osiągnąć jak najlepsze wyniki.
Czy uda się zrealizować te zamierzenia? Dyr. Chróściewicz, który nominację na szefa zakładu na razie otrzymał na 3 miesiące, jest dobrej myśli.
- Jeśli załoga pomoże, to wspólnie poradzimy sobie z nową produkcją - dodaje.
Tymczasem załoga jest jeszcze "surowa" i podróżuje do Błonia na specjalistyczne kursy. Niezbyt dobrze wie, w jaki sposób uporać się z koleiną partią nowoczesności. Istnieje jednak coś takiego jak duma i zawodowa ambicja, które bezbłędnie podpowiadają drogę do celu.
- Damy sobie radę - pewnie mówią robotnicy. - Najważniejsze są jednak surowce, materiały i maszyny. Jeśli te będą - uporamy się nawet z drukarkami... I dodają jeszcze, że z tej mąki zrobią smaczny chleb.



Dziennik Bałtycki nr 219 z 21 września 1987 r.
Tam na błoniu... lśni drukarka
Ekspansja bankruta
Podczas pierwszego spotkania, które odbyło się przed kilku miesiącami, Tomasz Chróściewicz powiedział następujące słowa: - Nasz zakład wygrał los na loterii...
Odczytałem je wówczas jako westchnienie człowieka, który uratował własny stołek. Ma więc prawo do ogromnej ulgi i zadowolenia.
To samo stwierdzenie padło podczas następnych odwiedzin zakładu. Tym razem jednak sytuacja przedsiębiorstwa była bez porównania korzystniejsza. - podźwignęło się z klęczek i przyjęło postawę zasadniczą.
- Znów używa pan zdania wytrych - zwracam się do Tomasza Chróściewicza, dyrektora gdańskiego oddziału Zakładów Mechaniczno-Precyzyjnych "Mera-Błonie".
Młodzieńcza sylwetka dyrektora nieruchomieje za biurkiem. Odnoszę wrażenie, że zastanawia się, co odpowiedzieć. Chwilę przekłada papiery, sięga po papierosy i wreszcie mówi: - Podtrzymuję ówczesną moją wypowiedź. Rzeczywiście, wygraliśmy wielki los na loterii,.. Czyż inaczej można nazwać nasze "cudowne” ocalenie"? Staliśmy wówczas na skraju przepaści. Jeszcze krok, a może tylko kilka centymetrów dzieliło nas od upadku, z którego nie zdołalibyśmy się podźwignąć.
Ma rację dyrektor Chróściewicz. Pamiętam ówczesną sytuację Zakładów Mechaniki Precyzyjnej "Magmor" w Gdańsku. Nie była ona zła - to zbyt łagodne określenie. Raczej tragiczna. Tak, to chyba najbardziej adekwatny termin. Wówczas to bank odmówił zakładowi kredytowania.
Próby sanacji zakładu nie powiodły się. Plac boju, czyli przedsiębiorstwo opuścił prawie cały komisaryczny zarząd. Pozostał na nim tylko jeden człowiek - zastępca komisarza, Tomasz Chróściewcz.
Nie mogłem się wówczas z nim dogadać.
- Proszę pana - mówił - o czym pan będzie pisał? - Sytuacja jest trudna. Koniecznie chce nam pan dołożyć?
Pierwsze spotkanie nie udało się. Kolejne odbyło się po kilku miesiącach. Wtedy to po raz pierwszy ujrzałem Chróściewicza. Pomyślałem: - Nie wie jeszcze na czym stoi, a zapowiada, iż zakład, któremu nie tak dawno groziła plajta, wyjdzie na swoje i nie przyniesie wstydu ZMP "Mera" w Błoniu, z którym się połączył. Nadmierny optymista, nie wyciągnął wniosków z niezbyt odległej historii "Magmoru"...
I w takiej sytuacji padło zdanie wytrych: - Wy graliśmy wielki los na loterii...
Podczas tamtego spotkania mój rozmówca tymczasowo pełnił obowiązki dyrektora przedsiębiorstwa. I nadal był wielkim optymistą. Przyznaję, że nie wierzyłem w wizje, jakie roztaczał przede mną mówiąc: - Za kilka miesięcy przystąpimy do produkcji sprzętu komputerowego...
A ja chciałem zapytać, czy będzie on tak samo "chętnie" kupowany jak kiepskie magnetofony, których nikt nie chciał nabywać.
- Co się zmieniło w pana życiu, w zakładzie, od naszego ostatniego spot kanią? - podtrzymuję rozmowę.
- Sporo - odpowiada zagadnięty. - Oficjalnie już otrzymałem nominację na dyrektora ZMP "Mera" Zakład w Gdańsku... Moje stanowisko - to zastępca dyrektora centrali w Błoniu.
Zanim do tego doszło - było wiele emocji, ponieważ dyrektor z dalekiego Błonia zorganizował konkurs na szefa gdańskiego zakładu. Zgłosiło się 7 kandydatów, wśród których znalazł się także mój rozmówca. Przed egzaminem dwóch ubiegających się zrezygnowało, więc na placu boju ostało się "tylko" 5 pretendentów. Egzaminy pomyślnie zdało dwóch, z tym, że Chróśckewicz zdobył 5 punktów więcej niż jago przeciwnik.
Od tej chwili sprawy potoczyły się błyskawicznie: zgoda rady pracowniczej, akceptacja szefa centrali i nominacja na zastępcę dyrektora ZMP "Mera-Błonie" Zakład w Gdańsku. Tomasz Chróściewicz otrzymał ją 15 sierpnia 1987 r.
- Było to zalegalizowanie zajmowanego dotychczas stanowiska - stwierdza skromnie dyrektor. - No i osobisty sukces...
A wiec tak wygląda sukces, który dodaje sil, uskrzydla. Mówię: - Żarty się skończyły, zaczęły się schody...
Chwila milczenia: - I produkcja - dodaje dyrektor. - Opracowaliśmy profil produkcji zakładu do końca 1988 roku.
Słucham i nie dowierzam. Zaledwie przed kilku miesiącami zakład przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy, a teraz, proszę - wielki rozmach. Podstawową produkcją przedsiębiorstwa będzie budowa mechanizmów drukarki komputerowej D-100, później zaś, w zmodernizowanej wersji, D-100 M, w pełni zamiennej z drukarką japońskiej firmy "Epson". We wrześniu rusza wytwarzanie partii informacyjnej. Do końca roku zakład zbuduje 5 tys. sztuk mechanizmów drukarki komputerowej i prześle je do "Mery", gdzie wytwarzają głowice 9-iglowe.
W 1990 r. gdański zakład "Mery" wytwarzać ma 150 tys. mechanizmów drukarek. Przy tym zbyt wyrobów jest wręcz nieograniczony. Więc - sukces.
- Wytwarzać będziemy także sprzęt informatyczny - kontynuuje dyrektor. - Na razie mówi się o współpracy z gdańskim "Unimorem", który rozpoczyna produkcję Komputera "Bosman-8". My wytwarzać będziemy klawiaturę. W przyszłym roku przekażemy 1000 kompletów.
Gdański zakład "Mery" pozostał więc wierny mechanice precyzyjnej. Za złe centrali w Błoniu można mieć jedynie to, że cała produkcja drukarek D-100 M przeznaczona jest na eksport. Nic na krajowy rynek. Kto będzie chciał drukarkę - niech sobie kupi za granicą. Zupełnie inaczej niż w NRD, gdzie "Robotron" zaopatruje przede wszystkim rynek wewnętrzny. I dlatego "Mera-Błonie" jest jedynym monopolistą w RWPG. Drukarki zakupią: ZSRR, Jugosławia, RFN Wielka Brytania i Francja Same potęgi elektroniczno-komputerowe. Polska zaś dostanie tylko nędzne resztki. Jeśli w ogóle je otrzyma. Takie są jednak prawidła reformy gospodarczej - po prostu producent szuka takiego odbiorcy, który najlepiej zapłaci. Rzecz jasna - w dolarach.
- Na eksport przeznaczamy także podajniki papieru - mówi dyrektor. - Do Czechosłowacji wyślemy w tym i w przyszłym roku 3 tysiące kompletów...
- A dotychczasowa produkcja mechanizmów do magnetofonów i maszyn dziewiarskich? - pytam.
- Kontynuujemy - słyszę - Musimy zapewnić części zamienne...
Wspólnie z Politechniką Gdańską zakład przystąpił do produkcji urządzeń zwanych diatestami. Służą do wykrywania wad płytek elektronicznych. Prototyp wystawiano na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Spodobał się. W przyszłym roku zbudują 5 kompletów.
- Mało - mówię.
- Nie, jedno urządzenie kosztuje 13 mln zł.
- Na tak na rozwiniętą produkcję potrzeba worka pieniędzy - stwierdzam.
- Tak, i dlatego zaciągnęliśmy pożyczkę w Międzynarodowym Banku Kredytowym w Moskwie. Mu simy wymienić park maszynowy.
- Czy w natłoku wielkiej i nowoczesnej produkcji nie zgubiła się gdzieś załoga przedsiębiorstwa? - chcę wiedzieć.
Ze słów Tomasza Chróściewicza wynika, że nie. Część pracowników wiernych elektronice, odeszła. Pozostali ci, którzy parali się mechaniką precyzyjną. Teraz mają pole do popasu.
- Na ambicjach daleko nie zajedziemy - kwituje dyrektor. - Musimy zwracać uwagę na realia.
A są one następujące: załoga szkoli się w Błoniu. Ćwiczy montaż drukarek i innych wyrobów. Kto chce podwyższać kwalifikacje - może. Chętni na studia informatyczne i politechniczne - otrzymują skierowania. Zarobki - rosną. Będą wyższe, gdy produkcja ruszy pełną parą...
- A więc jest idealnie?
- pytam dyrektora.
- Tak będzie wówczas, kiedy pracownik przyjdzie do zakładu, spojrzy na wykres' produkcji sprzedanej netto na dany dzień i będzie wiedział ile zarobił - komentuje mój rozmówca. - Żaby jednak tak było, wiele jeszcze trzeba zmienić. Przede wszystkim zaś mentalność całej załogi, czyli 853 pracowników..


Początek strony.