›
›
Kaszubi oliwscy. Szkice z dziejów Polonii oliwskiej w latach od około 1850 do 1945 ›
KASZUBI OLIWSCY
SZKICE Z DZIEJÓW POLONII OLIWSKIEJ
W LATACH OD OKOŁO 1850 DO 1945
GDAŃSK 1980
Oliwo, stolico swiata,
Samborów, dzelnych Mestwinów.
Tutaj kaszubscie ksążenta
Obmeslały dobro synów!
IZYDOR GULGOWSKI
(Pieśń o Ziemi Kaszubskiej)
|
| Str. 4 |
| |
(C) Copyright by Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Gdańsk 1980
Projekt okładki:
KRZYSZTOFA FRYCKOWSKIEGO
Zdjęcia:
ALFONSA KLEJNY, JANA KOPCIA, FRANCISZKA MAMUSZKI, ADAMA PODLEWSKIEGO i JERZEGO STANKIEWICZA
Plan starej Oliwy:
FRANCISZKA MAMUSZKI
Redakcja:
IZABELLI TROJANOWSKIEJ
Korekta:
MAJI SZRAJBER
Wydawca:
ZRZESZENIE KASZUBSKO-POMORSKIE ODDZIAŁ MIEJSKI W GDAŃSKU
| Druk: GWP - Drukarnia - 3460 - 78 - N-7
| | |
| Nakład: 2000 egz.
| Cena zł: 75,- | |
| Str. 5 - 6 |
| |
|
Pomordowanym przez hitlerowców w latach 1939-1945 Córkom i Synom Ziemi Gdańskiej - polskim mieszkańcom Oliwy, pracę tę, upamięt- niającą ich imiona i zasługi z najgłębszą czcią i szacunkiem poświęcam
AUTOR
| |
| Str. 7 - 8 |
| |
OD AUTORA
Tak zwana "stara Oliwa", zachowana szczęśliwie w jej dawnym kształcie urbanistyczno-architektonicznym z dominantą monumentalnej bryły kościoła poklasztornego pamiętającego czasy książąt pomorskich i będącego w XIII w. ich nekropolią, znana jest dotąd w polskiej literaturze naukowej i popularnej głównie jako miejscowość posiadająca cenny zespół zabytkowy, związany z dawną Rzeczpospolitą licznymi pamiątkami historycznymi i godny najtroskliwszej opieki społecznej i państwowej. Bardzo mało natomiast i tylko marginesowo pisano dotychczas o Oliwie okresu zaboru pruskiego, kiedy ukształtowało się w niej wyodrębnione narodowościowo od niemieckiego środowisko kaszubskie, zaktywizowane politycznie i kulturalnie od początku lat dziewięćdziesiątych XIX w., przeciwstawiające się w miarę sił i możności germanizacji i rozwijające działalność w oparciu o kulturę polską.
Mało znanym jest również fakt, że w przełomowych latach 1919-1920 przedstawiciele tego środowiska zabiegali usilnie o przyłączenie Oliwy wraz z Sopotem do odrodzonego państwa polskiego. Gdy nadzieje na odzyskanie wówczas wolności nie spełniły się i Oliwa weszła w skład Wolnego Miasta Gdańska jej polskie społeczeństwo skupiło się w licznych towarzystwach kulturalno-oświatowych i kryptopolitycznych, a także paramilitarnych, by w powiązaniu z całą Polonią gdańską przeciwstawić się naporowi nacjonalizmu niemieckiego, utrzymać stan posiadania narodowego, a w odpowiedniej chwili wystąpić zbrojnie do walki o wyzwolenie. Działalność ta pociągnęła za sobą wówczas uciążliwe represje ze strony Niemców, a w okresie wojny - męczeńską śmierć kilkudziesięciu działaczy, uwięzienie wielu w obozach koncentracyjnych, wysiedlenia i konfiskaty majątku. Dopiero rozgromienie hitlerowskiego państwa przywróciło zdziesiątkowanej i zmaltretowanej terrorem społeczności polskiej Oliwy panowanie - jak mówiono tutaj w 1920 r. - Orła Białego. Przedstawienie tych spraw było celem tej pracy.
Od 1945 r. było mi dane, jako mieszkańcowi Oliwy, żyć obok uczestników dawnej walki narodowej, członków przedwojennych organizacji i ocalałych więźniów obozów koncentracyjnych, a także braci i sióstr, synów i córek działaczy pomordowanych przez hitlerowców. Ich relacje oraz lektura źródeł wszelkiego rodzaju były materiałem, z którego powstała niniejsza książka. Nie udało mi się niestety dotrzeć do wielu dokumentów istniejących w archiwach krajowych i zagranicznych, co zapewne spowodowało pominięcie niektórych problemów oraz nazwisk osób godnych wymienienia. Niemniej wydaje mi się, że ocaliłem od zapomnienia szereg wydarzeń i imion ludzi zasłużonych dla kraju i rzuciłem trochę światła na okres dziejów Oliwy tak znaczący historycznie, którego głównym bohaterem był niemal wyłącznie prosty lud kaszubski z jego gorącym przywiązaniem do ziemi, mowy ojczystej i obyczajów.
Za życzliwą pomoc w odtwarzaniu dramatycznej przeszłości naszego wspólnego dziś osiedla oraz za powierzone mi fotografie, które posłużyły do zilustrowania książki składam serdeczne podziękowanie wszystkim osobom wymienionym w wykazie informatorów. Szczególnie wiele pomogli mi pp. Brunon Formela*), dr Wanda Klimkiewicz, Anna Malotke, Irena Przyłucka, Bernard Strongowski i Irena Wieczorkiewicz. Gorąco również dziękuję p. dr Jerzemu Szewsowi, który z wielkim zaangażowaniem w sprawy mojej pracy udzielił mi ważnych wskazówek, podawał źródła i dane o osobach związanych z przeszłością Oliwy. Wdzięczny jestem także bardzo p. dr Andrzejowi Romanowowi za krytyczną ale życzliwą recenzję, przekazanie mi cennych informacji i naświetlenie niektórych problemów. Gorące wyrazy wdzięczności przekazuję wreszcie p. red. Izabelli Trojanowskiej, współinicjatorce tego dziełka, za trud włożony w pracę redakcyjną i słowa zachęty do kontynuowania żmudnych poszukiwań materiałów ujawniających nieznane fakty historyczne z życia Kaszubów oliwskich.
Oliwa, dnia 3 maja 1977 r.
--------------------
*) Brunon Formela zmarł w 1979 r.
|
| Str. 9 - 10 |
| |
Z DAWNIEJSZEJ PRZESZŁOŚCI OLIWY
U podnóża zalesionej, pociętej licznymi dolinami Wysoczyzny Gdańskiej, będącej najdalej na wschód wysuniętym fragmentem Pojezierza Kaszubskiego, leży na obszernej nadmorskiej równinie sławna od stuleci miejscowość Oliwa, zaliczam a do najstarszych osad Pomorza Gdańskiego. Teren, na którym się rozciąga, i na którym jeszcze w XIX w. znajdowało się kilka samodzielnych administracyjnie osad, zamieszkały był już we wczesnej epoce żelaza, około 2500 lat temu. Świadczą o tym odkryte w ciągu ostatnich stu lat cmentarzyska i ślady kilku osad prasłowiańskiej ludności kultury pomorskiej.
Krajobraz oliwski
Do ważniejszych znalezisk pochodzących z epoki żelaza zalicza się pięć grobów skrzynkowych, na które natrafiono w 1873 r. na wzniesieniu przy ul. Polanki. W grobach tych znajdowały się popielnice, w tym trzy twarzowe. Podobne relikty kultury Prasłowian odkryto przy drodze do Osowej i przy ul. Abrahama, a także w pobliżu szpitala wojskowego oraz w sąsiedztwie wzgórza Pachołek. Ślady istnienia osad z tego czasu znaleziono w ogrodzie przy ul. Noakowskiego, opodal drogi do Owczarni, w pobliżu toru kolejowego i ul. Piastowskiej oraz na Przymorzu, przy al. Tysiąclecia. Na późniejszą, bo wczesno-średniowieczną osadę natrafiono w rejonie II Młyna, to jest we wschodniej graniczącej z Jelitkowem części Przymorza.
Do najciekawszych szczątków owych osad należą pozostałości z domów słupowych, podobne do tych, które występowały na rdzennych obszarach ludności kultury łużyckiej. Interesującym znaleziskiem jest gliniane naczynie kwadratowe o kształcie niecki, znane z innych terenów zamieszkiwanych przez Słowian, używane w Vll-X w. do czyszczenia ziarna za pomocą ognia oraz do prażenia zboża. We wczesnym średniowieczu trafiały na teren Oliwy monety arabskie, odkryte tutaj w latach 1849 i 1880, a pochodzące z okresu po 808 r. Przez Oliwę przebiegało wówczas odgałęzienie słynnej via regia i via mercatorum prowadzące z Gdańska do Kołobrzegu.
W drugiej połowie XII w. znajdował się na obszarze dzisiejszej Oliwy i w najbliższym sąsiedztwie zespół niewielkich osad należących do włości książąt panujących na grodzie gdańskim. Oliwa była ośrodkiem tego zespołu zamieszkanego wyłącznie przez ludność słowiańską z plemienia historycznych Pomorzan. Na kartach historii pojawiła się dopiero w 1188 r., z okazji wystawienia przez księcia gdańsko-pomorskiego Sambora I dokumentu zawierającego nadania osiadłemu w Oliwie 2 lipca 1186 r. konwentowi cystersów, sprowadzonych przez tego władcę z Kołbacza na Pomorzu Zachodnim. Pierwsi zakonnicy oliwscy byli głównie pochodzenia duńskiego, gdyż klasztorem macierzystym Kołbacza, założonego w 1173 r., była placówka zakonna w Esrom na terenie Danii, która przesłała zespół mnichów do fundacji oliwskiej. Z czasem wśród zakonników znaleźli się i Niemcy, i Polacy — jak na przykład Jaraceus (Jaracz), Bartuss (Bartosz), czy Stanisław, który w latach 1330-1356 sprawował funkcję opata.
Oprócz Oliwy, zapisanej w najstarszych dokumentach w formie Olyua, Oliua, Olyva, występują w akcie nadania, a właściwie w zachowanym odpisie kopii z połowy XIII w., nazwy sześciu osad uzyskanych przez cystersów mocą przywileju z r. Figurują one
|
| Str. 11 |
| |
Fragment dokumentu fundacyjnego (odpis z 1 poł. XIII w.) wystawianego przez księcia Sambora I w 1188 r. cystersom oliwskim. Na zdjęciu podkreślono nazwy osad przyznanych klasztorowi
w zapisie jako: Salcowitz = Salkowice, Clambowi = Kłębowo, Sterkow = Starkowo, Gransowi = Gręzowo (względnie Grązłowo, Gręzlewo, lub Grzęzławie), Sincimitz = może Sincimice i Stanowe = Stanowo. Były to zapewne drobne, kilku, lub nawet jednozagrodowe osiedla. Do dziś pozostał ślad tylko jędrnego z nich w nazwie gajówki Gręzowo położonej wśród lasów w odległości około 5 km od dawnego klasztoru. W dokumencie z 1279 r. pojawiły się nadto sąsiadujące z Oliwą i należące do cystersów miejscowości Polanę = Polanki oraz Przymorze, a przed 1308 r. - Jelitkowo, nadane najprawdopodobniej klasztorowi za czasów książąt pomorskich. Mieszkańców tych wiosek zatrudniano, obok czeladzi klasztornej (wywodzącej się niewątpliwie również po większej części z ludności pomorskiej) oraz konwersów (laików) na folwarkach cysterskich, stacjach rybackich, w młynach, przy budowie wielkiego zespołu budynków klasztornych.
Do zniemczenia konwentu doszło za panowania na Pomorzu Zakonu Krzyżackiego, po wyeliminowaniu wpływów polskich i duńskich. Niemniej i wówczas pewną liczbę mnichów, większość
|
| Str. 12 |
| |
Dawne osiedle mistrzów i czeladników zatrudnionych przy młynach oliwskich, dziś ul. Kwietna
czeladzi folwarcznej i mieszkańców wsi klasztornych zaliczyć można bez wahania do narodowości polskiej. W nielicznych jedynie wioskach zakładanych na surowym korzeniu przez klasztor, do których należało prawdopodobnie Klukowo, mogła występować w większej masie ludność pochodzenia niemieckiego. Poważniejszy dopływ Niemców, głównie z Gdańska rozpoczął się dopiero około połowy XVI w., w związku z ożywioną budową przez przedsiębiorców gdańskich nad Potokiem Oliwskim licznych zakładów wytwórczych. W ponad dwudziestu tok zwanych młynach, poruszanych wodami tego potoku, a pracujących bądź dla klasztoru, bądź dla gdańszczan, zatrudniano dziesiątki majstrów i czeladników oraz niewykwalifikowanych pomocników. Uruchamiano tu kuźnice żelaza, miedzi i stali, młyny zbożowe, wytwórnie prochu, folusze, kaszarnie, młyny garbarskie, tartaki, papiernie, olejarnie, a nawet odlewnie dział. I tak na przykład w 1550 r. dwaj gdańszczanie, Hans von Hagen i Quiderigk Kneipff, otrzymali od klasztoru zezwolenie na budowę kuźnicy. Do możych kupców gdańskich należał Szymon Loitz, który wybudował około połowy XVI w. w Oliwie folusz, prowadzony później przez białoskórników
|
| Str. 13 |
| |
gdańskich. Kuźnice w Oliwie posiadali też w XVI w. kupiec Jan Conradt, a także Georg Hölcke i Mateusz Huck. W XVI w. czynne były również w Oliwie, za zgodą opatów, warsztaty partaczy, czyli rzemieślników nie należących do cechów, zapewne przybyszów z miast i wsi pomorskich, zarówno Niemców jak i Polaków.
Pracownicy młynów mieszkali w sąsiedztwie swoich zakładów pracy, przy których powstawały niekiedy dworki właścicieli przedsiębiorstw oraz domki majstrów. Większe osiedle szeregowych pracowników młynów powstało wzdłuż średniego biegu potoku, nie opodal głównego skupiska zakładów przemysłowych. Kilka domków pochodzących z I połowy XIX w., lub może starszych, zachowało się do dzisiaj przy ul. Kwietnej. Znawcy historii architektury z Politechniki Gdańskiej zaliczają obiekty te do szczególnie cennych reliktów budownictwa robotniczego. Jest to jeden z nielicznych już zachowanych zespołów tego typu istniejących na Pomorzu. W Oliwie wyrósł on w związku z funkcjonowaniem przez kilka wieków wielkiego ośrodka przemysłowego, którym interesowali się i który otaczali opieką królowie polscy: Zygmunt August, Władysław IV i Jan III Sobieski. W oliwskim osiedlu robotniczym przy ul. Kwietnej mieszkało na przełomie XIX-XX w., obok Niemców, kilkanaście rodzin kaszubskich. Przypuszczać wolno, iż znaczna część ludności zamieszkującej tam przed 1945 r. wywodziła się z dawnych załóg młyńskich, gdyż zakłady te czynne były nad Potokiem Oliwskim jeszcze w siedemdziesiątych latach XIX w.
W XVIII w., tuż po pierwszym rozbiorze Polski, w zagarniętej przez Prusy Oliwie mieszkały 484 osoby, z których według niemieckiego autora Wilhelma Johna - 421 posiadało niewątpliwie niemieckie nazwiska. Wynikałoby z tego, że jedynie 63 osoby, czyli ósma część mieszkańców Oliwy była pochodzenia polskiego. Ponieważ jednak artykuł wymienionego autora pochodzi z 1928 r., a więc z okresu, w którym prace niemieckich historyków zawierają w dziedzinie ustaleń liczby polskiej ludności na Ziemi Gdańskiej jawne fałszerstwa (takie nazwiska kaszubskie jak na przykład Kreft, Abraham, Proma, Pieper i wiele innych zaliczano do niemieckich), przeto trudno przyjąć bez zastrzeżeń stwierdzenie Johna, zacietrzewionego zresztą nacjonalisty. Rzetelność jego podaje zresztą w wątpliwość następne zdanie w publikacji "Die Entwiklung der Gemeinde Oliva", głoszące, że Oliwa unter polnischen Herrschaft seinen ursprunglich deutschen Charakter bewahrt
hatte - Oliwa pod panowaniem polskim zdołała utrzymać swój pierwotny niemiecki charakter. Wiadomym jest, iż autorzy typu Wilhelma Johna czy Ericha Keysera potrafili przypinać stem-
|
| Str. 14 |
| |
IV Młyn nad Potokiem Oliwskim, w XIX w. fabryka karabinów. Widoczny po lewej zabytkowy dworek rozebrano w 1973 r.
pelek "urdeutsche" nie tylko Gdańskowi, Oliwie czy Sopotowi, ale także takim miastom polskim jak Kraków, Wrocław i in.
Pomijając świadome fałszerstwa historyków i statystyków pruskich przyjąć jednak trzeba, jako pewnik, znaczną przewagę żywiołu niemieckiego w Oliwie w momencie zajmowania jej w 1772 r. przez pruskiego zaborcę. Większość tę tworzyli przeważnie niemieccy zakonnicy i właściciele licznych wówczas młynów, posiadacze lub dzierżawcy karczm, posesorzy na siedmiu "dworach" w osadzie Polanki - patrycjusze gdańscy o niemieckich nazwiskach, wreszcie kramarze i niektórzy rzemieślnicy. Ludność kaszubska z tego czasu to chałupnicy i komornicy zatrudnieni na folwarkach, młynach i ogrodach, może niewielka grupa rzemieślników, czeladź folwarczna, pracownicy leśni, ogół rybaków w nad morskim Jelitkowie itp. Taki, w przybliżeniu, przekrój społeczny i narodościowy utrzymywał się w Oliwie jeszcze przez parę dziesiątków lat, przy silniejszym jednak napływie Niemców do skonfiskowanych klasztorowi młynów i folwarków, powstających urzędów, oraz do rozwijającej się od 1804 r., na miejscu , dużej fabryki broni i następnie odlewni żelaza.
|
| Str. 15 |
| |
Budynek biurowy i restauracja w oliwskim ZOO, do 1939 r. pensjonat
Pewne znaczenie dla rozwoju Oliwy i wzmożenia się w niej osadnictwa miało połączenie jej z Gdańskiem w 1822 r. drogą bitą, po której kursował codziennie omnibus do Sopotu. Jeszcze większe perspektywy otworzyło przed ówczesną gminą uruchomię nie w 1870 r. linii kolejowej z Gdańska na Pomorze Zachodnie. Od tego momentu osiedle oliwskie zaczęło przekształcać się w atrakcyjną i łatwo dostępną miejscowość podmiejską, w której zaczęli budować wille i skromne domki, a także kamieniczki zamożni gdańszczanie: emeryci, drobni kupcy i in. Bliskość brzegu morskiego z piękną plażą, obfitość lasów, a nadto niezwykła malowniczość krajobrazu i wreszcie dogodna komunikacja zadecydowały o powolnym przeistoczeniu się Oliwy w letnisko cieszące się dużą frekwencją mniej zamożnego mieszczaństwa gdańskiego, nie mogącego sobie pozwolić na wypoczynek w modnym, lecz drogim kurorcie sopockim.
W ślad za postępującą rozbudową Oliwy i rozwojem - w skromnym zresztą zakresie - jej nowej funkcji ośrodka wypoczynku
|
| Str. 16 - 17 |
| |
letniego, a przede wszystkim osiedla mieszkalnego robotników i niższych urzędników zatrudnionych w Gdańsku, zaczyna szybko powiększać się liczba mieszkańców. Około 1860 r. liczyła ich Oliwa blisko 2000, w 1881 r. - już 3921, po dziewięciu następnych latach - 4334, w 1900 r. - 6471 i w 1910 r. - 9346. Przynajmniej 30 do 35 procent ludności Oliwy w tym czasie było pochodzenia polskiego. Część polską mieszkańców stanowili prawie wyłącznie Kaszubi, przenoszący się z ubogich i przeludnionych wiosek. Do Oliwy ściągali oni również w związku z jarmarkami na konie, bydło i inne produkty wiejskie odbywającymi się, od około 1840 r. 9 marca i 10 października.
lnnym, daleko ważniejszym i silnie oddziałującym na lud kaszubski czynnikiem, a raczej zespołem czynników, stawało się stopniowo, pod wpływem akcji oświatowych działaczy głównie gdańskich, dawne opactwo, a zwłaszcza kościół i jego pamiątki dokumentujące wielowiekową polskość Oliwy. Pisały o tym gazety pomorskie, a organizacje społeczno-oświatowe, takie jak Towarzystwo Ludowe "Jedność" i "Ogniwo" urządzały wycieczki swoich członków do prastarej siedziby cystersów. Oliwę zwiedzali wszyscy przybywający do Gdańska i Sopotu podróżnicy, dziennikarze, literaci, historycy, a następnie pisali z podziwem o jej zabytkach, pamiątkach po królach, opatach polskich, rycerstwie, biskupach, którzy przebywali tu niegdyś i upamiętnieni zostali zapisami lub portretami w świątyni. Sława Oliwy niosła się na polskie ziemie i sprowadzała coraz nowych przybyszów, między innymi tych, którzy w czasie powstania styczniowego zorganizowali w kościele poklasztornym demonstracje propolskie.
Do Kaszubów odwiedzających sanktuarium oliwskie niezwykle silnie przemawiała najdawniejsza jego przeszłość, pamięć o założycielach opactwa, książętach gdańsko-pomorskich, których kości złożone były w podziemiach klasztornych, a portrety widniały na ścianach świątyni. Docierały też do ich świadomości dalekie echa wydarzeń politycznych związanych najściślej z dziejami Pomorza, a często i całego kraju, które rozgrywały się na małym skrawku oliwskiej ziemi. Klasztor oliwski odwiedzała bowiem większość władców polskich bawiących w Gdańsku, a z nimi przybywały ich świetne dwory, hufce rycerskie i najwyżsi dostojnicy państwowi, świeccy i duchowni. Teren opactwa zmieniał się przy takich okazjach w rojną i gwarną rezydencję królewską - gdy panujący zatrzymywał się na dłuższy czas, lub był miejscem świetnych ceremonii w czasie przelotnych wizyt władców Rzeczypospolitej.
Pierwszym z grona monarchów, którzy zaszczycili swoją obec-
Kościół pocysterski w Oliwie z XIII - XIV w., od 1925 r. katedra diecezji gdańskiej
|
| Str. 18 |
| |
nością prastare mury oliwskiego opactwa, był książę Przemysł II. Celem jego pobytu było uczestnictwo w żałobnym obrzędzie pogrzebowym zmarłego 24 grudnia 1294 r. Mściwuja II, ostatniego księcia gdańsko-pomorskiego. Z jego to woli, na mocy doniosłego układu zawartego 15 lutego 1282 r. w Kępnie, wróciła ziemia pomorska do Polski. Książę Przemysł oddając ostatnią posługę zmarłemu władcy Pomorza Wschodniego przejmował równocześnie sukcesję po nim. Był to doniosły dla dziejów Polski moment. Oczy dostojników pomorskich i wielkopolskich zgromadzonych w kościele oliwskim zwracały się ku Przemysłowi II, jako jednoczycielowi rozbitego dotąd na dzielnice państwa.
Do Oliwy udał się również następca Przemysła II - Władysław Łokietek. Wizyta, którą król ten złożył na przełomie kwietnia i maja 1299 r. miała widać dla klasztoru wielkie znaczenie, skoro został on później zaliczony do szczupłego grona jego benefaktorów. Łokietka podejmował przyjazny Polakom opat Rudiger, ten sam, który podczas tragicznej nocy z 14 na 15 listopada 1308 r. był świadkiem rzezi ludności polskiej w Gdańsku dokonanej przez Krzyżaków i z narażeniem życia udzielał pomocy rannym, a ciała zamordowanych rycerzy pomorskich przewiózł do Oliwy i pogrzebał na cmentarzu przy kościele Św. Jakuba. Pamięć o tych obrońcach Gdańska przed teutońskim zakonem, pogrzebanych opodal nekropolii ich władców, długo żyła w Oliwie i powinna być uczczona tablicą wmurowaną w ścianę kościoła. Kości owych rycerzy są oczywistym zaprzeczeniem idei niemieckości Oliwy. Będąc w Oliwie Łokietek wystawił dokumenty państwowe, podpisane zapewne w zachowanej do dziś Xlll-wiecznej sali kapitulnej, naówczas refektarzu konwentu.
Niezwykle doniosły i uroczysty charakter, przy wspaniałej oprawie zewnętrznej, miała wizyta oliwska króla Kazimierza Jagiellończyka. 9 maja 1457 r. przybył on na czele licznego orszaku dostojników i doborowych oddziałów rycerstwa do Oliwy, by tutaj, we wnętrzu rozbudowanego już do dzisiejszej długości kościoła odebrać przysięgę hołdowniczą od całego rycerstwa z ziemi puckiej i lęborskiej. I to wydarzenie zaliczyć można do ważniejszych w dziejach państwa polskiego, a miejsce na którym się rozegrało - Oliwa, wpisane zostało na karty historii kraju i szczególnie samego Pomorza.
Od podpisania w kościele oliwskim 7 października 1587 r. podstawowego publiczno-prawnego aktu - umowy z przedstawicielami szlachty, dotyczącego zobowiązań wobec Rzeczypospolitej, rozpoczął swoje panowanie w Polsce Zygmunt III z szwedzkiego rodu Wazów. Architektoniczny kształt i wygląd wnętrza świątyni,
|
| Str. 19 |
| |
Kościół Św. Jakuba w Oliwie z ok, 1300 r. i XVII w. Na cmentarzu tego kościoła opat Ruediger pochował rycerzy pomorskich pomordowanych w czasie rzezi gdańszczan przez Krzyżaków w 1308 r.
która uzyskała pięć lat wcześniej siatkę zdobnych renesansowych sklepień, był już taki jak obecnie. Inne było jedynie jej, zapewne renesansowe wyposażenie, zrabowane doszczętnie w ponad ćwierć wieku później przez rodaków zaprzysięgającego pacta conventa Zygmunta III. Cała Rzeczpospolita kierowała wówczas wzrok ku Oliwie, z której podążał do Gdańska, a następnie do Warszawy nowy władca, jakże nieżyczliwy obojętny wobec kraju, który obdarował go koroną. Ponownie król Zygmunt III bawił w Oliwie, tym razem z żoną Anną Austriaczką, 31 października 1594 r. i raz jeszcze w cztery lata później, kiedy od 18 czerwca do 20 lipca 1598 r. mieszkał w opactwie. Był to okres przygotowań do wielkiej wyprawy dynastycznej mającej dać Zygmuntowi panowanie na tronie szwedzkim. Po przeprowadzonej w tymże roku nieudanej rozprawie wojennej pobity pod Stängebrö przez swego stryja Karola, okryty hańbą w związku z wydaniem przeciwnikowi
|
| Str. 20 |
| |
swoich najwierniejszych wasali, 9 listopada wracał znów Zygmunt III przez Oliwę, dążąc na gorzki wypoczynek do bezpiecznego Gdańska. Podczas ostatniego pobytu tego króla w Gdańsku w 1623 r. jedynie jego druga żona, Konstancja Austriaczka, pospieszyła do Oliwy, gdzie podejmował ją skromnie świątobliwy opat Adam Trebnic.
Kolejnym królewskim gościem opactwa cysterskiego był, w dniach 2 i następnie 6 września 1635 r., Władysław IV. O drugich jego odwiedzinach tak napisał ówczesny kronikarz klasztorny: Przed samym wielkim ołtarzem - (mowa o wspaniałym z 1606 r. znajdującym się obecnie w północnym transepcie katedry - przyp. F. M.) ukląkł i modlił się, a powstawszy z klęczek obrócił się ku malowidłu Najjaśniejszych Panów Fundatorów i Dobroczyńców oraz ku grobowcowi (książąt pomorskich, ustawionemu wówczas w - przyp. F. M.) obejrzał je, poczym wyszedł z prezbiterium.
Niecodziennym przeżyciem dla mnichów kryjących się w murach spokojnego opactwa oliwskiego było przybycie tutaj, w 1646 r., Marii Ludwiki Gonzagi, podążającej z Francji drogą lądową przez Gdańsk ku Warszawie. Złożony chorobą król Władysław IV nie mógł pospieszyć na powitanie małżonki i wyręczył się młodszym bratem Karolem Ferdynandem, biskupem płockim. Tłum dostojników dworskich oraz ich małżonek znalazł się w Oliwie by powitać królową. Na spotkanie udano się ad pagum versus mare Sopoty nuncupatur - do wioski nadmorskiej Sopoty. Wieczorem 10 lutego dotarł olbrzymi orszak, ubezpieczany tysiącem lekkiej jazdy polskiej, do opactwa. Pierwsze kroki skierowała królowa do kościoła, gdzie powitał ją dostojną oracjq opat Aleksander Kęsowski, intonując następnie "Te Deum Iaudamus". Po uroczystości powitania ulokowano monarchinię w rezydencji opata, gdzie rolę gospodyni sprawowała wojewodzina pomorska Jadwiga Działyńska. Apartamenty królowej i jej ochmistrzyni wyłożone były złotogłowiem - kosztowną tkaniną jedwabną o wątku ze złotych nici. Marię Ludwikę zachwyciła szczególnie, a nawet zdumiała, dekoracja ścian kościoła stu sześćdziesięcioma arrasami, które król specjalnie w tym celu wysłał do Oliwy.
Ponownie Maria Ludwika Gonzaga zjawiła się w klasztorze oliwskim, tym razem już z nowym mężem, królem Janem Kazimierzem, 25 września 1651 r. Parę królewską powitał i ugościł wystawną ucztą znany Marii Ludwice opat Aleksander Kęsowski. Na dłuższy pobyt w sąsiedztwo Oliwy, do dworku w Karlikowie, przybyli obydwoje królestwo wiosną 1660 r., by móc czuwać z bliska nad przebiegiem pertraktacji pokojowych kończących długo-
|
| Str. 21 |
| |
letnie zmagania wojenne między Polską a Szwecją. Na Oliwę, w której spotykały się strony polska i szwedzka oraz dyplomaci kilku krajów, zwrócone byty wówczas oczy całej Europy, a zwłaszcza Polski i Gdańska, w pełnym napięcia oczekiwaniu na wyniki rokowań mających przynieść upragniony pokój. Tylu wybitnych polityków nie widziała Oliwa nigdy przedtem, ani potem. Jan Kazimierz i Mania Ludwika odwiedzili opactwo 23 kwietnia, a może byli w nim i więcej razy, by posłuchać rozmów prowadzonych przez dyplomatów. Głosy dzwonów, grzmot klasztornych dział i uroczyste "Te Deum" oznajmiły w nocy z 2 na 3 maja 1660 r. pomyślne zakończenie trudnych przetargów dyplomatycznych z cierpliwością prowadzonych przez francuskiego posła Antoniego de Lumbres.
Również Jan III Sobieski z żoną Marysieńką dwukrotnie - 6 grudnia 1677 r. i 16 stycznia 1678 r. - bawił w Oliwie. Pierwszy raz król i królowa fetowani byli przez opata Karola Łoknickiego, a następnym razem urządził przyjęcie na ich cześć poseł francuski.
Kolejny wielki zjazd magnatów, duchownych i zbrojnej szlachty miał miejsce w Oliwie w 1697 r., do której pospieszono aby przyjąć na polskiej ziemi Ludwika Bourbona księcia Conti, pretendenta do tronu polskiego. Flota francuska, eskortująca okręt księcia, zakotwiczyła naprzeciw Oliwy, która wraz z sąsiednimi osadami zamieniona została w jeden wielki obóz biwakującej szlachty. Narady między Contim a panami polskimi toczyły się w dworku IV Młyna na Pomorzu. Pobyt zwolenników francuskiego kandydata ma króla trwał od końca września do 8 listopada i zakończył się nieszczęśliwie, bo rozgromieniem nieubezpieczonych obozów przez rajtarię Augusta II Sasa. Po bezładnej walce oddziałów niemieckich z zaskoczoną w czasie snu szlachtą rozpoczęła się grabież kwater Polaków, a także klasztoru, mimo że ówczesny opat Antoni Hacki należał do obozu saskiego i był oddanym zwolennikiem Augusta. Oliwianie ze zdumieniem patrzyli na zakutych w kajdany, lub skrępowanych powrozami panów polskich i otoczone strażami, upokorzone klęską gromady szlacheckie. Wśród uwięzionych byli szlachcice kaszubscy, w ich liczbie Piotr Wybicki z Będomina, ojciec gen. Józefa Wybickiego. Mieszkańcy Przymorza i Jelitkowa widzieli broniących się dzielnie żołnierzy francuskich, których część zdołała ujść na okręty, a część dostała się do niewoli. Wieczorem 9 listopada flota francuska wraz z księciem opuściła wody Zatoki Gdańskiej i odpłynęła do swoich portów.
August II zjawił się w Oliwie dopiero 21 marca 1698 r., w to-
|
| Str. 22 - 23 |
| |
warzystwie licznych panów polskich i saskich. Przyjmował go, wystawną ucztą w wielkim refektarzu, opat Hacki. Po przyjęciu król zwiedził teren, na którym przed kilku miesiącami jego rajtarzy rozgromili polskich zwolenników Contiego. Ponownie zjawił się August II w Oliwie 8 kwietnia 1716 r. i przebywał w opactwie przez cztery dni, poświęcając część czasu na modlitwy w związku z odbywającymi się wówczas obrzędami wielkotygodniowymi. Za panowania tego władcy odbył się też w Oliwie, w dniach 23-30 września 1710 r., sejmik generalny pruski, najpewniej zaszczycony odwiedzinami Augusta II, który w tym czasie przebywał we Wrzeszczu. Ostatnia królewska wizyta złożona w Oliwie przez Augusta III Sasa rozpoczęła się 19 lipca 1734 r. i trwała dziesięć dni. Opatem był wówczas Franciszek Mikołaj Zaleski, który przybywającego władcę witał na progu kościoła łacińską oracją. W klasztorze, zapewne w wielkim refektarzu, przyjmował król w tych dniach panów polskich i przedstawicieli Gdańska, dotychczasowych zwolenników króla Stanisława Leszczyńskiego. Słuchając wywodów gdańszczan w dniu 27 lipca wpadł król w furię, gdyż zapraszano go aby odwiedził Gdańsk w orszaku składającym się z 50 osób. Odpowiedział pogróżkami i w trzy dni później opuścił Oliwę. Kilka dni przed odjazdem chciano uczcić pobyt Augusta III wystawną ucztą, która miała się odbyć w przepysznie udekorowanym i oświetlonym parku opackim. Gwałtowna burza rozpędziła jednak biesiadujących, nie doszło do występów kapeli i chórów, ulewny deszcz zniszczył kunsztowne dekoracje.
Obfitość wspomnień historycznych Oliwy dokumentują liczne pamiątki, zachowane w katedrze i niektórych pomieszczeniach dawnego klasztoru. W wielkim refektarzu na honorowym miejscu, zapewne tam gdzie ustawiono tron królewski, widnieje godło Polski, a na wspornikach sklepiennych - herby dostojników polskich: Jana Zamojskiego, Stanisława Kostki, starosty J. Szczepańskiego, Konarskiego, biskupa Hieronima Rozrażewskiego, rodzin Konopackich i Kosów. Na ścianach refektarza, we fryzie portretowym znajdują się wizerunki pięćdziesięciu opatów oliwskich, w tym trzynastu ostatnich polskiego pochodzenia, lub uważających się za Polaków. Byli to: Mikołaj Locka (1559-1569), Kasper Geschkau (1569 z przerwą do 1584), Jan Kostka (1584-1587), Dawid Konarski (1589-1616), Adam Trebnic (1617-1630), Jan Grabiński (1630-1638), Aleksander Grabiński (1638-1639), Michał Konarski (1639-1641), Aleksander Kęsowski (1641-1667), Karol Łoknicki (1667-1683), Michał Antoni Hacki (1683-1703), Kazimierz Dąbrowski (1703-1722), Mikołaj Zaleski (1722-1740). Ostatnim opatem z wyboru był Józef Jacek Rybiński (1740-1782),
Tablica upamiętniająca zawarcie w 1660 r. pokoju polsko-szwedzkiego, umieszczona w krużganku klasztornym przez opata A. Kęsowskiego
|
| Str. 24 |
| |
który rządził klasztorem jeszcze dziesięć lat po zagrabieniu dóbr cysterskich w 1772 r. przez władze pruskie, na rozkaz inicjatora rozbioru Polski króla Fryderyka II. Do Polaków należał również opat imieniem Stanisław, sprawujący rządy w latach 1330-1356, który jednak, być może pod przymusem, złożył zapewnienie papieżowi Benedyktowi XII, że oskarżanie Krzyżaków o zbrodnie i łotrostwa jest krzywdzące, gdyż pełnią oni z oddaniem misję pasterską Kościoła na Wschodzie.
Niemniej wielu opatów z pierwszego okresu istnienia klasztoru oliwskiego, także w czasach panowania krzyżackiego na Pomorzu, sprzyjało raczej Polakom, jak chociażby wspomniany już Rudiger, który udzielał pomocy rycerzom pomorskim w czasie rzezi gdańskiej w 1308 r. Dopiero z czasem stosunki się zmieniły, nastąpiło zniemczenie konwentu i jego przełożonych, a opór ich przeciw próbom podporządkowania klasztoru polskim władzom kościelnym przypieczętowało postanowienie w 1487 r. na Kapitule Generalnej w Citeaux, idące na rękę wrogim Polsce mnichom niemieckim. Stan ten utrzymał się jednak tylko do 1581 r.
Inne wydarzenie historyczne związane z dziejami Polski upamiętnia ozdobna barokowa tablica w obszernym tekście mówiąca o zawarciu pokoju polsko-szwedzkiego w 1660 roku. Tej dacie poświęcone są również napisy i malowidła w dawnym małym refektarzu, obecnie Muzeum Diecezjalnym. Być może właśnie tam zasiadała polska grupa dyplomatów pertraktująca ze Szwedami, których umieszczono w nie istniejącym już prioracie. Najcenniejszą pamiątką tego wydarzenia jest duży renesansowy stół, na którym podpisano dokument o zawarciu pokoju.
Prawdziwe sanktuarium pamiątek, napisów, rzeźb, portretów i dzieł sztuki fundowanych przez Polaków stanowi kościół poklasztorny, który bez przesady można nazwać, "Wawelem pomorskim". Wyliczając tylko najważniejsze trzeba zacząć od dwóch orłów polskich umieszczonych na wspornikach sklepiennych w narożnikach nawy głównej i transeptu. Na kilkunastu innych konsolach znajdują się rzeźbione herby rodowe wybitnych osobistości, takich jak arcybiskupa Stanisława Karnkowskiego, prawdopodobnie Jana Zamojskiego, Jana Borukowskiego - biskupa i podkanclerzego koronnego, biskupa Hieronima Rozrażewskiego, biskupa Piotra Dunina Wolskiego, wojewody Jana Działyńskiego, rodzin Kostków, Łaskich i innych. Na jednym z herbów widnieje godło rodowe króla Stefana Batorego, pozostałe należą między innymi do gdańskich rodzin patrycjuszowskich obdarowanych polskim szlachectwem: Ferberów, Bahrów czy Zimmermannów, a także do miejscowych opatów.
|
| Str. 25 |
| |
Cennymi pamiątkami polskimi i równocześnie dziełami sztuki są oliwskie grobowce, w ich liczbie renesansowy sarkofag książąt gdańsko-pomorskich ufundowany w 1615 r. przez opata Dawida Konarskiego w miejsce zniszczonego wcześniej średniowiecznego nagrobka ze spiżu. Opatrzono go napisem: Sepulchrum III ustrissimorum Ducum ac Principum Pomeraniae fundatorum huius domus i herbem książęcym. Grobowiec ten, przypominający najstarszą słowiańską przeszłość Oliwy - XII i Xlll-wiecznych władców Pomorza Wschodniego znajdował się, podobnie jak i pierwotny, na najbardziej honorowym miejscu w prezbiterium. W 1910 r. proboszcz ks. Franciszek Schröter, zasłużony wielce wobec hakaty, polecił usunąć grobowiec z reprezentacyjnego miejsca do południowego ambitu, gdzie znajduje się dziś [w 1984 roku przeniesiony do transeptu połudnowego].
Do godnych uwagi zabytków sepulkralnych należą nadto w katedrze inne polskie nagrobki, w tym w północnej nawie okazały rodziny , a także zdobne płyty nagrobne opatów wyjęte w 1970 r. z posadzki i przymocowane na ścianie nawy południowej, razem z cenną artystycznie płytą Feliksa Konarskiego i jego żony Eufrozyny. Osobliwym zabytkiem jest napis na jednej z płyt: Tu Ślachetney Zophiei z Świecin odpoczywa. Proscze wie Wej ciało Duch z Bogiem przebywa. Zmarła dnia XVI miesiąca czerwca w Roku Pańskim 1648. Reqiescat in pace. Liczne małe płyty kamienne, bez ozdób, z zatartymi już przeważnie napisami - między innymi mnichów polskiego pochodzenia jak M. Powalskiego z 1642 r., Mikołaja Potulickiego, K. Kęsowskiego, pozostały w posadzce.
Okazale przedstawiają się niektóre epitafia, bogato rzeźbione, zdobne malowidłami, z piękną inskrypcją o złotych literach. Najcenniejsze epitafium czci pamięć opata Dawida Konarskiego, którego duży portret zajmuje środkową jego część. Powyżej, na narożniku południowym nawy krzyżowej i prezbiterium znajduje się skromniejsza nieco tablica opata Kaspra Geschkau z 1587 r., oddanego polityce Zygmunta Augusta i Stefana Batorego, sekretarza Komisji Morskiej, posła z Prus Królewskich do Sejmu Rzeczypospolitej. Jego wierną służbę Polsce klasztor oliwski opłacił ciężko, gdyż gdańszczanie w czasie buntu w 1577 r. przeciw królowi Batoremu zniszczyli i obrabowali całkowicie opactwo.
W ambicie południowym godne uwagi są: renesansowe epitafium z pierwszej połowy XVII w. - historyka i sekretarza Stefana Batorego - Reinholda Heidensteina z Sulęczyna i jego żony Teresy z Kolarskich. Obok zwraca uwagę duża tablica z XVI w., przedstawiająca wprowadzanie przybyłego z Kołbacza konwentu do kościoła oliwskiego przez księcia pomorskiego Sambora I.
|
| Str. 26 |
| |
Grobowiec książąt pomorskich w katedrze oliwskiej
Najwymowniejsze pamiątki zachowało prezbiterium. Na jego północnej i południowej ścianie znajduje się bowiem kilkanaście portretów z XVI w. fundatorów i benefaktorów klasztoru oliwskiego: po stronie malowane al fresco XVI-wieczne portrety książąt wschodnio-pomorskich - legendarnego założyciela klasztoru Subisława I, rzeczywistego twórcy fundacji Sambora I, Mściwuja I, Swiętapełka i Mściwuja II, z którego śmiercią w 1294 r. wygasła dynastia wczesnośredniowiecznych władców na Gdańsku. Po stronie zachowały się wizerunki królów polskich uczczonych w ten sposób za dobrodziejstwa dla klasztoru: Przemysła II, Wacława II, Władysława Łokietka i Kazimierza Jagiellończyka. Podobne portrety malowane w 1613 r. na deskach, zapewne na zlecenie opata Dawida Konarskiego w warsztacie wybitnego malarza pomorskiego Hermana Hana, umieszczono we wspaniałej renesansowej oprawie na miejscu wymienionych powyżej z XVI w., przy czym do tego zestawu dodano wówczas portrety króla Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Obecnie
|
| Str. 27 |
| |
znajdują się one, bez oprawy, na ścianie w nawie obiegowej (ambicie).
Reszta wyposażenia kościoła to pamiątki po polskich głównie opatach, którzy fundowali istniejące ołtarze, wspaniale stalle, organy, obrazy, rzeźby, paramenty itp. Inicjały ich widnieją na wielu tych obiektach. Pamiątek niemieckich lub ukazujących Niemców jest niewiele. Na uwagę zasługują jedynie portrety Brandenburczyka i Krzyżaka. Ponadto Krzyżacy upamiętnieni są na jednej 7 tablic zapisem ich trzykrotnych (w latach 1243, 1247 i 1252 r.) napadów na Oliwę. W czasie pierwszego zrabowali oni i spalili kościół i klasztor; w czasie dwóch następnych ograbili doszczętnie zakonników pozostawiając im gołe ściany. W klasztorze oliwskim gorzko też wspominano przez długie lata zagarnięcie przez Zakon Krzyżacki w 1282 r. bogatej ziemi gniewskiej, której stratę zrekompensował cystersom książę Mściwuj II nadaniem 5 marca 1283 r. piętnastu wsi z własnych posiadłości.
Ciężko dotknęło również klasztor zetknięcie się z Niemcami w 1520 r., kiedy kilkunastotysięczna armia zaciężna pod dowództwem Dietricha Schönberga spiesząc z Niemiec na pomoc wielkiemu mistrzowi Albrechtowi dotarła aż pod Gdańsk i splądrowała okolice Oliwy, nie oszczędzając wsi i folwarków cysters-
Portret króla Kazimierza Jagiellończyka w katedrze oliwskiej z warsztatu malarza gdańskiego Hermana Hana, 1613 r.
|
| Str. 28 |
| |
kich. Ponowne ograbienie majętności klasztornych miało miejsce we wrześniu 1563 r. Dokonały tego niemieckie wojska księcia Henryka z Brunświku grasującego po Pomorzu Gdańskim. Z kolei niemiecka, luterańska i ewangelicka ludność Gdańska i oddziały knechtów na służbie miasta zniosły niemal doszczętnie zabudowania opactwa w 1577 r. Dzięki polskiemu królowi Stefanowi Batoremu uzyskali wtedy cystersi 20 000 dukatów odszkodowania, co pozwoliło im w krótkim czasie odbudować siedzibę.
Innej natury zagrożenie niosące możliwości unicestwienia konwentu miało miejsce około połowy XVI w., w związku z falą nowinek religijnych płynących z Niemiec via Gdańsk na tereny pomorskie. Część oliwskich ojców zakonnych zaczęła interesować się naukami Lutra i Kalwina, biorąc zresztą przykład z opata Lamberta Schliefa, Niemca z Kołobrzegu, oskarżonego później o rozsprzedawanie dóbr klasztornych, lub rozdawanie ich swoim krewnym, a także o morderstwo. Zamieszanie jakie powstało w zgromadzeniu oliwskim z powodu Schliefa wyrządziło wiele szkód materialnych i moralnych klasztorowi i doprowadziło do interwencji Kapituły Generalnej cystersów oraz wystąpienia króla polskiego. Rezultatem było zamknięcie Schliefa w więzieniu, w którym niebawem zmarł. Zainteresowanie niemieckich mnichów nową wiarą miało pewien wpływ na polonizację klasztoru. W miejsce uciekinierów niemieckich, których było tak wielu, że w 1569 r. konwent stopniał do 12 członków, zaczęto bowiem werbować nowych kandydatów życia zakonnego na terenie Prus Królewskich, w tym zapewne najchętniej Polaków, jako mniej podatnych na szturmujące zgromadzenia klasztorne herezje.
Ostateczny cios spotkał klasztor oliwski, podobnie jak wiele innych klasztorów, również ze strony Niemców. Najpierw, w 1772 r. nastąpiła konfiskata olbrzymiego majątku cystersów co zapoczątkowało upadek ubogiego odtąd konwentu. Coraz mniej chętnych zgłaszało się do jego nowicjatu, aż wreszcie władze pruskie w 1804 r. zabroniły przyjmowania nowych braci, a w 1881 r. zlikwidowały klasztor zupełnie zagarniając resztę jego posiadłości, między innymi zespół budynków gospodarczych i mieszkalnych, których część została sprzedana na rozbiórkę. Tak więc uległo likwidacji po 645 latach zgromadzenie, o którym dopiero w kilkadziesiąt lat później zaczęto w niemieckiej literaturze historycznej i propagandowej pisać, wychwalając jego wielką niemiecką misję w kraju nadwiślańskim. Osiągnięcia tej misji nazywano der Siegeszug des Deutschtums im vormals wendischen Osten. Przemilczano natomiast, lub wzmiankowano tylko sprawę unicestwienia przez rzekomych cywilizatorów pomorskiego kraju
|
| Str. 29 |
| |
- Fryderyka II i jego następców, którzy "resztówkę" prastarego opactwa przeznaczyli dla dalszych członków swojej rodziny: Karola, Józefa i następnie Marii Hohenzollernów.
Dziś, z perspektywy czasu można rzec, że ani działalność niemieckich mnichów i krzyżackie władanie w XIV - XV w., ani rządy pruskie w XIX i XX w. nie zdołały przeobrazić Oliwy w osadę czysto niemiecką, nie potrafiły zetrzeć jej piętna polskości. Przetrwało ono w dokumentach, i starych kronikach, legendach i wspomnieniach oraz pieśniach, rozlicznych dziełach sztuki i pomnikach, a przede wszystkim w świadomości mieszkającej tu ludności polskiej, reprezentowanej głównie przez Kaszubów. Tutaj przybywali w okresie niewoli pruskiej wybitni działacze pomorscy szukając pokrzepienia w walce z wrogiem. Dopiero w XIX w. niemczyzna zalała Oliwę, w wyniku napływu robotników, rzemieślników, kupców, lekarzy czy urzędników nadsyłanych do Gdańska i okolicy z głębi Rzeszy. Osiadali w Oliwie także liczni emeryci, zwabieni jej walorami zdrowotnymi i urodą oraz dogodnym położeniem opodal morza i wielkiego miasta. Przybysze nie wyparli jednak i nie zgermanizowali do końca rodzinnej ludności, ani nie powstrzymali dalszego jej napływu z okolicznych osiedli. Choć prawda, że systematyczna, prowadzona ogromnym nakładem sił i kosztów, przy wykorzystaniu takich czynników jak sądy, urzędy, szkoła i kościół germanizacja spowodowała w ciągu półtora wieku olbrzymie szczerby w stanie polskiego posiadania, wygasiła lub przytłumiła w setkach umysłów świadomość narodową, nie doprowadziła do zupełnego zaniku polskości Oliwy. Rozpoczęta w ostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku żmudna praca nielicznych polskich działaczy miejscowych i z Gdańska zaczęła przynosić skromne ale coraz wyraźniejsze rezultaty, przejawiające się w przystępowaniu coraz większej liczby osób do jedynej zrazu polskiej organizacji i udziale w różnego rodzaju imprezach i uroczystościach polskich, w chwytaniu za książkę polską czy domaganiu się kazań i nabożeństw polskich. Pierwszy egzamin z poczucia przynależności narodowej, egzamin skuteczności wysiłków polskich działaczy nastąpił w 1919 r., podczas wyborów do rady gminnej w Oliwie. Wykazał on, że w tym najstarszym na Pomorzu Gdańskim ośrodku niemieckiego działania kulturalnego żyje ponad dwa i pół tysiąca Polaków żądających energicznie przyłączenia Oliwy do odrodzonego państwa polskiego.
|
| Str. 30 |
| |
W ERZE BISMARCKA I HAKATY
Oparty na antypolskim ustawodawstwie i wynikających z niego zarządzeniach władz państwowych ucisk Polaków w zaborze pruskim, zapoczątkowany na wielką skalę w erze Bismarcka, zwłaszcza od momentu proklamowania 18 stycznia 1871 r. Rzeszy niemieckiej, a kontynuowany z zaciekłością podczas panowania cesarza Wilhelma II, szczególnie brutalnie rozwijał się na Pomorzu Gdańskim, traktowanym przez nacjonalistów niemieckich jako odwiecznie niemieckie ziemie. Oficjalne oświadczenie w tym sensie złożył w lipcu 1893 r. kanclerz Rzeszy Leo Caprivi delegacji posłów polskich w parlamencie, między innymi posłowi ziemi kaszubskiej Romanowi Jancie-Połczyńskiemu. Stwierdził on, że ludność mówiąca językiem polskim a zamieszkała na terenie Prus Zachodnich nie może liczyć na jakiekolwiek złagodzenie polityki germanizacyjnej, gdyż zdaniem cesarza znajduje się ona na ziemiach historycznie niemieckich, siłą wydartych przez Polskę Zakonowi Krzyżackiemu.
Ze wszystkich ówczesnych enuncjacji niemieckich mężów stanu historyków i polityków wyzierał niepokój wywoływany dążeniami narodowościowymi Polaków; obawiano się, że mogą one doprowadzić do utraty przez państwo niemieckie ziem rozciągających się u ujścia Wisły. Najdobitniejszy wyraz dał tym obawom cesarz Wilhelm I, obwieszczając w mowie tronowej, wygłoszonej 14 stycznia 1886 r. konieczność ustawowego zabezpieczenia interesów zagrożonej ludności niemieckiej na kresach wschodnich. Wyrosły na bazie takiej polityki duch szowinizmu opanował wszystkie dykasterie władz pruskich, a także większość organizacji społecznych i kulturalnych oraz szerokie masy ludności niemieckiej, która wychowana w ślepym posłuszeństwie wobec władz państwowych i przeświadczeniu o ustawicznej groźbie "polskiego niebezpieczeństwa" odnosiła się z największą nieufnością do polskich współmieszkańców Pomorza Gdańskiego i szkodziła im przy każdej nadarzającej się sposobności. Gwałcąc postanowienia
|
| Str. 31 |
| |
Kongresu Wiedeńskiego z 1815 r. i lekceważąc opinię Europy odbierano Polakom należne im prawa i tłumiono bezwzględnie wszelkie przejawy polskiego życia narodowego; likwidowano język polski w sądach, urzędach i szkołach, a nawet w kościele.
Najgroźniejsza była działalność germanizatorska niemieckich nauczycieli i księży. W zasięgu ich wpływów znajdowała się cała młodzież ze szkół wszystkich typów oraz kursów dokształcających i rzemieślniczych, a także z Seminarium Duchownego w Pelplinie. Urabiano ją latami, wychowując w duchu uległości wobec władz pruskich i podziwu dla wielkości narodu niemieckiego i jego kultury, poniżając przy każdej okazji naród polski i przedstawiając w jak najgorszym świetle jego władców i bohaterów. Skutki poczynań szkoły były bardziej szkodliwe niż kolba pruskiego żandarma czy wyroki i kary nakładane na patriotów polskich. Te ostatnie formy ucisku i przemocy, mimo dotkliwej uciążliwości, budziły bowiem ducha oporu, wzmacniały lub nawet przywracały przytłumioną świadomość narodową. Natomiast systematyczna praca germanizacyjna prowadzona w szkołach przyniosła zaborcy niewątpliwe sukcesy.
Prześladowania pruskie i wszystkie formy i sposoby działania, mające osłabić, a ostatecznie zlikwidować świadomość narodową były łatwiejsze do zniesienia i skuteczniej odpierane w miejscowościach posiadających większość ludności polskiej. Znacznie trudniejsza, niekiedy wręcz tragiczna była sytuacja mieszkańców wsi i miast, gdzie występowała znaczna przewaga ludności niemieckiej i szkoły oraz kościoły obsadzone były bądź przez Niemców, bądź też renegatów gotowych za awanse i dodatek kresowy służyć ulegle zaborcy. Do takich miejscowości, o dwukrotnej przeszło przewadze elementu niemieckiego, należała między innymi podgdańska Oliwa. Niemcy byli tutaj nie tylko liczniejsi, ale nadto w ich rękach znajdowała się ogromna większość wszelkiego rodzaju posesji, różne drobne zakłady przemysłowe, placówki handlowe i rzemieślnicze, karczmy i wreszcie władza, to znaczy urząd wójtowski powierzany wysłużonym oficerom pruskim, lub pracownikom administracji przysłanym z obszarów niemieckich.
Oliwska społeczność polska składała się w drugiej połowie XIX w. z kilkudziesięciu rodzin autochtonicznych i ze znaczniejszej grupy ludności pomorskiej, głównie kaszubskiej, która w typowej dla XIX w. migracji chłopów do ośrodków przemysłowych osiedlała się w najbliższej okolicy Gdańska. Większość przybyszów rekrutowała się początkowo z bardziej przedsiębiorczych jednostek, lub wypędzonych ze wsi przez biedę, zazwyczaj samotnych męż-
|
| Str. 32 |
| |
czyzn wynajmujących się do pracy we wszelkiego rodzaju przedsiębiorstwach i dziewcząt zatrudnianych najczęściej w gospodarstwach domowych. Na ogół ludzie wrastali w miejscowy grunt, zawierali małżeństwa, także niekiedy mieszane. Z biegiem czasu wytworzyła się też znana w statystyce niemieckiej grupa dwujęzyczna, którą w części tworzyli będący w pierwszym stadium germanizowania się przybysze ze wsi. Ci z nich, którym się poszczęściło zdobywali samodzielność ekonomiczną przez zakup lub wydzierżawienie drobnych gospodarstw, zakładanie warsztatów rzemieślniczych, sklepików itp. Zarazem do istniejących placówek rzemieślniczych zgłaszali się nowi uczniowie, by mozolnie zdobywać zawód. Większa fala szukających chleba napłynęła po 1870 r., po wybudowaniu linii kolejowej z Gdańska przez Oliwę.
Powiększająca się powoli masa ludności kaszubskiej w Oliwie nie posiadała na początku ostatniego dziesięciolecia XIX w. przywódcy. Do rzadkości należało osiedlanie się w Oliwie osób narodowości polskiej posiadających wyższe lub średnie wykształcenie. Do grupy tej należeli głównie księża kończący studia w Pelplinie, gdzie biskupi niemieccy patronowali germanizacji diecezji i studentów teologii, ale gdzie wydawano zarazem polskie gazety: najpierw religijnego, poruszającego także sprawy narodowe "Katolika Diecezji Chełmińskiej", a później, od 1 stycznia 1869 r., "Pielgrzyma" - znanego z żarliwości patriotycznej. Czynna była również w Pelplinie w XIX w. czytelnia polska, która, podobnie jak "Pielgrzym", miała pozytywny wpływ na kształtowanie uczuć narodowych alumnów miejscowego Seminarium Duchownego. Do Oliwy trafiło w ciągu 85 lat - licząc od kasaty klasztoru w 1831 r., ponad dwudziestu księży Polaków, w tym czterech proboszczów. Pierwszym z nich był Jan Jakub Szwemiński, czynny w Oliwie od około połowy XIX w. do 1874 r., o stosunku którego do Polaków nie wierny jednak prawie nic. Znacznie więcej wiadomo o Auguście Konradzie Huberze, gdańszczaninie, działającym na korzyść niemczyzny, który objął probostwo po zmarłym 27 października 1832 r. ks. Janie Bluhmie rodem z Braniewa, najpierw proboszczu (od 1805 r.) przy parafii Św. Jakuba, a od 1810 r. przeorze cystersów, zaś po kasacie klasztoru proboszczu przy kościele pocysterskim. Huber od początku wprowadził podział nabożeństw i kazań dla Polaków i Niemców. Decyzja ta, z 18 lutego 1833 r.. okazała się wybitnie niekorzystna dla społeczności polskiej.
W tym czacie należało do parafii oliwskiej 13 miejscowości. Były to: Oliwa, Brzeźno, Brętowo, Gręzowo, Jelitkowo, Karlikowo. Nowe Szkoły, Nowy Port, Sopot, Strzyża, Wrzeszcz, Wysoka i Zas-
|
| Str. 33 |
| |
pa. Nadto w granicach Oliwy leżało kilkanaście drobnych osiedli, jak Kamienny Potok, Młyniec, Przymorze, Rynarzewo, Srebrzysko i inne. Parafia liczyła wówczas 1586 katolików. Ilu było wśród nich Polaków - nie wiadomo. Niemieckie dane dla samej Oliwy - meldunek jej sołtysa z 1837 r. a więc o cztery lata późniejszy - podają, że mieszka w niej 400 osób posługujących się językiem polskim, z czego 200 nie umie ani słowa po niemiecku. Inne miejscowości należące do parafii Oliwa, jak Wysoka, Jelitkowo, Rynarzewo, Owczarnia, można uważać za niemal czysto kaszubskie. Nie będzie zatem większej omyłki, gdy przyjmie się, że blisko połowa parafiom byli to Kaszubi, jeszcze wówczas nie zgermanizowani. Mimo to Polacy uzyskali od ks. Huberta tylko jedno 15-minutowe kazanie w miesiącu wygłaszane w pierwszą niedzielę, na które musieli przechodzić po mszy do Kaplicy Mariackiej, nazywanej stąd później "Polską". Ustanowiony został również polski kaznodzieja, lecz zarządzenie w tym względzie nie zawsze było respektowane. Poza kazaniem przewidziano dla Polaków w każdą niedzielę dwie msze, o godzinie 7 i 8, z polskim śpiewem oraz czytaniem epistoły i ewangelii po polsku. Józef Hohenzollern, jako biskup warmiński i równocześnie dziekan enklawy, jaką była w obrębie diecezji chełmińskiej parafia oliwska, zatwierdził postanowienie ks. Hubera z zastrzeżeniami w kwestii śpiewów polskich i ilości kazań: Erklärte er die vierwochentliche polnische Predigt nur als eine einstweilige Anordung. Można więc domniemywać, że zarządzenie traktował jako tymczasowe, ponieważ wygłoszenie tylko jednego w miesiącu trwającego kwadrans kazania uznał za niewystarczające. Wynikałoby to z jego stosunku do sprawy używania języka polskiego w kościołach i szkołach; od księży w diecezji warmińskiej żądał aby znali język polski, a dla szkół polecił wydać polski podręcznik. Była to: Książka uczebna dla Szkół Biskupstwa Warmińskiego. Za najwyższem zwierzchności kraiowej y biskupiey pozwoleniem wydrukowana w 1822 r. w oficynie Wedela w Gdańsku. Biskup Józef Hohenzollern nie był rzecz jasna polonofilem, sądził jedynie, że młodzieży należy wpajać miłość do cesarza i podziw dla kultury niemieckiej w jej języku narodowym. Była to tylko odmienna metoda wychowywania dzieci polskich na Prusaków polskiego pochodzenia, może nawet niebezpieczniejsza niż urabianie ich świadomości w oparciu o znienawidzone podręczniki niemieckie. Metody i zapatrywania biskupa nie znalazły jednak uznania u prezesa prowincji Teodora Sahöna, który zarzucał mu, iż działa na szkodę Prus.
Zatwierdzone jako tymczasowe zarządzenie proboszcza Hubera
|
| Str. 34 |
| |
utrzymało się przez długie lata. Przejściowo, bo tylko w 1850 r., wygłaszano w kościele oliwskim, w tym czasie należącym już - od śmierci Józefa Hohenzollerna - do diecezji chełmińskiej, dwa polskie kazania w miesiącu. W następnym roku powrócono jednak do poprzedniej praktyki i dopiero w 1864 r. wprowadzono dwa dodatkowe kazania w roku z okazji dwóch głównych świąt. Następnie w okresie Kulturkampfu, którego ostrze skierowane było zarówno przeciw Kościołowi jak i Polakom, zlikwidowano wszystkie kazania w języku polskim. W 1879 r., kiedy do parafii oliwskiej należało już 4000 Polaków, wygłaszane były dla nich tylko trzy kazania rocznie: w Wielki Piątek, na Świętą Trójcę i w dzień poświęcenia kościoła. W następnych latach zlikwidowano i te przystając tylko ma wystąpienia polskie przy szczególnych okazjach.
Skasowanie polskiego języka w kościele oliwskim miało miejsce w czasie probostwa następcy ks. Szwemińskiego - ks. Victora Borrascha, zgermanizowanego Polaka z Gdańska. Duchowny ów należał do tak zwanych rządowych proboszczów (Staats-pfarrer) przez społeczeństwo, a również większość kleru uważanych za zdrajców Kościoła i jego praw. Ks. Borrasch otoczony był nienawiścią i pogardą parafian. Jego ukazanie się przy ołtarzu lub ambonie powodowało gromadne opuszczanie przez wiernych świątyni. Ostatecznie, po długich oporach, zrezygnował w 1877 r., na żądanie biskupa, ze swojego stanowiska, a następnie porzucił stan duchowny i po przejściu na protestantyzm ożenił się.
Kolejnym proboszczem oliwskim został ks. Mikołaj Kryn z Pacołtowa(?) pod Lubawą, autor polskich książek religijnych. Przywrócił on częściowo język polski w kościele, ale w stopniu niewystarczającym dla parafian, co podnosiła prasa polska. Wytykano mu również, że opiekuje się niemieckimi organizacjami, a zupełnie nie interesuje się polskimi. Nadto dziwiła Polaków jego przyjaźń z dożywającą swych dni w Pałacu Opackim księżniczką Marią Hohenzollern, która umierając poczyniła zapisy dla parafii. W postępowaniu ks. Kryna nie było nieprzychylności dla Kaszubów, raczej tylko - być może pozorna - obojętność, wynikająca zapewne z obawy narażenia się władzom. Wydaje się jednak, że władze mu nie ufały, o czym świadczyć może pozbawienie go prawa dozoru nad nauką religii w szkołach oliwskiej i jelitkowskiej. Na czas urzędowania proboszcza Kryna przypada powstanie w Oliwie Towarzystwa Ludowego "Jedność" i polskiego chóru "Lutnia". Nie współpracował on jednak z tymi organizacjami, ani - ku rozgoryczeniu ich członków - nie zjawił się nigdy na
|
| Str. 35 |
| |
zebraniach czy imprezach przez nie organizowanych. Po jego śmierci 1 lutego 1904 r. rządcami parafii byli księża niemieccy, w tym jako pierwszy Franz Salezy Schröter, który upamiętnił się wybitnie nieprzyjaznym stosunkiem do Kaszubów, a za swoje zasługi uzyskał od cesarza Wilhelma II Czerwony Order z Orłem IV klasy.
Długi rejestr księży wikariuszy oliwskich zapoczątkowali dwaj ostatni cystersi narodowości polskiej: ks. Franciszek Ostrowski i ks. Quintylianus Tempski. Pierwszym polskim wikarym świeckim był w latach 1846-1847 ks. Aleksander Pomierski. W 1848 r. z parafią oliwską był związany przez kilka miesięcy ks. Jan Wróblewski; w 1850 r. - ks. Paweł Ratkowski z Trzebienia pod Świeciem; w 1856 r. znany później i zasłużony dla Pomorza ks. Julian Prądzyński, którego kandydaturę na biskupa odrzuciły władze pruskie; z kolei - ks. Jakub Rakowski z Tucholi, w latach 1863-1868 - Hugo Wierciński z Pucka; od 1868 do 1869 r. Michał Górski z Chełmna; a po nim, w latach 1870-1871 - ks. Franciszek Ruszkowski z Przysierska pod Świeciem. Wybitną osobistością był zapewne dr Leon Mieczkowski (1871-1872), wysuwany później na kandydata do objęcia arcybiskupstwa poznańsko-gnieźnieńskiego, po którym nastał ks. Tadeusz Marchlewski z Wrotek pod Brodcą zmarły w 1878 r. na tyfus. Równocześnie z nim pracował w parafii ks. Józef Żelewski ze Strzebielina pod Wejherowem, który przetrwał jako jedyny polski duchowny najcięższy okres Kulturkampfu - bez poborów od rządu, utrzymując się z ofiar składanych przez wiernych do specjalnej skarbony z kawałkiem chleba nad nią, symbolizującym prośbę o wsparcie dla duszpasterza. W latach 1884-1888 wikarym był ks. Chrystian Felkowski z Łubiany; przed wyświęceniem brał udział w wojnie prusko-francuskiej (1870-1871 r.). Po nim przez osiem lat (1888-1896) pracował ks. Aleksander Tusz z Warzna pod Kartuzami, razem z którym od 1893 do 1895 r. pełnił obowiązki wikarego ks. Kazimierz Gregorkiewiez z Wejherowa. Ci dwaj księża byli pierwszymi miejscowymi duchownymi, którzy w lipcu 1895 r. zjawili się na zebraniu Towarzystwa Ludowego "Jedność". Następcą ks. Tusza był ks. Józef Szydzik z Mikołajek, urzędujący do 1897 r. Przez dwa kolejne lata wikarym był ks. Alojzy Klinie z Wejherowa, założyciel niemieckiego Towarzystwa Czeladników Katolickich (Gesellenverein), do którego należało wielu Polaków. Na przełomie XIX - XX w pracował ks. Franciszek Łowicki, jedyny wikary, o którym wiadomo, ze źródła niemieckiego, że współpracował z Towarzystwem Ludowym "Jedność", ale także - z niemieckim Arbeitervereinem, zapewne na polecenie proboszcza. Ostatnim polskim wikarym
|
| Str. 36 - 37 |
| |
w Oliwie przed I wojną światową był ks. Bernard Wiecki, o którym będzie mowa później. Nic nie wiadomo czy i w jakim stopniu interesowali się ci, tak liczni księża Polacy życiem rodaków, ich dążeniami do zachowania polskości. To samo można powiedzieć o nauczycielach narodowości polskiej. Ujęci w kleszcze dyscypliny i nadzoru pruskiego nie mogli nawet marzyć o pracy narodowej.
Prócz nauczycieli i księży trafiali również do Oliwy lekarze polskiego pochodzenia. Pierwszym chyba oliwskim lekarzem Kaszubą był dr Franciszek Jan Żaczek, urodzony 2 kwietnia 1841 r. w Sławoszynie, rodzinnej wsi Floriana Ceynowy. Uczęszczał on do gimnazjum w Chojnicach, gdzie związany był z ruchem filomackim, a następnie w Wejherowie. Studiował w Berlinie i Gryfii, a po stażu w Gdańsku, od 1 lutego 1872 r., rozpoczął praktykę w Oliwie. Żaczek interesował się życiem miejscowych Kaszubów, wśród których już w czasie studiów zaczął tworzyć oliwski oddział organizacji mającej na celu przygotowanie młodzieży kaszubskiej do pracy w rzemiośle.
W owym czasie zaczęła się ujawniać na Pomorzu dążność rzemieślników do organizowania towarzystw zawodowych, dla obrony ich interesów zagrożonych zjawianiem się na rynku tanich wyrobów fabrycznych. Przenoszącym się ze wsi do miasta rzemieślnikom polskim nie sprzyjało również ustawodawstwo pruskie z około połowy XIX w., nakładające na nich wysokie opłaty. Ta forma ucisku ekonomicznego została wprawdzie zniesiona po uchwaleniu odpowiednich ustaw w 1860 i 1867 r., niemniej istniała nadal potrzeba samoobrony rzemiosła wobec konkurencji manufaktur. Na lata sześćdziesiąte przypada też powstanie i rozwój, w wielu ośrodkach miejskich, towarzystw rzemieślniczych, skupiających początkowo jedynie mistrzów cechowych. Jako pierwsze ukonstytuowało się 30 maja 1860 r. Towarzystwo Rzemieślnicze w Kartuzach, do którego zapisało się wówczas 33 mistrzów różnych branż. W dwa lata później zrzeszyli się rzemieślnicy w Gołubiu i Brodnicy; w 1865 r. - w Gniewie; w 1867 r. - w Toruniu, a w następnych latach w kilku innych miejscowościach Pomorza Gdańskiego.
Zagadnieniem rzemiosła pomorskiego i jego trudnym położeniem zainteresował się Florian Ceynowa, pragnący przede wszystkim ułatwić wiejskiej młodzieży pomorskiej zdobycie zawodu i osiedlenie się w mieście. Postanowił on powołać organizację rzemieślniczą obejmującą Pomorze Gdańskie i Dolne Powiśle. Jego pomocnikami byli początkowo Bernard Selin, nauczyciel z Jastarni i student Franciszek J. Żaczek. Zapewne wspólne ich dzieło stanowiły Wustawy (czyli statut) Tovarzésztva rzemjęs-
Dr Franciszek Jan Żaczek ze Sławoszyna pod Puckiem, lekarz w Oliwie w latach od 1872 do 1881, lub 1882
|
| Str. 38 |
| |
njczo - przemesłoveho, ogłoszone w nr III "Skarbu Kaszebsko-słovjnskje move". Paragraf 1 statutu owego Towarzystwa Rzemieślniczo-Przemysłowego tak określał cel jego powołania: Tovarzészivo rzemjęsnjczo-przeméslove kaszebsko-słovjnskjèho narodé mo za cel vskzovac zdatnim knôpóm drogji do jakjéhkolvjek rzemjesła abé z njeho pózdnj swój chléb mjele é krajovj sę przesłużelé; a mêstrovje é fabrikance dostelé dobrech lédzi do swojich varsztatów e fabrik. Zebrania konstytucyjne towarzystwa miały się odbyć: 2 stycznia 1866 r. w Oliwie, 22 marca w Brusach, 11 czerwca w Świeciu, 30 września w Smołdzinie i 21 listopada 1866 r. w Sztumie. Oliwa miała być ośrodkiem organizacji, a w każdym razie pierwszą, zapewne eksperymentalną komórką całego przedsięwzięcia.
Nie wiadomo czy towarzystwo rozpoczęło działalność. Być może z jakichś przyczyn piękny plan pozostał w sferze pragnień Ceynowy, który podobno nie umiał godzić teorii z praktyką. Może zawinił brak doświadczenia organizatorów, lub sparaliżowało poczynania niebezpieczeństwo cholery, na którą w 1867 r. zachorował między innymi sołtys oliwski Schilling. Nie wiadomo też jaką rolę odegrał w następnych latach, jako działacz społeczny, dr Żaczek - prawdopodobnie znikomą lub żadną, o czym świadczy krytyczny stosunek do niego we fragmencie listu Ceynowy do Stefana Ramułta z 2 listopada 1880 r., przytoczony przez Leona Roppla. Oto jego brzmienie: Dr Żoczek je lekarzę w Oliwie, ożenieł sę s uczoną Niemką é usze upuscél. Trudno osądzić czy rzeczywiście małżeństwo z gdańszczanką, mającą zainteresowania lingwistyczne słowiańskie - władającą najprawdopodobniej językiem polskim i uczącą się rosyjskiego - wpłynęło na osłabienie poczucia narodowego dra Żaczka. Faktem jest, że cieszył się zaufaniem i uznaniem zamożnych i możnych Niemców, o czym mówi legenda żyjąca do dziś w jego rodzinnych stronach - o udziale w konsylium w czasie choroby cesarza Fryderyka III. Po latach pobytu w Oliwie uzyskał też dr Żaczek stanowisko naczelnego lekarza w zakładzie kuracyjnym w Sopocie. Ofiarowanie tego stanowiska Kaszubie było w czasach tych dowodem wielkiego wzięcia lekarza. Mogło tu oczywiście odegrać rolę zaufanie i uznanie dla znakomitego lekarza i przyjaciela chorych, bez względu na ich narodowość. O uczuciowym powiązaniu z kulturą polską mówi natomiast informacja o wpisywaniu przez Żaczka do dziennika osobistego utworów poetów polskich, z czego wynika, że interesował się ojczystą literaturą. Wspomnienie o atmosferze narodowej w domu Żaczków zawiera także list jego najmłodszej córki, przysłany po ostatniej wojnie z Fryzji, gdzie mieszka, do
|
| Str. 39 |
| |
rodziny ojca. Podkreśliła w nim ona swoje polskie pochodzenie i wyraziła pragnienie powrotu na Pomorze. Na skromnym nagrobku dra Żaczka, znajdującym się na żarnowieckim cmentarzu, gdzie spoczął 8 marca 1889 r. znajduje się napis: Wypełnianie obowiązków było jego religią, a człowieczeństwo jego ewangelią. Talk więc trudno ustalić przyczyny, dla których opuścił uszy, jak to określił Ceynowa. Mogły to być groźby ze strony hakaty i władz pruskich, lub zły stan zdrowia, choroba serca, która spowodowała jego śmierć już w 48 roku życia.
Po okresie walki kulturalnej niemczyzna zapanowała całkowicie w kościele i szkole oliwskiej. Bawiący w 1881 r. w Oliwie prof. Stanisław Tarnowski, wybitny historyk literatury z Uniwersytetu Jagiellońskiego słysząc w czasie zwiedzania kościoła jedynie o różańcu i godzinkach, śpiewanych przez stare kobiety grubą tutejszą wymową ale po polsku, postawił pytanie: Czy to ostatnie echa polszczyzny, albo też ogniwa jej słabe może, ale nieprzerwane? Był w tych słowach głęboki niepokój o polskości Oliwy, ale i cień nadziei zawartej w przeświadczeniu, że istnieje łańcuch, który powiąże przeszłość z przyszłością. Tarnowski odwiedził Oliwę w najbardziej ponurym okresie, kiedy obowiązywały w kościele oliwskim antypolskie zarządzenia "rządowego proboszcza" Borrascha. Następną wiadomość przekazał dziennikarz, który wstąpiwszy do Oliwy w 1883 r. napisał później w "Tygodniku Ilustrowanym": Proboszczem jest obecnie ks. Kryn, Kaszuba rodem (?F.M.), człowiek światły i mówiący nieźle po polsku. Obszerniejszą relację o stosunkach kościelnych w Oliwie zamieścił w 1894 r. "Dziennik Poznański". W artykule pt. "Z Oliwy" bez imienny autor zawarł obszerne rozważania o krzywdzie jakiej doznają miejscowi parafianie polskiego pochodzenia. Pisząc o zorganizowanym przez Towarzystwo Ludowe "Jedność" przedstawieniu zauważył: Przykro było na przykład stwierdzić, że na teatr amatorski przybyło 5 duszpasterzy z okolicy a miejscowych nie było. Dziwić się nie można wikaremu (był nim wówczas ks. Kazimierz Gregorkiewicz zamordowany przez Niemców w październiku 1939 r. - przyp. F.M.), że Towarzystwa, nie popiera - boć tu w naszej diecezji przykre stosunki istnieją (...), lecz że proboszcz miejscowy, również Polak (...) w tym względzie taką samą okazuje wstrzemięźliwość, to bądź co bądź bardzo dziwne, tym dziwniejsze, że ten sam proboszcz wobec niemieckiego Tow. Katolickiej Czeladzi w Copotach bardzo czynny bierze udział i będąc jego przewodniczącym co poniedziałek do Copotu pospiesza aby wygłosić jakiś ciekawy odczyt. Podobną pieczołowitość okazuje wobec drugiego niemiecko-katolickiego Volksvereinu w Copotach (...)
|
| Str. 40 |
| |
Krzywda się dzieje naszej parafii oliwskiej. Zasada równouprawnienia językowego została zgwałcona już od niepamiętnych czasów. Stosunki te w parafii są niemożliwe i zmienić się muszą.
(...) Parafia oliwska liczy coś około czy też przeszło 12000 dusz. Są tacy, którzy mówią, że parafian niemieckich jest 6000 a polskich również tyle (...) to niezupełnie zgadza się z prawdą, lecz zdaje się że nie zrobię pomyłki gdy liczbę Niemców podam na 7000 a Polaków 5000, a choćby ich było tylko 1/3 wszystkich parafian to jeszcze nie uprawniałoby do dziejących się w kościele krzywd (...) Powiedziałem, że w kościele nie ma prawie śladu polskiego nabożeństwa (...) bo, że co trzecią niedzielę jest po głównym nabożeństwie kazanie polskie, że przed wygłoszeniem jego odbywa się przy odgłosie małych organek nieśmiało, jakby nie u siebie pieśń polska, to chyba w rzeczy samej nic w zamian (...) co powodem tych fatalnych stosunków. Winy nie można składać na teraźniejszego proboszcza miejscowego, przynajmniej nie wyłącznie, bo on nawet gorsze stosunki zastał i zmienił je nieco na korzyść parafian polskich. Dawniej kazania były jeszcze rzadsze. Teraźniejszy proboszcz zaprowadził obecny stan rzeczy, swoją drogą niedostateczny. Widocznie więc jego poprzedników a do nich należał ks. Borrasch, renegat, winić należy (...) Oliwscy parafianie zaczynają się domagać aby zaspakajano ich duchowe potrzeby a powiększano przede wszystkim liczbę kazań polskich i aby śpiewowi polskiemu przyznano większe prawa. Pokłada się niepłonną nadzieję, że teraźniejszy proboszcz jakoś w te sprawy wejrzy. Jest nie do uwierzenia, że w parafii, w której kilka tysięcy jest Polaków, tylko coś kilkanaście dzieci w języku polskim do Sakramentów św. przygotowywanych bywa (...) Jeżeli tak dalej pójdzie to chyba polskość w parafii zupełnie zaniknie. Niemczy się tu ludność w sposób zastraszająco szybki.
Twierdzenia "Dziennika Poznańskiego", powtórzone in extenso przez "Gazetę Gdańską" w numerach 6 i 7 z 1894 r., były przedstawieniem realnego, bardzo w tym okresie groźnego niebezpieczeństwa. Społeczeństwo polskie w Oliwie nie posiadając przez dziesiątki lat żadnej organizacji, bezustannie atakowane, traciło niepostrzeżenie współrodaków wtapiających się w miejscowe środowisko niemieckie imponujące wyższym standardem życia, władzą, i przede wszystkim decydujące o pracy i zarobkach. Brak jest danych o oliwskim przebiegu procesu germanizacyjnego, ale można mniemać, że już drugie pokolenie przybyszów ze wsi, zaliczane do grupy dwujęzycznej, znajdowało się na równi pochyłej, u kresu której był zanik świadomości narodowej. Oczywiście nie odnosiło się to do wszystkich i chyba w mniejszym
|
| Str. 41 |
| |
stopniu do tych, którzy utrzymywali żywe związki ze swoją wsią i rodziną na Kaszubach. Ubytki w stanie liczbowym Polaków oliwskich wyrównywane były jednak stale przez kolejnych imigrantów wiejskich.
Przez długie lata Gdańsk i jego organizacje polskie, takie jak "Ogniwo" założone w 1876 r., czy Towarzystwo Ludowe "Jedność" czynne od 1884 r. nie zajmowały się pozostawioną bez jakiejkolwiek, a przecie wszystkim narodowej opieki ludnością kaszubską w Oliwie. Pierwszymi działaczami, którzy zwrócili uwagę na grożące jej niebezpieczeństwo byli: obrońca polskości na Pomorzu Gdańskim Józef Czyżewski i założyciel oraz redaktor "Gazety Gdańskiej" Bernard Milski. Ten ostatni zajmował się nie tylko redagowaniem swojego pisma, wychodzącego od 2 kwietnia 1891 r. z krótkimi przerwami do wybuchu wojny w 1939 r. ale
Grupa działaczy Polonii gdańskiej, m. in. Józef Rutowski (drugi od lewej) i Józef Czyżewski (drugi od prawej) - założyciele w 1892 r. Towarzystwa Ludowego "Jedność" w Oliwie. Trzeci od lewej Jakub Leszczyński stały prelegent tego towarzystwa w latach dziewięćdziesiątych XIX w.
|
| Str. 42 |
| |
brał również żywy udział w pracy społeczno-narodowej, wyróżniając się ofiarnością i pomysłowością w dziedzinie form działania i omijania niemieckich przepisów antypolskich. Do Gdańska przybył z Poznania, a więc z centrum zmagań z naporem germanizacyjnym. Zaprawiony tam w trudnej walce narodowej od razu włączył się, także z racji swojej funkcji redaktorskiej, w nurt życia polskiego i stanął w pierwszym rzędzie działaczy dających odpór niemieckim nacjonalistom.
Milski już w pierwszym roku swego pobytu w Gdańsku, po zaznajomieniu się z miejscowymi stosunkami, inspirowany zapewne przez Józefa Czyżewskiego i chyba Józefa Rutowskiego - właściciela nieokreślonej posiadłości w Jelitkowie, zaczął umieszczać wzmianki o Oliwie. Notka z 12 grudnia 1891 r. informuje o wstępowaniu do Towarzystwa Ludowego "Jedność" kandydatów na członków z Oliwy i parafii oliwskiej: Władysława Kasperskiego, Jana Tobieńskiego, Stanisława Kasperskiego i (Stanisława?) Liczmańskiego, zapewne ojca bohaterskiego komendanta Chorągwi Harcerskiej w Gdańsku w okresie międzywojennym - Alfa Liczmańskiego.
Towarzystwo Ludowe "Jedność" było w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. i w pierwszej ćwierci bieżącego stulecia najbardziej znanym i najczynniejszym stowarzyszeniem polskim na Pomorzu Gdańskim, skupiającym głównie chłopów, robotników, rzemieślników, drobnych kupców oraz niewielki zastęp inteligencji. Działalność tej organizacji rozpoczęła się założeniem w 1884 r. w Gdańsku, przez Józefa Czyżewskiego, pierwszej jej komórki. W ślad za Gdańskiem poszły rychło inne ośrodki polskie, tak że w 1900 r. "Jedność" działała już w 16 miejscowościach na terenie regencji gdańskiej - niezależnie od organizacji pokrewnych: "Ogniwa", "Nadziei", "Oświaty", a w 1903 r. czynnych było na Pomorzu Gdańskim 50 jej agend. O ich celach i zadaniach informowały wstępujących statuty, na ogół różne w poszczególnych jednostkach organizacyjnych, całkowicie samodzielnych, dopiero w początkach bieżącego stulecia połączonych więzami wspólnoty przez powołanie 1 lipca 1903 r., na zjeździe delegatów w Pelplinie, Związku Polsko-Katolickich Towarzystw Ludowych. Do związku tego, posiadającego własny statut, należały również inne stowarzyszenia polskie, gospodarcze i kulturalne. Od 1903 r. zjazdy delegatów, ze sprawozdaniami, dyskusją i opracowaniem wytycznych odbywały się już corocznie. W bardzo wielu komórkach Towarzystwa Ludowego "Jedność", głównie na wsi, kierownictwo powierzane było drogą wyboru księżom, co przyczyniało się do rozwijania w nich działalności zbliżonej do tej, jaką pro-
|
| Str. 43 |
| |
wadziły towarzystwa religijne. Z czasem wystąpili przeciw temu niektórzy przywódcy z Alfonsem Chmielewskim z Sopotu i ks. dr. Leonem Nelke na czele. Żądali oni położenia nacisku przede wszystkim na sprawy społeczno-narodowe, szerzenie oświaty i upowszechnianie kultury wśród szerokich mas ludowych. Wśród najróżnorodniejszych form pracy "Jedności" do najważniejszych należały: propagowanie czytelnictwa książek i prasy, rozwijanie akcji odczytowej prowadzonej przez światłych prelegentów, wygłaszanie wykładów i pogadanek, organizowanie imprez kulturalnych takich jak wieczorki ze śpiewami, recytacjami i koncertami, przedstawienia amatorskie, wycieczki krajoznawcze i in.
Dla władz pruskich Towarzystwa Ludowe "Jedność" były solą w oku. Podejrzewano je, zresztą słusznie, o działalność szkodliwą dla interesów niemieckich, o przygotowywanie gruntu pad przyszłe wyzwolenie Pomorza spod panowania Prus. W związku z tym zebraniom asystowali przedstawiciele władz, najczęściej żandarmi, których meldunki o ich przebiegu i wypowiedziach mówców znajdowały z kolei odbicie w sprawozdaniach prezesów regencji do władz najwyższych. Najgwałtowniejsze ataki podejmowała na towarzystwa hakata, sporządzając donosy do władz, inspirując napastliwe artykuły prasowe i agitując a nawet podburzając ludność niemiecką oraz zgermanizowanych Polaków przeciwko zrzeszonym członkom organizacji, których władze niemieckie nękały z kolei represjami.
Oliwskie Towarzystwo Ludowe "" powstało 21 lutego 1892 r., jak podają niektórzy badacze i jak sądzili w późniejszych latach jego członkowie obchodząc kolejne rocznice powstania organizacji. Zebranie konstytucyjne zapisywanych już wcześniej przez organizatorów, od 1891 r., kandydatów na członków i innych zaproszonych mieszkańców Oliwy, Polanek, Przymorza, Jelitkowa, Rynarzewa i dzisiejszej Doliny Radości, odbyło się w lokalu niemieckiego właściciela . Wcześniej zawiadomiono władze policyjne, które reprezentował na spotkaniu miejscowy wójt dr Hasse z tłumaczem i żandarm. Nie zakłócili oni jednak żadną interwencją przebiegu obrad. Zebranie zwołał miejscowy komitet z Józefem Rutowskim na czele. Przybyli na nie również główni inspiratorzy powołania w Oliwie placówki "Jedności" - Józef Czyżewski i Bernard Milski, nie zdradzając jednak swojej roli w jej organizowaniu i zapewne przygotowaniu statutu, a Milski podał następnie w sprawozdaniu prasowym, iż lud sam zabrał się do zabiegów około założenia Towarzystwa.
W zebraniu wzięło udział około sto osób z Oliwy i trzech
|
| Str. 44 |
| |
gdańszczan; poza Czyżewskim i Milskim zapewne Józef Szulc. Brak jest natomiast danych o współudziale (wymienionego w jednym z opracowań) Antoniego Abrahama, który był w tym czasie nieznanym jeszcze 22-letnim woźnicą, przybyłym dopiero z Pucka do Sopotu. Jego działalność założycielska, a nawet obecność na zebraniu wydaje się w tej sytuacji wątpliwa. Obrady zagaił Józef Rutowski, upatrzony już wcześniej na kierownika nowej komórki. Obszerny referat o ważności towarzystw w czasach kiedy niewiara i socjalizm się krzewią wygłosił Bernard Milski, kryjąc w ten sposób wobec władz pruskich właściwe cele i zadania "Jedności". Na zakończenie odczytał przy gotowane wcześniej "Ustawy", czyli statut powstającej organizacji o nazwie: Towarzystwo Ludowe "Jedność" pod wezwaniem św. Józefa, mające skupić w swych szeregach polskich mieszkańców Oliwy i okolicy, czyli z parafii oliwskiej. Po przedyskutowaniu i przyjęciu przez zebranych statutu wybrano pierwszy zarząd Towarzystwa, w którego skład weszli: Józef Rutowski jako przewodniczący, Bordeński - zastępca przewodniczącego, Ludwik Treder - sekretarz, Alojzy Treder - zastępca sekretarza, Hajmann - skarbnik, Erlich - bibliotekarz. Do towarzystwa zapisało się 50 osób, które wpłaciły wpisowe po 25 fenigów i uchwaloną składkę mie-
Józef Czyżewski, wybitny działacz Polonii gdańskiej, współzałożyciel "Jedności" w Oliwie w 1892 r.
|
| Str. 45 |
| |
sieczną w wysokości 10 fenigów. Zebrania postanowiono odbywać w każdą niedzielę po 1 i 15 miesiąca o godzinie 17 w lokalu , którego położenia nie udało się współcześnie ustalić. Po zakończeniu wyborów przemówił gorąco i od serca Józef Czyżewski wzywając do wierności językowi ojczystemu i polskości.
Jako pierwsze zadanie towarzystwa postawiono utworzenie polskiej biblioteczki dla członków; sprawozdawca prasowy zebrania, zapewne sam Bernard Milski, zaapelował w najbliższym numerze swojej gazety o ofiary na ten cel. Biblioteczka ta powstała też w ciągu najbliższych lat, brak jednak o niej dokładniejszych danych. Była to już druga biblioteczka polska w Oliwie.- Nieco wcześniej, w 1885 r. otwarto tu bowiem placówkę popularnego Towarzystwa Czytelni Ludowych (TCL), ale w latach dziewięćdziesiątych brak jest o niej wzmianki. Drugi apel skierowała "Gazeta Gdańska" do miejscowych duszpasterzy, czyli do ks. M. Kryna - o poparcie Towarzystwa, co nie dało jednak żadnego rezultatu.
Powstanie pierwszego polskiego towarzystwa w Oliwie żywo zaniepokoiło niemieckich nacjonalistów. W "Danziger Zeitung" w dwa dni po powstaniu organizacji ukazał się pełen oburzenia i ubolewania, a równocześnie podżegający artykuł, który donosił, że celem "Jedności" jest pielęgnowanie polskości i że w naszej na wskroś niemieckiej Oliwie — najstarszym miejscu niemieckiej kultury w Prusach Zachodnich podobne otwarte usiłowania polonizacji uważano za niemal niemożliwe. Autor artykułu z furią pisze też o mającej powstać bibliotece polskiej i planowaniu stałych zebrań, napada również na przewodniczącego Rutowskiego denuncjując go, że jest znany jako agitator polski, a także trzech panów z Gdańska: (Czyżewski, Milski, Józef Szulc) którzy prowadzili zebranie. "Gazeta Gdańska" w odpowiedzi zamieściła obszerny artykuł wyjaśniający, że celem Towarzystwa jest dźwiganie moralności, pielęgnowanie uczuć religijnych. Kończąc dodał autor, niewątpliwie Milski, z ironią, że na wskroś niemiecka Oliwa oraz najstarsze w Prusach miejsce kultury może spać spokojnie na obydwa boki.
Gazetą członków "Jedności" był oczywiście organ B. Milskiego, który w Oliwie rozprowadzała "ajencja" powierzona Józefowi Marunowskiemu. Kolporter ten nie wykazał się jednak najprawdopodobniej umiejętnością w propagowaniu i rozprowadzaniu pisma, gdyż niebawem "ajencja" przestała istnieć. Widocznie gazeta nie zdobyła większej liczby abonentów, co jest zrozumiałe, jeśli uprzytomnić sobie, że członkami towarzystwa
|
| Str. 46 |
| |
była na ogół miejscowa biedota rzadko sięgająca po pisma. W urzędowym niemieckim spisie abonentów niezwykle popularnej "Gazety Grudziąckiej" z początku XX w. Oliwa w ogóle nie figuruje, podczas gdy na przykład Chmielno abonowało w 1901 r. 104 egzemplarze, Stara Kiszewa - 143, a Czersk - 738 numerów tego pisma. "Gazetę Gdańską" czytywano natomiast w czasie zebrań oliwskiej "Jedności" i to zapewne wystarczało jej członkom, przynajmniej najuboższym.
W ślad za nagonką prasową na nowo powstałe Towarzystwo w Oliwie poszły szykany. Najpewniej pod naciskiem władz policyjnych i niemieckich towarzystw szowinistycznych właściciel lokalu, w którym odbywały się zebrania, powiadomił przewodniczącego Rutowskiego, że nie będzie mógł wynajmować sali "Jedności". Już w połowie kwietnia 1892 r. spotkano się więc w mieszkaniu prywatnym Kurzfeila przy ul. Gdańskiej. Na pierwsze zebranie w tym pomieszczeniu zjawiło się aż trzech funkcjonariuszy policyjnych. Widocznie trudności lokalowe i denerwujący dozór żandarmerii, niewątpliwie notującej nazwiska i wypowiedzi obecnych, wzbudziły niepokój wśród członków, bo nastąpiła kilkumiesięczna przerwa w działalności towarzystwa, a pewna liczba członków, w tym sekretarz, skarbnik i bibliotekarz, opuściła organizację. Kilka pism niemieckich ogłosiło wówczas z triumfem, iż Towarzystwo Ludowe "Jedność" w Oliwie przestało istnieć. Organizatorzy nie zrezygnowali jednak i wystarawszy się o salę w hotelu Dietricha o nazwie "" podjęli na nowo pracę. Wymieniony hotel, później przez wiele lat wykorzystywany przez organizacje polskie Oliwy, spalony w 1945 r., znajdował się przy dzisiejszej ul. Spacerowej, nie opodal dużego stawu młyńskiego. Nieco bliżej, u stóp góry Pachołek, czynny był drugi hotel o nazwie "", z którego również korzystano organizując zebrania i imprezy polskie. Dworek ten, wybudowany prawdopodobnie przez opata Józefa Hohenzollerna, następnie przebudowany i rozbudowany istnieje nadal przy ul. Spacerowej u zbiegu z ul. Opacką, zaadaptowany po ostatniej wojnie na mieszkania. "Waldhäuschen" i "Karlshof" były hotelami posiadającymi wielkie sale imprezowe, gdzie odbywały się zabawy, uroczystości i przedstawienia. Ich właściciele choć Niemcy nie należeli do wojującej z polskością hakaty i - szukając korzyści ekonomicznych - aż do drugiej wojny światowej wynajmowali pomieszczenia organizacjom polskim.
Pierwsze po przerwie zebranie oliwskiej "Jedności" odbyło się 27 listopada 1892 r. Uzupełniono wówczas zarząd zdekompletowany ucieczką mniej odpornych, a wierna sprawie "Gazeta
|
| Str. 47 |
| |
Gdańska" zaapelowała do jego członków, by nie zrażali się trudnościami i przeciwnościami - bo tylko ludzie małego ducha zrażają się byle czem. Prasa niemiecka podjęła teraz atak na Kaszubów. Między innymi w korespondencji z Oliwy w "Westpreussisches Volksblatt" autor rozpisał się o zdziczeniu wśród kaszubskiego ludu tej okolicy. "Gazeta Gdańska" natychmiast ujęła się za napadniętymi i oskarżyła Niemców, że odbierają Kaszubom najświętsze ich wartości, bo mowę ojczystą i nabożeństwa polskie, dodając nadto, iż demoralizacja Kaszubów szerzy się za przykładem Niemców gdańskich. W tym samym czasie ukazał się w "Dzienniku Poznańskim" artykuł, którego autor, bijąc na alarm, zawiadamiał społeczeństwo polskie, że germanizacja robi w niektórych okolicach Kaszub zastraszające postępy. Widocznym to jest w parafii oliwskiej. Była to niestety prawda. Zmasowany atak władz, pracodawców, nauczycieli i niemieckiego kleru robiły swoje. Bardzo skromna, przerywana szykanami działalność Towarzystwa Ludowego nie była w stanie zahamować germanizowania się znacznej części kaszubskich mieszkańców Oliwy. Sędziwy Józef Rutowski, opierający swoją działalność po większej części na pogadankach umoralniających przeplatanych modlitwami i pieśniami nabożnymi, nie był w stanie prowadzić skutecznej walki z niemczyzną i porwać za sobą większej grupy miejscowych Kaszubów. Jego wysiłki nie były jednak całkiem daremne, a działalność bezużyteczna. W 1893 i w latach następnych "Jedność" oliwska, znalazłszy stałe lokum w "Waldhäuschen", kontynuowała przecież systematyczne choć niestety monotonne zebrania. Jako stały prelegent przybywał niemal każdorazowo z Gdańska Jakub Leszczyński, a nadto niekiedy Józef Palędzki, redaktor "Gazety Gdańskiej".
W styczniu 1894 r. zorganizowało towarzystwo oliwskie pierwsze przedstawienie amatorskie, a także "gwiazdkę" dla ubogich dzieci polskich. "Teatr" spotkał się z ogromnym zainteresowaniem czego dowiodło wypełnienie wielkiej sali w "Waldhäuschen" do ostatniego miejsca. Notując swoje wrażenia z imprezy korespondent "Dziennika Poznańskiego" z satysfakcją podkreślił, że obecność paruset ludzi na polskim przedstawieniu jest bardzo wymownym dowodem, że przecież ta proniemiecka Oliwa niezupełnie jeszcze niemiecka. W tym samym artykule zaznaczył, podkreślając zasługi Towarzystwa, że chociaż członkowie jego prości tylko ludzie to jednakowoż ono się rusza. Z kolei zajął się problemem liczebności Polaków w parafii oliwskiej i ocenił ich liczbę na 5000, a nie 7000 jak mniemali inni. Niemców było według niego 7000. Mowa tu oczywiście nie o samej
|
| Str. 48 |
| |
Oliwie, ale także o najbliższych osiedlach tworzących odrębne jednostki administracyjne, w tym o rybackim Jelitkowie. Wreszcie nawiązując do tego zestawienia liczbowego wysuwał żądanie, powtórzone skwapliwie przez "Gazetę Gdańską", powiększenia liczby kazań polskich, przyznania większych praw śpiewowi polskiemu. Podkreślił przy tym z naciskiem, że oliwscy parafianie zaczynają się domagać, aby zaspokajano ich duchowe potrzeby i zaapelował do proboszcza Kryna, aby jakoś w te sprawy wejrzał.
Okazją do zorganizowania nowej imprezy stała się, także w styczniu 1894 r., druga rocznica powstania "Jedności", w tym czasie jeszcze ustalona prawidłowo. Członkowie przybyli na obchód do "Waldhäuschen" z rodzinami, tak że zgromadziło się około 200 osób. Wyszło na jaw, już po raz drugi, że nie modłów i pieśni religijnych szukał nabożny zresztą lud kaszubski, gdyż te znajdował w kościele, ale imprez kulturalnych, wspólnych spotkań, wymiany myśli w mowie ojczystej, odcięcia się choć na parę godzin od nachalnej i pogardliwej w stosunku do niego niemczyzny.
Rocznicowa impreza, ze względu na bogaty i urozmaicony program wypadła interesująco. Były występy czterogłosowego chóru z Gdańska, przemawiał i składał życzenia Towarzystwu oraz zachęcał do skupiania się w gromadę Bernard Milski, deklamowali wiersze goście gdańscy: Wiśniewski, Góra i Leszczyński. Zabrał też głos popularny na Kaszubach ks. Franciszek Bączkowski - wielce zasłużony działacz społeczno-narodowy zapomniany niemal przez obecne pokolenie (wychowawca i przewodnik duchowy między innymi Antoniego Abrahama), który aż z dalekiej Mechowy pospieszył na uroczystość oliwską. W swoim pełnym żarliwości narodowej przemówieniu wzywał miejscowych Kaszubów do miłości Ojczyzny i pielęgnowania języka polskiego, który jest tak piękny, iż kto nim włada nie potrzebuje się go wstydzić lecz nim szczycić. Z kolei Józef Czyżewski apelował do matek Polek, żeby uczyły dzieci czytać i pisać po polsku oraz pieśni polskich, głosząc, iż od kobiet zależy głównie przyszłość Polski na Pomorzu. W dalszym ciągu uroczystości chór odśpiewał pieśni: "Hej Mazury", "Na dolinie zawierucha" i "Dobranoc", a młodszy Leszczyński, Stanisław, słuchacz konserwatorium muzycznego, wykonał solo popularną po 1863 r. pieśń "Lecą liście z drzewa co wyrosło wolne".
Po styczniowych uroczystościach kontynuowane były nadal systematyczne zebrania i zajęcia towarzystwa, ale już według recepty J. Rutowskiego: a więc 18 lutego poprzestano na od-
|
| Str. 49 |
| |
śpiewaniu "Gorzkich żalów", które powtórzono 3 marca z udziałem całych rodzin. Oczywiście i to było nie bez znaczenia dla sprawy narodowej, gdyż w kościele oliwskim nie odprawiano tego rodzaju nabożeństw.
Od początku 1894 r. zebrania towarzystwa odbywały się w lokalu Domańskiego czy Domalskiego, zapewne polskiego pochodzenia właściciela hotelu "", zaadaptowanego po 1945 r. na kawiarenkę, a następnie na dom mieszkalny. Znajduje się on przy zbiegu ulic Czyżewskiego i Tatrzańskiej; w 1978 r. został wyremontowany. Zebrania w tym lokalu odbywały się i w następnych latach, choć wynajem sali pochłaniał lwią część budżetu towarzystwa, gdyż za każde posiedzenie zarządu czy imprezę, płacono 6 marek czyli rocznie 144 marki.
W 1895 r. praca Towarzystwa ożywiła się. 20 stycznia urządzono u Domalskiego "zebranie familijne" połączone z sutą "gwiazdką" dla dzieci. Podarunki nabyto za ofiary pieniężne, zebrane dzięki pośrednictwu "Gazety Gdańskiej", od Milskiego, Kochańskiej, Stengora, Kurzfelda, Morunowskiego, Jantowskiego, Müllera, Krefty, Petryńskiego, Buchowskiego, Byczkowskiego, Lesy [Lessy], Piotrowskiego, Żelewskiego, Strzałkowskiego, Oszmiewskiego i innych. Cenną innowacją było częste organizowanie "wieczorków familijnych", na które członkowie przyprowadzali swoje rodziny i dalszych krewnych. Na każdy przygotowywano urozmaicony program, zazwyczaj śpiewy, deklamacje, tańce i odczyty. Powtarzały się coraz częściej prelekcje historyczne, na przykład o zwycięstwie pod Wiedniem, na jednym ze spotkań J. Leszczyński mówił o miłości ojczyzny, kiedy indziej B. Milski o mowie polskiej, i znów Leszczyński, o towarzystwach polskich, L. Szubert z Gdańska, zasłużony organizator Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" - o głośnej wówczas sprawie Mieleszewa, majątku rodziny Łyskowskich, który jeden z jej członków zamierzał sprzedać Komisji Kolonizacyjnej, do czego jednak - dzięki protestom społeczeństwa i prasy polskiej - nie doszło. Szczególnie częstymi gośćmi "Jedności" byli J. Czyżewski i B. Milski, otaczający zagrożoną ciągle oliwską komórkę troskliwą opieką.
W połowie 1895 r. towarzystwo oliwskie wyszło po raz pierwszy poza swoją miejscowość i z zakupionym sztandarem wzięło udział w urządzonej 20 czerwca w Gdańsku uroczystości z okazji poświęcenia sztandaru organizacji "Ogniwo". Bernard Milski powitał wówczas niezwykle serdecznie "Jedność" z Oliwy, nazywając ją w swoim przemówieniu wypróbowaną i wystawiona na próby drużyną. Jako ważne dla towarzystwa wydarzenie zanoto-
|
| Str. 50 |
| |
Antoni Abraham, wybitny działacz kaszubski, mieszkaniec Oliwy w latach 1909 - 1920
wano, iż na wieczorku 14 lipca 1895 r. po raz pierwszy od założenia zjawili się w charakterze gości miejscowi księża. Dodało to "Jedności" znaczenia. 29 września 1895 r. odbyło się drugie przedstawienie amatorskie w sali "Waldhäuschen ". Odegrano korne dyjki "Szlachta czynszowa" i "Młynarz i kominiarz" J. N. Kamińskiego. Następnie był koncert i zabawa. Niestety nie wiadomo kto reżyserował sztuki i kto w nich występował.
Następne wiadomości o Oliwie i Towarzystwie Ludowym pochodzą z lat 1900 - 1903. Wynika z nich, że "Jedność" istniała nadal i powoli się rozwijała. Liczyła wówczas, według niemieckich źródeł, 70 członków, kontynuowała działalność kulturalno - oświatową organizując odczyty, gawędy, czytanie gazet, przedstawienia, a nawet jakąś wystawę. Można przypuszczać, iż była to ekspozycja o charakterze religijnym. Znany jest również skład zarządu z owego czasu. Berło prezesa dzierżył nadal Józef Rutowski, a współpracowali z nim Woesner - kupiec, Voelkner - rzemieślnik, Lewiński - robotnik, Grzenia - robotnik, J. Strelkowski - robotnik, Puzdrowski - robotnik i Abraham również robotnik. Z tego czasu wiemy o jednym przedstawieniu komedyjek gorszego gatunku: "Żyd w szkło się zamienił", "Ogolili go bez mydła", "Adam i Ewa". Źródłowy przekaz z 1903 r. wzmiankuje także istnienie wówczas w Oliwie Towarzystwa "Ognisko", brak jednak o nim jakichkolwiek informacji. W kwietniu 1906 r. zetknęli się Kaszubi oliwscy z Marią Konopnicką. Zwiedzając O-
|
| Str. 51 |
| |
liwę wzięła ona udział w nabożeństwie polskim, które odbywało się tradycyjnie w Kaplicy "Polskiej". Autorka Roty nawiązała kontakt z uczestniczącymi we mszy i zainicjowała nabycie dla kaplicy wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej, na który od razu zorganizowano składkę. Myśl Konopnickiej nie została jednak zrealizowana, zapewne na skutek sprzeciwu wrogiego wszystkiemu co polskie proboszcza Schrötera.
Antoni Abraham pojawił się w Oliwie, jako jej mieszkaniec, dopiero w 1909 r., po utracie swojego domu w Sopocie, na skutek poręczenia długu znajomemu Niemcowi bankrutowi. Jeszcze przed osiedleniem się w Oliwie wziął on udział w walnym zebraniu tamtejszej "Jedności", 14 marca 1909 r. przewodnicząc obradom oraz przeprowadzając wybory zarządu. Ustąpił już w tym czasie Józef Rutowski i przewodnictwo powierzono Janowi Dampsowi, zastępcą był Preiss, sekretarzem Krefta, zastępcą sekretarza Franciszek Esden-Tempski, skarbnikami Jan (?) Trepczyk i Müller, bibliotekarzami Adam Bednarek i Józef Mateja, ławnikami Jan Bednarek i Stefanowski. Na chorążych organizacyjnego sztandaru wybrano dwóch braci Damps i Trepczyka.
Zebrania odbywały się w tym czasie w hotelu Thierfeldta, najokazalszym w Oliwie, znajdującym się u zbiegu dzisiejszych ulic Grunwaldzkiej i Opackiej, spalonym w 1945 r.; pozostał z tego dużego zespołu architektonicznego jedynie skromny budyneczek mieszkalny, widoczny w ogrodzie obok przystanku tramwajowego. Hotel ten odegrał w przyszłości dość ważną rolę w życiu kulturalnym Polonii oliwskiej, choć w 1910 r. jego właściciel, Niemiec, zabronił "Jedności" wstępu do lokalu. Stało się to niewątpliwie pod wpływem gróźb ze strony hakaty.
Prócz normalnych zebrań i wieczornic, odbywających się dwa razy w miesiącu, zorganizowano także w tym lokalu przedstawienie, dając sztukę "10000 marek". Przedstawienie odbyło się 7 listopada 1909 r. Przyczynili się do niego Trepczyk, Damps i F. Esden-Tempski, który najprawdopodobniej pełnił funkcję reżysera. Grali: Abraham, Krefta, Józef Miotk a także jego syn i córka, Ćwikliński, Trepczykówna i Gołębiewska. Przedstawienie było udane, frekwencja dopisała. Zabrakło jedynie na nim miejscowej inteligencji polskiej, która została zawstydzona naganą przez "Gazetę Gdańską". Pisała ona: Było sporo ludu, mało tych co przykładem świecić mają. Później się panowie pytali: jak tam było? Trzeba było być - ofuknął ich autor artykułu - i zobaczyć... Na obojętność i uchylanie się od czynnego udziału inteligencji narzekano już w początkach istnienia Towarzystwa i bolączka ta trapiła tradycyjnie organizacje polskie również w następnych dziesięcioleciach, aż do 1939 r.
|
| Str. 52 |
| |
Dom przy ul. Czyżewskiego 2 w Oliwie. Mieszkał w nim w latach 1909 - 1920 Antoni Abraham przechowując u siebie biblioteczkę "Jedności". W części budynku mieścił się pensjonat Krzyżewskiej, miejsce zebrań Towarzystwa Ludowego, Ten pamiątkowy budynek rozebrano w marcu 1978 r..
W 1910 r. przypomnieli Niemcy miejscowym Polakom chwile świetności Oliwy przygotowując obchód 250 rocznicy zawarcia pokoju między Polską ,i Szwecją w dniu 3 maja 1660 r. Uroczystość, zakrojona początkowo na wielką skalę, z zamiarem zaproszenia cesarza Wilhelma II, miała ostatecznie przebieg skromny, na poziomie możliwości gminy wiejskiej. Odbyła się 10 lipca z takimi punktami programu jak odprawienie nabożeństw w kościołach katolickim i ewangelickim, odśpiewanie "Te Deum" w świątyni poklasztornej, zwiedzenie pomieszczeń, w których toczyły się obrady i oglądanie pamiątek z tego czasu, pochód na plac przy ul. Polanki, gdzie odbyły się występy śpiewacze i taneczne, mowa prof. Hillgera z Wrzeszcza. Było też przyjęcie w Pałacu Opackim i festyn ludowy w Jelitkowie. Można przypuszczać, że szumny ten obchód, z akcentowaniem roli elektora brandenburskiego w pertraktacjach pokojowych został wykorzystany przez zarząd "Jedności" do przypomnienia jej członkom o polskiej przeszłości Oliwy, wizytach królów polskich i ich łaskach dla klasztoru, a przede wszystkim wyjaśnieniu istoty wydarzeń w 1660 r.
|
| Str. 53 |
| |
Laska Antoniego Abrahama z rączką w kształcie orła i rysunkiem królika na siekierce
Działalność Towarzystwa Ludowego "Jedność" w Oliwie trwała nieprzerwanie aż do wybuchu wojny w 1914 r. Od 1910 r. zebrania odbywały się z kolei w pensjonacie Marty Krzyżewskiej, czy Kryszewskiej przy Ludolfinerstr. 2, (dziś Józefa Czyżewskiego). W domu tym mieszkał Antoni Abraham, który po eksmisji towarzystwa od Thierfeldta przygarnął biblioteczkę i zapewne sam wypożyczał książki.
Od 30 stycznia 1911 r. do 5 kwietnia 1914 r czynny był w Oliwie, jako wikary, ks. Bernard Wiecki, urodzony 29 lutego 1884 r. w drobnym majątku szlacheckim w Szatrapach pod Skarszewami, późniejszy działacz Polonii gdańskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, zamordowany w połowie styczna 1940 r. przez hitlerowców. Można przypuszczać, choć brak na to danych, że ks. Wiecki roztoczył w miarę możliwości opiekę nad "Jednością", jeśli nie przeszkodził mu w tym ówczesny proboszcz dr Franz Schröter, odnoszący się lekceważąco do Kaszubów. Prócz ks. Wieckiego przed I wojną światową włączali się czynnie do życia Polonii oliwskiej i inni przedstawiciele inteligencji. Należeli do nich wspomniany już Franciszek Esden-Tempski, wywodzący się ze znanej w powiecie kościerskim rodziny działaczy społecznych, zamieszkałej w Sobączu, Jan Marchlewski, stryj Mieczysława
|
| Str. 54 |
| |
Hotel "Karlshof" przy ul. Spacerowej. Od 1892 do 1939 r. miejsce zebrań i uroczystych obchodów Polonii oliwskiej
Marchlewskiego (syna Leonarda i Anny Boy'e urodzonego 18 czerwca 1885 r. w Poznaniu), wybitnego działacza między innymi gdańskiego, pracownika Ministerstwa Spraw Zagranicznych w okresie międzywojennym, oraz profesor gimnazjum dr Feliks Herstowski, wychowanek znanego Gimnazjum Chełmińskiego i działacz narodowy. Ukarany przez władze pruskie przeniesieniem w 1886 r. do Glückstadt na terenie Schleswig-Holsteinu, po latach pracy wśród Niemców powrócił na Pomorze Gdańskie i osiedlił się w Oliwie, gdzie pozostał do śmierci - 27 sierpnia 1924 r. Zachowały się dokumenty napisane i podpisane w 1912 i 1913 r. przez niego i (przez Jana Marchlewskiego. Występowali oni wówczas w imieniu członków katolickiej parafii oliwskiej do biskupa chełmińskiego z zażaleniem na miejscowego proboszcza ks dra Franza Schrötera, który nie chciał zezwolić na wygłaszanie kazań po polsku podczas misji, oświadczając, iż nie życzy sobie ażeby kościół wypełniał się Kaszubami. Potępiając tego rodzaju postawę proboszcza pisał Herstowski w skardze: Klasztor i kościół oliwski został ufundowany z darów książąt rodu kaszubskie-
|
| Str. 55 |
| |
Grób prof. Feliksa Herstowskiego, nauczyciela Gimnazjum w Chełmie, działacza polskiego w Oliwie przed I wojną światową
go a setki lat podtrzymywany ofiarnością ludu kaszubskiego. Byłoby to więc niewdzięcznością wobec tego ludu nie dopuszczać go teraz do tegoż kościoła(...) Że potrzeba duszpasterstwa w polskim języku jest poważna, to wykazuje dalej ten drugi fakt, że lud polski sam w pokaźnej liczbie w niedziele po nabożeństwie niemieckim pozostaje jeszcze w kościele i urządza prywatne nabożeństwa w polskim języku (...) Czyż to nie jest dowodem, że lud łaknie słyszeć słowo polskie w kościele. Na wykrętne wyjaśnienie ks. Schrötera przesłali Herstowski z Marchlewskim nowe pismo stwierdzające, że nie zgadza się ono z prawdą i przedłożyli dowody swoich racji. Starania Herstowskiego i Marchlewskiego, występujących zapewne z ramienia Towarzystwa Ludowego "Jedność", choć pozostały bez rezultatu - na drugie pismo nie uzyskano nawet odpowiedzi, są godne wspomnienia, jako sygnał aktywizowania się kaszubskich mieszkańców Oliwy w milczeniu znoszących dotychczas upośledzenie w wielu dziedzinach życia, w tym szczególnie pod względem językowym.
Dane z okresu przed I wojną światową o oliwskim Towarzystwie Ludowym, pochodzące z połowy czerwca 1914 r., znamy ze sprawozdania przedstawionego na walnym zebraniu delegatów Towarzystw Ludowych. Podano w nim, że Oliwa posiada 150 członków, a więc ponad dwukrotnie więcej niż w 1900 r. Ostatnią informacją przed wybuchem
|
| Str. 56 |
| |
wojny jest komunikat o odbyciu się 12 lipca 1914 r., w pensjonacie Marty Krzyżewskiej, zebrania zarządu. Na czas wojny światowej ustała, pod wpływem terroru władz policyjnych i wojskowych, wszelka działalność towarzystw polskich w całym zaborze pruskim. Dopiero w 1916 i 1917 r., kiedy powstał w Gdańsku Komitet Pomocy Biednym w Królestwie włączyły się do niego profesorowa doktorowa Englichowa, Walentyna i Bronisława Lemanówny oraz Lemanowa z Oliwy i rozpoczęły zbiórkę wśród jej mieszkańców.
Towarzystwo Ludowe "Jedność" nie było przed I wojną światową jedyną organizacją polską w Oliwie. Jak wynika z danych niemieckich założono tu w 1899 r. chór o nazwie "Lutnia", utworzony zapewne dla uświetnienia śpiewem imprez i obchodów organizowanych przez Towarzystwo Ludowe "Jedność". Być może również, że w czasie rządów ks. Kryna chór ten występował w kościele przed polskim kazaniem. Nie wiadomo jednak kto był jego założycielem i dyrygentem, czy posiadał zarząd i kto do niego należał. Mógł w tym zakresie działać ks. Franciszek Łowicki, uznający zapewne potrzebę polskiego śpiewu jako czynnika wychowania narodowego. Mieszkańcem Oliwy był również do 1892 r. Jerzy Szafrański, nauczyciel muzyki w seminarium nauczycielskim w Grudziądzu, nic jednak nie wiadomo czy podejmował działalność wśród Polonii oliwskiej. Muzyka i śpiew polski trafiały też inną drogą do oliwian. Podobnie jak obecnie, latem organizowane były w kościele oliwskim występy muzyków i śpiewaków, między innymi polskich. Około 10 sierpnia 1910 r. odbył się na przykład w Oliwie koncert organowy prof. Melcera. Śpiewał w czasie tego koncertu Bernacki (zapewne Michał Marian z Warszawy), któremu zezwolono na wykonanie tylko jednej pieśni polskiej: "O władco świata", wysłuchanej przez zgromadzonych ze łzami w oczach. Na koncert, przeciw któremu występował ks. Schröter, przybyło z Sopotu, pod kierownictwem Alfonsa Chmielewskiego, około 800 polskich gości kąpielowych (wg źródła niemieckiego: 450 - 500), tak że Oliwa rozbrzmiewała w tym dniu polską mową. Przy wyjściu z kościoła zorganizował Chmielewski zbiórkę pieniężną, rzekomo na opłacenie artysty, a w rzeczywistości ,na założoną wcześniej w Sopocie spółdzielnię "Macierz Kaszubska". Trafiały również do Oliwy bardzo często liczne wycieczki polskich kuracjuszy z Sopotu, organizowane najpierw przez Wiktora Kulerskiego w jego pensjonacie "Dom Polski", a następnie przez Alfonsa Cbmielewskiego w willi "Quo vadis".
Oliwa była przed I wojną światową bardzo popularna w społeczeństwie polskim. Z wędrówek do niej powstawały listy i ko-
|
| Str. 57 |
| |
respondencje, lub wzmianki w prasie krajowej, a także niekiedy wiersze i opowiadania. W numerze "Gazety Gdańskiej" z 9 marca 1895 r. ukazał się wiersz "Oliwa", napisany przez ks. Konstantego Damrota, poetę śląskiego, wielkiego miłośnika Kaszub, przez szereg lat (1870 - 1883) dyrektora seminarium nauczycielskiego w Kościerzynie, autora skonfiskowanej przez władze pruskie książki pt.: Szkice z ziemi i historii Prus Królewskich". Oto dwie pierwsze zwrotki tego utworu:
|
Piękna Oliwo, kolebko i grobie
Pobożnych Samborów, chrobrych Mestwinów
Powabnaś jak młoda wdowa w żałobie
Płacząca straty małżonka i synów.
Tu obmyślały kaszubskie książęta
Swojemu państwu mocne podwaliny,
Stąd rozlewała łaskę wiara święta
Wraz z oświatą na morskie krainy
|
Do przykrych momentów w życiu Polonii oliwskiej nalażały jawne odstępstwa niektórych osób polskiego pochodzenia od swojej narodowości. Renegatów piętnowała prasa polska, a członkowie "Jedności" z goryczą komentowali ujawnienie zaprzaństwa. Jednym z renegatów był w 1909 r. robotnik kolejowy M. Ryczek, który zmienił nazwisko na Rietschek, uzyskując na to urzędowe zezwolenie - Genehmigung. Podobny "chrzest pruski" - jak nazywano takie przeinaczenia nazwisk - otrzymał restaurator z Jelitkowa Stefan Myśliwski, który postarał się o nazwisko Ja eg er. Bolały również patriotów takie objawy zbliżania się młodzieży kaszubskiej do niemczyzny jak zapisywanie się do niemieckich organizacji, na przykład do "Gesellenverein" - Towarzystwa Czeladzi Katolickiej. Młodzież tę spisać można było poza wyjątkami - na straty w bilansie obliczeń stanu posiadania narodowego.
Mimo tych, dość licznych objawów odstępstwa lub obojętności na sprawy narodowe sytuacja po powstaniu Towarzystwa Ludowego była lepsza jak w poprzednich latach, zaczęto cenić swoją narodowość. Dowodzi tego choćby korespondencja bezimiennego oliwianina do "Gazety Gdańskiej", w której czytamy: U nas w Oliwie, tym prastarym grodzie Mestwinów, Świętopełków wiarusy okazują polityczną dojrzałość i uświadomienie narodowe (...) Za każde posiedzenie musimy właścicielowi restauracji płacić 6 marek. Ciężki to wprawdzie dla nas wydatek, lecz chętnie go ponosimy, bo chodzi o najświętsze dobro: wiarę św.,
|
| Str. 58 |
| |
Hotel Thierfeldta później Drzewieckiego (spalony w 1945 r.) — miejsce zebrań i imprez Polonii o|iwskiej od 1921 — 1923 siedziba ochronki polskiej, od 25 III 1934 r. do 1938 r, świetlica Związku Polaków
język ojczysty i narodowość, chodzi o zachowanie łączności narodowej, bez której jak trzcina bylibyśmy chwiejni.
Ważnym zjawiskiem o charakterze masowym i niezaprzeczalnym stygmacie polskości były pielgrzymki polskich mieszkańców Pomorza na Kalwarię Wejherowską, z tradycjami sięgającymi XVII wieku. Wpływały one niewątpliwie na zachowanie polskości wśród mieszkańców Oliwy, w której od połowy XIX w. znajdowała się główna stacja wyjściowa polskich kompanii pielgrzymich. Pielgrzymki te odbywały się bez przerwy od 1678 r., kiedy to karmelici gdańscy zorganizowali pierwszy tego rodzaju pochód pątniczy. Od około 1719 r. kontynuowali je franciszkanie z Chełma pod Gdańskiem, a po zburzeniu klasztoru franciszkańskiego w czasie oblężenia Gdańska przez Rosjan i Prusaków w 1813 r. przeniesiono, w 1850 r., feretrony do klasztoru cystersów w Oliwie i odtąd dwukrotnie każdego roku stąd ruszały tłumy ludności polskiej z bliższych i dalszych okolic Gdańska do Wejherowa.
|
| Str. 59 |
| |
Po drodze śpiewano i odmawiano polskie modlitwy. W Oliwie, Sopocie, Kolibkach, Rumi i Redzie wygłaszane były, przez prowadzących pochód księży polskie kazania, a z czasem również przez polskich działaczy - przemówienia. Od około 1715 r. zaczęli organizować pielgrzymki także Niemcy. Były one jednak nieliczne, ludność niemiecka nie kwapiło się do uczestniczenia w uciążliwych wędrówkach. Księża niemieccy podjęli wówczas próby werbowania do swoich kompanii Kaszubów, z miernym jednak na ogół rezultatem. Przed I wojną światową szczególną opiekę nad pielgrzymkami roztaczali wspomniany już ks. Mikołaj Kryn i przede wszystkim ks. Piotr Roszczynialski z Pogódek, który w 1909 r. prowadził osobiście 25 pielgrzymkę z Oliwy do Wejherowa. W Oliwie działał zawsze specjalny komitet, zajmujący się organizacją uroczystości pątniczej. Uczestniczył w nim między innymi prezes "Jedności" Józef Rutowski, a później przez długie lata Antoni Abraham, upatrujący w tym obrzędzie ogromne możliwości uświadamiania narodowego germanizowanej ludności z północnych Kaszub. Towarzyszył om corocznie pielgrzymkom i w czasie ich trwania przemawiał do tysięcy zgromadzonych, niewątpliwie z myślą o służbie sprawie polskiej.
W 1914 r., a więc pod koniec omawianego okresu liczyła Oliwa około 10 500 mieszkańców. Książka adresowa z tego czasu wykazuje obecność w niej ponad 1000 nazwisk polskich głównych lokatorów, w poważnej części ojców licznych na ogół rodzin; kaszubska ludność znana była z wielodzietności. Bez obawy popełnienia fałszu można zastosować dla ustalenia liczby ludności pochodzenia polskiego mnożnik trzy i przyjąć, iż w Oliwie w 1914 r. było ponad 3000 mieszkańców o nazwiskach polskich, głównie Kaszubów. Trudniejszym, chyba niemożliwym do rozstrzygnięcia problemem jest określenie ilu z tych mieszkańców zachowało więź z narodem polskim i nie zapomniało rodzimego języka. Dla ostatnich lat przed I wojną światową żadna kalkulacja i żadne obliczenia nie pozwolą na ustalenie dokładnych danych w tym względzie, bo zarówno metryki jak księgi adresowe tylko brzmieniem nazwisk, mniej lub więcej zgermanizowanych, bardzo niedokładnie ukazują oliwskie stosunki narodowościowe. Ponadto obok Niemców o nazwiskach polskich byli też patrioci i działacze polscy o nazwiskach niemieckich, o których mowa będzie dalej. Pruska statystyka oparta na spisach ludności, jawnie oszukańczym podziale obywateli na różne grupy językowe, nie może być podstawą do żadnych ustaleń. Jeszcze mniej dokładne są dane z wyborów sejmowych czy do rad gminnych, gdyż wielka liczba głosów polskich padała na
|
| Str. 60 |
| |
kandydatów niemieckich, w wyniku nacisku wywieranego przez urzędy i pracodawców, a także pod wpływem niemieckich lub zgermanizowanych księży. Nadto można przypuszczać, że pewna liczba polskich wyborców głosowała na niemieckich kandydatów z li sit socjaldemokratów, popierając postępową partię, ale osłabiając wyniki liczbowe polskich list wyborczych. Brak jest danych jaką liczbę głosów oddawano przed 1914 r. w Oliwie na posłów z ziemi kaszubskiej.
Mimo stwierdzenia nieadekwatności między liczbą mieszkańców Oliwy noszących polskie lub zniemczone nazwiska, a liczbą poczuwających się do swojej polskości nie należy tracić z pola widzenia i skreślać ze stanu posiadania zagubionych w niemczyźnie ówczesnych rodaków, gdyż wielu z nich powróciło później, pod wpływem wydarzeń dziejowych, w szeregi polskie. Warto zwrócić uwagę na problem niemczenia nazwisk, tutaj marginesowo tylko i pobieżnie (potraktowany, gdyż omawiają go w odniesieniu do Pomorza prace szeregu językoznawców, między innymi z Uniwersytetu Gdańskiego. Początkowo, rychło po rozbiorach Polski działalność german zatorska w dziedzinie nazewnictwa nie była jeszcze prowadzona planowo i wynikała w dużej mierze z niedbalstwa urzędników sporządzających akta, księży prowadzących metryki, czy nauczycieli wpisujących dzieci do ksiąg szkolnych. Trudne fonetycznie nazwiska kaszubskie Niemcy zapisywali najzupełniej dowolnie, czasem niewiarygodnie je przeinaczając. Większość posiadaczy przeobrażonych nazwisk nie protestowała! gdyż za sprzeciw spadały na opornych grzywny lub areszt.
Masowe germanizowanie polskich nazwisk nastąpiło dopiero po ogłoszeniu ustawy z 9 marca 1874 r. o ślubach i metrykach cywilnych. Biurokracja pruska swej gorliwości germanizatorskiej i zaciekłości antypolskiej dawała upust między innymi w przeinaczaniu nazwisk Kaszubów. Przyjęły się różne formy ich zmieniania. Tłumaczono je wprost na język niemiecki, przekręcano na podobne fonetycznie, lub też wymyślano zupełnie nowe o brzmieniu niemieckim - jeśli zainteresowany wyrażał na to zgodę, czy prosił o to. Zmianie ulegały także i imiona, a noworodkom dawano wyłącznie takie, jakie używane były w Niemczech. Do końca XIX w. zniemczono w Oliwie około 90 procent nazwisk polskich i nazw topograficznych. W nieurzędowym, ale opartym na książkach meldunkowych wykazie mieszkańców gminy Oliwa z 1909 r. i z lat następnych prześledzić można spustoszenia dokonane w dziedzinie pisowni nazwisk polskich. Oto kilka przykładów: Hipolit Płuszkiewicz - Pluzkiewic Hipolyt, Józef Po-
|
| Str. 61-62 |
| |
Dominik Borkowski długoletni dzia- łacz kaszubski w Oliwie
błocki - Pobliotzki Josef, Paweł Płotek - Plottek Paul, Józef Lewańczyk - Lewaninschek Josef, Marianna Kołodziejczyk - Kolodzeischek Mariannę, Róża Kosmala - Kussrnally Rosa, Bernard Mierzwicki - Mischwitzky Bennard, Rosalia Miećko - Mietke Rossa, Antoni Ślaz - Schlass Anton, Józef Ziółko - Selke Josef, Augustyn Zieliński - Szielinski August. Do dalszych stworzonych przez germanizatorów "potworków" należały nazwiska:
Refektarz b. klasztoru oliwskiego. Przed I wojną światową i po 1918 r. miejsce zebrań ludności polskiej
Kapitkowski, Katschikowski, Czonstke, Niedballa, Konefke, Oschnewski, Betlijewski, Sabotta, Libuda, Selinski, Podratz, Schewinski, Quaschnewski, Pallasch, Glombiowski, Czepluch i setki innych.
Interesująca jest sprawa rozmieszczenia ludności pochodzenia polskiego na terenie Oliwy. Napływająca tu przez dziesiątki lat ludność kaszubska osiadała niemal przy wszystkich ulicach i placach, a także w okolicznych osiedlach. W roku 1909 przy
|
| Str. 63 |
| |
ul. Am Karlsberg, to jest przy części dzisiejszej ul. Opackiej oraz przy Tatrzańskiej mieszkało na przykład 14 rodzin o nazwiskach polskich; przy rynku - obecnej ul. I Armii Polskiej - 40, w tej liczbie 10 robotników, 12 majstrów i czeladników różnych branż, 9 drobnych przedsiębiorców, 1 woźnica, 1 pielęgniarka, 1 kasjerka, 1 nauczyciel, 1 dentysta, 3 wdowy i 1 dzierżawca; przy obecnej ul. Armii Radzieckiej, naonczas pryncypalnej arterii gminnej o nazwie Am Sohlossigarten - 12 ludzi różnych zawodów, wśród których był lekarz Anastazy Katke, Polak pielęgnujący w domu tradycje polskie i wychowujący swoje dzieci w miłości do ojczyzny i jej języka. Przy dzisiejszej ul. Poczty Gdańskiej było 13 lokatorów o polskich nazwiskach, przeważnie pracowników fizycznych, na Przymorzu (Konradshammer) - 32, w tym 25 robotników i rzemieślników. Liczniejsza jeszcze była ludność pochodzenia polskiego przy ul. Obrońców Westerplatte (Georgstrasse), gdzie figurowało 40 lokatorów różnych zawodów; przy ul. Polanki - 129, przy ul. Kwietnej - 71. W Jelitkowie i na wybudowaniu naliczono 98 lokatorów o polskich nazwiskach; ogromna większość rybaków z Jelitkowa, bo aż 28 na trzydziestu kilku posiadała nazwiska znane na Kaszubach, wśród nich stare, już w XVII w. występujące w Sopocie nazwiska Pozański i Kurowski. Największa liczba rybaków nosiła popularne na Kaszubach nazwisko Kreft. Aż 148 nazwisk polskich posiadali mieszkańcy ówczesnej "Zoppoter Strasse" czyli dzisiejszej północnej części ul. Grunwaldzkiej.
Polskim osiedlem można by nazwać ówczesną Ludolfiner Strasse, której dano po wojnie za patrona Józefa Czyżewskiego, najwybitniejszego działacza i budziciela ducha polskiego na Pomorzu. Mieszkało przy niej w 1909 r. 208 lokatorów z polskimi nazwiskami. Zapewne tutaj, w odosobnieniu i znacznym oddaleniu od centrum Oliwy, przy starej "dróżce kościelnej", którą od końca XIII w. śpieszyli mieszkańcy Sopotu do kościoła Św. Jakuba w Oliwie, zaczęli najliczniej osiedlać się przybysze z Kaszub. Tworzyli oni jakby małe, utrzymujące stare obyczaje kaszubskie społeczeństwo, z którego rekrutować się miała w okresie międzywojennym największa liczba polskich wyborców oraz kilku działaczy. Tutaj także, wśród umiłowanych Kaszubów, osiadł w 1909 r. Antoni Abraham i stąd rozpoczynał swoje niekończące się wojaże agencyjne, a równocześnie polityczne - propagatora polskości, kolportera polskich gazet i książek, mówcy na zgromadzeniach chłopskich. W 1909 r. mieszkało przy Ludolfiner Strasse 78 robotników polskiego pochodzenia, 65 rzemieślników różnych branż, majstrów i czeladników, w tym
|
| Str. 64 |
| |
kilku garncarzy i aż 35 murarzy. W tym środowisku ludzi pracy fizycznej było tylko 3 pracowników umysłowych niższej rangi i jedynie 13 osób z nazwiskami polskimi figurowało jako właściciele posesji. Zachował się także do ostatnich lat prawie cały zespół ubogich na ogół domków i prymitywnych kamieniczek tego osiedla, które w okresie międzywojennym otrzymało ochronkę Gdańskiej Macierzy Szkolnej. Niestety od 1975 r. obiekty te likwiduje się dla zrobienia miejsca wielkim blokom mieszkalnym.
Po wybuchu w początkach sierpnia 1914 r. I wojny światowej zarówno Antoni Abraham jak i wielu innych mieszkańców polskich Oliwy musiało założyć znienawidzony mundur pruski, by na dalekich frontach przelewać krew za obcą, sprzeczną z interesami narodu polskiego sprawę. Zamarła praca towarzystw polskich, na podjęcie jej trzeba było czekać aż pięć lat, do 1919 r.
|
| Str. 65 |
| |
BUDOWA POLSKIEGO ŻYCIA SPOŁECZNO-ORGANIZACYJNEGO W LATACH 1918-1920
Klęska Niemiec i wiążący się z wydarzeń i orni militarnymi wybuch rewolucji listopadowej doprowadziły pod koniec 1918 r. do obalenia monarchii Hohenzollernów i zakończenia I wojny światowej. Społeczeństwa podbitych i okupowanych przez Niemców krajów Europy odetchnęły z ulgą na widok uchodzących armii wroga i likwidacji urzędów pruskich, pozostawiających po sobie jedynie pamięć o rekwizycjach, krwawych wyrokach sądów doraźnych i grabieży. Ludność polska zaboru pruskiego przyjęła z radością wiadomość o klęsce państw centralnych. Przez wsie i miasta Pomorza Gdańskiego przeszła fala gorącego entuzjazmu. Na Wybrzeże Gdańskie rychło dotarły wieści o rozbrajaniu oddziałów zaborcy i ich panicznej ucieczce z Poznańskiego i Śląska, które stały się bodźcem do podjęcia tajnych działań, zmierzających do obalenia miejscowej władzy pruskiej.
Uważniejsi mieszkańcy Oliwy mogli wcześniej, kiedy trwały jeszcze zmagania wojenne, dostrzec na swoim terenie poczynania niektórych polskich działaczy. Należał do nich Edmund Bernacki (ur. 1 kwietnia 1875 r. w Słaboszewie, pow. Mogilno, w młodości członek Związku Filomatów), zasłużony działacz towarzystw śpiewaczych w Prusach Zachodnich pracujący wśród robotników w Grudziądzu, Chełmży i w Gdańsku. Współpracował on także z "Gazetą Gdańską" i w 1917 r., na prośbę działaczy gdańskich, podjął dyrygenturę gdańskiej "Lutni", której prezesem był wydawca tego pisma Jan Kwiatkowski. Stosując różnorodne formy pracy między innymi organizował wycieczki uczestników chóru do Doliny Radości w Oliwie, gdzie ćwiczono się w śpiewaniu pieśni patriotycznych: "Warszawianki", "Mazurka Dąbrowskiego", hymnu "Boże coś Polskę" i innych. Bazą zespołu
|
| Str. 66 |
| |
w Oliwie było mieszkanie Anastazego Tejkowskiego członka zarządu "Lutni", mieszkającego przy ul. Leśnej 3, gdzie podejmowano chórzystów z serdeczną gościnnością. W 1919 r. Bernacki opuścił Gdańsk by wziąć udział w powstaniu wielkopolskim.
Wcześniej niż chór Bernackiego trafiły do lasów oliwskich grupki polskiej młodzieży gimnazjalnej z Gdańska, należącej do założonego w 1916 r., przez dr. Stefana Miraua, Towarzystwa Filaretów. Członkowie tej organizacji odbywali w Oliwie tajne ćwiczenia wojskowe przygotowując się do przewidywanej walki o wyzwolenie. Prowadził je Brunon Błędzki, oficer armii pruskiej, później kapitan Wojska Polskiego, który sam opracował komendy w języku polskim. Oliwa była także przez pewien czas miejscem schronienia tropionego przez wywiad niemiecki wybitnego działacza polskiego dr. Franciszka Kręckiego, głównego organizatora zamierzonego powstania zbrojnego na Pomorzu Gdańskim. Zagrożony nakazem aresztowania i śledzony ukrywał się Kręćki w różnych miejscach. Również w podoliwskich lasach i u swojego dalekiego krewniaka, Józefa Gruchały-Węsierskiego, mieszkającego w Oliwie przy dzisiejszej ul. Obrońców Westerplatte 17, do którego przychodził w przebraniach między innymi księdza.
W tym czasie w Oliwie żyła duża grupa Polaków z Poznańskiego, ziemi chełmińskiej, Królestwa Polskiego i innych części kraju. Należeli do niej: wspomniany już dr Feliks Herstowski z Postolina pod Sztumem; Jan Marchlewiski długoletni zasłużony działacz grudziądzki, czynny w Oliwie od 1907 do 1920 r. między innymi w Komitecie Wyborczym Gdańsk-Wyżyny; Leon i Anna Smoleniowie, Franciszek Esden-Tempski z Sobącza; rodziny Englichów i Meyów z Żuław gdańskich; Anastazy Katke - lekarz z żoną Honoratą z Korczak-Zwierzchowskich i córką Heleną Jankowiakową późniejszą nauczycielką Gimnazjum Polskiego w Gdańsku; Antoni Pikarski z Lubelskiego - weteran powstania w 1863 r. z córką Marią, późniejszą nauczycielką polskich Szkół Handlowych w Wolnym Mieście; wspomniany Anastazy Tejkowski z Chełmna; Zygmunt Moczyński z Poznańskiego - wybitny działacz Polonii gdańskiej w latach 1919 - 1939; Hipolit Płuszkiewicz; Józef Gruchała-Węsierski; doktorowa Łucja Zedlewska z Torunia i wielu innych. Większość z nich włączała się do pracy narodowej w zarządach towarzystw polskich. Groby niektórych, najczęściej zapomniane i zagrożone likwidacją, znajdują się na cmentarzu oliwskim.
Miejscowi Kaszubi, jak Antoni Abraham, Józef Miotk, Jakub Strongowski, Leon Baranowski, Dominik Borkowski, Franciszek
|
| Str. 67 |
| |
Formela, Józef Smigielski, Sylwester Drzewicki, nieznany z imienia Eibert, Irena Pawlicka i inni natychmiast po upadku Niemiec cesarskich stanęli w pierwszym szeregu organizatorów polskiego życia w nowych warunkach politycznych. W powołanej w grudniu 1918 r. Organizacji Wojskowej Pomorza, z dr. Franciszkiem Kręckim na czele i udziałem takich patriotów jak Józef Czyżewski, dr Józef Wybicki, Aleksander Majkowski, Zygmunt Moczyński, przygotowywano gorączkowo oddziały wojskowe i gromadzono broń z nadzieją oswobodzenia Ziemi Gdańskiej. Równolegle była kontynuowana wielka aikcja wiecowa, która rozwinęła się we wszystkich znaczniejszych ośrodkach pomorskich. Podczas wieców powoływano miejscowe polskie rady ludowe. Były to podstawowe komórki niepodległościowego działania, podlegające Podkomisariatowi Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku, którym kierowali mecenas dr Stefan Łaszewski i lekarz dr Józef Wybicki. Z kolei Podkomisariat był ekspozyturą Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, uznają przez władze niemieckie w Gdańsku i mającą upoważnienie do bezpośredniego kontaktowania się z czynnikami rządowymi w Warszawie, a więc posiadającą w pewnym stopniu charakter konsularnej placówki rządu polskiego.
Wiadomości o klęsce wojennej państw centralnych i zakończeniu władztwa Wilhelma II oraz rozprzężeniu panującym w armii niemieckiej docierały do Oliwy za pośrednictwem prasy, a także żołnierzy Polaków powracających z rozsypujących się frontów. Było wśród nich wielu mieszkańców Oliwy, również starych działaczy, takich jak Antoni Abraham i Jakub Strongowski, którzy zaraz podjęli pracę w organizacjach polskich. Abraham utracił na tej wojnie dwóch synów, a sam na froncie, na którym przebywał w latach 1916 - 1918, był ranny.
Prace organizatorskie reaktywujące dawne i powołujące nowe towarzystwa polskie podjęto w Oliwie pod koniec 1918 r. W początkach stycznia roku następnego działały już miejscowa Rada Ludowa, Kółko Śpiewackie, czynna była biblioteczka Towarzystwa Czytelni Ludowych i po czteroletniej przerwie wznowiło pracę Towarzystwo Ludowe "Jedność".
Powstanie Rady Ludowej datować można na drugą połowę grudnia 1918 r., 8 stycznia 1919 r. odbyło się bowiem jej kolejne posiedzenie w sali imprezowej hotelu Józefa Galickiego przy ówczesnej ul. Am Schlossgartein 9, to jest w budynku dzisiejszej restauracji "Oliwska", któiry to lokal, wykupiony wtedy z rąk niemieckich, był przez jakiś czas miejscem jej zebrań. Nie jest znany pełny skład rady, wiadomo tylko, iż przewodniczył jej
|
| Str. 68 |
| |
Franciszek Lehmann - kupiec z ul. Polanki 26, zaś jego zastępcą był Józef Przybylski - agent handlowy, czołowy w tym okresie działacz i organizator towarzystw oliwskich. Od początku polska Rada Ludowa natrafiała na liczne trudności stwarzane przez miejscowych szowinistów niemieckich, przede wszystkim przez landrata powiatu Gdańsk-Wyżyny, któremu między innymi, do 1926 r., podlegała Oliwa.
Można przypuszczać, że oliwska Rada Ludowa pretendowała do kierowniczej roli w powiecie, na co wskazuje przygotowywanie przez nią masowego wiecu rad ludowych zapowiedzianego następującym anonsem w prasie: Wiec powiatowy odbędzie się we wtorek 13 [14] I 1919 r. o godz. 4 w sali Capy (R. Zappe, właściciel hotelu "Karlshof" - przyp. F. M.) przy Karlsbergu (przy wzgórzu Pachołek - przyp. F. M.) Zapraszamy wszystkie Rady Ludowe z całego Powiatu Gdańskie Wyżyny. Rada Ludowa w Oliwie. , gdyż na wiadomość o jego zwołaniu stroma niemiecka rozpoczęła kontrakcję. Rozpuszczono pogłoskę o mającym nastąpić w nocy po wiecu uderzeniu tysiąca Polaków na Oliwę z zamiarem wymordowania Niemców, w dniu zebrania zwołano miejscowy Sicherheitsdienst i niemiecki Soldatenrat, które miały zaatakować wiecujących, a właściciel hotelu "Karlshof" otrzymał od policji oliwskiej nakaz niewpuszczania Polaków na salę. Ponadto, gdy o godzinie 15 zjawili się przed hotelem członkowie zarządu Rady Ludowej podszedł do nich wachmistrz z miejscowej policji Josef Richter i oznajmił, że burmistrz Oliwy Fritz Twistel wydał zakaz odbycia wiecu. Interpelowany natychmiast burmistrz poinformował prezesa Rady Ludowej F. Lehimanna, że nakazu takiego policji nie wydał i nie wie o niczym. Ostatecznie wyjaśniło się, że komendant posterunku samowolnie nie dopuścił do odbycia się zgromadzenia, rzekomo w obawie przed krwawymi zajściami. Można też sądzić, że napad bandy w mundurach niemieckiej marynarki i w cywilu na hotel "Karlshof", połączony z doszczętnym ograbieniem go i zniszczeniem urządzenia na szkodę 5000 marek, który miał miejsce niedługo potem, był nauczką daną właścicielowi lokalu za wynajem sali na polski wiec. Odtąd Rada Ludowa w Oliwie działała już wyłącznie na własnym terenie.
Jedną z głównych trosk organizacji polskich była młodzież, uczęszczająca do szkoły niemieckiej, gdzie nadal kontynuowano działalność germanizatorską. W tajemnicy przed władzami przeprowadzono spis polskich dzieci w wieku szkolnym, zdobywając w ten sposób argument uzasadniający potrzebę otwarcia polskiej szkoły, a następnie na wiecu 23 lutego 1919 r., w refektarzu
|
| Str. 69 |
| |
poklasztornym, pod przewodnictwem Antoniego Abrahama i przy udziale prelegentów z Gdańska: mec. Ignacego Brejskiego i dr. Zygmunta Moczyńskiego, uchwalono, że należy wysłać odpowiednie żądanie do władz. Gorącym orędownikiem polskiej szkoły był miejscowy wikary ks. Wiktor Wysocki, który oznajmił, że spisano już 400 dzieci i zaapelował do zebranych, a szczególnie kobiet, aby dołożyły starań o wciągnięcie na listę reszty młodzieży polskiej w wieku szkolnym. Te pierwsze starania nie przyinJosły jednak, na razie, rezultatu i dzieci musiały nadal uczęszczać do szkoły niemieckiej.
W następnych miesiącach Rada Ludowa i Towarzystwo "Jedność" rozwinęły energiczną akcję uświadamiającą narodowo tę część ludności kaszubskiej, która uległa częściowemu zniemczeniu. Odzyskanie jej dla polskości było zadaniem bardzo trudnym, ale po upadku prestiżu Niemiec miało szansę powodzenia. Wiosną 1919 r. rozpoczęła się na całym Pomorzu Gdańskim wielka akcja protestacyjna towarzystw polskich w związku z wystąpieniem pod koniec marca, na konferencji pokojowej w Paryżu, premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George'a, który odmówił Polsce praw do posiadania Gdańska. Również polska Rada Ludowa w Oliwie dołączyła swój głos do protestów wysyłanych z Pomorza do Paryża. Ponadto udał się tam w marcu, jako przedstawiciel Kaszubów, Antoni Abraham z Oliwy, a z nim drugi gorący patriota polski Tomasz Rogala z Kościerzyny. Mieli przedstawić uczestnikom konferencji nastroje panujące wśród miesz-kańców Pomorza i domagać się jego przyłączenia do Polski. Jako dowody polskości Pomorza zabrali roczniki pisma Majkowskiego "Gryf" artykuły z gazet polskich i innego rodzaju dokumenty. Wyruszyli w najgłębszej tajemnicy przed Prusakami.
6 kwietnia odbył się w Oliwie wielogodzinny wiec (miejscowej Polonii, podczas którego napiętnowano zamiary oddzielenia Pomorza od Polski, na rzecz czego była prowadzona ogromna akcja wiecowa i prasowa oraz dyplomatyczna niemiecka. Po przemówieniu Józefa Czyżewskiego i gorącej dyskusji uchwalono rezolucję następującej treści: Oliwa, dnia 6 kwietnia 1919 r. My zebrani na wiecu polscy parafianie Oliwy żądamy i domagamy się, aby polskie Pomorze z Gdańskiem do Polski przyłączone zostało. Ucisku narodowego jak dotychczas znieść nie możemy i wszystkimi siłami tak duszą jak i ciałem tę ziemię naszą poprzeć gotowiśmy. Nie ma Polski bez Kaszubów, Kaszubów bez Polski.
Na jednym z wcześniejszych wieców była dyskutowana, po przemówieniu Zygmunta Moczyńskiego, sprawa wyborów do
miejscowej rady gminnej. Liczono, że do dwudziestoosobowego
|
| Str. 70 |
| |
przedstawicielstwa całej Oliwy uda się wprowadzić sześciu reprezentantów polskiego społeczeństwa. Wybrani wówczas mężowie zaufania otrzyma1i zlecenie nawiązania kontaktów z obywatelami pochodzenia polskiego i agitacji za polską Listą. Ruchliwość polskich działaczy oraz ich zamierzenia mające na celu przyłączenie Oliwy do Polski doprowadziły do akcji odwetowej ze strony nacjonalistów niemieckich. Zaczęto zwalniać z pracy robotników polskich należących do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego; w jednym wypadku stało Się to na żądanie niemieckich robotników zrzeszanych w Zentralkelvand Christlichef Bauhandwerker Deutschiand, Ortsgruippe Danzig, na czele których stał renegat Paul Kantowski. W tydzień po wiecu z 6 kwietnia podjęli Niemcy akcję represyjną w stosunku do działaczy oliwskich. Nastąpiły aresztowania i rewizje połączone z pospolitym okradaniem przetrząsanych mieszkań, przeprowadzane przez specjalne oddziały wojskowe na żądanie landrata Ungera. Pierwsza padła ofiarą doktorowa Łucja Zedlewska, mieszkająca przy ul. Heimstätte 4 (dziś Noakowsikiego) z matką, córeczką i służącą. Zedlewską, która była sekretarką na wymienionym wiecu i bibliotekarką biblioteczki Towarzystwa Czytelni Ludowych znajdującej się w jej mieszkaniu, wytypowano na kandydatkę na radnego w Oliwie. W "rewizji" wzięło udział 20 żołnierzy pod dowództwem feldfebla Simona, na którego rozkaz przekopano dokładnie cały ogród, a następnie przeprowadzono drobiazgową rewizję, w mieszkaniu. Wiadomość o napadzie rozeszła się widocznie po Oliwie, gdyż wkrótce przed mieszkaniem Zedlewskiej zjawili się dr Zygmunt Moczyński i Raciniawski. Simon zaaresztował oibu, a wraz z nimi Romana Woykę z Łężyc, gościa Zedilewskiej. Rewizja trwała dwie godziny; przez cały czas obserwowały jej przebieg przez lornetki nauczycielki niemieckie, mieszkające w położonym opodal Domu Nauczycielek (dziś siedziba Zasadniczej Żeńskiej Szkoły Zawodowej); właśnie mieszkanki tego "Lehnerinnenhefmu" zrobiły donos, że w mieszkaniu Zedlewskiej przechowywana jest broń. Opuszczając mieszkanie Zedlewskiej, Simon zabronił mieszkańcom wychodzenia z domu pod groźbą zastrzelenia. Po odjeździe napastników wraz z aresztowanymi Polakami dostrzeżono brak kilku cennych przedmiotów i pieniędzy. Po jakimś czasie Simon powrócił i oddał część łupu tłumacząc grabież pomyłką. Tatarskim najazdem na Polaków w Oliwie nazwała jedna z polskich gazet to wydarzenie. Po kilku dniach Simon zjawił się jeszcze raz z żądaniem zapłacenia kilkutysięcznej kaucji, ale zadowolił się tysiącem marek.
|
| Str. 71 |
| |
W następnym dniu dokonano podobnego napadu na mieszkacie Stonkowej przy Jahnstrasse (dziś ul. Liczmańskiego) 21. Brało w nim udział 14 Ludzi. Stonkowej stawiano zarzut, że zbierała pieniądze na broń i amunicję. W prasie podano, że zadenuncjował ją dr Karl Schubert, Generaloberarzt, członek niemieckiego Volksratu. Ofiarami denuncjacji jego i miejscowego kupca Pohla, padło również kilka innych rodzin polskich działaczy. Starkową, podobnie jak Zedlewską, zamknięto w areszcie domowym zakazując jej nawet bis auf Weiteres - wyglądać przez okno. Kolejną rewizję przeprowadzono w domu działacza Hipolita Płuszkiewicza przy dzisiejszej ul. Słonecznej 15. Tu wyłamano drzwi wejściowe, ukradziono 1000 mk i złoty pierścionek wartości 2000 mik oraz zapasy żywności warte około 1500 mk. Aresztowano także obecnego w mieszkaniu szesnastoleniego syna Płuszkiewicza. Następną ofiarą napaści rewizyjno-rabunkowej stało się mieszkanie znanej z patriotyzmu rodziny Meyów, gdzie zrabowano całą znajdującą się w spiżarce żywność.
Równocześnie z rewizjami dokonywano aresztowań. Zabrano z mieszkania prezesa Rady Ludowej F. Lehmanna i jego zastępcę Józefa Przybylskiego oraz kilku innych Polaków. Pomyłkowo aresztowano renegata o nazwisku Ernest Cowalscy, zamiast zadenuncjowanego ks. Wiktora Kowalskiego, emeryta i inwalidy wojennego, pochodzącego z Warmii, który był z przekonania Polakiem i współpracował z oliwskimi towarzystwami. Utrzymywał on również osobiste kontakty z Polakami, otaczał się polskimi dziećmi, które zachęcał do nauki języka polskiego, w latach 1939 - 1945 udostępniał zaufanym Polakom słuchanie audycji radiowych nadawanych przez stacje zachodnie w języku polskim. Ks. Kowalski urodził się 21 sierpnia 1865 r., a zmarł 5 września 1945 r., spoczywa na cmentarzu oliwskim.
Po opisanych napaściach na Polaków, spowodowanych - jak doniosła prasa polska - przez oliwski Volksrat, na skutek starań Edmunda Jonasa, przedstawiciela Polaków w gdańskim Wydziale Wykonawczym Rady Żołnierskiej i Robotniczej przeprowadzono dochodzenie. 19 kwietnia 1919 r. odbyła się rozprawa w Komisariacie Rady Ludowej w Gdańsku. Wyjaśniło się, że aresztowania przeprowadził, na żądanie Landrata Uingera, oddział wojskowy z 36 dywizji. Landrat Unger tłumaczył się w prasie, że otrzymał donos o zajeżdżaniu przed mieszkanie doktorowej Zedlewskiej wozów z amunicją więc zażądał rewizji. Aresztowania uznano za bezprawne, a winę zrzucono na feldfebla Simona, którego odkomenderowano przezornie wcześniej do Szczecina, podając, że umknął tam samowolnie. Kilku aresztowanych, mię-
|
| Str. 72 |
| |
dzy innymi dr. Z. Moczyńskiego zwolniono po czterech dniach, innych doprowadzono ma posterunek policji w Oliwie, gdzie potraktowano rzecz humorystycznie i wszystkich wypuszczono do domu.
Był to niewątpliwie ukartowany w niemieckim Volksracie plan sterroryzowania polskich działaczy dla odebrania im chęci do dalszej pracy społeczno-politycznej wśród Polonii oliwskiej. Szykany pogłębiły jednak tylko niechęć do władz pruskich i spowodowały wzmożenie działalności politycznej i kulturalno-światowej wśród polskich mieszkańców Oliwy. To z kolei rozdrażniło nacjonalistycznych redaktorów niemieckich z gdańskich organów prasowych. Poniechawszy sloganów o odwiecznej niemieckości Oliwy rozpoczęli drukowanie prowokacyjnych informacji o niepokoju i podrażnieniu szerzącym się wśród ludności niemieckiej Oliwy, zaatakowali zwiększenie przez proboszcza Franza Berendta liczby polskich nabożeństw i projekt otwarcia polskiej klasy dla rzekomo dziesięciu dzieci polskich. Rozgłaszano też, że Polacy werbują dzieci niemieckie na lekcje języka polskiego wyznaczając nagrody za udział i postępy w nauce, że rozdawali, jako prezenty gwiazdkowe, polskie elementarze i inne podarki tym, które się wyróżniły w nauce. Powtarzano plotki jakoby wśród Polaków mówiło się, że Bóg polski udzielił Polakom łaski zdruzgotania Niemiec. Na wszystkie te kłamstwa krótko odpowiedziała "Gazeta Gdańska": ... to brednie gazet niemieckich. Polacy nie będą naśladować Niemców, mamy dosyć dzieci polskich do nauki w ich języku.
Gdy rozeszły się wiadomości o zamiarze utworzenia Wolnego Miasta Gdańska polska Rada Ludowa ogłosiła sprzeciw, który brzmiał następująco: My Polacy z Oliwy protestujemy przeciw przyłączeniu nas do wolnego miasta Gdańska; natomiast stanowczo żądamy, żeby nas przyłączono do Polski, naszej macierzy ukochanej, aby ludności tutejszej udzielić tak długo oczekiwanej wolności. Oliwa dnia 21 maja 1919 r.
Do szczególnie ważnej akcji przygotowania, na zarządzenie Naczelnej Rady Ludowej, spisu polskiej ludności przystąpiono w Oliwie z początkiem sierpnia 1919 r. Wydrukowano w tym celu blankiety, a sposób wypełniania ich padano do wiadomości podczas wiecu zwołanego przez Towarzystwo Ludowe "Jedność". Odbył się on w refektarzu poklasztornym. Wybrano wówczas mężów zaufania, którzy mieli rozprowadzać blankiety w wyznaczonych częściach Oliwy i następnie zebrać je, aby przekazać Radzie Ludowej. Zostali nimi: Teodor Baumann, Raciniewski, Józef Przybylski, Żelazny, Józef Miotk, Franciszek
|
| Str. 73 |
| |
Kreft i Aleksander Sojecki. Spis został najprawdopodobniej przeprowadzony, gdyż później powoływano się na jego wyniki, ale bliższe dane na ten temat nie są znane.
Bardzo pozytywnym zjawiskiem, występującym dość często od 1919 r. w Gdańsku, Sopocie i Oliwie, było wykupowanie posesji od Niemców sprzedających chętnie domy i przedsiębiorstwa w związku z niepewną sytuacją polityczną, lub i innych osobistych względów. Ze stromy niemieckiej usiłowano temu zapobiegać, ale na ogół bez rezultatu. Dwie większe transakcje w Oliwie dotyczyły wspomnianego już hotelu Assmana, zakupionego przez Józefa Galickiego oraz najokazalszego hotelu Thierfeldta przy ówczesnej Zoppoterstrasse 11, dzisiejszej ul. Grunwaldzkiej 534 (róg Opackiej). Obiekt ten zakupili: , figurujący jako właściciel hotelu i Aleksander, jego syn, restaurator. Kupno załatwiono za pośrednictwem wspomnianego już Józefa Przybylskiego, agenta handlowego. Nabywcy zamierzali nazwać hotel, podobnie jak Wiktor Kulerski swój pensjonat w Sopocie - "Domem Polskim ", lecz projektu tego nie zrealizowali, prawdopodobnie z obawy przed utratą klientów niemieckich. Obydwa przedsiębiorstwa polskie prosperowały krótko, nie wytrzymały zapewne ostrej konkurencji niemieckiej. W latach 1920 - 1921 czynnych było bowiem w Oliwie 11 hoteli i pensjonatów, 17 restauracji i barów oraz kilka kawiarenek. Niemcy oczywiście omijali polskie lokale, a ubogie na ogół społeczeństwo polskie nie mogło zapewnić im egzystencji. Tylko w pierwszym okresie cieszyły się one dużą frekwencją - zachęcała do ich odwiedzin prasa polska, a towarzystwa znowu odbywały u dawnego "Thierfeldta" (skąd wyrugowano je w 1910 r.) swoje zebrania i imprezy. Pod koniec 1924 r. nie istniało już jednak żadne z tych przedsiębiorstw jako własność polska.
Równocześnie z działalnością polityczną prowadzono w Oliwie pracę kulturalno-oświatową. Pierwszą jaskółką było przedstawienie zespołu amatorskiego Kółka Śpiewaczego, być może kontynuującego działalność "Lutni" z 1899 r., ale już pod nową nazwą. Założycielem kółka był najprawdopodobniej ks. Wiktor Wysocki, wikary w parafii oliwskiej - urodzony 30 czerwca 1889 r., syn nauczyciela z Jajkowa pod Brodnicą. Do gimnazjum Wysocki uczęszczał w Chojnicach, gdzie zetknął się zapewne z ruchem filomackim. Po studiach w Freiburgu, Wrocławiu i Pelplinie w 1913 r. uzyskał święcenia, a 28 sierpnia 1918 r. został przeniesiony ma stanowisko II wikarego do Oliwy. W czasie pobytu w Oliwie brał bardzo czyńmy udział w pracach tamtejszej Polonii. Uzdolniony artystycznie między innymi uprawiał malars-
|
| Str. 74 |
| |
two i wiele czasu poświęcał chórowi. 8 stycznia 1921 r. przeszedł do pracy w Gdańsku, a następnie w Nowym Porcie. Zmarł przedwcześnie - 25 marca 1937 r., jako proboszcz w Ostaszewie na Żuławach. Był znakomitym mówcą, co wielce pomagało mu w pracy w organizacjach. Ze strony niemieckiej atakowany był brutalnie za działalność narodową i nie ukrywane przekonania polityczne.
Utworzenie przez niego chóru w Oliwie nastąpiło niewątpliwie już w 1918 r., gdyż w następnym, dokładnie 5 stycznia 1919 r., zespół występował już w kościele przed polskim kazaniem. Był to pierwszy po wojnie "poranek kolęd", który przygotował z chórem Franciszek Pestka, na pół zniemczony Kaszuba pełniący obowiązki organisty. Próby chóru prowadzano systematycznie, między innymi w kaplicy "Polskiej". Zespół nie poprzestał jednak na śpiewie i rozpoczął przygotowywanie wieczornicy. Zorganizowano ją 3 sierpnia 1919 r. w hotelu "Karlshof". Na program pierwszej części złożyły się występy jakiegoś zespołu instrumentalnego i Kółka Śpiewackiego oraz "Taniec fantazyjny" wykonany przez panią Wieszke. W drugiej części zespół amatorski chóru odegrał drugi akt komedyjki J. Korzeniowskiego "Okrężne", wyreżyserowany przez ks. Wysockiego. Po przedstawieniu wystąpił balet z udziałem nieznanego z nazwiska baletmistrza z Gdańska. Wieczornicę zakończono odśpiewaniem hymnu "Boże coś Polskę" i "Roty" Konopnickiej.
Pod koniec 1918 r. reaktywowano Towarzystwo Ludowe "Jedność", które rozwinęło natychmiast ożywioną działalność. Postarało się rychło o rozpoczęcie nauki języka polskiego dla kaszubskich mieszkańców Oliwy, kaleczonego przez nich, lub na pół zapomnianego. Brało także udział w organizowaniu wieców, w , staraniach o polską szkołę i akcjach kulturalno-oświatowych. Do grupy, która przyczyniła się do odrodzenia "Jedności" należeli niewątpliwie: Antoni Abraham, Jakub Strongowski, Dominik Borkowski, Józef Miotk, Franciszek Minikowski, Władysław Piotrowski i inni. Pierwszym prezesem okresu powojennego był Hipolit Płuszkiewicz, a sekretarzem Franciszek Esden-Temipski, zaś skarbnikiem Irena Pawlicka. Reszta ówczesnego zarządu nie jest znana, lecz można przypuszczać, że wchodzili do niego Jakub Strongowski, Józef Przybylski. Ten ostatni i Irena Pawlicka przygotowali z udziałem innych imprezę kulturalno-oświatową z deklamacjami, występami chóru i baletu oraz przedstawieniem. Wieczorek odbył się 12 października 1919 r. w sali Drzewieckiego. Odegrano sztukę pt. "10000 marek" pióra nieznanego autora. Nie są również znane naz-
|
| Str. 75 |
| |
wiska amatorów - aktorów. Niedługo po tym przedstawieniu, 20 listopada, zorganizowano w sali F. Drzewieckiego jeszcze jeden wieczorek połączony z wystawieniem dwóch przedstawień dziecięcych. Dzieci odegrały obrazek sceniczny "Mały Kościuszko" i komedyjkę "Łakomy Zbyszek". Znane są jedynie dwa nazwiska małych aktorów: dziesięcioletniego Zbyszka Prabuckiego i dwunastoletniej Halinki Zedlewskiej. Przedstawienie przygotowały Irena Pawlicka oraz Gertruda Płuszkiewicz i panna Wieszke, które wystąpiły również w tańcu artystycznym. Całość wzbogacona została występem orkiestry z Gdańska. Do licznie zebranej publiczności przemówił ks. Wysocki, dziękując organizatorom za piękną lekcję polskości i miłą rozrywkę.
W lecie 1919 r. Radzie Ludowej i "Jedności" przybyły w sukurs jeszcze dwie organizacje. 6 lipca w refektarzu poklasztornym powołano, w czasie specjalnego wiecu, filię Polskiego Stronnictwa Ludowego, organizacji politycznej założonej w Gdańsku 8 kwietnia 1919 r. z inicjatywy Józefa Czyżewskiego, przy udziale wydawcy "Gazety Gdańskiej" Jana Kwiatkowskiego, ks. Franciszka Wróblewskiego z Niedamowa, Gracza z Lęborka, Ignacego Brejskiego, Tomasza Pokorniewskiego, red. Henryka Wieczorkiewicza, Leona Droszyńskiego i wielu innych. Na prezesa filii oliwskiej powołano Jakuba Strongowskiego ze Stoczni Schichaua, sekretarzem został Józef Miotk z zawodu szewc, skarbnikiem Franciszek Minikowski stolarz. Filia PSL w Oliwie nie istniała jednak długo i nie odegrała poważniejszej roli. Większe znaczenie i trwalszy żywot miała filia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, organizacji najwpływowszej i mającej największe znaczenie w polskim ruchu robotniczym na terenie Gdańska. Filię oliwską zorganizował długoletni jej działacz Antoni Abraham. Podczas zebrania założycielskiego 17 sierpnia 1919 r., w lokalu F. Drzewieckiego, Abraham wygłosił referat o dziejach, dorobku organizacyjnym i zadaniach zjednoczenia. Wybory wyłoniły zarząd w składzie: Leon Baranowski - prezes, Landowski - sekretarz, Jan Kreft - skarbnik, Stefanowski - mąż zaufania. Zarząd ten działał krótko, w kilka miesięcy później prezesem był już bowiem Jakub Strongowski, sekretarzem robotnik Józef Smigielski, a skarbnikiem garncarz Paweł Sznajder.
W ostatnich miesiącach 1919 r. organizacje oliwskie największy wysiłek kierowały na akcję przygotowywania wyborów do rady gminnej, zapowiedzianych na 14 grudnia. Organizowano wiece, prowadzono agitację w domach, rozpowszechniano ulotkii gazety polskie z artykułami poświęconymi wyborom. Kie-
|
| Str. 76 |
| |
rownictwo akcji wyborczej, mimo silnej konkurencji niemieckiej miało nadzieję uzyskania sześciu z dwudziestu mandatów. Nadzieje te zawiodły - do rady weszły tylko trzy osoby: Antoni Abraham, prezes Rady Ludowej Lehmann i ks. Wiktor Wysocki, względnie jakiś inny Wysocki. Mimo tak małej liczby Polaków w radzie wynik głosowania mógł być uznany za wielki sukces strony polskiej. Oliwa, uważana dotąd przez hakatę za środowisko niemal czysto niemieckie, ujawniła nieoczekiwanie aż 798 głosujących na listę polską. Trzeba dodać, że nie były to wszystkie możliwe do uzyskania głosy, gdyż niewątpliwie duża ich liczba wzbogaciła listy katolickiego centrum oraz partii socjalistycznej, mającej duży mir wśród robotników. Uzyskała oma wówczas 915 głosów, a centrum - 1086. Głosowanie 14 grudnia 1919 r. wykazało, że w Oliwie mieszka około 2500 - 3000 osób narodowości polskiej. Ustalając tę liczbę przyjęto mnożnik 3 dla każdego głosującego oraz wzięto pod uwagę osoby czujące się Polakami, ale zniewolone w ten czy inny sposób do opowiedzenia się za kandydatami niemieckimi. Działacze oliwscy powołując się później na wyniki grudniowego głosowania przyjmowali jednak mnożnik 4, z uwagi - jak twierdzili - na wielodzietność rodzin kaszubskich. Ponieważ Oliwa miała około 12000 mieszkańców, przyjmując mnożnik 3 Polacy stanowili mniej więcej jedną czwartą jej ludności, jeśli nie brać w rachubę tych, którzy zatracili już pamięć o swoim polskim pochodzeniu, albo nie chcieli o nim pamiętać ze względu na swoje zamiary życiowe. Trzeba również pamiętać dość licznych małżeństwach mieszanych, różnie ustosunkowujących się do problemu przynależności polskiej lub niemieckiej.
Pod koniec 1919 r. - 25 listopada, dziewczęta z Polonii oliwskiej założyły Towarzystwo Pielęgnowania Języka Polskiego. Celem jego było pielęgnowanie literatury i historii polskiej oraz śpiewu polskiego i towarzyskości. Prezeską została Gertruda Płuszkiewiczówna, córka Hipolita, sekretarką Irena Mey, późniejsza żona Erwina Behrendta, profesora Gimnazjum Polskiego w Gdańsku i inspektora polskich szkół senackich, zamordowanego przez Niemców w 1939 r. Skarbniczką wybrano Helenę Guzińską. Towarzystwo zgromadziło pewną ilość książek, oddanych w opiekę Marii (?) Borzestowskiej. O dalszej działalności tej organizacji nie zachowały się żadne informacje.
Tak więc rok 1919 zakończyła Polonia oliwska bardzo korzystnym bilansem w dziedzinie dorobku organizacyjnego, kulturalno-oświatowego, a przede wszystkim narodowościowego. Nie był to - jak się później okazało - dorobek trwały, niemniej
|
| Str. 77 |
| |
wprowadził ożywczy ferment w środowisku kaszubskim, przerwał coraz niebezpieczniejsze postępy procesu germanizacji. Informacje o ruchu polskim i organizacjach oliwskich uzyskane od osób żyjących i pamiętających te czasy, lub znających je z opowiadania rodziców i źródeł prasowych, częściowo potwierdza wydawnictwo niemieckie zatytuowane: Adressbuch der Gemeinde Oliwa 1920/21. Publikacja ta w pokaleczonej polszczyźnie podaje wykaz organizacji polskich zaczerpnięty zapewne z akt gminy oliwskiej, wymieniając: Towarzystwo zjednoczena zawodowe (Polnische Berufsvereinigung) - to jest Zjednoczenie Zawodowe Polskie; Stronnictwo ludowe (Polnischer Volksverein) - to jest Polskie Stronnictwo Ludowe; Towarzystwo jednocz (Polnische Volkspartei) - to jest Towarzystwo Ludowe "Jedność"; Rado ludowa (Polnischer Volksrat) - to jest Polską Radę Ludową; Kółko spiewazky (Polnischer Gesangverein) - to jest Polskie Kółko Śpiewackie. Przy tym ostatnim towarzystwie podano następujący skład zarządu: Präses - Vikar Wysocki, Dirigent - Organist Pestka, Kassiererin Frau Lange, Schriftführer - Frau Borzestowska. Przy innych organizacjach również są nazwiska członków zarządów, wymienione już uprzednio. Z następnych wydań książki adresowej usunięto wykaz polskich towarzystw, pozostawiając jedynie, w roczniku 1925, Polski Chór Kościelny z jego kierownictwem: Vorsitzender: Vikar Kamiński, Edm. 2. Vorsitzerder Frl. Lange, Stanisława. Dirigent: Pestka, Franz, Organist. Schriftführer: Betlejewska, Bronisława. Kassenwart: Guzinska, Helena. Notenwart: Fräul. Nadolska Anna und Fräul. Damps Martha. O pozostałych organizacjach nie ma najmniejszej wzmianki. Nie omieszkano natomiast zaprezentować około 45 niemieckich stowarzyszeń.
Rok 1920 był prawie tak tragiczny dla polskiej ludności Oliwy jak 1772 - rok zaboru. Oliwę znów pozbawiono prawa należenia do Polski, włączając do terytorium Wolnego Miasta Gdańska utworzonego 28 czerwca 1919 r. traktatem wersalskim, a oficjalnie proklamowanego przez Ligę Narodów 15 listopada 1920 r. Ustalenie granicy oliwskiej między Wolnym Miastem, a Polską nastąpiło już 10 sierpnia 1920 r., przez Koalicyjną Komisję Graniczną, urzędującą wtedy pod przewodnictwem francuskiego pułkownika Gerarda, zastępcy gen. Duponta. Generał ten stał się niebawem obiektem ataków prasy niemieckiej, wytykającej mu niesprawiedliwe rzekomo decyzje przyznające nie Gdańskowi, a Polsce miejscowości: Orłowo, Kolibki, Kack i Hel. Między innymi opublikowano w "Zoppoter Zeitung" następujący wiersz:
|
| Str. 78 |
| |
|
O, Monsieur, quelle idee,
De la polonais?
Vous etes la coté
Mais Monsieur!
A nous est la foret,
A nous est la colé
De Zoppot - Adlershorst, jusque Helé,
A nous est la mer - d'Ostsee,
A nous est la raison et Dieu!
Et vous Monsieur?
Quell air vous ave?
Vous ete chevalier,
De la grandę armee,
Der "ritterlichsten" Nation der Welt!?
o weh!
|
W wolnym tłumaczeniu znaczy to: o Panie, cóż za pomysł, Pan jest po stronie polskiej? Lecz o Panie, do nas należy las i okolica Sopotu, Orłowa aż po Hel oraz Morze Bałtyckie, Za nami jest słuszność i Bóg! A ty, o Panie jak się czujesz? Ty rycerz wielkiej armii najbardziej rycerskiego narodu świata!? O biada!
W czasie posiedzeń Komisji Granicznej przedstawiciele Wolnego Miasta Gdańska domagali się usilnie włączenia w jego granice Kolibek, Małego Kacka, Orłowa i Redłowa, aż po Kamienną Górę oraz części Mierzei Helskiej. Odrębnym problemem spornym była sprawa uprawnień rybaków sopockich i jelitkowskich na wodach Zatoki Gdańskiej, w rejonie Korbek, Orłowa i Redłowa aż po Hel, należących już do państwa polskiego. Zabiegi delegacji niemiecko-gdańskiej zmierzające do uzyskania wymienionych miejscowości nie przyniosły rezultatu, udało się jej jednak wytargować pokaźny szmat lasów oliwskich w rejonie Sopotu oraz rejon źródeł potoku Swelinia, a także część terenu obecnego Brodwina.
Przy wytyczaniu granic Oliwy miejscową ludność niemiecką reprezentował burmistrz Fritz Twistel. No. zapytanie przewodniczącego Komisji Granicznej ilu Polaków mieszka w Oliwie podał on liczbę 800. Sprostował natychmiast tę informację przedstawiciel Polaków dr Władysław Ulatowski z Sopotu, a polska Rada Ludowa z Oliwy złożyła następnie protest na piśmie zawierający stwierdzenie że: ... urzędowa osoba informowała fałszywie. Polacy otrzymali przy wyborach do Rady Gminnej 798 głosów, a głosowali tylko ci którzy ukończyli 20 rok życia. Aby wydostać liczbę ludności trzeba tę cyfrę pomnożyć przynajmniej 4
|
| Str. 79 |
| |
razy, bo rodziny mają dużo dzieci (...) W rzeczywistości jest Polaków w Oliwie około 4000, jak nasze spisy wykazują. W oświadczeniu tym szczególnie ważna jest wiadomość, iż przeprowadzony z inicjatywy Rady Ludowej w Gdańsku spis polskich mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska wykazał 4000 Polaków stałych mieszkańców Oliwy, chociaż brak bliższych danych, które by pozwalały na ocenę prawdziwości tej informacji. Być może uwzględniono również rodziny częściowo zgermanizowane, licząc na ich repolonizację w nowych warunkach politycznych.
W pierwszych miesiącach 1920 r. podjęto kolejne zabiegi o głosy dla polskich kandydatów do Konstytuanty Gdańskiej - w wyborach zapowiedzianych na 16 maja. Organizacje wzmogły swe wysiłki. W sukurs pospieszyło im nowe zrzeszenie o wymownej nazwie , założone staraniem Józefa Przybylskiego, C. B. Marxa i Leona Baranowskiego. Ten ostatni, wówczas prezes Zjednoczenia Zawodowego Polskiego zwołał na 11 lutego zebranie w lokalu F. Drzewieckiego i przedstawił około 250 zgromadzonym cele i zadania powstającej organizacji. Ponieważ wielu uczestników zebrania nie znało języka polskiego, lub znało go bardzo słabo, niektóre przemówienia wygłaszano po niemiecku. Również jeden z organizatorów C. B. Marx, wygłosił mowę po niemiecku. Oto niezwykle interesujący fragment jego wypowiedzi w tłumaczeniu polskim "Dziennika Gdańskiego": Panowie pod białym Orłem! Cel zebrania dzisiejszego jest ten, aby w obecnym poważnym czasie, kiedy Rzeczpospolita Polska na nowo powstała wszystkich tych mężów polskich, których Niemcy od 150 lat germanizowali i religię im odbierali pozyskać napowrót dla polskości (...)
Niech żyje Polska.
W skład wybranego wówczas zarządu Towarzystwa Mężów Polskich weszli: Konrad Schwarz - przewodniczący, Leon Baranowski - zastępca, C. B. Marx - skarbnik, Aleksander Sojecki - zastępca skarbnika, Józef Przybylski - sekretarz, Dominik Borkowski - zastępca sekretarza, Teodor Baumann i Józef (?) Hebel - radni. Zarząd ten opracował program pracy precyzujący zadania organizacji w następujących sformułowaniach: 1. Wszystkich mężów, których zabrała niemczyzna, a którzy po polsku myślą (bez różnicy wyznania) i czują, dla naszej Polski pracować chcą, przyjąć jako członków. 2. Pieniężne wspieranie członków w nieprzewidzianych wypadkach. 3. Założenie Towarzystwa Konsumentów, na który to cel złożył przewodniczący Schwarz 20000 marek. 4. Pomoc i wspieranie położnic. 5. Założenie kasy pogrzebowej dla członków. 6. Założenie kasy oszczęd-
|
| Str. 80 |
| |
nościowej i pożyczkowej. 7. Zorganizowanie wolnej kuracji lekarskiej dla potrzebujących. 8. Wspólne kursy języka polskiego dla członków, kierownik p. Ebert z Oliwy. 9. Cotygodniowe polskie odczyty z historii, kierownik p. Ebert. Jak widać organizacja miała działać nie tylko w dziedzinie repolonizacji zgermanizowanych oliwian, ale również, na polu oświatowym, ekonomicznym i opieki społecznej.
Równocześnie z powstaniem Towarzystwa Mężów Polskich postanowiono założyć w Oliwie "gniazdo" popularnego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", a nawet wybrano już jego zarząd w składzie: Teodor Baumann - prezes, Franciszek Drzewiecki - zastępca, Józef Przybylski - sekretarz i C. B. Marx - naczelnik. Wydaje się jednak, że powołana wówczas filia nie istniała długo, zapewne w związku z wypadkami jakie zaszły w Oliwie w następnych tygodniach. Czynniki niemieckie rozpoczęły mianowicie akcję terrorystyczną skierowaną przeciwko Towarzystwu Mężów Polskich i jego działaczom. W wykazie "gniazd" sokolich należących do utworzonego w tym czasie Okręgu I Kaszubskiego brak jest bowiem zespołu oliwskiego, nie występuje on również na zjeździe 12 drużyn, który się odbył 20 czerwca 1920 r. w gdańskich Siedlcach.
Propagowaniem Towarzystwa Mężów Polskich zajął się gorliwie "Dziennik Gdański" szczegółowo relacjonując poczynania zarządu i jego dalsze plany, przewidujące między innymi zorganizowanie Towarzystwa Polek. Postępowały też prace Towarzystwa Konsumentów, czyli zapewne spółdzielni handlowej "Konsum", do której zapisało się około 250 członków. Przygotowywano się również do pracy nad młodzieżą, z braku polskiej placówki, uczęszczającą do szkoły niemieckiej. Zaczęto wkrótce udzielać zapomóg rodzinom zmarłych członków organizacji. Jednemu z nich, Ćwiklińskiemu, członkowi zarządu, urządzono uroczysty pogrzeb, a wieniec przystrojono w biało-czerwone szarfy. Wywołało to poruszenie wśród mieszkańców Oliwy, jako pierwsze tego rodzaju publiczne zamanifestowanie polskości zmarłego.
Te poczynania wywołały zaniepokojenie w szowinistycznych organizacjach niemieckich Oliwy. Ich członkowie postanowili rozbić polskie towarzystwo i zmusić jego kierowników do zaprzestania działalności. Pod koniec lutego dokonano napadu na członków towarzystwa w czasie zebrania. Niemcy wdarli się na salę, rozbili lampy, zdemolowali lokal i pobili wiele osób raniąc członka zarządu C. B. Marxa. W dniu następnym inter-
|
| Str. 81 |
| |
weniowano u Wysokiego Komisarza Ligi Narodów Reginalda Towera, który obiecał wysłać do Oliwy oddział żołnierzy i oficera dla zbadania sprawy.
Towarzystwo odbywało nadal zebrania i przystąpiło do organizowania własnej biblioteki. Zadanie to powierzono Józefowi Przybylskiemu, on zaś opublikował w prasie apel do społeczeństwa o nadsyłanie książek historycznych. W ciągu marca i kwietnia zarząd kontynuował cotygodniowe wykłady i pouczenia, a w początkach maja zwołał zebranie poświecone wyborom do Konstytuanty. Pan owiano także próbę zorganizowania Towarzystwa Gimnastycznego, ale bez rezultatu; zapewne zabrakło w Oliwie odpowiedniego działacza. Wraz z Radą Ludową i "Jednością" prowadzono energicznie akcję wyborczą i zajmowano się sprawą niesłusznego - zdaniem polskiej ludności - przyłączenia Oliwy do Wolnego Miasta Gdańska. Temat ten nadal poruszała prasa, między innymi w artykule Bolesława Kiełbratowskiego "O granice w. m. Gdańska", zamieszczonym w 42 numerze "Gazety Gdańskiej" z 1920 r. i domagającym się przyłączenia Oliwy i Sopotu do Polski. Na wiece zapraszano najczęściej prelegentów z Gdańska, takich, jak dr Franciszek Kubacz - czołowy działacz Polonii gdańskiej, czy Henryk Wieczonkiewicz - znany od 1913 r. redaktor "Gazety Gdańskiej", członek polskiej Rady Żołnierskiej. Red. Wieczorkiewicza wysunięto jako kandydata do Konstytuanty, a z nim Antoniego Abrahama i Jakuba Strongowskiego. Żaden z nich jednak nie uzyskał mandatu poselskiego znajdując się na dalszych miejscach listy wyborczej.
W okresie przedwyborczym żądano otwarcia w Oliwie polskiej klasy w miejscowej szkole. Sprawę tę omawiano również na zebraniu przedstawicieli Polonii gdańskiej, o czym doniosła "Gazeta Gdańska" z 16 kwietnia 1920 r. Wówczas nie doszło jednak jeszcze do spełnienia tego żądania, ponieważ władze gdańskie odnosiły się wrogo do idei zakładania polskich szkół w Wolnym Mieście.
W tym czasie zmienił się prezes Rady Ludowej. Z nieznanych powodów ustąpił F. Lehmann, zapewne zniechęcony aresztowaniem, rewizjami i aktami terrorystycznymi. Jego miejsce zajął Ebert, którego na tym stanowisku zatwierdzili uczestnicy wiecu w dniu 9 maja 1920 r. Na Eberta spadł więc w dużej mierze ciężar ostatnich dni walki wyborczej do Konstytuanty. Wybory, które się odbyły 16 maja, przyniosły Polakom zamieszkującym na terenie Wolnego Miasta Gdańska siedem mandatów poselskich. Był to największy sukces wyborczy Polonii gdańskiej w całym okre-
|
| Str. 82 |
| |
sie międzywojennym. Nie zabrakło jednak szykan i prześladowań ze strony władz niemieckich. Ofiarą ich padł red. Henryk Wieczorkiewicz skazany przez sąd gdański na trzy miesiące więzienia za rzekomą obrazę proboszcza z Mierzeszyna, ks. Aeltermanna znanego z wrogości wobec polskich parafian. "Gazeta Gdańska" wytknęła mu, że z nienawiści do Polaków skumał się - przeciw nim - z luteranami. Dodać tutaj trzeba, że ks. Aeltermanm, podobnie jak przyjazny Polakom ks. Robert Wohlfeil proboszcz w Kłodawie, odnosili się niechętnie do hitleryzmu i byli prześladowani przez gestapo. Ks. Wohlfeil zginął w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu.
Przez cały 1920 r. trwała ożywiona działalność większości towarzystw oliwskich, z wyjątkiem Towarzystwa Mężów Polskich, które rozpocząwszy z imponującym rozmachem różnorodną działalność społeczną i kulturalno-oświatową zgasło niebawem. 5 czerwca 1920 r. powstała natomiast, podczas zebrania w lokalu J. Galickiego, filia Polskiego Białego Krzyża, organizacji zawiązanej na terenie Polski z inicjatywy Heleny Paderewskiej w celu roztoczenia opieki nad żołnierzami i polskimi i ich rodzinami. Brak jest jednak danych o działalności tej filii w Oliwie, podobnie jak o filii Okręgowej Rady Opiekuńczej w Gdańsku.
Nie ustawały w pracy najstarsze towarzystwa oliwskie, a zwłaszcza Koło Śpiewackie i Towarzystwo Ludowe "Jedność". To ostatnie kontynuowało systematycznie zebrania miesięczne, organizowało wspólnie z Radą Ludową wiece przedwyborcze, prowadziło akcję zbiórkową na fundusz "Ratujcie dzieci", pozostający pod opieką Janiny Wybickiej żony dr. Józefa Wybickiego. W liście do Piotra Majewskiego, skarbnika "Jedności", nazwanej mylnie "Oświatą", dziękowała ona za złożenie przez członków kwoty 32,75 mk na ten cel. Prócz działalności politycznej bodaj bardziej energicznie prowadzonej przez "Jedność" niż przez Radę Ludową, Towarzystwo Ludowe, a także Koło Śpiewackie działały w zakresie kultury, oświaty i rozrywki. Na przykład 2 maja, zapewne dla uczczenia rocznicy Konstytucji 3 Maja, obydwa towarzystwa zorganizowały wycieczkę krajoznawczą przez lasy oliwskie do Matarni, las dawał bowiem możność swobodnego śpiewu pieśni narodowych, wygłaszania przemówień i deklamacji. Wiadomo, że tego rodzaju praktyki uprawiał, jeszcze przed I wojną światową, dr Aleksander Majkowski, organizując ze studentami teologii z Pelplina wycieczki z Kościerzyny w głąb lasu, aby uniknąć opieki żandarmów pruskich i swobodnie prowadzić dyskusje nad referatami.
Kolejną imprezę zorganizowała 21 października "Jedność"
|
| Str. 83 |
| |
w sali Drzewieckiego. Był to wieczorek zapoczątkowany wykładem ks. Wiktora Wysockiego, ilustrowanym przezroczami. Na zakończenie 1920 r., 26 grudnia Towarzystwo Ludowe urządziło gwiazdkę dla dzieci. Na program złożyły się dziecięce deklamacje, śpiewy i przedstawienie. Młodzież odegrała dwie jednoaktówki: "Na grobie matuli" i "Szopka chłopska", ćwiczenia i próby odbywały się w mieszkaniach prywatnych, a prowadziła je najprawdopodobniej Irena Pawlicka i Józef Przybylski.
Dużą pracowitością odznaczało się polskie Kółko Śpiewackie, nazywane także niekiedy Towarzystwem Śpiewu. Już w połowie lutego zorganizowało w sali Drzewieckiego przedstawienie połączone z zabawą karnawałową. Członkini chóru Anna Wojtaś wygłosiła wiersz "Co Polakowi najlepsze na świecie", a chór wykonał utwór Lewandowskiego "Tu w moim kraju" oraz piosenkę "Nowa wiosna". Dyrygował ks. W. Wysocki. W prasie polskiej podano, że chór składał się z niewyrobionej jeszcze młodzieży warstw średnich. Sprawozdawca skrytykował wprowadzenie do programu "Tańca fantazyjnego", gdyż: był to taniec baletowy, który na Oliwę tymczasowo nie uchodzi, należy raczej do kabaretu, a publiczność Oliwy nie jest na ogół na to wyrobiona. Taniec ten wykonała przy dźwiękach muzyki fortepianowej wspomniana już panna Wieszke. Pochwałę uzyskała i podobała się zebranym czteroaktowa komedia "Pan Chciwski, czyli skąpy dwa razy traci", odegrana przez członków Kółka Śpiewackiego. Kółko to odznaczało się pracowitością, ćwiczyło systematycznie odbywając co tydzień próby śpiewu a nadto przygotowując przedstawienia.
Równie gorliwie pracowała oliwska filia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego zabiegając przede wszystkim o pracę i sprawy bytowe swoich członków. Poza tym zarząd jej 13 czerwca urządził zabawę letnią w sali F. Drzewieckiego, poprzedzoną odegraniem jakiejś sztuki, o której niestety nic nie wiadomo. Bilety na imprezę, poza Józefem Miotkiem i Pawłem Szneiderem, rozprowadzał sam Antoni Abraham, jak z tego wynika mieszkający w tym czasie w Oliwie przy ul. Ludolfinerstr. 2. Skądinąd wiadomo jednak, że w 1920 r., zapewne w związku z powstaniem Wolnego Miasta i włączeniem doń Oliwy, przeniósł się do Gdyni, aby resztę niedługiego już życia spędzić w wywalczonej także jego trudem Polsce.
Do ciekawszych wydarzeń 1920 r. należał pobyt w Oliwie przez jakiś czas komisji granicznej, składającej się między innymi z polskich szeregowców, ogółem 60 osób. W Oliwie również, w Pałacu Opackim toczyły się w styczniu 1920 r. narady
|
| Str. 84 |
| |
delegatów wojska polskiego i niemieckiego w sprawie ustalenia trybu ewakuacji z Pomorza Wschodniego.
Na co dzień działacze oliwscy borykali się z różnymi problemami, wśród których do najważniejszych należała sprawa polskiej szkoły, nie załatwiona przez władze gdańskie. Szkoła niemiecka, kierowana przez Johannesa Riebandta - Niemca, z nauczycielami Niemcami i zgermanizowanymi Kaszubami (Bialkowski Anton, Dudeck Edmund), germanizowała bowiem nadal młodzież kaszubską. Oburzało opinię polską zmuszanie uczniów w miejscowym liceum przez nauczycielkę Eschmamn (zapewne Elfriedę Eichmann - przyp. F. M.) do odmawiania przed nauką, także przez uczniów polskich, modlitwy za Niemcy. Korespondent "Gazety Gdańskiej", zapewne H. Wieczorkiewicz, przekazał tę wiadomość w notatce zatytułowanej "Bluźniercza modlitwa".
|
| Str. 85 |
| |
KRONIKA POLONII OLIWSKIEJ Z LAT 1921-1929
W początkach stycznia 1921 r. Oliwę opuścił energiczny i gorliwy działacz ks. Wiktor Wysocki, zaangażowany w pracy organizacji polskich, zaprzyjaźniony z Antonim Abrahamem i innymi społecznikami kaszubskimi służącymi z oddaniem sprawie narodowej. Następcą jego został również Polak, ks. Edmund Kamiński. Historyk niemiecki określił go jako człowieka o niezdecydowanym poczuciu narodowym, który schwankte zwischen Deutschtum und Polentum [wahała się między niemieckim a polskim]. Jeżeli opinia ta była w jakimś stopniu prawdziwa - nie dotyczyła jego postawy w okresie pobytu w Oliwie.
Do ważniejszych wydarzeń w dziedzinie osiwiały i wychowalnia narodowego, jakie zaszły w 1921 r., należało otwarcie przez gdańską organizację Uniwersytetu Ludowego w Oliwie, działającego od 14 lutego do 19 marca. Trwalsze znaczenie miało uruchomienie 14 sierpnia, przez Wydział Kulturalno-Oświatowy Gminy Polskiej w Gdańsku, ochronki polskiej; organizatorem był Edmund Jamuszkiewicz działacz tej organizacji. Ochronka zapewniła wychowanie w duchu polskim kilkudziesięciu dzieciom. Otwarciu tej placówki Gmina Polska w Gdańsku nadała uroczysty charakter. Obecni byli liczni goście z Gdańska, reprezentanci różnych organizacji, a także Leon Pluciński - Generalny Komisarz Rzeczypospolitej Polskiej, a więc przedstawiciel rządu polskiego w randze ministra oraz prezes Gminy Polskiej dr W. Panecki. Ochronkę umieszczono w lokalu Franciszka Drzewieckiego, czyli w dawnym Thierfelds Hotel, z którego w 1910 r. usunięto Towarzystwo Ludowe "Jedność". Kierownictwo ochronki powierzono kwalifikowanej przedszkolance Stefaini Antczakównie, przybyłej z Polski. Poświęcaniem ochronki i przemówieniem z tej okazji zapoczątkował swoją współpracę z ludnością polską Oliwy ks. Edmund Kamiński.
W 1921 r. rozwijało nadal działalność Kółko Śpiewackie, na-
|
| Str. 86 |
| |
Grób Antoniego Piskorskiego, Kaszuby ze wsi Kliczkowy pod Chojnicami, powstańca z 1863 roku, na cmentarzu w Oliwie
zywane już teraz Kołem Śpiewu "Lutnia". Ogłosiło ono werbunek nowych członków i odbywało co tydzień próby w domu Drzewieckiego - w lokalu prowadzonym przez Stegera, nazwanym przez niego "Vereinhaus". Poprzedni właściciel restauracji Aleksander Drzewiecki, syn Franciszka, zrezygnował najprawdopodobniej z nieopłacalnego przedsiębiorstwa, które - jako własność Polaka - omijane było przez Niemców. Oprócz "Lutni", która 10 lipca urządziła koncert i wystawiła komedię "Jeden z nas musi się ożenić", Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, "Jedności" i Rady Ludowej w 1921 r. istniały jeszcze w Oliwie: Polskie Stronnictwo Ludowe Józefa Czyżewskiego i Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej. Zjednoczenie zorganizowało między innymi 24 kwietnia 1921 r. przedstawienie; odegrano dwie komedie: "Końska kuracja" i "Kino Dama".
Rok 1922 rozpoczął się ożywioną działalnością niektórych towarzystw. Zapoczątkowała ją "Lutnia" - zorganizowaniem 8 stycznia "zabawy zimowej" z urozmaiconym programem kulturalno-oświatowym. Odbyły się występy chóru pod batutą Franciszka Pestki, a następnie solistów: pułkownikowej Bełdowskiej i Stanisława Leszczyńskiego. Po części wokalnej amatorzy z "Lutni" odegrali, w reżyserii Jarmulanki, dwuaktowy obrazek z życia ludu ruskiego, ze śpiewami. Był to utwór "Przybłęda" H. Ziółka. Impreza odbyła sie w "Karlshofie" przy bardzo licznym udziale miejscowej
|
| Str. 87 |
| |
ludności oraz gdańszczan, w tym Generalnego Komisarza Leona Plucińskiego. Organizacją wieczornicy zajął się Teodor Klimkiewicz, prezes "Lutni", starszy inspektor ruchu w Dyrekcji Poczt i Telegrafów w Gdańsku.
W styczniu 1922 r. podjęto starania o otwarcie polskiej szkoły w Oliwie. Zapoczątkowano je wiecem zorganizowanym 22 stycznia przez Gminę Polską w Gdańsku w "Vereinhaus". W zabiegach o szkołę brało udział Towarzystwo Ludowe pod prezesurą Hipolita Płuszkiewicza, który funkcję tę, po wyborach 27 marca 1922 r., przekazał Teodorowi Klimkiewiczowi. Podpis Klimkiewicza znalazł się następnie między innymi na odezwie towarzystw polskich w Wolnym Mieście Gdańsku, domagających się likwidacji kasyna gry w Sopocie. Przedsiębiorstwo to atakowane było wówczas bardzo ostro, zarówno przez niektóre koła niemieckie jak i Poldków, gdyż doprowadziło wielu ludzi do ruiny majątkowej, do defraudacji i często samobójstw.
Wiele razy w tych latach, zapewne dzięki staraniom polskich wikarych i życzliwego chyba Polakom proboszcza Franza Berendta, polskie organizacje korzystały z wielkiego refektarza poklasztornego, odbywając w nim zebrania i wiece. W 1922 r. ulokowano w nim także biblioteczkę Towarzystwa Czytelni Ludowych, czynną w każdą niedzielę po sumie.
17 kwietnia 1922 r. Polonia oliwska utraciła jednego ze swoich najbardziej szanowanych członków. Był nim Kaszuba Antoni Pikanski, weteran powstania styczniowego, ojciec Marii Pikarskiej - profesorki w latach międzywojennych polskich szkół handlowych w Gdańsku. Pikarski przybył z okolic Lublina. Po upadku powstania styczniowego był prześladowany i więziony przez władze carskie. W 1914 r. przyjechał z rodziną na Kaszuby w odwiedziny do swojego brata (?) Leona, aptekarza w Kartuzach i w Sopocie, późraej dyrektora Banku Ludowego w Stężycy i działacza w powiecie kartuskim, delegata na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu (3 - 5 grudnia 1918 r.), a także Leopolda, długoletniego proboszcza w Stężycy. Wybuch wojny uniemożliwił Antoniemu Pikarskiemu powrót w Lubelskie, pozostał więc na terenie Kaszub, prawdopodobnie w rodzimej wisi Kliczkowy, pow. Chojnice, a w 1919 r. osiadł w Oliwie. Wraz z żoną Amelią, zmarłą w 1936 r., spoczywa na cmentarzu oliwskim. A. Pikarski otrzymał od władz polskich Order Virtuti Militari. W Oliwie mieszkał przy Dultzstraisise 3, to jest przy dzisiejszej ul. Aleksandra Majkowskiego.
Zgodnie z tradycją odbyła się również w 1922 r. pielgrzymka polska do Wejherowa. Wzięli w niej udział liczni pątnicy z Pols-
|
| Str. 88 |
| |
ki. Pochód zorganizował komitet z Augustynem Pułczyńskim z Oliwy i Antonim Abrahamem z Gdyni na czele. Była to już ostatnia wędrówka Abrahama na czele rzeszy polskich, głównie kaszubskich pielgrzymów i ostatnie do nich przemówienia; W rok później, 23 czerwca 1923 r. zmarł w domku przy ul. Starowiejskiej 30. Żegnały go tłumy Kaszubów, w tym delegacje Towarzystwa Ludowego "Jedność", filii Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i "Lutni" z Oliwy.
30 kwietnia uroczystą imprezę z okazji rocznicy swego powstania zorganizowało Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej w Oliwie, założone 21 kwietnia 1921 r. Gospodarzami Wieczornicy i organizatorami spotkania w lokalu "Vereinhaus" byli założyciele stowarzyszenia: prezes Józef Przybylski i sekretarz Gracjan Drzewicki. Oni też wyreżyserowali dwie jednoaktowe sztuki: komedyjkę "Amator przygód" i obrazek sceniczny "Racławice". "Gazeta Gdańska" podała, że amatorzy wyłącznie z ludu roboczego wywiązali się z zadania bardzo dobrze. Po przedstawieniu młodzież deklamowała wiersze oraz rodzaj dialogu o treści patriotycznej, nagrodzonego przez publiczność burzą oklasków. Recytacje przeplatane były pieśniami narodowymi w wykonaniu młodzieży, która dała nadto pokaz ćwiczeń gimnastycznych przygotowany przez Przybylskiego i Drzewickiego.
Około połowy maja 1922 r. Franciszek Drzewiecki otworzył ponownie, po gruntowym remoncie swój hotel, w którym polska ochronka obchodziła 9 lipca pierwszą rocznicę istnienia. Kierowniczka S. Antczakówna i komitet rodzicielski opiekujący się placówką zorganizowali wystawę robótek dzieci oraz przedstawienie dziecięce.
W 1922 r. oliwska "Lutnia" po raz pierwszy wzięła udział w konkursie chórów związanym ze zjazdem śpiewaczym 6 sierpnia. Już wiosną rozpoczęto intensywne przygotowania do występu. Czuwał nad nimi nowy zarząd wybrany 10 moja, składający się z następujących osób: ks. Edmunda Kamińskiego - dotychczasowego patrona, a teraz prezesa "Lutni", Zofii Leszczyńskiej, bratanicy śpiewaka Stanisława, pełniącej funkcję sekretarza, Heleny Guzińskiej - zastępcy sekretarza, Stefanii Antczakównej - skarbnika, Agnieszki Szulcównej - bibliotekarki, Małgorzaty Szulcównej - zastępcy bibliotekarki, Krefty i Marty Bratkowej - ławników, Edmunda Januszkiewicza i Jarmulanki - rewizorów kasy oraz Franciszka Pestki - dyrygenta. Udział w konkursie przyniósł "Lutni" II nagrodę związkową. Towarzystwo uczciło ten sukces zorganizowaniem 13 sierpnia festynu w ogrodzie lokalu "Karlshof" to jest na tarasie w parku leśnym przytykającym bez-
|
| Str. 89 |
| |
Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej w Oliwie z założycielem i prezesem Józefem Przybylskim po środku (1921 r.)
pośrednio do budynku tego hotelu. Odbył się wówczas koncert orkiestrowy, występ chóru mieszalnego pod batutą znanego działacza muzycznego Feliksa Muzyka, dyrygenta "Lutni" gdańskiej.
Mniej korzystnie układały się stosunki w oliwskiej Rodzie Ludowej, gdzie z niewiadomych przyczyn dochodziło do tarć, które powodowały jej małą aktywność. Na zebraniach Zarządu Głównego Gminy Polskiej, zarejestrowanej 21 kwietnia 1921 r., będącej od czerwca 1921 r. kontynuacją gdańskiej Naczelnej Rady Ludowej i przeprowadzającej w następnych latach reorganizację miejscowych rad ludowych w swoje filie, ciągle mówiono o jakichś nieporozumieniach w komórce oliwskiej. Dopiero w początkach lipca udało się zlikwidować zatargi. W tym czasie Oliwa, wraz z należącym do niej Jelitkowem, czyniła zabiegi o przekształcenie się w znaczące letnisko nadmorskie. Odmówiono wówczas gruntownie jelitkowski Dom Zdrojowy i urządzono uroczyste jego otwarcie, na które zaproszono między innymi przedstawicieli polskiego społeczeństwa Oliwy. Mimo ich obec-
|
| Str. 90 |
| |
ńości w programie koncertu orkiestry dominowały antypolskie pieśni w rodzaju "Ich bin ein Preusse", na co prasa polska natychmiast zareagowała napiętnowaniem pruskiej "kurtuazji".
Podobnie jak do Sopotu również do Oliwy przybywali liczni goście z Polski na wypoczynek. W lecie 1922 r. między innymi spędzili tu urlopy redaktor warszawskiego "Tygodnika Ilustrowanego" Stanisław Lam i znany publicysta Marian Dienstl-Dąbrowa. Gości polskich było tak dużo, że wywołało to niepokój nacjonalistów niemieckich. Jeden z nich, Wilhelm Johin, zamieścił w "Danziger Allgemeine Zeitung" list z Oliwy zawierający biadania, że przybywają tam sami Polacy i Żydzi. Nawiązując do sloganów hakaty wzywał współrodaków do obrony kultury niemieckiej przed polskim niebezpieczeństwem, zaklinając by nie dopuścili do przekształcenia "Olivy" w "Polivię". Lamenty te wyśmiała "Gazeta Gdańska", kolportowana w tym czasie w Oliwie przez swego agenta, a zarazem gorliwego działacza Józefa Miotka, właściciela warsztatu szewskiego przy dzisiejszej ul. Majkowskiego 4. Później był on agentem handlowym zajmującym się, podobnie jak A. , sprzedażą maszyn do szycia na Kaszubach.
Władze gdańskie nie skąpiły polskim działaczom szykan i kar. Na trzy miesiące więzienia i 3000 mk grzywny został skazany właściciel polskiej restauracji Józef Galicki. Po wyroku tym nawet niemiecka gazeta "Danziger Arbeiter Zeitung" postawiła pytanie czy skazany nie jest czasem Polakiem, na którym hakata wywarła zemstę?
Pod koniec 1922 r. gdańska Gmina Polska, w związku z wyborami do swej Rady Naczelnej, wciągnęła na listę wyborczą czterech kandydatów oliwskich: Sylwestra Drzewickiego, Antoniego i Stanisława Leszczyńskich oraz. Jakuba Strongowskiego.
W 1923 r. ożywiła się ledwie wegetująca w poprzednim roku oliwska Rada Ludowa. Podźwignął ją z marazmu nowy zarząd z Sylwestrem Drzewickim i Józefem Przybylskim na czele. Zwołano znów wiec w sprawie polskiej szkoły, a następnie zebranie zarządu Rady Ludowej, które odbyło się w prywatnym mieszkaniu jędrnego z działaczy, Franciszka Minikowiskiego, stolarza przy Rosengasse, dziś ul. Kwietnej 2. Starania o polską szkołę i tym razem nie przyniosły rezultatu; w "Gazecie Gdańskiej" z 3 marca 1923 r. znajduje się sprawozdanie z posiedzenia Rady Naczelnej Gminy Polskiej, podczas którego stwierdzono, iż nie załatwiona jest sprawa szkoły w Oliwie. Być może jednak istniała już wówczas "klasa polska" w niemieckiej szkole - jeśli nie jest omyłką wzmianka w tejże gazecie z 11 stycznia 1923 r. o
|
| Str. 91 |
| |
Leon Droszyński, działacz Polonii gdańskiej, czynny w Oliwie od ok. 1923 do 1939 r.
rektorze polskiej szkoły w Oliwie p. Michnie. Z treści narady na wspomnianym powyżej posiedzeniu Rady Naczelnej Gminy Polskiej wynika ponadto, że otwarta w 1921 r. ochronka polska w Oliwie przestała od niedawna istnieć. Wyrażano jednak nadzieję uruchomienia jej na nowo. Pocieszającym faktem w tej sytuacji byto funkcjonowanie w Oliwie, od kilku miesięcy, kursu języka polskiego dla młodzieży i do rosłych, zorganizowanego z inicjatywy i kosztem Gminy Polskiej. Lekcje odbywały się dwa razy w tygodniu, o godzinie 20. Nie stowarzyszeni płacili za udział w kursie 400 mk.
Sprawa szkoły i ochronki wypłynęła w 1923 r. jeszcze raz, podczas wielkiego wiecu zwołanego staraniem Rady Ludowej 2 czerwca w auli liceum. Wiec zorganizowały prezes rady Sylwester Drzewicki, niezwykle energiczny i czynny mimo młodego wieku działacz. Na wiec przybyli tacy działacze gdańscy jak Józef Czyżewski i poseł Stanisław Kuhnert, znamy z ostrych wystąpień antyniemieckich na forum Volkstagu. W półtoragodzinnym przemówieniu Kuhnert referował podczas wiecu problemy polsko-gdańskie, a Czyżewski zaznajomił zebranych z dziejami Gdańska i Kaszub. We wnioskach przeszedł do sprawy kolejnych wyborów do Volkstagu apelując do uczuć narodowych i poczucia obowiązku obywatelskiego przy oddawaniu głosów do
|
| Str. 92 |
| |
urn wyborczych. Zabierający głos w dyskusji miejscowi działacze Leon Droszyński i Sylwester Drzewicki mówili o braku polskiej szkoły w Oliwie, oraz o przyjmowaniu do pracy w Polskich Kolejach Państwowych ludzi wrogich Polsce zamiast oddanych jej miejscowych Kaszubów. Podawano też przykłady upośledzenia robotników polskich w Stoczni Schchaua i apelowano do władz polskich o roztoczenie na nimi opieki. Wysunięto też pretensje pod adresem Gminy Polskiej w Gdańsku zarzucając jej działaczom, że zbyt mało troszczą się o Oliwę zagrożoną nadal przez germanizatorów ze szkół, urzędów i zakładów pracy.
W środowisku Oliwy, o przeszło dwukrotnej przewadze liczbowej ludności niemieckiej, niebezpieczeństwo germanizacji ciągle bowiem istniało. Zagrażało ono przede wszystkim dzieciom uczęszczającym do niemieckiej szkoły i - polskiej ochronki. Większość maleństw przenosiła do ochronki nawyk posługiwania się językiem niemieckim, w którym rozmawiała na podwórkach w czasie zabaw z rówieśnikami narodowości niemieckiej. Godziny pracy ochroniarki, która zajęcia prowadziła wyłącznie w języku polskim, nie zdołały w krótkim czasie wyrobić u cztero-, sześcioletnich malców nawyku porozumiewania się podczas przerw po polsku. Rodzice dzieci nie znających dotychczas niemieckiego ze zdumieniem spostrzegali, że posługują się one wyrażeniami niemieckimi.
Walka z polskością rozgrywała się i na innych płaszczyznach. Coraz częściej dochodziło do spięć, zazwyczaj drobnych, ale dokuczliwych między ludnością polską i niemiecką, prawie zawsze 2 winy tej ostatniej. Obrzucano na przykład obelgami lub groźbami mówiących na ulicy po polsku, w niektórych sklepach odmawiano sprzedaży towarów zamawianych po polsku, wszczynano awantury, a nawet bójki na imprezach organizacji polskich, rozwijała się - jak pisała wówczas "Gazeta Gdańska" w korespondencji z Oliwy zajadłość Niemców na Polaków.
Państwo polskie osłabione niedawną wojną, walczące z licznymi trudnościami natury gospodarczej, politycznej i narodowościowej nie mogło Polakom gdańskim zapewnić ani pomocy materialnej w formie zabezpieczenia miejsc pracy, ani ochrony przed szykanami ze strony władz gdańskich i niemieckiej ludności. Sytuacja Polonii była dobrze znana rządowi polskiemu z prasy gdańskiej oraz memoriałów, między innymi Stanisława Kuhnerta, ostrzegających przed unicestwieniem polskości w Gdańsku jeśli rodzima ludność polska nie uzyska należytej opieki i nie stworzy się jej godziwych warunków życia. Brak właściwej reakcji na te głosy oraz symboliczna raczej pomoc ze strony państwa, przy jednoczesnym wzmaganiu różnorodnych nacisków
|
| Str. 93 |
| |
ze strony niemieckiej, bardzo szybko, bo już przy najbliższych wyborach przyniosły poważny spadek głosów na listy polskie. Część tych strat odrobiono wprawdzie w latach trzydziestych, ale liczby głosów z 1919 r. już nie zdołano osiągnąć.
Działacze oliwscy nie upadając na duchu zabiegali we własnym zakresie o miejsca pracy i zapomogi dla rodaków żyjących w ciężkich warunkach bytowych. Na zebraniach organizacyjnych mówiło się, że trudna jest praca narodowa w Oliwie. Aby ratować najuboższych od wpływów niemieckich zarząd oliwskiej filii Gminy Polskiej przystąpił do organizowania Komitetu Ochrony Ubogich w Oliwie. Na jego czele tymczasowo stanęli: Sylwester Drzewicki, Leon Droszyński, Jakub Strongowski, ks. Wiktor Kowalski i działaczka z grana młodzieży Kreftówma. Zarząd ten urządził 2 września, w ogrodzie hotelu "Waldhäuschen" zabawę o atrakcyjnym programie rozrywkowym, między innymi z występem wróżbiarki kaszubskiej, która przepowiadała paniom przyszłość za opłatą przeznaczoną również na pomoc dla biednych. Dochód z festynu, w wysokości 20 dolarów, powiększyły datki wielu osób prywatnych i niektórych firm jak na przykład Fabryki Likierów Konrada Schwartza, byłego prezesa (w 1919 r.) Towarzystwa Mężów Polskich w Oliwie.
Tymczasowy Zarząd Komitetu Ochrony Ubogich w Oliwie opracował regulamin określający zakres i cel działalności przedłożony i zatwierdzony na zebraniu zwołanym 23 września 1923 r. w hotelu Drzewieckiego:
§ I. | a) | Ochrona ubogich i ich interesów. |
| b) | Udzielanie zapomóg ubogim w datkach pieniężnych lub przez wsparcie artykułami pierwszej potrzeby jak żywność, opał, ubranie itp. |
| c) | Porady w sprawach mieszkań, w sprawach familijnych, odwiedzanie chorych itp. |
§ II. | Celem utrzymania ciągłości tej dobroczynnej instytucji Komitet starać się ma drogą szerokiej agitacji o uzyskanie tak pieniężnych datków jak i w naturze, nie tylko w obrębie W. M. Gdańska i Polski ale również za granicą. |
§ III. | Komitet jest zobowiązany pieniądze wpływające jako dobrowolne datki, o ile nie wpłyną w stałej walucie pokryć niezwłocznie takowy (? - F. M.) by fundusz nie ucierpiał utracie (? - F. M.) przez dewaluację. |
§ IV. | Zarząd Komitetu składa się z prezesa, zastępcy, sekretarza, skarbnika i 2 ławników. Zarząd kooptować może celem przeprowadzenia skutecznej akcji mężów zaufania stosownie do jego potrzeb i uznania. |
|
| Str. 94 |
| |
§ V. | Zebrania Komitetu odbywają się przynajmniej co 14 dni a w nagłych wypadkach częściej. |
§ VI. | Uchwały Komitetu zapadają 60-procentową większością głosów całego składu Komitetu. |
§ VII. | W nagłych wypadkach skarbnik ma prawo porozumieć się z prezesem lub jego zastępcą do dysponowania sumą równoważną pół dolara U.S.A. |
§ VIII. | Zarząd jest wybrany na wiecu wolą ogółu ludności polskiej w Oliwie \na przeciąg 1 roku. |
§ IX. | Majątek komitetu jest mieniem ogółu, podlega li tylko ingerencji ludności polskiej w Oliwie. Majątek ten w razie likwidacji Komitetu przechodzi na rzecz ubogich ludu polskiego w Oliwie. |
Główny założyciel Komitetu Sylwester Drzewicki
Dalsze składki przyjmuje ks. Kamiński - fara oliwska i p. Drzewicka Georgstrasse (Obrońców Westerplatte) 21
Po zatwierdzeniu regulaminu wybrano zarząd w składzie: ks. Edmund Kamiński - prezes, Leon Droszyński, Jakub Strongowski, ks. Wiktor Kowalski, Kreftówna. Założyciel komitetu nie wszedł do zarządu, gdyż w tym czasie przeniósł się do Gdańska, gdzie objął posadę na Poczcie Polskiej, w Urzędzie Pocztowo-Telegraficznym Gdańsk 1. Dalsze losy Komitetu i jego działalności nie są znane.
Cykl imprez kulturalno-oświatowych i rozrywkowych zapoczątkowała w 1923 r. w Oliwie Gmina Polska w Gdańsku. Powołany przez nią Komitet Gwiazdkowy zorganizował 5 stycznia w "Karlshofie" gwiazdkę dla dzieci. Otworzył uroczystość prezes Gminy Polskiej Stanisław Leszczyński, a przemówienie wygłosił nauczyciel Antoni Michna. Dalsze punkty programu obejmowały występ baletu dziecięcego "Na ślizgawce", przygotowany przez Gertrudę Wiewiórowską (Płuszkiewiczównę) oraz obrazek sceniczny "Bemadetta" ks. Mazura, w czterech odsłonach, w reżyserii Stefanii Antczakówny kierowniczki ochronki. Przedstawienie to powtórzył zespół jeszcze dwukrotnie dla dzieci w Gdańsku.
W trzy dni po tej imprezie, 8 stycznia, zorganizowała wieczornicę oliwska "Lutnia". Rozpoczęto ją polonezem, poprowadzonym przez świeżo wówczas osiadłego w Oliwie działacza Polonii gdańskiej Leona Droszyńskiego. Z kolei wystąpił chór pod kierownictwem Franciszka Pestki, a zespół dziewcząt i chłopców z "Lutni" odtańczył mazura, wyćwiczonego przez Helenę Guzińską i Gertrudę Wiewiórowską. Ta ostatnia skomponowała nadto i przygotowała z dziećmi taniec "Sen kwiatów". Prócz
|
| Str. 95 |
| |
Droszyńskiego organizatorami wieczornicy byli Bronisław Płuszkiewicz, syn Hipolita i brat Wiewiórowskiej. Pracą "Lutni" w 1923 r. kierował zarząd, wybrany 9 lutego, składający się z następujących osób: Leon Droszyński - prezes, Bronisław Płuszkiewicz - zastępca, Stefania Lange - sekretarz, Bronisława Betlejewska - zastępca sekretarza, Ossowski - skarbnik, (Teodor) Kupper - zastępca bibliotekarza, Pułczyńska (Łucja) - bibliotekarka, Bratkowa (Marta) i Kreft (Jan) - ławnicy, Franciszek Pestka - dyrygent. W czasie zebrania ustalono, iż próby odbywać się będą raz na tydzień o godzinie 20 w hotelu "Karlshof". Zarząd ten zorganizował 30 listopada tegoż roku jeszcze jedną imprezę w "Waldhäuschen", program tego wieczorku nie jest jednak znany.
Towarzystwo Ludowe "Jedność", poza zebraniami miesięcznymi, 11 lutego było organizatorem w "Karlshofie" uroczystego obchodu swej 31 rocznicy. Przygotowaniem programu zajęły się głównie kobiety: Zofia Meyowa, Januszkiewiczowa, Honorata Ratkę, Zofia Leszczyńska i jako główna organizatorka (Eufemia?) Drzewicka, członek zarządu "Jedności". Imprezie nadano podniosły charakter. Zapoczątkowano ją odśpiewaniem hymnu "Boże coś Polskę", a przemówienie powitalne wygłosił prezes organizacji ks. Edmund Kamiński. Sędziwy Józef Czyżewski, współzałożyciel "Jedności" oliwskiej, w obszernym przemówieniu przedstawił dzieje towarzystwa, mówił o jego powodzeniach i załamaniach, zasługach na polu kulturalno-oświatowym i narodowym. W części artystycznej wystąpiła "Lutnia", zespół taneczny studentów - Polaków z Politechniki Gdańskiej i zespół dziewcząt z Oliwy. Nadto para tancerzy amatorów: Anna Smoleniowa i student Radojewski wykonała "Taniec rokokowy", a zespół członków "Jedności" odegrał jednoaktową komedię S. Dobrzańskiego "Onufry".
zaskoczyły społeczeństwo polskie Oliwy, Gdańska i Sopotu zamiary władz gminy oliwskiej - na kabaretowy z restauracją i winiarnią w starej XV-wiecznej piwnicy znajdującej się w części gotyckiej. Adaptacja pomieszczeń na ten cel groziła zniszczeniem architektonicznych wartości wspaniałego i tak związanego z polskością zabytku, nazywanego wówczas "Zamkiem". Władze oliwskie, mające na widoku jedynie dochody z przedsiębiorstwa, nie przykładały żadnej wagi do wartości historyczno-zabytkowych pałacu i gotowe były go przefrymarczyć, narażając również najcenniejszą część parku na dewastację. Przypomnieć tutaj warto, że dwa lata wcześniej Towarzystwo Muzeum Ka-
|
| Str. 96 |
| |
Paląc Opacki, (obecnie oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku) zbudowany w 1756 r.
szubsko-Pomorskiego w Sopocie, a ściślej sam jego twórca w 1913 r. - Aleksander Majkowski starał się wynająć stojący pustką pałac na siedzibę polskiej placówki muzealnej. Starania te spełzły na niczym, gdyż burmistrz oliwski Frietz Twistel i rada gminna nie wyrazili zgody. Zamiary przekształcenia dawnej siedziby opata w nocny lokal spotkały się z ostrymi protestami prasy polskiej i części niemieckiej. Również senat Wolnego Miasta nie wyraził na to zgody. Był to już drugi "atak" władz gminnych na zabytkowy obiekt; wcześniej chciały one otworzyć w nim kasyno gry podobne sopockiemu. I wówczas władze gdańskie sprzeciwiły się, aby nie dopuścić do powstania konkurencji dla sopockiej "jaskini gry".
W 1924 r. nastąpiło znaczne osłabienie działalności organizacji polskich i poważne załamanie się frontu patriotycznego. W kolejnych wyborach kandydaci wysunięci przez Gminę Polską uzyskali zaledwie 405 głosów. Społeczeństwo polskie uzyskało jednego tylko reprezentanta w radzie, co praktycznie nie miało prawie żadnego znaczenia. Prasa polska odnotowała klęskę z wyraźnym akcentem przygnębienia. Przyczyn tego spadku liczby głosów opowiadających się za polskością, tak w Oliwie jak w innych miejscowościach na terenie Wolnego Miasta Gdańska
|
| Str. 97 |
| |
trzeba szukać w ówczesnych stosunkach gospodarczych, politycznych i narodowościowych. Była już mowa o braku troskliwszej opieki nad ludnością rodzimą ze strony władz polskich i odmawianiu jej prawa do pracy przez władze i przedsiębiorstwa niemieckie oraz o trudnościach w uzyskaniu zajęcia w stoczni, w PKP, a nawet w polskich placówkach gospodarczych, często ze względu na nikłe przygotowanie zawodowe zgłaszających ją. W oczach prostych ludzi gasła wizja potężnej Polski, wobec jej bezradności w bezustannych spięciach z Gdańskiem, butnym i omijającym, a nawet łamiącym postanowienia wersalskie i wynikające z nich umowy. Przed setkami rodzin kaszubskich stanęło widmo bezrobocia nękającego wówczas Wolne Miasto, w którym na początku 1924 r. poszukiwało pracy około 10000 osób. Polskie Zjednoczenie Zawodowe, kierowane przez Antoniego Lendziona, walczyło usilnie o pracę dla swoich członków, ale często daremnie wobec faworyzowania przez przedsiębiorstwa Niemców. Również starania Komisarza Generalnego Leona Plucińskiego, podjęte z inicjatywy zjednoczenia o pożyczkę na założenie w porcie gdańskim spółki robotniczo-transportowej, która by dała zarobek Polakom nie powiodły się, gdyż polskie Ministerstwo Skarbu, wobec ciężkiej sytuacji finansowej kraju, nie mogło pospieszyć rodakom gdańskim z pomocą. Zrozpaczeni ludzie zmuszeni byli, dla ratowania się przed nędzą, do wstępowania do niemieckich organizacji, aby za ich poparciem uzyskać pracę. Organizacje te dyskontowały oczywiście swoją pomoc uzyskaniem głosów w wyborach i udziałem Polaków w pochodach, uroczystościach, orkiestrach i chórach niemieckich. Wśród przechodzących do szeregów niemieckich nie brakowało jednak i takich, którzy robili to dobrowolnie, zazwyczaj dla kariery osobistej, ogłaszając się Niemcami i gorliwie służąc wrogowi. O tych renegatach często mówiło się na polskich zebraniach i piętnowało ich zdradę narodową. Kiedy w Oliwie otwarto klasę, a później polską szkołę senacką, wyłoniła się sprawa zapisywania do niej dzieci. I wtedy także nie brakło wielostronnych nacisków na rodziców, podejmowanych w celu zatrzymania uczniów w szkole niemieckiej.
Istniała jeszcze inna przyczyna zamierania życia polskiego, zarówno w Oliwie jak i na pozostałym terenie Wolnego Miasta. Było nią usuwanie się dużej części polskiej inteligencji od pracy organizacyjnej, pozostawianie prostego ludu samemu sobie, co powodowało zamieranie pracy kulturalno-oświatowej, zubożało przebieg zebrań itp. W Oliwie tylko nieliczni przedstawiciele inteligencji włączali się do pracy towarzystw, bardzo często
|
| Str. 98 |
| |
też podczas zebrań padały zarzuty obojętności, kierowane pod adresem mieszkających na miejscu pracowników polskich placówek. Nie bez znaczenia były również wspominane już szykany: poniżanie ludności kaszubskiej w urzędach i szkołach niemieckich, a nawet w stos unikach sąsiedzkich. Obraźliwe powiedzonka, prowokacyjne gesty, złośliwe piosenki w rodzaju "Est ist Polen nicht verloren" obelżywie parodiujące "Mazurka Dąbrowskiego", bicie dzieci polskich przez niemieckie zatruwały atmosferę uprzykrzając życie Polakom, zwłaszcza tym, którzy odważnie manifestowali swoją narodowość, należeli do polskich organizacji, posyłali dzieci do polskich szkół. Wobec przewagi liczebnej nacjonalistów niemieckich, mających oparcie we władzach, policji i sądach, Polacy nie magli się sami bromie. W wielu wypadkach co prawda: te objawy nienawiści ze stromy Niemców budziły ducha oporu. Ale wielu dawało się zastraszyć, w związku z czym topniały szeregi polskie i gwałtownie spadła liczba głosujących na polskich kandydatów do rad czy Volkstagu.
Osłabły rytm życia organizacyjnego i klęska wyborcza Polonii oliwskiej nie doprowadziły jednak do całkowitego zastoju działalności. Nadal egzystuje Towarzystwo Śpiewu "Lutnia", ale dochodzi w nim do rozdźwięków, rezygnacji z niektórych funkcji w zarządzie. Między innymi w związku z objęciem kierownictwa filii Gminy Polskiej w Oliwie, ustąpił z prezesury Leon Droszyński, Wybrany na jego miejsce Dźwigoński, a z nim sekretarz Stanisław Lange, odeszli na skutek niesnasek. By nie dopuścić do upadku "Lutni" Leon Droszyński zwołał 23 września walne zebranie i przy pomocy przybyłego z Gdańska działacza na polu śpiewactwa, redaktora "Gazety Gdańskiej" Wilhelma Grimsmanna, doprowadził do zgody wśród członków organizacji. Na czele nowego zarządu stanął wypróbowany działacz Józef Przybylski, a jego zastępcą zastał Paweł Jakubowski, który później, w latach trzydziestych stał się jędrnym z czołowych organizatorów życia polskiego w Oliwie. Nową postacią w zarządzie był również przybyły z Gdańska Aleksander Kraiński, z miejscowych weszli do zarządu Bernard Borkowski i Natalia Kapustówna, która objęła funkcję sekretarza. Zabrakło jednak "Lutni" dyrygenta, gdyż organista F. Pestka popadł w konflikt z organizatorami śpiewactwa i porzucił dyrygenturę. Zastępczo objął ją L. Droszyński, do czasu wyszukania przez zarząd nowego kierownika chóru, którym wkrótce został Stanisław Karakiewicz, urzędnik bankowy, wielce zasłużony dyrygent Towarzystwa Śpiewu "Lutnia" w Sopocie. W krótkim czasie przygotował on, wspólnie z L.
|
| Str. 99 |
| |
Paweł Jakubowski, jeden z czołowych działaczy polskich w Oliwie
Droszyńskim, czteroaktową sztukę Sewera (I. Maciejowskiego) "Dla świętej ziemi". Odegrano ją 5 października 1924 r. w "Waldhäuschen", przy nikłym, mimo bezpłatnego wstępu i gorących zachęt ze strony ks. Kamińskiego udziale publiczności. Ks. Kamiński z wielkim żalem mówił w czasie imprezy o rozgoryczeniu organizatorów, a "Gazeta Gdańska" podkreśliła, że przedstawienie spotkało się z apatią i zobojętnieniem. Dzięki staraniom prezesa Przybylskiego i pracowitości Karakiewicza "Lutnia" nie załamała się jednak i kontynuowała próby odbywane dwa razy tygodniowo. Przeprowadzono je w nowej siedzibie czynnej już w tym czasie ochronki, która znajdowała się przy dzisiejszej ul. Cystersów, w miejscu obecnego parkingu nie opodal kościoła św. Jakuba. Pod koniec grudnia ustąpił z chóru dyrygent Karakiewicz, a jego miejsce zajął student Politechniki Gdańskiej, znany tylko jako "p. H." Przybylski nadal werbował członków, między innymi za pośrednictwem "Gazety Gdańskiej".
Mniej żywotne było w 1924 r. Towarzystwo Ludowe "Jedność". Z rzadka tylko odbywało zebrania organizacyjne, z pogadankami o nieznanej treści, wygłaszanymi przez prezesa ks. Edmunda Kamińskiego. Nie lepiej było z działalnością
|
| Str. 100 |
| |
filii Gminy Polskiej i Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Pismo tej ostatniej organizacji - "Związkowiec" odnotowało, że na jednym z zebrań wypominano członkom zaleganie od czterech miesięcy ze składkami. W czasie tego spotkania prezes Jakub Strongowski poruszał znów sprawę polskiej szkoły.
Jednym z bardziej interesujących wydarzeń było powołanie 18 września w domu F. Drzewieckiego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Była to już trzecia próba utworzenia tej ważnej wówczas i pożytecznej organizacji, która zajmowała się sportem i wychowaniem fizycznym młodzieży, a także przygotowaniem atrakcyjnych pokazów gimnastycznych uświetniających różne uroczystości. Zwołującym zebrania "Sokoła" był Paweł Jakubowski i jego wybrano prezesem filii oliwskiej. Zarząd zdołał uzyskać w gminie zezwolenie na prowadzenie ćwiczeń w sali gimnastycznej przy dzisiejszej ul. Liczmańskiego 25.
Ze względu na przynależność niektórych osób pochodzenia polskiego do niemieckiej organizacji komunistycznej zasługuje na wzmiankę informacja, że w początkach grudnia 1924 r. odbyło się w Oliwie, w mieszkaniu prywatnym, tajne zebranie przedstawicieli partii komunistycznych państw nadbałtyckich i Wolnego Miasta Gdańska. Wiadomość o tym wydarzeniu dostała się na łamy prasy zapewne w wyniku działalności wywiadu tropiącego bardzo gorliwie poczynania komunistów w Gdańsku.
Rok 1925 zaczął się gwiazdką dla dzieci z ochronki, zorganizowaną przez Gminę Polską z Gdańska w święto Trzech Króli. W kilka dni później, 1 stycznia, odbyło się w "Waldhäuschen" innego rodzaju zgromadzenie, tym razem dorosłych. Zwołał je zarząd utworzonej niedawno w Gdańsku Partii Polskiej. Była to organizacja społeczno-polityczna, powołana przez dr. Franciszka Kubacza i jego popleczników, która dublowała działalność Gminy Polskiej niepotrzebnie rozdrabniając siły polskie. Partia Polska, nazywana też Obozem Polski, miała krótki żywot i nie odegrała mimo szumnych zapowiedzi, żadnej roli, a wprowadziła dużo kwasów i zamętu w społeczności polskiej. W Oliwie stawiło się na zebranie konstytucyjne około 80 osób. Referat wygłosił współorganizator Partii Polskiej w Gdańsku, były nauczyciel Jan Klein. Na jego gorący1 apel zapisało się do filii oliwskiej około 70 członków. Prezesem wybrali oni Antoniego Leszczyńskiego, syna Jakuba, oddanego przyjaciela miejscowej "Jedności" za czasów pruskich. Zastępcą prezesa został Józef Śmigielski - robotnik, a sekretarzami Paweł Jakubowski i Jakub Fopek. Na skarbnika powołano Antoniego Dunsta, murarza z Jelitkowa. Zarząd ten zapisał na konto swojej działalności jedynie
|
| Str. 101 |
| |
Zespół dzieci polskich z oliwskiej ochronki biorący udział w jasełkach
kilka zebrań i wieczorek kulturalno-oświatowy, zorganizowany 4 sierpnia, w programie którego dr Kubacz wygłosił referat o pochodzeniu narodu polskiego, wystąpił chór "Moniuszko" z Gdańska i - w popisie solowym - Stanisław Leszczyński, przy akompaniamencie Heleny Raciniewskiej obecnie Zwijasowej z Wrzeszcza.
W 1925 r. ożywiła się znacznie działalność Towarzystwa Ludowego "Jedność" sygnalizowana w prasie częstymi zebraniami, których programu nie podawano jednak do publicznej wiadomości. "Jedność" urządziła też obchód 34 rocznicy istnienia, z programem ograniczającym się do przemówienia, deklamacji i zabawy tanecznej w "Waldhäuschen", przy dźwiękach - jak podano w anonsie - orkiestry polskiej. Zabawy takie miały na celu zdobycie funduszów na potrzeby organizacji: opłatę lokalu, wydatki kancelaryjne, pokrywanie kosztów delegacji na zjazdy, zakup sztandaru itp. 15 lutego odbyło się walne zebranie "Jedności", Obdarzyło ono swego dotychczasowego przewodniczącego ks. Edmunda Kamińskiego godnością honorowego prezesa oliwskiej organizacji. Działacz ten, chyba niesłusznie uważany przez niektórych badaczy za Niemca, pochodził z południowej części Pomarzą Gdańskiego. Urodził się 16 maja 1889 r. w zgermanizowanej nieco (?) - jak twierdził historyk niemiecki - rodzinie polskiej. Po uzyskaniu święceń w 1921 r. został mianowa-
|
| Str. 102 |
| |
ny wikarym w Oliwie, gdzie pozostawał przez około pięć lat. Cały ten czas współpracował z polskimi towarzystwami i jest do dzisiaj z sentymentem wspominamy przez dawnych polskich mieszkańców Oliwy. W 1937 r., po śmierci wspomnianego ks. W. Wysockiego, objął probostwo w Ostaszewie, a po ostatniej wojnie - w Sierakowicach. Zmarł 1 czerwca 1964 r., jako emeryt w Nowym Rancie, gdzie zastał pochowamy.
W skład nowo wybranego zarządu Towarzystwa Ludowego "Jedność" w Oliwie w 1925 r. weszli: ks. Edmund Kamiński - prezes honorowy, Józef Miotk - prezes (poprzednio wiceprezes), Józef śmigielski - sekretarz, Antoni Plichta - skarbnik, Łucja Pułczyńska - bibliotekarka oraz Zofia Mey i Eufemia Drzewicka jako członkowie zarządu. Zarząd ten zabrał się żywo do pracy i już 14 kwietnia przygotował wieczorek w "Waldhäuschen", połączony z odegraniem jednoaktówki A. Winiarskiego "Ulicznik warszawski". 3 maja "Jedność" przeżyła napad gdańskiej policji na poczet sztandarowy zdążający na uroczystość 3-majową do Wrzeszcza. Poturbowano chorążego Antoniego Dunsta z Jelitkowa, którego usiłowano zaciągnąć na posterunek.
W połowie lipca 1925 r. powstała placówka Zjednoczenia Zawodowego Polskiego skupiająca grupę pracowników kolejowych związanych pracą lub mieszkaniem z Oliwą. Zebraniu, które odbyło się 15 lipca, patronował przywódca polskich robotników z terenu Wolnego Miasta Gdańska Antoni Lendzion. Po jego referacie i dyskusji przeprowadzono wybory. Do zarządu weszli: Michał Proma - prezes, Leon Cierocki - zastępca, Jan Formela - sekretarz. Do organizacji zapisało się w tym dniu 25 członków. Już w następnym miesiącu, 13 sierpnia zjednoczenie urządziło wieczorek z koncertem, recytacjami poezji, prelekcją i zabawą taneczną w programie. Prócz filii Zjednoczenia Zawodowego Polskiego istniało również koło Sopot i Oliwa Polskiego Związku Kolejowców założone w styczniu 1924 r. i mające siedzibę w Sopocie.
Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół", mimo małej liczby członków kontynuowało systematycznie ćwiczenia w sali gimnastycznej gminy. Gniazdo oliwskie było jednym z sześciu w I Okręgu Gdańskiego "Sokoła", podlegającym Radzie Dzielnicowej Pomorskiej. Na zebrania i ćwiczenia przybywali do Oliwy tak wybitni działacze gdańscy jak Henryk Czaplicki, Wojciech Jedwabski, Władysław Gruetzmacher, Bronisław Christman, Bronisław Przybylski i Franciszek Garyantesiewicz. Ich konieczna pomoc była chętnie przyjmowana. Ważniejszym wydarzeniem w działalności oliwskiego "Sokoła" był obchód pierwszej rocznicy
|
| Str. 103 |
| |
istnienia gniazda zorganizowany 6 września w domu F. Drzewieckiego.
W roku 1925 zawiesiła najprawdopodobniej swoją działalność tak żywotna poprzednio oliwska "Lutnia". Zamiast niej pojawił się w Oliwie "Polski Chór Kościelny". Przyczyną tej zmiany mógł być brak dyrygenta - bolączka wszystkich chórów polskich w Wolnym Mieście. W nowym, związanym z kościołem zespole powrócił do pałeczki dyrygenta skłócony z "Lutnią" F. Pestka. Prezesurę chóru objął ks. Edmund Kamiński, wspomagany przez zastępcę Stanisława Lange, sekretarza Bronisławę Betlejewską, skarbnika Helenę Guzińską i ławników Annę Nadolską i Martę Damps. Prócz uczestnictwa w polskich nabożeństwach chór ten zorganizował 13 listopada wieczornicę z występem zespołu muzycznego studentów polskich Politechniki Gdańskiej i wystawieniem "Dziewiczego wieczoru" G. Zapolskiej.
W 1925 r. spadł na Oliwę cios, który zagroził egzystencji wielu rodzin, zarówno polskich jak i niemieckich. Była nim afera w Gminnej Kasie Oszczędności (Gemeinde Sparkasse), której kapitał składał się głównie z drobnych oszczędności mieszkańców Oliwy i okolicy. Zarząd tej kasy, z głównymi dyspozytorami zasobów gotówkowych w osobach burmistrza Oliwy dr. Herberta Greutzburga, kasjera Ericha Haegnera i posła socjalistycznego Volkstagu Arthura Raube, będącego członkiem Rady Nadzorczej, wydatkował oszczędności na pożyczki niewypłacalnym dłużnikom i podejrzane operacje finansowe, bez wiedzy szerszego gremium kontrolnego. Wbrew przepisom H. Greutzburg wypożyczył z kasy 13000 guldenów, a następnie przepisał pożyczkę na żonę. Inny członek kasy, wpływowy nacjonalista uzyskał pożyczkę w wysokości 75000 guldenów, mając pokrycie w nieruchomościach jedynie na 35000. Nadto na różnego rodzaju transakcje handlowe wydatkowano ponad 300000 guldenów. Ogółem straty sięgnęły ponad 400000 guldenów i dług ten obciążył gminę. o aferze i nieuchronnym bankructwie kasy wybuchła w Oliwie panika, tysiące ludzi straciło bowiem dorobek wielu lat pracy i zabezpieczenie bytu na starość. Najenergiczniej zajęli się tą sprawą miejscowi radni komunistyczni, ze swoim przywódcą i posłem do Volkstagu Hermannem Laschewskim. Zwołali oni bezzwłocznie zebranie wierzycieli kasy, by radzić nad sposobami ratunku. Ostatecznie za malwersacje i olbrzymie straty nie ukarano głównych winowajców: burmistrza Greutzburga i nacjonalisty E. Haegnera. Aresztowano jedynie komunizującego socjalistę A. Raubego, ale z braku dowodów winy zwolniono go wkrótce z więzienia, zaś sąd
|
| Str. 104 |
| |
skazał go raczej symbolicznie, dla ratowania prestiżu oskarżycieli. Główny winowajca H. Creutzburg został przeniesiony, z awansem służbowym, na inną placówkę.
W tropieniu i prześladowaniu komunistów, szczególnie zaciekle Polaków, z władzami prześcigali się liczni cywilni obywatele narodowości niemieckiej. Do najgorszych należeli renegaci pragnący przypochlebić się Niemcom i zyskać ich uznanie. Jaskrawym przykładem - a było takich wiele - wrogości renegatów do Polaków było wystąpienie, w sierpniu 1925 r., Juliusza Wanserskiego, usiłującego pobić w tramwaju letniczki z Polski za rozmowę w języku ojczystym. Zelżone ordynarnymi słowami przed napaścią uratowała interwencja konduktora i motorniczego. A nie były to jeszcze czasy hitlerowskie. Bardzo wielu Niemców z niechęcią i oburzeniem patrzyło na tego rodzaju szowinistyczne wyczyny oraz pobłażliwe ich traktowanie przez policję gdańską.
W tym czasie aktualne stało się wcielenie terytorium Oliwy do Gdańska lub Sopotu. Obydwa te miasta zabiegały o włączenie jej w swoje granice i kusiły atrakcyjnymi ofertami. Ludność i władze oliwskie nie chciały jednak słyszeć o utracie samodzielności, ale gdy machinacje w kasie postawiły gminę przed widmem bankructwa zdecydowano się, po długich wahaniach, przetargach i badaniach ofert obydwu miast, na kapitulację. Pod naciskiem frakcji komunistycznej rada gminna wybrała na posiedzeniu 4 listopada 1925 r. ofertę przedstawioną przez Gdańsk i uchwaliła połączenie się z nim Oliwy od 1 lipca 1926 r.
Praca dla polskości zamknięta została w 1925 r. kursem języka polskiego zorganizowanym w ochronce, kierowanej w tym czasie przez dominikankę, siostrę Klaudię. Na kurs uczęszczali młodzi członkowie różnych organizacji, przede wszystkim "Sokoła".
W przedostatnim dniu 1925 r., 30 grudnia, wydana została, przez papieża Piusa XI, bulla erygująca samodzielną diecezję gdańską z prawem egzempcji, to jest zależną bezpośrednio od władz watykańskich - dla uniknięcia, zgodnie z życzeniem Niemców gdańskich, podporządkowania tej diecezji metropolii gnieźnieńskiej. Na mocy postanowienia bulli erekcyjnej oliwski kościół poklasztorny podniesiony został do godności katedry.
Jak wynika ze sprawozdania sekretariatu Zarządu Głównego Zjednoczenia Zawodowego Polskiego działalność organizacyjną w 1926 r. zapoczątkowała w Oliwie filia tego towarzystwa, a dokładniej sekcja kolejarzy. Istniała bowiem również druga oliwska sekcja tej organizacji - metalowców, ale nie przejawiała ona większej żywotności, troszcząc się zapewne tylko o sprawy
|
| Str. 105 |
| |
bytowe członków. Kolejarze zreorganizowali, w czasie walnego zebrania 8 stycznia 1926 r., swój zarząd. Po referacie Antoniego Lendziona ponownie powołano na prezesa Michała Promę, zastępcą został Paweł Łojewski, sekretarzami - Aleksander Kraiński i Franciszek Szmidt. Ponadto do zarządu weszli: Józef Plenikowski, Paweł Kwidzyński i Augustyn Wroński. Poza sprawami zawodowymi mieli kolejarze w programie pracę kulturalno-oświatową i działalność rozrywkową. Już 7 lutego zorganizowali "zabawę zimową" z urozmaiconym programem oświatowym i artystycznym. Do udziału w zabawie zaprosili oddział zjednoczenia z Gdańska, którego zespół amatorski odegrał komedię "Pan Chciwiski, czyli skąpy dwa razy traci".
W 1926 r. prawie nic nie wiadomo o pracy głównych towarzystw: Gminy Polskiej i "Jedności". Umilkła też na szereg miesięcy "Lutnia", zmarła prawdopodobnie naturalną śmiercią Partia Polska dr. Kubacza. W Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół" złożyli rezygnacje założyciele filii Paweł Jakubowski, sekretarz i skarbnik. Do nowego zarządu, wybranego 29 kwietnia, weszli: niestrudzony Józef Przybylski jako prezes, Alfons Warczyński jako sekretarz, Florian Droszyński, brat Leona, jako zastępca sekretarza i Bernard Borkowski jako skarbnik. Najbardziej odpowiedzialne stanowisko naczelnika powierzono Edmundowi Minikowskiemu, synowi starego działacza Franciszka. Po wyborach "Sokół" kontynuował normalne, odbywane raz w tygodniu ćwiczenia sportowe i przede wszystkim gimnastyczne. Rozpoczęto również zbieranie pieniędzy na kupno sztandaru. O posiadacie sztandarów starały się gorliwie na ogół wszystkie towarzystwa polonijne; występowały z nimi podczas uroczystości i na zjazdach, co bardzo denerwowało władze niemieckie.
Troskliwie prowadzona była nadal działalność biblioteczna oliwskiej komórki Towarzystwa Czytelni Ludowych. Wypożyczalnia przez jakiś czas znajdowała się w 1926 r. w mieszkaniu piekarza Aleksandra Bratke przy rynku 8, a od 1 sierpnia u znanej z udziału w pracach kulturalno-oświatowych rodziny Meyów, mieszkających wtedy przy Jahnstrasse 6 (dziś Liczmańskiego). Nie znany jest niestety spis tytułów książek ani dane dotyczące korzystania z nich przez czytelników.
W ostatnim kwartale 1926 r. odżyło Towarzystwo Śpiewu "Lutnia". Reaktywował je specjalny komitet, powołany dzięki staraniom Stanisława Kwiecińskiego podjętym w wyniku zabiegów działaczy gdańskich na polu śpiewactwa: Grzegorza Hamady i Walentego Hoffmanna. 29 września odbyło się zebranie organizacyjne "Lutni", przy udziale wymienionych gdańszczan repre-
|
| Str. 106 |
| |
zentujących VI Okręg Związku Śpiewackiego. Do zarządu weszli wówczas nowi działacze, większość dawnych była bowiem związana z istniejącym nadal Polskim Chórem Kościelnym. Oto skład zarządu: Alfons Pawłowski - prezes, Józef Przybylski - zastępca, Rut Rambokówna - sekretarz, Klara Minikowska - zastępca sekretarza, Aleksander Kraiński - skarbnik, Małgorzata Pułczyńska - bibliotekarka. Nadto członkami zarządu zastały Stenzelówna i Kimber, a komisji rewizyjnej - Antoni Leszczyński i Porfilus Jarmołowicz. Dyrygenturę objął Walenty Hoffmann z Nowego Portu. Do organizacji zapisało się około 50 osób. Stworzono chór mieszamy, bardzo początkowo zaangażowany i pracowity, gdyż już po miesiącu, 30 października wystąpił podczas wieczorku, którego "Lutnia" była organizatorem, w lokalu "Mascotte", mieszczącym się w dużym budynku dotychczasowego hotelu "Deutscher Haus". Lokal ten dysponował dwoma salami: na 300 osób w dolnej kondygnacji i na 600 w pomieszczeniu na piętrze. Były tam również sale bilardowe, kręgielnia, pomieszczenia klubowe itp. "Mascotte" była przez dłuższy czas miejscem zebrań i, przede wszystkim, reprezentacyjnych imprez organizacji polskich. Jej właściciel, Niemiec Martin Knaak cieszył się opinią życzliwego dla Polonii, zapewne z racji interesu przedsiębiorstwa. Obecnie w byłym budynku "Deutscher Haus", przebudowanym gruntownie po ostatniej wojnie, mieści się oliwska Przychodnia Rejonowa.
Nieliczne jaśniejsze momenty w życiu Polonii oliwskiej nie pozwalają zapomnieć o zastoju w pracy organizacji wiodących. Taka sama sytuacja istniała prawdopodobnie w wielu innych ich komórkach w Wolnym Mieście, czego dowodzi artykuł "Czemu podupadają nasze towarzystwa?", zamieszczony w "Gazecie Gdańskiej" i opatrzony podpisem "Gdańszczanin". Autor próbując wyjaśnić powody zamierania życia organizacyjnego Polonii gdańskiej postawił społeczeństwu polskiemu, głównie działaczom gorzkie zarzuty. Pisze on, że zaraz po wojnie, wobec nadziei przyłączenia Gdańska do Polski zgłosiła się do towarzystw polskich nigdy nie przypuszczalna liczba członków. Po ogłoszeniu Gdańska Wolnym Miastem ostygł ten zapał. Zwłaszcza ci wszyscy, którzy przez tę przynależność do towarzystw polskich mieli nadzieję przy ew. przydziale Gdańska do Polski zrobić dobre kariery i zagarnąć dobre posady, odwrócili się z niechęcią i poszli do dawnych Vereinów. Mimo to rozwój towarzystw nie załamał się, lecz wzrastał. Wielu gorliwych członków towarzystw odwróciło się od nich po otrzymaniu dobrych posad. Czynność ich była środkiem do celu. Inny powód to oddanie
|
| Str. 107 |
| |
kierownictwa w niewłaściwe ręce (...) winni je otrzymywać ludzie zdolni do pracy i poświęcenia. Są tacy co własne interesy stawiają ponad sprawy towarzystwa.
Oskarżenia te, zamieszczone w 181 numerze "Gazety Gdańskiej" z 1926 r., odnoszą się głównie do grupy karierowiczów, którzy usunęli się całkowicie od działalności w Polonii. Słuszna też, zapewne, jest krytyka nieudolności niektórych organizatorów, narzucanych towarzystwom i opanowujących eksponowane stanowiska w ich zarządach. W artykule "Gdańszczanina" można się też dopatrywać reminiscencji tarć, osobistych ambicji i animozji tak częstych wśród czołowych działaczy, głównie Gminy Polskiej i Zjednoczenia Zawodowego Polskiego.
Rok 1926 przyniósł Oliwie dwa doniosłe dla jej dziejów wydarzenia. Jedno to utrata samodzielności administracyjnej i przekształcenie jej w dzielnicę Gdańska, drugie to awans na stolicę diecezji gdańskiej, na mocy bulli Universa Christi fidelium cura z 30 grudnia 1925 r. Obydwa wydarzania wpłynęły w dużym stopniu na losy społeczności oliwskiej, w tym oczywiście i Polaków. Najpierw byli oni świadkami uroczystego objęcia 1 czerwca 1926 r. władzy przez mianowanego bullą z 3 stycznia tego roku ks. Edwarda O'Rourke, ordynariusza nowo utworzonej diecezji gdańskiej. Do utworzenia tej jednostki administracji kościelnej doszło na skutek żądań kleru, władz i ludności niemieckiej Gdańska, wbrew woli polskiego społeczeństwa, które opowiadało się za utrzymaniem uświęconych tradycją związków kościelnych z diecezją chełmińską. Naciski niemieckie na Stolicę Apostolską zostały zapoczątkowane zaraz po powstaniu Wolnego Miasta w 1920 r. W prasie i podczas wieców ludności niemieckiej padały żądania w rodzaju: Los von Pelplin! Los von Culm! - Precz z Pelplinem! Precz z Chełmnem! W ślad za tymi głosami szły z Gdańska do Rzymu memoriały domagające się wyłączenia Niemców spod władzy biskupa pelplińskiego. W następstwie tych poczynań papież Pius XI podjął decyzję, sformułowaną dekretem Kongregacji Konsystorialnej Sanctissimum Dominus z 24 kwietnia 1922 r., wyłączającą wszystkich katolików z terenu Wolnego Miasta, podlegających dotąd bądź biskupowi warmińskiemu, bądź chełmińskiemu, spod ich jurysdykcji. Przeszli oni pod władzę administratora apostolskiego ks. Edwarda O'Rounke, byłego ordynariusza Rygi, a następnie tytularnego biskupa Kaney.
Ze względu na późniejsze bardzo częste kontakty togo dostojnika z Połamią gdańską i dość ścisłe z polskimi mieszkańcami Oliwy należy zaznajomić się nieco z jego osobą. Urodził się
|
| Str. 108 |
| |
26 października 1878 r. w Basin pod Mińskiem i pochodził ze spolszczonej rodziny irlandzkiej. Był synom zamożnych właścicieli dóbr - Michała (wyższego oficera rosyjskiej marynarki wojennej) i Angeliny. Kształcił się między innymi przez dwa lata, w znanym kolegium jezuickim w Chyrowie, a następnie w gimnazjum w Wilnie. Ukończył studia politechniczne w Rydze, uczęszczał na prawo w Szwajcarii, a później na teologię w Innsbrucku. Święcenia kapłańskie uzyskał 27 października 1907 r. Wspinając się szybko po szczeblach kariery duchownej został w 1918 r. ordynariuszem Rygi, a po rezygnacji w 1921 r. z tego stanowiska, na korzyść biskupa narodowości łotewskiej, otrzymał tytuł biskupa Kaney i 24 kwietnia stanowisko administratora apostolskiego w Gdańsku. 1 czerwca 1926 r. odbył się uroczysty ingres biskupa w katedrze oliwskiej. Wziął w nim udział Generalny Komisarz Rzeczypospolitej Polskiej Henryk Strasburger, Wysoki Komisarz Ligi Narodów Joost Adriaan vam Haimel, przedstawiciele społeczeństwa Gdańska, w tym Gminy Polskiej, duchowieństwa i innych.
Biskup wygłosił przemówień i a w języku niemieckim i polskim. Zwracając się do Polaków zaznaczył, że: religia nie może być narzędziem dla spraw ziemskich, interesów narodowych i państwowych. Z kolei w przemówieniu delegata niemieckiego Oliwy, radcy von Meyera-Barkhausena, znalazło się powiedzenie, iż katedra ta nadal będzie ośrodkiem niemieckiej kultury. Przedstawiciel Gminy Polskiej Piotr Bresiński nie stawiał biskupowi żadnych postulatów, stwierdził tylko, że: serca ludności pochodzenia i języka polskiego przepełnione są serdeczną radością i zupełnym zadowoleniem.
Biskup O'Rourke na ogół życzliwie odnosił się do Polaków, przyznawał się do swojej polskości i pragnął utworzyć polskie parafie, ale w późniejszym czasie uległ presji hitlerowców i cofnął dekrety nominacyjne dla polskich proboszczów. W końcu, nie mogąc znieść presji i szantażów niemieckich złożył rezygnację ze stanowiska ordynariusza gdańskiego i 13 czerwca 1938 r. uzyskał zwolnienie. Znamienny jest fakt, że odjeżdżającego z Gdańska biskupa O'Rourke żegnali tylko polscy księża, nie zjawił się na dworcu ani jeden proboszcz niemiecki. Biskupowi O'Rourke zarzuca się jednak zbytnią uległość w stosunku do hitlerowców i przede wszystkim brak siły i stanowczości w umożliwieniu Polakom zorganizowania własnych parafii zgodnie z zarządzeniem papieża oraz zwiększeniu liczby nabożeństw i kazań dla nich.
Mieszkańcy Oliwy mieli powody, by odnosić się z szacunkiem
|
| Str. 109 |
| |
i zaufaniem do pierwszego biskupa gdańskiego. Bywał na zebraniach organizacji, odwiedzał dzieci w polskiej ochronce, publicznie rozmawiał ze spotkanymi parafianami po polsku, budząc zdumienie miejscowych Niemców. Ilustruje ten fakt przytoczona przez R. Wodzickiego wypowiedź Niemki, po przypadkowym podsłuchaniu rozmowy biskupa z gościem polskim, prowadzonej w parku oliwskim: Hör mai unser Bischof und der spricht polnisch [Posłuchaj naszego biskupa, on mówi po polsku]. W do polskich diecezjan i parafian, wśród wielu serdecznych słów znalazły się takie: Z całego serca dziękuję całej polskiej ludności katolickiej, która mi zawsze okazywała tyle zaufania i życzliwości i wśród której czułem się tak dobrze. Szczególnie pozdrawiam moich parafian oliwskich wszystkich razem i każdego z osobna (...) od wielu lat co niedzielę odprawiałem w Oliwie Mszę św. dla dziatwy polskiej i zawsze byłem wzruszony, gdy dziatwa odmawiała modlitwę za biskupa. Zwłoki biskupa O'Rourke, zmarłego w Rzymie 27 czerwca 1943 r. sprowadzono w 1972 r. do Oliwy i złożono w krypcie pod kaplicą Św. Krzyża (Opacką), a postać jego upamiętnia tablica umieszczana w nawie południowej, w sąsiedztwie płyt nagrobnych polskich opałów. Rządził on w tym kościele podobnie jak oni, ale na innym, trudniejszym stanowisku i w okresie najcięższym w dziejach Gdańska, gdy polskość atakowana była przez hitleryzm, najokrutniejszą i najbardziej zbrodniczą organizację polityczną jaką wydała ludzkość w czasie całego swego istnienia.
Drugim wydarzeniem, które zaważyło na losach Oliwy i jej mieszkańców było oficjalne przyłączenie jej 1 lipca 1926 r. do miasta Gdańska. Uroczystość przejęcia odbyła się w siedzibie władz gminnych przy ul. Am Schlossgarten 24-25 (dziś ul. Armii Radzieckiej [Opata Jacka Rybińskiego]). Licznych przedstawicieli Gdańska, ze zbrodniarzem wojennym z okresu jego urzędowania w Warszawie podczas I wojny światowej Heinrichem Sahmem i przewodniczącym rady miejskiej w Gdańsku Brunzauem na czele, witał komisaryczny wójt Oliwy dr Meyer-Barkhausen. Po włączeniu Oliwy do Gdańska odbyły się wybory trzech jej przedstawicieli do rady miejskiej w Gdańsku. Mandaty uzyskali: nacjonalista Hermann Geisler, centrowiec, Edwin Bialke i komunista Hermann Laschewski.
Działalność organizacyjną towarzystw polskich w 1926 r. zakończyło 7 listopada zebranie "Jedności", z udziałem przedstawiciela Związku Towarzystw Ludowych Józefa Czyżewskiego i reprezentanta Gminy Polskiej w Gdańsku Augustyna Wesołowskiego. Walnymi zebraniami i wyborami nowych zarządów zakoń-
|
| Str. 110 |
| |
czyły też rok 1926 fiilie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego kolejarzy - 3 grudnia i metalowców - w trzy dni później.
W latach 1927 - 1929 zaznaczyło się pewne ożywienie w pracy Polonii oliwskiej, głównie na polu działalności kulturalno-oświatowej. Nie objęła ona jednak najszerszych kręgów społeczeństwa polskiego, ograniczając się najprawdopodobniej tylko do osób zatrudnionych w polskich instytucjach i przedsiębiorstwach jak kolej i poczta. Sytuacja narodowo-polityczna w Oliwie budziła niepokój kierownictwa Polonii gdańskiej i polskiej prasy. Pragnąc doprowadzić do uzdrowienia stosunków w germanizującym się środowisku oliwskim gdańska Gmina Polska podjęła pracę agitacyjną, rozpoczynając od wiecu dla ogółu ludności polskiej, a "Gazeta Gdańska" opublikowała wezwanie do inteligencji o zainteresowanie się zrzeszeniami polskimi, a nie stronienie od nich. Zebranie, zwołane w początkach kwietnia 1927 r., nie udało się jednak, mieszkańcy Oliwy nie dopisali. Frekwencja była na zebraniu mała oznajmiła z żalem "Gazeta Gdańska". Nie lepiej musiało być i później, podczas zebrań organizowanych przez Gminę Polską oraz grupę dr. Zygmunta Moczyńskiego w związku z zapowiedzianymi na 13 listopada 1927 r. wyborami do Volkstagu. Podobnie jak w 1923 r. i tym razem nie dopisali wyborcy. Na dwie listy polskie oddano tylko 319 głosów. Mimo prowadzenia, zwłaszcza przez grupę Z. Moczyńskiego, ks. Miszewskiego i A. Lendziona silnej agitacji wyborczej. W samej Oliwie współpracowały wówczas z Centralnym Komitetem Wyborczym 34 osoby, w tym tak energiczni działacze jak Józef Przybylski, Aleksander Kraiński, Augustyn Zieliński, Franciszek, Leon i Brunon Formelowie. Czynny był również zespół agitatorów z kręgu J. Czyżewskiego i dr. Kubacza złożony z wytrawnych działaczy, takich jak Antoni Leszczyński, Leon Droszyński, Antoni Maciejewski i inni. Wszystkie te wysiłki okazały się daremne. Wynik wyborów był ogólnie przygnębiający, a w Oliwie wręcz fatalny. Klęską listy polskiej nazwała go nazajutrz "Gazeta Gdańska". Gorycz tej klęski wynikała ze świadomości o przejściu poważnej liczby ludności rodzimej głównie do niemieckich centrowców. Źródeł jej doszukiwano się w zniechęceniu miejscowej ludności stosunkiem do niej władz polskich, faworyzujących rodaków z kraju, oraz w niesnaskach wśród Polonii, przejawiających się między innymi wystawieniem dwóch list wyborczych. Nie bez znaczenia był również terror niemiecki, atakowanie Polaków na każdym odcinku życia. Na ulicach Wolnego Miasta rozbrzmiewał bezkarnie hymn niemiecki "Deutschland über alles", w jednym z kin wyświetlano film "Brennende Gren-
|
| Str. 111 |
| |
Współpracownicy Centralnego Komitetu Wyborczego na Wolne Miasto Gdańsk z Oliwy w 1927 r., a zarazem najważniejsi oliwscy działacze: I szereg, od lewej - Marian Szulc, Zygmunt Halman, Brunon Formela, Władysław Suwała, Alfons Strongowski, Augustyn Zieliński, Jan Kreft młodszy, Jan Elwart, Józef Plenikowski; II szereg - Józef Miotk, Alfons Pawłowski, Aleksander Kraiński, Józef Przybylski, Franciszek Formela, Jan Kreft starszy, Kurt Melcer; III szereg - Józef Smigielski, Bernard Nadolski, Jan Natschke, Antoni Liedke, ?, Franciszek Pozorski, Bernard Borkowski, Brunon Strongowski, ?; IV szereg - Leon Formela, Józef Kwidzyński, Jan Rohde, ?, Florian Droszyński, ?, J. Bauchrowicz, Franciszek Sefanowski
ze" szkalujący Polskę i Polaków, napady na polskich mieszkańców Wolnego Miasta były na porządku dziennym. Ofiarą jednego z nich padł robotnik Franciszek Szymański, ofiarny działacz polski zastrzelony przez napastników. W czasie pochodów niemieckich - Polakom niedozwolonych - na ulicach Gdańska, Sopotu czy Oliwy śpiewano piosenkę antypolską z refrenem: Siegreich wollen wir Polen schlagen [Zwycięsko chcemy pobić Polaków]. Pracodawcy niemieccy grozili natychmiastowym zwolnieniem z pracy robotnikom przyznającym się do polskości.
Niepowodzenia na odcinku politycznym niektóre organizacje
|
| Str. 112 |
| |
polskie w Oliwie rekompensowały osiągnięciami w pracy kulturalnej. Liczną publiczność polską zgromadziła na przykład wieczornica zorganizowana 16 stycznia 1927 r. przez Polski Chór Kościelny w "Waldhäuschen". Prócz występów wokalnych odbyło się przedstawienie jednoaktowej krotochwili "Biuro stręczeń". Wystąpiły w niej: Stefania Lange, Kreftowa, Małgorzata Pułczyńska, Teresa Strongowska, Helena Lipowska, Paleszkówna i Krauzówna. Nadto odegrano komedię Fredry "Consylium facultatis" w obsadzie: Irena Mey, Stefania Lange, Helena Guzińska oraz studenci Politechniki Gdańskiej: Bogdan Lange, Skowronek, Zieliński i A. Januszewski, który wyreżyserował przedstawienie.
Drugą imprezę, tak zwany "wieczorek ludowy" zorganizowało w lokalu "Mascotte" Towarzystwo Ludowe. W programie był odczyt o powstaniu styczniowym ilustrowany przeźroczami, występ "Lutni", deklamacje Izabeli Roth z Sopotu i krotochwila sceniczna "Napad bandytów czyli tym razem uszło na sucho" wykonana przez studentów Politechniki Gdańskiej. Na marginesie recenzji tego wieczorku korespondent "Gazety Gdańskiej" stwierdził, że: Bieg życia polskiego w Oliwie zaczyna bić coraz żywszym tempem. Dotyczyło to niestety tylko jednej dziedziny tego życia i nie najważniejszej.
Systematycznie i bez przerw pracowały w 1927 r. Towarzystwo Śpiewu "Lutnia" i Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół" oraz oddział Zjednoczenia Zawodowego Polskiego Kolejarzy. Ten ostatni, liczący około 40 członków, kierowany był przez zarząd w składzie: Michał Proma (prezes), Jan Formela, Aleksander Kraiński, Józef Plenikowski, Paweł Jakubowski, Franciszek i Augustyn Mieschke i Hojnowski. "Lutnia" i "Sokół" miały jednak ograniczony zasięg działania i nie należały do masowych. Najliczniejszą i najwpływowszą organizację jaką była "Jedność" ogarnął marazm, co pociągnęło za sobą utratę wpływów w społeczeństwie.
Po przegranych w listopadzie wyborach do Volkstagu przywódcy polscy w Gdańsku i Oliwie zaczęli zastanawiać się nad sposobami rozbudzenia w środowisku oliwskim przygasłego życia narodowego. Postanowiono zwołać walne zebranie "Jedności" w możliwie pełnym składzie jej członków. Organizatorzy: Antoni Maciejewski i prezes Antoni Leszczyński poprosili o przybycie najpopularniejszego działacza Polonii gdańskiej ks. Bronisława Komorowskiego i profesora Gimnazjum Polskiego w Gdańsku Erwina Behrendta oraz generalnego sekretarza Gminy Polskiej w Gdańsku Ludwika Lisińskiego. Zebranie odbyło się 31 stycznia 1928 r., z udziałem wszystkich dotychczasowych prezesów
|
| Str. 113 |
| |
Antoni Maciejewski działacz polski w Oliwie w latach 1928 - 1939
"Jedności". Prezes Leszczyński przypomniał zebranym dawne osiągnięcia i znaczenie Towarzystwa Ludowego i porównał z obecną sytuacją trwającą od 1924 r. W czasie obrad dyskutowano o bolączkach, zaniedbaniach, apatii i obojętności narodowej, jakie opanowały polską społeczność Oliwy. Jako przykład tej obojętności podano, iż w 1920 r. zapisało się w Oliwie da polskiej szkoły 70, a obecnie tylko ośmioro dzieci. Zastanawiając się nad środkami zaradczymi zabierali głos miejscowi działacze: A. Maciejewski, A. Zieliński, J. Kreft, H. Płuszkiewicz i ksiądz W. Kowalski, który przestrzegał przed czytaniem nacjonalistycznych gazet niemieckich i polecał gorąco między innymi "Gazetę Gdańską". Jan Kreft żądał w imieniu ludności Oliwy dla parafii oliwskiej księdza Polaka.
Wynika z tego, że ówczesny wikary Aleksander Lubomski, jakkolwiek polskiego pochodzenia nie zadowalał rodaków. O tym, że czuł się on Niemcem świadczą jego publikacje historyczne, poświęcone Oliwie, a o treści jego antypolskich kazań pisały gazety. Głosił on na przykład z ambony, w czasie kazania rocznicowego, że pod Wiedniem zwyciężyły Turków wojska niemieckie, a wysłany tam przez opata "Hatzkiego" król Jan III Sobieski przyczynił się do zwycięstwa modląc się o nie w kaplicy na Kahlenbergu. W związku z tym nic dziwnego, iż: Pod adresem władz kościelnych padały cierpkie głosy, że odmawiają ustanowienia wikarego Polaka, co podkreśliła z naciskiem "Gazeta Gdańska", pisząc o braku w Oliwie opieki nad rodzimą oświatą. Powtarzając głosy dyskutantów, zwróciła też uwagę na fakt, że germanizacja na obszarze oliwskim czyni
|
| Str. 114 |
| |
Tzw. Dom Polski mieszczący świetlicę harcerską i Gminy Polskiej Związku Polaków przy dzisiejszej ul. I Armii Polskiej 8 [Stary Rynek Oliwski]. Zdjęcie z 1938 r. W oknach godło Polski oraz portrety Ignacego Mościckiego i Rydza Śmigłego
coraz większe spustoszenia. Ganiąc władze kościelne miano niewątpliwie na myśli miejscowego proboszcza ks. Magnusa Bruskiego, rodem z Brus na Kaszubach, czynnego jako proboszcz parafii katedralnej od 1926 do 1935 r. i wsławionego wrogim stosunkiem do polskości, zarówno w Oliwie jak na kolejnej posadzie w kościele Św. Mikołaja w Gdańsku. Rodzice polscy w Oliwie, którzy chcieli, aby ich dzieci były przygotowane do pierwszej spowiedzi w języku polskim musieli wysłać je na naukę do kościoła Św. Stanisława we Wrzeszczu, gdzie sprawował rządy ks. B. Komorowski. Sytuację tę ks. Lubomski uzasadniał w prasie twierdzeniem, że w Oliwie nie było w pewnych latach chętnych do słuchania nauki przygotowawczej w języku polskim, a w innych okresach tylko znikoma liczba dzieci przystępowała do polskiej spowiedzi.
W celu zaktywizowania Towarzystwa Ludowego "Jedność" powołano w czasie zebrania 14 kwietnia 1928 r. nowy zarząd w następującym składzie: Antoni Maciejewski - prezes, Augustyn Zieliński - zastępca, Sylwester Drzewicki - sekretarz i Krajewski - zastępca sekretarza, Leon Pułczyński - skarbnik. Bernard Nadolski i Antoni Strongowski - ławnicy, Łucja Pułczyńska - bibliotekarka, Józef Miotk i (F?) Drzewiecki - komisja rewizyjna.
|
| Str. 115 |
| |
Z następnego zebrania "Jedności", 2 czerwca, red. Władysław Cieszyński wiceprezes Zarządu Gminy Polskiej odniósł wrażenie, że sytuacja w Oliwie poprawiła się, a nawet zanosi się tam na założenie filii Gminy Polskiej. Istniała ona wprawdzie wcześniej, lecz widocznie zamarła w latach stagnacji.
Niezwykle owocna w przeciwstawianiu się germanizacji dzieci polskich w Wolnym Mieście była działalność może najbardziej zasłużonej dla polskości instytucji - Gdańskiej Macierzy Szkolnej, założycielki kilku polskich szkół różnych typów i kilkunastu przedszkoli nazywanych wówczas ochronkami. Macierz objęła opieką również ochronkę oliwką, mieszczącą się w owym czasie w , w miejscu obecnego parkingu obok kościoła Św. Jakuba. By stworzyć jej godziwsze warunki, Macierz zakupiła od Niemca dom przy ul. Ludolfinerstr. 12a i zleciła jego przebudowę, według projektu architekta Czesława Świałkowskiego, dla potrzeb ochronki, a także polskich organizacji, dla których przewidziano salę na zebrania, imprezy i obchody. Budynek był gotowy z końcem marca 1928 r. i odtąd stał się ważnym ośrodkiem życia narodowego, był to prawdziwy Dom Polski w Oliwie. Odtąd tylko masowe imprezy organizowano w lokalach niemieckich, ze względu na ich obszerniejsze pomieszczenia.
W działalności kulturalnej wyróżniało się pod koniec lat dwudziestych Towarzystwo Śpiewu "Lutnia". Nad jego rozwojem pracował usilnie od 1926 r. Alfons Pawłowski, urzędnik Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Gdańsku, który po odejściu dyrygenta Walentego Hoffmanna pozyskał na jego miejsce Wiktora Sznajdera z Tczewa. Dzięki pracowitości Sznajdera i gorliwości członków już po miesiącu przygotowano występ chóru dla polskiej publiczności. Wykonano wówczas "Poloneza towarzyskiego" Ponieckiego, "Pieśń pracy" Jakubowskeiego, "Domek rodzinny" Błażejczaka, "Wędrownika" Żakowskiego i inne utwory. Znaczny triumf odniosła "Lutnia" podczas zjazdu Związku Kół Śpiewaczych 14 kwietnia 1928 r., zdobywając w konkursie 52 punkty i II nagrodę za "Pieśń o orle" F. Nowowiejskiego.
Nadal działał również w Oliwie Polski Chór Kościelny, który 2 kwietnia 1928 r. zorganizował imprezę z występami własnymi, a także orkiestry Polskiego Towarzystwa Muzycznego w Gdańsku. Nadto członkowie chóru odegrali jakąś komedyjkę, której tytuł jest nieznany.
Oprócz organizacji skupiających dorosłych, od 1921 r. działało na terenie Oliwy Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej zajmujące się prowadzeniem kursów języka polskiego, akcją odczytową, or-
|
| Str. 116 |
| |
ganizowaniem wycieczek itp., a także przygotowywaniem przedstawień. 13 stycznia 1929 r. urządziło ono wieczorek z interesującym programem obejmującym występy chóru "Harmonia" z Siedlec, deklamacje i odczyt pt. "Z biegiem Wisły", ilustrowany obrazami świetlnymi, który wygłosił Tadeusz Winiecki, uczeń Gimnazjum Polskiego w Gdańsku. Odegrano również komedię w jednym akcie "Lokatorzy", wyreżyserowaną przez nauczycieli gdańskich Józefa Zawirowskiego i W. Pozorskiego. Grali: Grubba, Strongowski, Gdaniec oraz Leon i Brunon Formelowie. Patronował imprezie ks. W. Kowalski, który na zakończenie podziękował organizatorom za piękną pracę, a działaczkom: Zofii Mey, Irenie Behrendtowej oraz Eufemii Drzewickiej za cenną pomoc.
Z częścią młodzieży były jednak kłopoty. Na lipcowym zebraniu w 1928 r. przedmiotem dyskusji Zjednoczenia Zawodowego Polskiego kolejarzy było odstępstwo narodowe niektórych młodych ludzi. Referent Antoni Lendzion napiętnował grupę młodych Kaszubów z Oliwy, którzy zapisali się do niemieckiej organizacji centrowej i brali udział w imprezie "Deutscher Tag", również jako członkowie orkiestry grającej w czasie pochodu melodie antypolskich piosenek. Wiadomość ta wywołała oburzenie zebranych, a jeden z działaczy, Paweł Kwidzyński, zażądał usunięcia ze zjednoczenia wszystkich członków należących do niemieckich organizacji. Aby przeciwstawić się germanizowaniu młodzieży postanowiono też zorganizować kurs języka polskiego. Otwarto go w ochronce, prowadząc zajęcia dwa razy w tygodniu. Dla wsparcia siedziby polskich organizacji kolejarze złożyli 50 guldenów i zakupili do sali imprezowej kurtynę, za co gorąco podziękowała im Gdańska Macierz Szkolna. Po zamknięciu roku pracy, w końcu grudnia 1928 r., członkowie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego w Oliwie wybrali nowy zarząd, do którego powołali: Augustyna Zielińskiego na prezesa i Franciszka Formelę na jego zastępcę. Sekretarzem został Aleksander Kraiński, zastępcą sekretarza Leon Formela, skarbnikiem Józef Plenikowski, ławnikami Bernard Nadolski i Jan Natschke.
Rok 1929 zapoczątkowała "Jedność" zebraniem 10 stycznia poświęconym dwóm sprawom: omówieniu przygotowania do obchodu rocznicy towarzystwa oraz przedyskutowaniu organizacji zapisów dzieci do polskiej klasy w Oliwie. Na zebraniu tym podjęto uchwałę przyznającą księdzu kuratusowi Wiktorowi Kowalskiemu tytułu honorowego prezesa "Jedności". Obchód 38 rocznicy jej istnienia urządzono 10 lutego w "Park-Hotelu", dawnym Drzewieckiego, odsprzedanym Żydowi Lipszycowi. Uroczystości nadano charakter rozrywkowy, organizując tylko przedstawienie
|
| Str. 117 |
| |
Grupa polskich mieszkańców Oliwy na spotkaniu organizacyjnym. Siedzą od prawej: ?, Łucja Pułczyńska, Alfons Pawłowski, Marta Bratke, Jarmołowiczowa; stoją: Woźniaczek, ?, Teodor Kupper, Cemke, ?, Małgorzata Pułczyńska-Murawska, Zygmunt Halman, A. Affeltowicz, Brunon Strongowski, Teresa Strongowska, Alfons Strongowski, Elżbieta Bratke, Marian Szulc, Porfilus Jarmołowicz
i zabawę taneczną. Odegrano komedię "Ulicznik warszawski". Reżyserował Józef Dorsiński, a większość zespołu amatorskiego pochodziła według "Gazety Gdańskiej", z miejscowych Kaszubów-Polaków. Grali: A. Affetowicz, Małgorzata Pułczyńska, Krystyna Pułczyńska, Teresa Strongowska, Leon Formela, Jan Lewandowski, Maria Ledichowska, Florian Droszyński, Teodor Kupper i Feliks Wyganowski.
W 1929 r. miały miejsce wśród członków różnych organizacji oliwskich drobne kłótnie i intrygi. Posądzono na przykład Zjednoczenie Zawodowe Polskie, że chce zabrać sztandar "Jedności", to znów zarzucano sobie donosy do władz polskich itp. Energiczny i ruchliwy, lecz także podobno konfliktowy działacz Sylwester Drzewicki zmuszony został do odwołania na zebraniu jakichś obelg rzuconych pod adresem członków Zjednoczenia.
Nękające Polaków gdańskich bezrobocie i niedostatek skłoni-
|
| Str. 118 |
| |
ły Gminę Polską do stworzenia, przy Zarządzie Głównym sekcji charytatywnej (Wydział Opieki Społecznej) z filiami w środowiskach zamieszkiwanych przez ludność kaszubską. Władze i komitety niemieckie w Gdańsku nie udzielały bowiem na ogół zapomóg ludności polskiej, choć płaciła ona podatki i ponosiła wszystkie ciężary na równi z Niemcami. Gminna Polska, a później także Związek Polaków, musiały wobec tego we własnym zakresie udzielać pomocy materialnej biednym i bezrobotnym roztaczając nad nimi opiekę. W Oliwie kierownikami sekcji charytatywnej mianowano Antoniego Maciejewskiego i Aleksandra Kraińskiego. Do ich obowiązków należało staranie się o fundusze, prowadzenie kartoteki potrzebujących wsparcia i kontaktowanie się w tych sprawach z kierownictwem sekcji przy Zarządzie Głównym Gminy Polskiej.
Odżywający co pewien czas "Sokół" dokonał 28 października 1929 r. wyboru nowego zarządu w składzie: Józef Śmigielski - prezes, Alfons Warczyński - sekretarz, Strongowski - skarbnik, Edmund Minkowski - naczelnik.
|
| Str. 119 |
| |
OSTATNIE LATA PRZED WYBUCHEM II WOJNY ŚWIATOWEJ
Po znacznym osłabieniu pracy organizacji polskich Oliwy w drugiej połowie lat dwudziestych, a przede wszystkim przygnębiających klęskach wyborczych w 1924 i 1927 r., w początkach kolejnego dziesięciolecia nastąpiło zaktywizowanie się grupy działaczy oliwskich. Podjęli oni starania mające na celu zwerbowanie szerokich rzesz ludności kaszubskiej do organizacji polskich, wyrwanie ich spod wpływów centrowego kleru niemieckiego, pozyskanie dzieci dla polskiej szkoły i ochronki i głosów wyborców dla polskich list. Sytuacją w Oliwie, najbardziej chyba kaszubskiej dzielnicy Gdańska, interesował i się żywo czołowi działacze gdańscy. Dopingowali oni zarządy istniejących towarzystw do energiczniejszych poczynań organizacyjnych i propagandowych, pojawiali się na zebraniach i służyli swym doświadczeniem, informacjami oraz prelekcjami o żywotnych sprawach Polonii gdańskiej. Również pisma gdańskie: "Związkowiec", "Straż Gdańska", "Gmina Polska" i przede wszystkim "Gazeta Gdańska" poświęcały sporo miejsca problemom ludności polskiej Oliwy, ofiarując miejsce na swoich łamach organizacjom i działaczom z zachętą do przedkładania sprawozdań, opisywania bolączek, sukcesów i potrzeb.
Wszystkie te starania zaczęły powoli przynosić rezultaty, o czym świadczy między innymi notka z 29 marca 1930 r. zamieszczana w jędrnej z gazet gdańskich - o ożywieniu pracy społecznej w Oliwie. Autor notatki nawiązywał do powstania tam nowego polskiego towarzystwa. W tym czasie ożywiła się też działalność Towarzystwa Ludowego "Jedność" oraz filii Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i Gminy Polskiej. Dla tej ostatniej organizacji nadszedł jednak niebawem trudny czas w związku z powstaniem konkurencyjnego Związku Polaków, powołanego do życia 13 czerwca 1933 r. Istniejąca od 21 kwietnia 1921 r. Gmina
|
| Str. 120 |
| |
Grupa Kaszubów oliwskich na wycieczce w Chmielnie w 1930 r. W pierwszym szeregu od lewej: Elżbieta Borkowska, Klara Minikowska, Maria Schutenberg-Garnecka, Łucja Pułczyńska, Bernard Borkowski; w drugim szeregu: Marian Szulc, Leon Formela, Florian Droszyński, Jan Kosecki
Polska, dotychczas naczelna organizacja polska w Wolnym Mieście Gdańsku, była zasadniczo reprezentacją Polaków posiadających obywatelstwo gdańskie. Należący do niej obywatele polscy nie posiadali pełnych praw członkowskich, mieli jednak głos doradczy. Sytuację tę, nie do przezwyciężenia przez długie lata, spowodowały władze Gdańska nie wyrażając zgody w momencie powstawania organizacji na równouprawnienie obydwu grup ludności polskiej. Ta decyzja i wynikłe z niej konsekwencje były przyczyną niezadowolenia przybyszów z kraju, których około 1930 r. przebywało w Gdańsku blisko 20 tys. Z kolei ich pobyt i zajmowanie stanowisk pracy budziły zresztą niezadowolenie miejscowych, ze względu na istniejące stale trudności w znalezieniu zajęcia wobec nękającego Gdańsk permanentnie bezrobocia
|
| Str. 121 |
| |
Polonia oliwska na zabawie w lokalu "Resi" w 1931r.
Gmina Polska była nadrzędną organizacją w stosunku do licznych towarzystw polskich istniejących na terenie Wolnego Miasta, ukierunkowaną na poprawę bytu ludności polskiej, szerzenie wśród niej oświaty i kultury, uświadamianie pod względem narodowym i politycznym, głównie przez pracę organizacji, szkól i ochronek, przez kursy, obchody, narodowe, imprezy kulturalno-oświatowe, wiece itp. i prowadzenie akcji propagandowych, zwłaszcza w okresie wyborów do Rady Miejskiej i Rad Gminnych oraz Volkstagu, Gmina Polska, jej Zarząd Główny oraz zarządy licznych filii, pracowały w bardzo trudnych warunkach. Władze gdańskie traktowały wręcz wrogo polskie organizacje, szykanowały je na każdym kroku i hamowały ich działalność. W niektórych okresach nie układały się też zbyt dobrze stosunki Gminy Polskiej z władzami polskimi, to jest z Generalnym Komisariatem. Jej rozwój powstrzymywał nadto brak dostatecznych środków materialnych na szkoły, ochronki, świetlice, akcję wyborcza i pomoc finansową dla bezrobotnych członków. Bezrobocie było przyczyną topnienia szeregów polskich i wycofania dzieci, pod presją niemieckich pracodawców, ze szkół i ochronek. Liczne były również wypadki emigracji z Gdańska, najczęściej do rozbudowującej się Gdyni, co także osłabiało Polonię gdańską.
W 1933 r., wobec narastania znaczenia hitleryzmu w Gdańsku, zakiełkowała w społeczności polskiej potrzeba skonsolidowania całej Polonii gdańskiej pod jednym sztandarem, przy
|
| Str. 122 |
| |
najściślejszym powiązaniu z wiadrami polskimi i ich polityką. Hasła takiego zwartego działania głoszone były i do tej pory, jednak wobec różnego rodzaju rozgrywek, często osobistych, i trudności obiektywnych nie znajdowały oddźwięku.
Organizacją, która pragnęła doprowadzić do powszechnej zgody narodowej miał być - według mniemania kilku ambitnych i niewątpliwie utalentowanych działaczy - Związek Polaków. Stworzyli go i objęli rządy dr Zygmunt Moczyński, dotąd czołowy działacz Gminy Polskiej i poseł do Volkstagu oraz Henryk Muszkiet-Królikowski, kierownik Inspektoratu Ceł w Wolnym Mieście. Popierające nową organizację władze polskie reprezentował w niej wysoki urzędnik Generalnego Komisariatu w Gdańsku radca Ignacy Ziętkiewicz. Moczyński otrzymał godność marszałka, Muszkiet-Królikowski prezesurę, którą pełnił do 20 września 1934 r. Kolejnym prezesem był od 29 października 1934 r. Piotr Jeż, profesor Gimnazjum Polskiego w Gdańsku.
Utworzenie Związku Polaków nie przyniosło upragnionej jedności, ale rozbicie na dwa zwalczające się, ku zadowoleniu Niemców, obozy. Przy Gminie Polskiej opowiedziało się potężne Zjednoczenie Zawodowe Polskie i kilka innych organizacji. Rozpoczęło się przechwytywanie ludzi, działanie naciskami na podległych władzom polskimi kolejarzy, pocztowców i innych. Nastąpił bardzo szybki rozrost liczbowy Związku Polaków, który 30 kwietnia 1936 r. posiadał 8037 członków, w tym duży procent młodzieży nawet poniżej 15 lat. Jego filie zaczęły natychmiast powstawać we wszystkich prawie miejscowościach, w których była ludność polska. Gmina Polska, licząca w 1933 r. około 5000 członków, osłabła wprawdzie w następnych latach liczebnie, ale trwała nadal i kontynuowała wytrwale działalność, mimo trudniejszej teraz sytuacji ze względu na niechętny do niej stosunek władz polskich i zapewne zmniejszone dotacje.
Związek Polaków ingerował przez swoje wydziały w każdą dziedzinę życia polskiego społeczeństwa. Przy pomocy własnego organu "Straży Gdańskiej", a także na licznych zebraniach i imprezach zaczął rozwijać żywą i pomysłową propagandę werbunkową. W ciągu nie całych dwóch lat otworzył 19 świetlic w miastach i wsiach, a także liczne biblioteczki działające w oparciu o czynną w Gdańsku Centralną Bibliotekę Związku Polaków. Zajął się również organizowaniem teatralnych zespołów amatorskich, uruchomił Centralę Turystyczno-Krajoznawczą do obsługi wycieczek z kraju i do kraju, organizował doskonale przygotowane imprezy rozrywkowe, kulturalno-oświatowe, obchody rocznicowe, różnego rodzaju kursy itp. W listopadzie1933 r. powołano przy
|
| Str. 123 |
| |
Towarzystwo Śpiewacze "Lutnia" w Oliwie w 1931 r.
Związku Polaków organizację zawodową o nazwie Polskie Zrzeszenie Pracy, dążąc do wyeliminowania, względnie osłabienia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Aby pozyskać kobiety utworzono jeszcze jedną przybudówkę, tak zwane Kolo Pracy Kobiet i zaczęło werbować do niego żony i córki pracowników państwowych.
W Oliwie w drugiej połowie 1933 r. utworzono silną komórkę Związku Polaków, na przełomie lat 1933 - 1934 liczącą 394 członków. Wchodziła ona wraz z Sopotem w skład powołanego 13 kwietnia 1934 r. Okręgu Terenowego nr 3, którym kierował kmdr Józef Poznański. Na czele filii oliwskiej stanął Aleksander Kraiński, energiczny działacz już wcześniej zaangażowany w pracy politycznej i organizacyjnej. Współpracowali z nim wypróbowani organizatorzy polskiego życia w Oliwie i innych miejscowościach, między innymi Henryk Wieczorkiewicz, Leon Droszyński, Bernard Nadolski, Leon Wróblewski, Bogdan Lange, kierownik referatu propagandy filii oliwskiej Związku Polaków Leon Skrzetuski, Augustyn Ellwart, Robert Kreft, Franciszek Żygowski, Stanisław Lange, Jan Natschke, Augustyn Okrój, Zygmunt Hallman, Jan Jasiński i jego syn Jan, Franciszek Adamski, Antoni Trepschik, Paweł Dłużewski, Jan Damps, Juliusz Szwarcbart
|
| Str. 124 |
| |
i inni. Aleksander Krasiński objął niebawem kierownictwo świetlicy zorganizowanej w Oliwie dzięki pomocy finansowej Zarządu Głównego Związku Polaków i ofiarności wielu osób, głównie Olgi Laureckiej. Kraiński ukończył w 1934 r. kurs świetlicowy, podobnie jak Gertruda Żygowska oraz Irena i Henryk Wieczorkiewiczowie. Świetlicę urządzono w stylu huculskim. Mieściła się ona w kilku pokojach dawnego hotelu Thierfeldta, a następnie F. Drzewieckiego, siedzibie polskiej ochronki w 1921 r. Otwarto ją uroczyście 25 marca 1934 r. w obecności członków Zarządu Głównego Związku Polaków i przy tłumnym udziale polskich mieszkańców Oliwy. Ks. Bronisław Komorowski, który przemawiał przy tej okazji, podkreślił, że: świetlica stanęła na własnej historycznej ziemi polskiej, będzie twierdzą i ogniskiem polskości.
Działalność zarządu filii Związku Polaków w Oliwie, kierowanej od 15 października 1934 r. przez Antoniego Maciejewskiego, któremu pomagali wymienieni już, a także inni działacze jak: Paweł Łojewski, Roman Grubba, Jan Schütz, Brunon Czaplewski, Jan Kreft młodszy, Wojciech Kaczykowski, Feliks Patzwald, Jerzy Piotrowski, Augustyn Zieliński, Paweł Bralla, odznaczała się dużym rozmachem, pomysłowością i zaangażowaniem członków. Organizowano przedstawienia o bogatych programach, imprezy i obchody narodowe, różne kursy, między innymi języka polskiego, które prowadziła Maria Pikarska, córka wspomnianego powstańca z 1863 r. i nauczycielka polskiej Szkoły Handlowej w Gdańsku. Jedną z form działalności filii były częste wycieczki do Polski. Od członków żądano, aby w czasie obchodów narodowych wywieszali w oknach polskie flagi państwowe i posyłali dzieci do polskiej szkoły. Sprawa oliwskiej szkoły polskiej była przedmiotem stałej troski zarządu filii Związku Polaków. Pod koniec 1934 r. podjął on starania o przekształcenie jej z dwu, w czteroklasową.
W tym czasie filia liczyła już 450 członków, z których część nie spełniała jednak wymagań organizacyjnych, gdyż na zebraniu 21 grudnia 1934 r. prezes A. Maciejewski zapowiedział czystkę z niepewnych co do przekonania członków od przyszłego miesiąca. Na zebraniach filii dochodziło często do krytyki Gminy Polskiej, której członków nazywano mącicielami. Na ogół jednak w Oliwie, poza kilkoma incydentami, drobnymi intrygami, ploteczkami i donosami, nie dochodziło do ostrzejszych zatargów między członkami obu organizacji. Z wypowiedzi na zebraniach i wspomnień wynika, że szeregowi członkowie obu organizacji negatywnie oceniali rozbicie szeregów polskich i parli do zawarcia zgody, co natrafiło na opór czołowych działaczy towa-
|
| Str. 125 |
| |
rzystw. Zdobyli się oni jednak na wspólne pójście do wyborów 7 kwietnia 1935 r. Zespolenie sił przyniosło korzystne wyniki - znaczny przyrost głosów na polskich kandydatów na posłów w porównaniu z poprzednimi wyborami. W Oliwie, która wysunęła wówczas jako kandydatów Jana Dampsa, Józefa Kopczyńskiego, Aleksandra Kraińskiego i Bernarda Nadolskiego, oddano na polską listę 540 głosów, co w zestawieniu z liczbami 405 i 116 w poprzednich wyborach było znacznym sukcesem.
Jeszcze przez dwa lata po doraźnej "wyborczej" ugodzie trwał rozdział wśród Polaków w Wolnym Mieście. Dopiero wzmagający się terror i coraz brutalniejsze nagonki na Polaków ze strony rządzących Gdańskiem już od 1935 r. hitlerowców doprowadziły do rozpoczęcia rozmów nad utworzeniem jednego obozu polskiego, zdolnego przeciwstawić się atakom wroga. Po paromiesięcznych przetargach doszło wreszcie do pojednania, między innymi także dzięki naciskom ówczesnego generalnego komisarza Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku, Mariana Chodackiego. 3 maja 1937 r. poinformowano społeczeństwo o podpisaniu w przeddzień dokumentu, stwierdzającego zawarcie zgody, a 23 maja utworzono nową organizację o nazwie Gmina Polska Związek Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku.
G m i n a P o l s k a w O l i w i e. Na początku lat trzydziestych w Oliwie wiodącą organizacją była nadal Gmina Polska. Po Antonim Leszczyńskim, a później Sylwestrze Drzewickim i Dominiku Borkowskim stanął na czele organizacji Antoni Maciejewski, mający w zarządzie Czesława Tejkowskiego, Sylwestra Drzewickiego, Jakuba Strongowskiego, Szredera i A. Dunsta. Zarząd ten kierował miejscowym Komitetem Szkolnym, zabiegającym o lepszą pracę szkoły z dziećmi polskimi. Patronował także powstaniu w 1930 r. Towarzystwa Polek, a delegaci oliwscy, na zebraniu Rady Delegatów Gminy Polskiej, niesłychanie ostro występowali przeciw rozbijaczom jedności organizacji. Po powstaniu Związku Polaków wytworzyła się w Oliwie dość osobliwa sytuacja. Obie organizacje działały obok siebie, oficjalne uroczystości narodowe i święta państwowe każda organizacja urządzała osobno. Rozdział ten - jak już wzmiankowano - nie był uznany przez ogół. Dowodziło tego organizowanie wspólnych "opłatków" spieszono też gremialnie na wspólne zabawy i imprezy rozrywkowe i z całym zapałem prowadzono agitację przedwyborczą w 1935 r. na wspólną listę polską. Ludność polska instynktownie szukała jedności i dążyła do łączenia sił w obliczu rosnącej agresywności hitlerowców. W tym czasie również i w Oliwie zaczęły bowiem mnożyć się napady hitlerowców na ludność polską.
|
| Str. 126 |
| |
Kurs hafciarski Kola Pracy Kobiet w Oliwie (ok. 1934 r.) Pierwszy szereg po lewej:?, Elżbieta Formela, Jadwiga Maciejewska, Gertruda Kryszewska; drugi szereg: Dzierżanowska, Łucja Pułczyńska, Gertruda Sroczyńska, Józefa Arciszewska-Postrachowa, Stefania Pokora, ?, Irena Wieczorkiewiczowa, Monika Kitowska, ?, trzeci szereg: Maria Liedtke, Helena Lipoiwska-Murawska, ?, Helena Winklewska
Pobili oni na przykład do krwi pełniących służbę na stacji kolejowej urzędnika Franciszka Stolza i dyżurnego ruchu Wiktora Kryszewskiego. Innym razem wachmistrz miejscowej policji Struck zmasakrował woźnicę Józefa Lewandowskiego. Po wniesieniu przez pobitego skargi nałożono na skarżącego grzywnę pieniężną.
Po wyborach w 1935 r. działalność filii oliwskiej Gminy Polskiej osłabła na dłuższy czas; podjęto ją znów w 1936 r. 17 marca wybrano nowy, ostatni przed połączeniem się ze Związkiem Polaków zarząd, do którego weszli: Jakub Strongowski jako prezes, Augustyn Lubocki - zastępca, Brunom Garnecki - sekretarz, Antoni Liedke - skarbnik oraz Józef Mazur i sędziwy Józef Miotk, przyjaciel Abrahama z okresu gdy mieszkał on w Oliwie - ławnicy. 25 czerwca 1937 r. członkowie obydwu antagonistycznych dotąd filii znaleźli się znów pod jednym sztandarem Gminy Polskiej Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku.
O r g a n i z a c j e k o b i e c e. Do 1930 r. nie było w Oliwie
|
| Str. 127 |
| |
popularnego w Wolnym Mieście Towarzystwa Polek. Wprawdzie już w 1919 r. chciano je powołać do życia, ale zamierzenia tego nie zrealizowano. Dopiero w 11 lat później, z inicjatywy działaczy Gminy Polskiej powstał dwunastoosobowy komitet organizacyjny. W skład tego komitetu weszli: Honorata z Wierzchowskich Katke, Łucja Strongowska, Franciszka Leszczyńska, Jadwiga Zielińska, Teresa Maciejewsika, Antoni Maciejewski, Anna Nadolska, Antoni Leszczyński, Jakub Strongowski, Augustyn Zieliński i inni. 30 marca 1930 r. w sali ochronki polskiej odbyło się zebranie konstytucyjne, z udziałem przedstawicielek Towarzystwa Polek z Gdańska oraz działacza Polonii gdańskiej ks. F. Rogaczewskiego. Na czele założonego wówczas towarzystwa, do którego zapisało się 51 kobiet, stanął siedmioosobowy zarząd złożony z miejscowych działaczek. Były to: Helena Jankowiakowa-Katke - prezeska, Jadwiga Zielińska - zastępczymi, Stefania Pokora - sekretarka, Łucja Strongowska - skarbniczka, Marta Formela i Sojecka - komisja rewizyjna. Już w rok po powstaniu oliwskie Towarzystwo Polek miało opinię jednego z najżywotniejszych w Gdańsku. Do programu zajęć należały zebrania połączone z odczytami i gawędami, urządzanie "opłatków" dla dzieci, wycieczki krajoznawcze, udział w organizowaniu uroczystości i wieczornic, kursy gospodarcze itp. Wielkie znaczenie miało wpływanie na kobiety, aby nie używały w domu języka niemieckiego i chroniły dzieci przed germanizacją. Na te sprawy Towarzystwo Polek, podobnie jak i inne organizacje, było specjalnie uczulone. Po kilku latach oliwskie Towarzystwo Polek, tak jak filie w Gdańsku i Sopocie zmieniło nazwę - w 1936 r. występuje już jako Katolickie Stowarzyszenie Kobiet. Ta nazwa jest też wyhaftowana na zachowanym sztandarze organizacji, z 17 maja 1936 r., przechowywanym w katedrze oliwskiej. Czynnymi działaczkami Towarzystwa Polek w Oliwie były: Irena Wieczorkiewicz, Łucja Strongowska, Pelagia Michnowa, Łucja Pułczyńska, Klara Droszyńska, Zofia Rybińska, Wacława Siatkowska, Teresa Kopczyńska, Pelagia Bigocka, Anna Dłużewska, Maria Minikowska i inne.
K o ł o P r a c y K o b i e t. W rok po powstaniu Związek Polaków w Gdańsku powołał do życia organizację kobiecą, na czele której stała Główna Rada Kobiet. Specjalny wydział zajmował się organizowaniem w terenie Kół Pracy Kobiet i instruktażem w dziedzinie ich działalności oraz pomocą materialną. Organizacja rozwinęła się szybko i w ciągu dwóch lat utworzyła 19 kół, do których najeżało 3350 członkiń. Oliwskie Koło Pracy Kobiet, zostało założone 2 stycznia 1935 r., w obecności kierowniczki
|
| Str. 128 |
| |
Irena Wieczorkiewicz, czołowa działaczka oliwskich organizacji kobiecych, czynna w Gdańskiej Macierzy Szkolnej (zdjęcie z 1977 r.)
Wydziału Pracy Kobiet przy Związku Polaków, prof. Kazimiery Jeżowej. Ster nowej placówki objęła Irena Wieczorkiewicz, pełniąca także funkcję delegatki do spraw ochronek przy Gdańskiej Macierzy Szkolnej. Jej zastępczynią w kole została Gertruda Żygowska, sekretarką Marta Lange, a skarbniczką Łucja Strongowska. Zarząd ten, oprócz miesięcznych zebrań, organizował szkolenie kobiet w szyciu, haftowaniu, robieniu na drutach ciepłej odzieży z wełny itp. Podczas zajęć wybrane lektorki czytały książki, prelegentki z Gdańska wygłaszały pogadanki, uczono się polskich pieśni, recytowano wiersze itd. Wydział Pracy Kobiet zakupił dla koła maszynę do szycia, co było dużą pomocą dla niezamożnych członkiń. Największe znaczenie miało jednak wciągnięcie kaszubskich kobiet w krąg zainteresowań kulturalno-oświatowych, wychowawczych i patriotycznych, uświadamianie im groźby wynaradawianie dzieci przez niemiecki kler i zgermanizowanych nauczycieli oraz otoczenie, z którym spotykały się bezustannie. Nie bez znaczenia były spotkania towarzyskie "wieczorki", "opłatki", "kawki" kobiet z przedstawicielkami inteligencji, w tym zawsze z gośćmi z Gdańska.
P o l s k i e Z r z e s z e n i e P r a c y. Druga przybudówka przy Związku Polaków - Polskie Zrzeszenie Pracy zorganizowała swoją filię w Oliwie 7 grudnia 1933 r. Na czele zrzeszenia stanął Augustyn Zieliński, jako prezes. Do zarządu weszli: Brunon Garnecki - wiceprezes, Aleksander Kraiński - sekretarz, Jan Damps - skarbnik, Augustyn Lubocki, Franciszek Strongowski i Kożyczkowski - mężowie zaufania. Zespół ten wraz z kilkoma jeszcze-
|
| Str. 129 |
| |
Dzieci z ochronki polskiej w Oliwie (ok. 1937 r.) pod opieką dominikanki siostry Anieli
działaczami, takimi jak Henryk Wieczorkiewicz, Władysław Siatkowski, Czesław Tejkowski i Franciszek Czaplewski kierował odtąd pracami filii, aż do momentu konsolidacji obozu polskiego.
Z j e d n o c z e n i e Z a w o d o w e P o l s k i e. Nieprzerwanie i z wielkim zaangażowaniem sprawami zawodowymi członków, organizacyjnymi, a także społecznymi i politycznymi pracowała w latach trzydziestych oliwska filia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Skupiała ona głównie pracowników kolejowych. Wiadomo, że istniała również komórka metalowców, ale poza wzmiankami brak o niej danych. Zjednoczenie kolejarzy zajmowało się bardzo gorliwie sprawami bytowymi członków, zabiegami o pracę dla bezrobotnych, staraniami o przydział deputatów, opieką nad chorymi itp. Włączało się również do walki z niemczyzną. Szczególnie podczas akcji wyborczych ujawniała się siła filii. W 1933 r. na przykład aż czterech członków zjednoczenia oliwskiego kandydowało na posłów do Volkstagu. Gościem oliwian bardzo często bywał Antoni Lendzion, długoletni przywódca Zjednoczenia Zawodowego Polskiego w Gdańsku. Sytu-
|
| Str. 130 |
| |
acja materialna wielu członków nie była dobra, gdyż podczas zebrań powtarzały się skargi, że kolejarze nie mogą wyżywić swoich licznych rodzin. Mówiło się o rodzinach posiadających sześcioro-, ośmioro dzieci.
Pod koniec 1933 r. część członków filii, w tym niektórzy przywódcy, przeszła, pod naciskiem swoich zwierzchników, do Polskiego Zrzeszenia Pracy. Ci, którzy pozostali w zjednoczeniu musieli liczyć się z niechętnym stosunkiem do mich niektórych przełożonych. Najprzykrzejszym następstwem były częste niesnaski między dotychczasowymi przyjaciółmi związkowymi. Na zebraniach atakowano się imiennie, wywlekano różne sprawy osobiste, a nawet posuwano się do zarzutów zdrady narodowej. Oto przykład ataku prasowego skierowanego pod adresem jednego z działaczy Polskiego Zrzeszenia Pracy: Zgermanizował rodzinę (...) niech najpierw swoich braci z Gdańska przerobi na Polaków (...) obrzuca innego działacza błotem, choć ten 20 lat pracuje w "Sokole" i innych towarzystwach. Gazeta narzekała również, że (...) ludzie którzy dopiero kilka lat przyznają się do polskości są dekorowani, a tacy którzy już przed wojną pracowali dla polskości są maltretowani. Były to na ogół informacje nieprawdziwe, albo przesadne - z wielką szkodą dla Polonii, a ku zadowoleniu Niemców publikowane w prasie polskiej.
Na początku lat trzydziestych do zarządu Zjednoczenia Zawodowego Polskiego w Oliwie należeli: Augustyn Zieliński - prezes, Paweł Jakubowski, Franciszek Formela, Aleksander Kraiński, Paweł Łojewski, Józef Plenikowski, Jam Natschke, Bernard Nadolski, Jan Kreft, Brunon Strongowski, Leon Formela, Franciszek Schmied, Feliks Hallman, Jan Schütz, Franciszek Czaplewski. Niektórzy z nich, w tym prezes Zieliński, przeszli później do Polskiego Zrzeszenia Pracy, do jego zarządu. Po rozłamie prezesem zarządu filii Zjednoczenia w Oliwie został Paweł Jakubowski, a jego współpracownikami: Feliks Hallman, Brunon Garnecki, Brunon Strongowski, Józef Plenikowski, Jon Natschke, Bernard Nadolski, Władysław Siatkowski, Jakub Strongowski, Augustyn Lubecki, Sylwester Dankowski i inni.
Po powstaniu Gminy Polskiej Związku Polaków oliwskie filie zjednoczenia i zrzeszenia były - mimo dotychczasowych swarów - pierwszymi, które podjęły dążenie do przywrócenia jędrnej organizacji. Już 4 czerwca 1937 r. oba zarządy spotkały się w lokalu "Resi", a wypowiedzi ich prezesów, wówczas Augustyna Zielińskiego (PZP) i Pawła Jakubowskiego (ZZP), zapowiadające pójście w zwartym szeregu, zostały przyjęte jak podał sprawozdawca - z entuzjazmem przez zebranych. Augustyn Zieliński
|
| Str. 131 |
| |
Ochronka polska w Oliwie, czynna od 1928 do 1939 r.
wyraził przekonanie: że najwyższy czas, aby złączyć się w jeden front zawodowy ZZP dodając, iż: nie tylko zarządy, ale i członkowie PZP życzą sobie zgody. Z kolei uchwalono rezolucję i wezwanie do wszystkich innych filii Polskiego Zrzeszenia Procy w Wolnym Mieście, aby przyłączyły się do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i stworzyły jeden zawodowy polski front w Gdańsku. Rezolucję podpisali w imieniu zjednoczenia Paweł Jakubowski, Brunon Garnecki, Bernard Nadolski i Augustyn Lubecki, a w imieniu zrzeszenia Augustyn Zieliński, Aleksander Kraiński i Jan Damps. Zebranie zakończono odśpiewaniem pieśni "Boże coś Polskę".
Dążność dołów organizacyjnych do połączenia została przyhamowana przez kierownictwo zrzeszenia. Dopiero 25 czerwca 1938 r. doszło do umowy konsolidacyjnej głównych zarządów obu organizacji zawodowych. Połączenie filii oliwskich odwlekało się na skutek tego do 2 września 1938 r. Podczas zebrania w tym dniu powołano zarząd nowej organizacji, o niezręcznej nazwie Zjednoczenie Zawodowe Polskie Zrzeszenie Pracy do którego weszli: Paweł Jakubowski jako prezes, Bernard Nadolski - zastępca, Brunon Garnecki - sekretarz oraz Feliks Hallman,
|
| Str. 132 |
| |
Józef Plenikowski, Jan Damps i Jan Natschke. Zarząd ten kierował organizacją aż do wybuchu wojny w 1939 r.
T o w a r z y s t w o b. W o j a k ó w i P o w s t a ń c ó w. Do istniejących w początkach lat trzydziestych organizacji doszło w 1930 r. Towarzystwo b. Wojowników i Powstańców, organizacja paramilitarna, podlegająca bezpośrednio obwodowi gdańskiemu, który wraz z obwodem starogardzkim tworzył samodzielny okręg. Prowadzono w niej lekcje wychowania fizycznego, konkursy strzelania z karabinu, szkolenie wojskowe w obozach na terenie Polski, a nadto każda filia posiadała świetlicę, organizowała odczyty, wycieczki, przedstawienia amatorskie, łączyła się z innymi organizacjami i przy urządzaniu obchodów i uroczystości narodowych. Wszystkie komórki towarzystw współpracowały ściśle ze Związkiem Polaków, a marszałków Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego uważały za swoich najwyższych zwierzchników.
Oliwska placówka, zorganizowana przez Antoniego Buczkowskiego i Mariana Szulca, po krótkim okresie działalności zamarła. Reaktywowano ją dopiero podczas zebrania, które odbyło się 17, lub 18 października 1934 r. w ochronce, w obecności przedstawiciela władz nadrzędnych Aleksandra Krefta, z prezesem filii Związku Polaków A. Kraińskim i por. Aleksandrem Nowakowskim, kierownikiem oliwskiego Klubu Sportowego "Bałtyk" później "Orzeł". Gospodarzem spotkania był Władysław Mamel, ruchliwy działacz Polonii gdańskiej, kurier w placówce wywiadowczej polskiej. Jak się później okazało był on agentem niemieckiego wywiadu. Jego stanowisko umożliwiało mu przekazywanie Niemcom tajnych dokumentów, wydał on także gestapo polską grupę wywiadowczą, której trzech członków aresztowano, skazano na śmierć i ścięto. Mamel rozszyfrowany został przez Paulinę Tyszewską, pracownicę polskiego wywiadu i aresztowany 29 czerwca 1937 r. w Gdyni, a po procesie stracony. Na zebraniu towarzystwa w Oliwie Mamelowi powierzono funkcję komendanta placówki, co umożliwiało mu zdobywanie wiadomości o wszystkich zajęciach i ćwiczeniach wojskowych odbywanych na terenie Polski i zapewne o udziale członków w czynnej już wówczas polskiej tajnej organizacji wojskowej - Tajny Okręg Północny Związku Strzeleckiego.
Prezesem oliwskiej filii został Henryk Wieczorkiewicz, któremu powierzono także prowadzenie zajęć oświatowych. Do zarządu weszli nadto: Józef Kopczyński, Franciszek Czaplewski, Antoni Buczkowski, Paweł Socha, Aleksander Kraiński, Edmund Minkowski, Jan Kreft młodszy, Jan Damps i F. Adamski. Prezes Wieczorkiewicz pełnił funkcję do września 1939 r. W następnych la-
|
| Str. 133 |
| |
tach współpracowali z nim w zarządzie: Antoni Maciejewski, Alojzy Murawski, Józef Klecha, Paweł Nauszewski, Leon Droszyński, Roman Grubba i Juliusz Szwarzbart.
Działała również w Oliwie filia Związku Podoficerów Rezerwy. Na jej czele stał w 1938 r. Leon Trzebiatowski.
T o w a r z y s t w o Ś p i e w a c z e "L u t n i a". Piękną kartę zapisała w latach trzydziestych oliwska "Lutnia", dzięki gorliwości prezesów i dyrygentów oraz pracowitości zespołu. Podźwignięta w 1926 r. z zastoju przez Alfonsa Pawłowskiego i Walentego Hoffmanna, a następnie Leona Romatowskiego, nazwana została w 1930 r. jednym z najlepszych chórów na terenie Wolnego Miasta. Prowadziła wówczas różnorodną działalność kulturalno-oświatową, organizowała wieczornice, imprezy rozrywkowe, wycieczki do Polski i występowała na wszystkich uroczystościach towarzystw polskich w Oliwie. Pracę w latach trzydziestych zapoczątkował zarząd w składzie: Marian Szulc - prezes, Jan Kosecki - zastępca, Leon Droszyński - sekretarz, Łucja Pułczyńska - skarbnik, Gertruda Klukówna - bibliotekarka oraz Elżbieta Borkowska, Marta Formela, Marta Bratke, Kreftówna, Radomska i Formelówna. W związku z chorobą L. Romatowskiego, dyrygenturę objął Stanisław Karakiewicz z Wrzeszcza. W 1931 r. Romatowski powrócił do chóru i pozostał w nim do 1939 r.
Po ustąpieniu M. Szulca prezesem został L. Droszyński - aż do wybuchu wojny. Współpracowali z mim w kolejnych zarządach: Łucja i Małgorzata Pułczyńskie, Antoni Maciejewski, Florian Droszyński, Leon Formela, Roman Grubba, Alfons Strongowski, Zofia Rybińska, M. Kobylska, Albert Szalewiski, Jan Hirsch, Alfons Nagel, Brunon Strongowski, Junga Behrensówna, Łucjan Majewski, Hildegarda Strugałła i Kazimiera Lewańczyk. Znaczenie "Lutni" było bardzo duże. Uświetniała ona wszystkie imprezy polskie, popularyzowała polskie pieśni, zaznajamiała z utworami polskich kompozytorów, wybitnie przyczyniała się do wychowalnia patriotycznego rodaków.
H a r c e r s t w o. Na lata trzydzieste przypada rozwój harcerstwa oliwskiego. Według skąpych wiadomości zamieszczonych w organie Chorągwi Gdańskiej Harcerzy "Zew" oraz "Gazecie Gdańskiej" i innych, a także ze wspomnień byłych harcerzy wynika, że w Oliwie istniała w 1935 r. i w następnych latach VIII Drużyna im. Romualda Traugutta, początkowo z p. o. drużynowym Günterem Grubbą ze znanej kaszubskiej rodzimy, a w 1936 r. - Tadeuszem Gerlickim i Janem Machalińskim. Istniała podobno także II Drużyna chłopców w Oliwie. Dziewczęta należały do XIV drużyny harcerek, którą prowadziła Jadwiga Macie-
|
| Str. 134 |
| |
jewska, równocześnie drużynowa VI Drużyny Harcerek im. Królowej Kingi w Gimnazjum Polskim w Gdańsku. Nadto istniały w Oliwie gromady zuchów chłopców i dziewcząt. Drużyna harcerek posiadała swoją "harcówkę" w świetlicy Związku Polaków przy ul. Grunwaldzkiej 534, chłopcy zbierali się od początku 1938 r. w świetlicy Gminy Polskiej Związku Polaków przy dzisiejszej ul. I Armii Polskiej 8 [Stary Rynek Oliwski], w domu Pawła Pettke, Kaszuby z Przodkowa. Wzmianki kronikarskie informują o organizowaniu przez harcerzy - poza normalnymi ćwiczeniami skautowskimi jasełek, wyświetlaniu w świetlicy filmów, urządzaniu "kominków" z gawędami, śpiewaniem, recytacjami itp. Z okazji imprez prezentowano pokazy sprawności harcerskiej; VIII drużyna wsławiła się w 1937 r. znakomitymi wynikami w tenisie stołowym. Funkcję instruktora sprawował nauczyciel z Sopotu Paweł Damrath.
Opiekę nad czterema jednostkami harcerskimi i zuchowymi z Oliwy roztaczało Koło Przyjaciół Harcerstwa w Sopocie, prowadzone przez Różę Marszałową oraz nauczycielki Jadwigę Frankowską i Helenę Kledzikównę. W 1936 r. istniało w Oiliwie samodzielne koło Przyjaciół Harcerstwa kierowane przez Ludwika Lisińskiego, dyrektora polskiego Banku Ludowego. Kulejąca nieco za jego prezesury praca koła ożywiła się w początkach 1938 r., po wybraniu 27 stycznia nowego zarządu w składzie: ks. Leon Bemke - pallotyn, Helena Jainkowiakowa - nauczycielka, Anna Gackowska, Franciszek i Gertruda Żygowscy, Antoni Maciejewski, Leon Droszyński, Michniewiczowa i Aleksander Żółtowski. Zarząd ten utrzymywał stały żywy kontakt z młodzieżą, zdobywał dla biedniejszych harcerzy mundurki, urządził świetlicę, gromadził fundusze na ekwipunki harcerskie. Koło liczyło 42 członków opłacających składki na wymienione potrzeby. Po wybuchu wojny, Niemcy drużynową z Oliwy Jadwigę Maciejewską osadzili w obozie w Toruniu, a następnie w Potulicach.
Z mniejszym powodzeniem niż inne organizacje pracowała w Oliwie filia T o w a r z y s t w a G i m n a s t y c z n e g o "S o k ó ł". Pod koniec 1931 r., po raz któryś z rzędu utworzono, z inicjatywy działaczy gdańskiego "Sokoła", miejscowy komitet organizacyjny. Na zebraniu prowadzonym przez Alfonsa Pawłowskiego, urzędnika Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w obecności około 70 osób powołano z powrotem do życia oliwskie gniazdo do którego zapisało się 30 członków. Do zarządu weszli: Alfons Pawłowski jako prezes, Jakub Milewski - zastępca, Alfons Kreft - sekretarz, Leon Formela - skarbnik, Antoni Buczkowski - naczelnik, a nadto Bronisław Raepke, Alfons Tryba,
|
| Str. 135 |
| |
Bernard Nadolski, Bernard Borkowski, Józef Przybylski, Jarmołowicz, Marian Szulc, Budzisz i Weinert. Atmosfera w tym zespole nie była prawdopodobnie dobra, gdyż podczas zebrania 15 lutego 1935 r. prezes wytknął druhom absencję na ćwiczeniach i mówił o niedostatecznym poczuciu narodowym niektórych członków. Jego sprawozdanie informowało o sześciu zebraniach zarządu w 1931 r., imprezie rozrywkowej i "opłatku" dla członków, których było wówczas w gnieździe 46.
Praca oliwskiego "Sokoła" nie mogła rozwijać się należycie ze względu na brak sali i placu do prowadzenia ćwiczeń. Zwracano się wprawdzie do władz miejskich o pozwolenia na korzystanie z sali gimnastycznej i boiska przy dzisiejszej ul. Liczmańskiego 25, ale - mimo interwencji E. Czarneckiego, polskiego posła do Volkstagu - bez rezultatu. Do wybranego w lutym 1935 r. nowego zarządu weszło kilku nowych działaczy, w tym Brunon Formela, Jan Białkowski, Leon Wohlfeil, Aleksander Kiraiński i Lucjan Majewski. O dalszych losach oliwskiego gniazda brak jest danych. Wiadomo jednak, że istniało nadal i ćwiczyło, gdyż wzmianki prasowe informują o występach drużyny podczas uroczystości i o uczestnictwie w zjazdach sokolich.
Bardzo skąpe wiadomości posiadamy o czynnym w ciągu całego okresu międzywojennego S t o w a r z y s z e n i u M ł o d z i e ż y P o l s k i e j. Działali w nim - po odejściu założycieli: J. Przybylskiego i Gracjana Drzewickiego - Brunon Formela i Alfons Strongowski. Patronował Oliwskiemu zespołowi ks. Franciszek Rogaczewski. Stowarzyszenie prowadziło akcję odczytową, ćwiczenia gimnastyczne i sportowe, organizowało wycieczki, posiadało własne zespoły śpiewackie i teatralne, urządzało kursy języka polskiego, brało udział w obchodach i uroczystościach narodowych. Czynny był również oddział Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej dziewcząt, o którym, poza wzmianką o udziale w kursie wychowania fizycznego w 1932 r., brak jest innych informacji.
Towarzystwo L u d o w e "J e d n o ś ć" w latach trzydziestych włączyło się do wszelkich prac społeczności polskiej. Szczególnie uroczyście obchodziło kolejne rocznice swego istnienia. Były to imprezy o bardzo bogatym programie. Najokazalej wypadł jubileusz 40-lecia, obchodzony w 1931 r. Zorganizowano wówczas między innymi pochód członków i licznych delegacji przez ulice Oliwy. Brało w nim udział 17 pocztów sztandarowych. Orkiestry z Gdyni, która miała przygrywać maszerującym, władze nie wpuściły na teren Wolnego Miasta. Pochód był imponującą demonstracją polskości Oliwy. Organizując - w okre-
|
| Str. 136 |
| |
sie rozbicia sił polskich na dwa obozy - uroczystości rocznicowe i inne masowe zebrania przywódcy "Jedności" podkreślali, że celem ich jest wymiana myśli i zbratanie się Polonii oliwskiej.
Po 1937 r. i konsolidacji społeczeństwa polskiego Towarzystwo Ludowe zeszło w cień, pozostawiając pole nowej silnej organizacji. Pozostawało przy nim jeszcze tylko starsze pokolenie, tak czynne i żywotne w 1919 r. Niektórych działaczy już zabrakło; między innymi 20 lutego 1938 r. zmarł Jakub Strongowski, współzałożyciel towarzystwa po I wojnie, czynny nieprzerwanie w "Jedności", a także w Zjednoczeniu Zawodowym Polskim i innych organizacjach w okresie międzywojennym. Do Oliwy przybył on z Górnego Grzybna pod Kartuzami w 1913 r. I wojnę spędził na froncie francuskim. Po powrocie pracował w Stoczni Schichaua, a następnie w Radzie Portu. Jego żona należała do czołowych działaczek oliwskich, dzieci uczęszczały do polskich szkół. Dwaj synowie Alfons i Brunon przeszli przez Stutthof i inne obozy koncentracyjne.
T a j n y O k r ę g P ó ł n o c n y Z w i ą z k u S t r z e l e c k i e g o. W pierwszych latach omawianego okresu, kiedy rządy w Gdańsku należały do partii nacjonalistycznej i katolickiego cent rum, nastąpił ostry kurs antypolski wyrażający się w łamaniu umów zawartych między Polską, a Wolnym Miastem, w napadach na umundurowanych funkcjonariuszy polskich: kolejarzy, pocztowców, celników. Doszło też do zamordowania na ulicy urzędnika dyrekcji kolejowej Bolesława Styrbickiego i następnie skandalicznego procesu, który zatańczył się uwolnieniem przez sąd gdański zbrodniarza. Zaszła więc konieczność organizowania samoobrony i przygotowania się do walki zbrojnej. Pod kierownictwem dr. Zygmunta Moczyńskiego i kilku jego przyjaciół politycznych, głównie ze Straży Granicznej, polskiego Inspektoratu Ceł oraz Poczty Polskiej, powstała organizacja bojowa: Tajny Okręg Północny Związku Strzeleckiego. Ochotnicy zgłaszali się do niej chętnie, zarówno rodowici gdańszczanie jak i obywatele polscy, głównie radykalniejsza młodzież, a także liczni studenci z Politechniki Gdańskiej. Szkolenie rozpoczęła kadra instruktorska składająca się z fachowców i referentów oświatowych. Szefem szkolenia mianowany został przez władze polskie najpierw Henryk Muszkiet-Królikowski, a następnie Ludwik Muzyczka i z kolei Aleksander Albin Kolasiński, głównym referentem oświatowym - inż. Rouppert. Do aktywu TOPZS zaliczyć nadto należy Zygmunta Moczyńskiego, Aleksandra Schillera i Piotra Bresińskiego. W grupach przechodzących szkolenie bojowe znaleźli się liczni członkowie polskich organizacji z Oliwy. Red. H.
|
| Str. 137 |
| |
Młodzież z polskiej szkoły senackiej w Oliwie. Rok 1934/35
Wieczorkiewiczowi i jego żonie Irenie powierzyła organizacja obowiązki instruktorów oświatowych. Prócz nich należeli do organizacji bojowej z Oliwy: Herman Burau, Florian Droszyński, Roman Grubba, Paweł Jakubowski, Aleksander Kraiński, Bogdan Lange, Franciszek Mach, Jan Machaliński, Józef Konrad Mey, Teodor Jan Piernicki, Jerzy Piotrowski, Franciszek Radtke, Franciszek Rutkiewicz, Jan Schütz, Alfons Strongowski, Bernard Strongowski, Paweł Strongowski, Władysław Suwała, Brunon Hinz i zapewne wielu innych, których nazwiska nie są znane.
P o l s k a s z k o ł a w O l i w i e. Dużo troski przysparzała działaczom i ludności polskiej w Oliwie sprawa miejscowej szkoły. Starania o jej otwarcie, oliwska Rada Ludowa i Towarzystwo Ludowe "Jedność" rozpoczęły już w 1919 r., ale dopiero w kilka lał później, najprawdopodobniej w roku szkolnym 1922/23 w miejscowej niemieckiej Katolickiej Szkole [Klosterstrasse 15], którą kierował rektor Johannes Riebandt, otwarto klasę z polskim językiem nauczania. Klasa ta mieściła się na poddaszu (spalonej w 1945 r. i następnie rozebranej) dobudówki do gotycko-barokowej budowli -
|
| Str. 138 |
| |
niegdyś Szafami klasztornej, obecnie siedziby Kurii Biskupiej przy ul. Cystersów 15. Klasa obejmowała dzieci z kilku roczników, dochodzące tu z niemieckich klas na naukę przedmiotów udzielonych w języku polskim. Przez pewien czas, w latach mniej więcej 1928 - 1933, jedna polska klasa mieściła się w dzisiejszej Szkole Podstawowej nr 26 [36?], w dużej sali "balkonowej" na II piętrze. Wywołało to podobno oburzenie Niemców i dzieci polskie znalazły się znów na poddaszu, w tak zwanym "gołębniku". Wydaje się, że przysposobiono tam drugą salę dla polskiej szkoły senackiej i w tych dwu pomieszczeniach uczyły się dzieci polskie do 1939 r.
Nazwa "polska klasa" w Oliwie utrzymuje się w pismach urzędowych, zarówno senackich władz oświatowych jak i Gdańskiej Macierzy Szkolnej jeszcze w początkach lat trzydziestych.
Na przykład w piśmie z 12 lutego 1931 r. występuje nazwa Polnische Klasse. Macierz Szkolna zwracając się 5 grudnia 1930 r. z jakąś sprawą do Senatu wymienia Die polnischen Klassen in Oliwa [Lekcje polskiego w Oliwie], Die polnischen Klassen in Zoppot, ale polnische Schule in Danzig [Szkoła polska w Gdańsku]. Z kolei pismo Senatu z 12 marca 1931 r. przekazuje grupę dzieci polskich der Schule mit Polnisches Unterrichts sprache [szkoła z polskim językiem wykładowym]. W czasie obrad nad sprawami oliwskiej szkoły na posiedzeniu gdańskiej Rady Miejskiej w lutym 1932 r. polski radny Teodor Maliszewski używał nazwy klasa polska.
W 1932 r. Istniały w Oliwie dwie klasy z polskim językiem wykładowym. Klasa I, grupująca oddziały: I, II i III liczyła ogółem 56 dzieci i mieściła się w osobnej izbie. Wychowawczynią tego zespołu była Helena Mosa. Drugą salę szkolną zajmowała klasa II, obejmująca oddziały IV i V, która liczyła w tym czasie 43 dzieci. Opiekunem tej grupy był Bruno Bonus, urodzony 6 października 1901 r. w Starym Targu pod Sztumem, narodowości niemieckiej. Ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie z językiem wykładowym niemieckim w Grudziądzu, jakiś czas uczył w szkole polskiej w Granowie pod Chojnicami. Czuł się Niemcem i nie taił swoich przekonań narodowych, o czym świadczyła między innymi jego przynależność do Deutscher Lehrerverein. Ze względu na znajomość języka polskiego, ugruntowaną w okresie pobytu w Polsce i uczestnictwem na kursach dokształcających, na przykład w 1928 r. w Krakowie, władze senackie w Gdańsku skierowały go do polskiego szkolnictwa. Dzieci oliwskie odnosiły się do niego z lekceważeniem, zapewne w związku z jego antypolskimi wypowiedziami i poczynaniami.
Plan zajęć klasy II obejmował tygodniowo: 5 godzin nauki religii, 6 - języka niemieckiego, 5 - języka polskiego, 4 godziny ra-
|
| Str. 139 |
| |
chunków, 3 - przyrody, 1 - historii, 1 - nauki o ziemi, 2 - gimnastyki, 1 -śpiewu, 1 - robót ręcznych i 1 - rysunków. Religii uczono po polsku, innych przedmiotów po polsku i niemiecku. Początkowo, w okresie rektorstwa Johannesa Riebandta, Niemca życzliwie odnoszącego się do dzieci polskich, wprowadzony został do szkoły podręcznik polski do nauki historii. Były to "Czytanki historyczne" Fiszerówny. Kolejny rektor Bernhard Hoppe polecił B. Bonusowi odebrać dzieciom tę książeczkę i odtąd uczono je tylko historii niemieckiej. Jedynie przy nauce języka polskiego opracowywano niektóre tematy związane z dziejami narodu polskiego.
W roku szkolnym 1932/33 czynna już była w Oliwie dwuklasowa szkoła polska, ale zdaje się, że władze niemieckie unikały tej nazwy, bo na nagłówku pisma z 20 stycznia 1934 r. widnieje jeszcze adresat Schulleiter der Katholischen Schule (Polnische Klassen) Klosterstrasse in Oliwa [Dyrektor Szkoły Katolickiej (klasy polskie) Klosterstrasse w Oliwie]. W tym samym roku pod koniec grudnia, ludność polska Oliwy na zabraniu Związku Polaków stwierdziła, że ze względu na wielką liczbę Polaków nie dwie ale cztery polskie klasy powinno być. W publikacji "W XV-lecie Macierzy Szkolnej" podano, iż w 1936 r. czynna była w Oliwie trzy klasowa polska szkoła senacka i że uczęszczało do niej 140 dzieci. W "Straży Gdańskiej" z 1 stycznia 1936 r. zamieszczano wiadomość, że do polskiej szkoły senackiej w Oliwie uczęszcza 150 dzieci polskich. Podane tu liczby i nazwy powtórzone zostały w niektórych powojennych publikacjach naukowych i popularnonaukowych, ale sprawa liczebności, nomenklatury i stopnia organizacyjnego oliwskiej szkoły polskiej nie przedstawia się tak jasno i oczywiście.
Za czasów rektorstwa J. Riebandta polską klasę uczył zgermanizowany Kaszuba Edmund Dudeck, który prowadził wprawdzie lekcje polskiego śpiewu, ale - jak wspomina jedna z jego uczennic - bił dzieci za śpiewanie po polsku poza lekcjami. Za Niemca trzeba także uważać Antona Bialkowskiego, przejściowo raczej pracującego w polskiej klasie, a później szkole. Najdłużej, bo siedem do ośmiu lat, i największej liczby przedmiotów uczyła Helena Mosa, nauczycielka polskiego pochodzenia, rodem z Chyloni, gdzie urodziła się 3 września 1897 r., przyznająca się wprawdzie (zwłaszcza po 1945 r.) do polskości, ale chyba silnie ciążąca ku niemczyźnie, o czym świadczy jej wyjazd do RFN. Praca Heleny Mosa z młodzieżą polską budziło niezadowolenie rodziców, wnosili oni skargi, że nawet podczas nauki języka polskiego mówi ona do dzieci po niemiecku i w tym języku poleca im przygotowywać zadania. Sprawy te referował w lutym 1932 r. na posiedzeniu Rady Miejskiej radny T. Maliszewski, os-
|
| Str. 140 |
| |
Dzieci z niższych klas polskiej szkoły senackiej w Oliwie w 1938/39 r. Przy drzwiach nauczycielka Anna Gackowska
karżając Helenę Mosa o niemczenie dzieci, a rektora szkoły, Bernharda Hoppe, o lekceważenie sprawy nauczania młodzieży, gdyż w styczniu, gdy chorowała Mosa nie dał siły zastępczej i dzieci zwalniano do domu. Zarówno przedstawiciel Senatu inspektor Behrendt (nie Erwin Behrendt - od 1934 r. inspektor polskich szkół senackich) z Abteilung für Wissenschaft, Kunst, Volksbildung und Kirchenwesen, jak i rektor Hoppe interpelację polskiego radnego zbyli wykrętnymi tłumaczeniami i oświadczeniem, że dzieci polskie są lepiej traktowane jak niemieckie. Używanie przez nauczycielkę Mosa języka niemieckiego na lekcjach tłumaczono tym, że dzieci nie rozumieją po polsku, albo niedostatecznie władają językiem polskim. Wypowiedzi te spotkały się z ostrą odprawą Maliszewskiego, który wykazał kłamstwa i złą wolę obydwu urzędników.
W roku szkolnym 1933/34 w polskiej szkole senackiej w Oliwie poza Heleną Mosa uczyła Maria Mirau, siostra zasłużonego działacza polskiego dr. Stefana Mirau. Prowadziła ona rysunki, roboty ręczne i lekcje wychowalnia fizycznego. Jej zasługą było przygotowywanie dzieci do występów: recytacji, śpiewu i tańców podczas imprez z okazji świąt narodowych i innych obchodów
|
| Str. 141 |
| |
polskich w ochronce. Po odejściu M. Mirau zatrudniono w oliwskiej szkole Annę Gackowską, wychowankę znanej szkoły żeńskiej w Kościerzynie. Po dokończeniu nauki w Gdańsku pracowała Gackowska w różnych szkołach senackich, a w roku szkolnym 1937/38 w Oliwie. Uczyła rysunków, historii i w niższych klasach wszystkich przedmiotów. Od roku 1935/36 pojawił się w polskiej szkole oliwskiej Jan Muziol, prawdopodobnie jej kierownik. W tym czasie stosunki w tej placówce poprawiły się, o czym świadczy pochwała, zamieszczana w "Straży Gdańskiej", podkreślająca zasługi trójki nauczycielskiej: H. Mosa, M. Mirau i J. Muziola w urządzaniu w ochronce występów dla rodziców. Mimo to trudno Jana Muziola uważać za poczuwającego się do narodowości polskiej, choć tak bywa niekiedy prezentowany. Podpisywał się on "Muziol" (czyt. Mucjol) i wszystkie swoje dzieci posyłał do szkół niemieckich. Z towarzystwami polskimi, w odróżnieniu do Gackowskiej czy Mirau, nie kontaktował się.
W sierpniu 1939 r. znajdują się w dzienniku zajęć jedynie zapisy Muziola. W języku polskim prowadził on następujące lekcje: czytanie - "Zwierzęta w dawnej Polsce" i "Ostatni policzek", na pamięć - "Kiedy ranne wstają zorze" i wiersz "Leguny", wypracowanie piśmienne - "Franciszek Karpiński", ortografia - prawidłowe pisanie "Ż", nauka mówienia - "zdanie", śpiew - "Kiedy ranne wstają zorze" i "Legiony". W klasie jego, zapewne najstarszej, znajdowało się wówczas 24 dzieci, w tym 11 chłopców i 13 dziewcząt.
Jak wynika z badań akt szkolnych olbrzymia większość dzieci z polskiej szkoły senackiej wywodziła się z rodzin, których ojcowie zatrudnieni byli w PKP. Oto dzieci uczęszczające w roku szkolnym 1933/34 do I klasy polskiej szkoły senackiej w Oliwie. Oddział I: Marian Bigocki - syn Wiktora, maszynisty kolejowego, Ewa Borkowska - córka Marii, wdowy, Erwald Byczkowski - syn Augustyna, kolejarza, Gregor Damps - syn Jana, kowala kolejowego, Eliza Ellwart - córka Augustyna robotnika kolejowego, Gerhard Jantowski - syn Małgorzaty, wdowy, Janina Kitowska - córka Jana, maszynisty kolejowego, Karol Klein - syn Feliksa, palacza, Rudolf Klein - syn Feliksa, palacza, Ludwika Kraińska - córka Aleksandra, kolejarza, Brunon Kryszewski - syn Pawła, robotnika kolejowego, Walter Kryszewski - syn Pawła, robotnika kolejowego, Irena Lange - córka Józefa, strażnika kolejowego, Hildegarda Łojewska - córka Pawła, kolejarza, Franciszek Markowski - syn Jana, robotnika kolejowego, Regina Mazur - córka Józefa, robotnika kolejowego, Ewelina Nadolska - córka Bernarda, kolejarza, Jadwiga Patzwald - córka Feliksa,
|
| Str. 142 |
| |
kolejarza, Edmund Proma - syn Michała, kolejarza, Gizela Pułczyńska - córka Leona, kolejarza, Margot Quidzyńska - córka Pawła, kolejarza, Jadwiga Rogowska - córka Jama, kolejarza, Irena Rybińska - córka Maksymiliana, referenta, Małgorzata Stolz - córka Franciszka, asystenta kolejowego, Inga Turowka - córka R., kolejarza, Daniela Barbara Wieczorkiewicz - córka Henryka, dziennikarza, Irena Zajaskowska (Zajączkowska) - córka robotnika kolejowego. Oddział II: Maria Bigocka - córka Wiktora, maszynisty kolejowego, Antoni Borschke - syn Antoniego, kolejarza, Jan Formela - syn Leona, kolejarza, Wanda Jabłońska - córka Ludwika, kolejarza, Twistel Kreft - syn Jana, kolejarza, Gertruda Kryszewska - córka Wiktora, kolejarza, Jan Liedke - syn Jana, palacza, Helena Liedke - córka Feliksa, kolejarza, Gertruda Machalińska - ?, Irena Ossowska - córka Józefa, kolejarza, Adelajda Rogowska - córka Jana, kolejarza, Franciszek Schütz - syn Jana, kolejarza, Katarzyna Siatkowska - córka Władysława, maszynisty kolejowego, Antonina Strongowska - córka Antoniego, robotnika, Jan Strongowski - syn Antoniego, robotnika, Irena Suwała - córka Władysława, robotnika kolejowego.
S t o s u n k i k o ś c i e l n e. W ostatnich latach przed II wojną światową stosunki między ludnością polską w Oliwie, a władzami parafialnymi nie układały się przyjaźnie. Proboszczem był nadal, do początku 1935 r. ks. Magnus Bruski, zacięty germanizator dzieci kaszubskich, utrudniający im nawet udział w nauce przygotowawczej polskiej do spowiedzi. Jego prawą ręką był w dalszym ciągu zgermanizowany Polak ks. A. Lubomski, który, jako członek katolickiego centrum, był szykanowany przez hitlerowców i 15 grudnia 1933 r. został usunięty z miejscowego liceum i szkoły realnej, gdzie uczył religii. Sytuacja ludności polskiej na gruncie kościelnym poprawiła się po objęciu 15 maja 1934 r. obowiązków wikariusza przy parafii katedralnej przez ks. Jerzego Majewskiego. Ks. Majewski wywodził się ze znanej gdańskiej rodziny działaczy polskich, wymordowanej przez hitlerowców w czasie wojny. Krótko jednak cieszyli się Polacy oliwscy obecnością tego duszpasterza, bowiem już w pół roku później został przeniesiony do innej parafii. O ks. Majewskim pisał historyk dziejów polskiego duchowieństwa w Wolnym Mieście Gdańsku, ks. A. Baciński, że na każdej placówce ze szczególną troskliwością otaczał Polaków. Nic więc dziwnego, że ks. M. Bruski odchodząc z parafii oliwskiej nie pozwolił na to by pozostał w niej polski patriota.
Przez dłuższy czas przed wybuchem ostatniej wojny trwały w
|
| Str. 143 |
| |
Oliwie starania o równouprawnienie katolików Polaków z Niemcami w dziedzinie usług kościelnych. Najpierw przystąpiło do akcji Towarzystwo Ludowe "Jedność", w imieniu ośmiu towarzystw polskich kierując petycję do biskupa Edwarda O'Rourke domagającą się, aby co niedzielę i święto odbywała się w katedrze oliwskiej między godz. 8 a 10 msza z polskim kazaniem i śpiewem. Petycję podpisali: Hipolit Płuszkiewicz, Karol Wiewiórowski i Henryk Wieczorkiewicz. Ciągle bowiem, jak za czasów pruskich, nabożeństwa i kazania polskie odbywały się tylko dwa razy w miesiącu i to w bardzo niedogodnej porze, bo o godzinie 12 w południe. Dla Niemców natomiast odprawiano mszę w każdą niedzielę w godzinach: 6, 7, 8, 9 i 10. Wobec niedogodnej pory nabożeństw polskich duża część ludności polskiej, zwłaszcza ludzie młodzi, uczęszczała na nabożeństwa niemieckie. Nie otrzymawszy od Kurii biskupiej odpowiedzi, "Jedność" wyciągnęła sprawę niesprawiedliwości w stosunku do Polaków na gruncie kościelnym na forum publiczne. W numerze 15 "Straży Gdańskiej" z 1933 r. pisał o stosunkach kościelnych w Oliwie Antoni Maciejewski, a w numerze 17 - red. Henryk Wieczorkiewicz. Wieczorkiewicz podał, zaniżając liczbę polskiej ludności do 1000 osób, że stanowi ona jedną piątą ludności katolickiej i domagał się nabożeństw dla Polaków w każdą niedzielę. Apelował również o skierowanie do Oliwy księdza Polaka, gdyż ks. Lubomski wprawdzie jako tako boryka się z trudnościami języka polskiego, ale inni albo nie głoszą kazań polskich w ogóle, albo jeszcze okropniej kaleczą język polski i ucho polskie.
Jedynym - zdaje się - efektem próśb i starań Polaków było skierowanie do Oliwy ks. Majewskiego. Biskup O'Rourke, prawdopodobnie w obawie przed zaognieniem i tak już napiętej sytuacji między nim, a władzami gdańskimi, nie zdobył się na spełnienie prośby "Jedności", której, po kilku dopiero miesiącach, przesłał odpowiedź, że: w chwili obecnej zmiana porządku nabożeństw w Kościele Katedralnym nie jest możliwa. Ponieważ jednak wcześniej delegacji towarzystw polskich powiedział iż jest zdania, że dla ludności polskiej należy wybudować osobną kaplicę, nawiązując do tej opinii dziesięciu działaczy polskich wystosowało 17 marca 1937 r., w imieniu swoich organizacji, pismo do Konsystora Biskupiego w Gdańsku, za pośrednictwem proboszcza oliwskiego ks. dr. K. M. Spletta, z prośbą o wyrażenie zgody na budową kaplicy. Pismo zawierające obszerne i rzeczowe uzasadnienie podpisali: Aleksander Kraiński, Paweł Jakubowski, Leon Droszyński, Antoni Maciejewski, Józef Kapczyński, Józef Klecha, Franciszek Czajkowski, Antoni Buczkowski i Sta-
|
| Str. 144 |
| |
nisław Lange. Kiedy odpowiedź na prośbę nie nadchodziła na zebrami u Gminy Polskiej Związku Potoków 22 października 1937 r. sprawa została poddana dyskusji, po zakończeniu której uchwalono rezolucję domagającą się kaplicy dla ludności polskiej w Oliwie. Nie był to już jednak sposobny czas na prowadzenie tej sprawy do końca. Sytuacja pogorszyła się jeszcze w 1938 r., kiedy biskup Edward O'Rourke, zniechęcony wrogością hitlerowców, brutalnymi naciskami i groźbami, zrezygnował z funkcji zarządcy diecezji i 13 czerwca 1938 r. został z niej zwolniony przez władze rzymskie. Polacy oliwscy, podobnie jak cała Polonia gdańska z żalem żegnali życzliwego biskupa, który im również w liście pożegnalnym do diecezjan poświęcił specjalnie kilka zdań. Szczególnie wzruszająco żegnał polskie dzieci, prosił je, aby pamiętały nadal o nim.
Uroczystość odsłonięcia, staraniem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, tablicy pamiątkowej na tzw. Domu Polskim w Oliwie
|
| Str. 145 |
| |
Kolejny biskup, ks. Karl Maria Splett, nazywany przez niemieckich księży złośliwie "Bischof von Forstersgnade" i uważany ogólnie za protegowanego gauleitera Forstera, nie miał zamiaru popierać spraw Polaków ani spełniać ich życzeń. W tym czasie Polacy oliwscy mieli księdza Polaka w osobie pallotyna Leona Bemke. Był to Kaszuba, urodzony 18 lutego 1897 r. w Tupadłach pod Puckiem. Do Gdańska przybył w 1935 r. z Wadowic, gdzie był dyrektorem Collegium Marianum Księży Pallotynów. W Gdańsku pełnił obowiązki nauczyciela religii w polskich szkołach oraz był kapelanem załogi polskiej na Westerplatte. Usunięty z siedziby gdańskiej pallotynów za pracę w organizacjach polskich, osiadł, za zgodą biskupa O'Rourke, w Oliwie i tu był na usługi polskich parafian. Pracował również w oliwskich organizacjach, między innymi w zarządzie Gminy Polskiej Związku Polaków. Szczególnie gorliwie opiekował się harcerstwem, jako prezes Koła Przyjaciół Harcerzy. Nadto objął w końcu 1938 r. kierownictwo bursy Gdańskiej Macierzy Szkolnej, która mieściła się w willi przy dzisiejszej ul. Alfa Liczmańskiego 4, wykupionej od Niemca z Łodzi. Mieszkała w niej młodzież szkolna i pracująca z Pomorza. Na kilka tygodni przed wybuchem wojny ks. Bemke odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi. 1 września 1939 r. aresztowano go o godzinie 3.30 w nocy w bursie, gdzie mieszkał, pobito i zawleczono do oliwskiego aresztu, a o godzinie 6 przewieziono do kaźni Podków w "Victoriaschule".
I m p r e z y w i d o w i s k o w e. Ulubioną formą pracy kulturalno-oświatowej były przedstawienia amatorskie i różnego rodzaju imprezy w rodzaju wieczornic, "opłatków", akademii itp. Nieodłącznym elementem każdej były występy wokalne, najczęściej miejscowego chóru "Lutnia", tańce zespołowe, monologi, popularne wówczas "żywe obrazy", recytacje zespołowe i solowe, pokazy gimnastyki i ćwiczeń "Sokoła" i inne. Najchętniej jednak oglądano przedstawienia amatorskie, przygotowywane pracowicie, z wielkim nakładem czasu, wysiłku i pomysłowości wkładanych w inscenizację i dekoracje. Wszystko to robione było społecznie i zazwyczaj własnymi siłami. Repertuar uwzględniał na ogół sztuki o charakterze rozrywkowym: komedyjki, forsy, utwory ze śpiewami i tańcami, w zespołach dziecięcych - o charakterze baśniowym, jasełka itp. Przedstawienia i inne imprezy odbywały się w pięciu salach, które znajdowały się w lokalach "Waldhäuschen" i "Karlshof" przy dzisiejszej ul. Spacerowej, w "Vereinhaus", to jest dawny Thierfelds-Hotel, później Drzewieckiego, w lokalu "Mascotte" później "Resi" przy obecnej ul. Poczty Polskiej [Poczty Gdańskiej] i w polskiej ochronce przy ul. Czyżewskiego 12a.
|
| Str. 146 |
| |
Niepełny wykaz imprez z lat trzydziestych w Oliwie: 2 III 1930 r. w "Karlshof" jubileusz 39-lecia istnienia Tow. Lud. "Jedność". Program: (żywy obraz "Był sobie dziad i baba";) występ chóru "Lutnia" - dyr. L. Romatowski, tańce kaukaskie; komedia w 1 akcie "Pupil pupila" A. Abramowicza. Organizator imprezy Sylwester Drzewicki. Wyróżniała się grą Małgorzata Pułczyńska.
8 II 1931 r. w "Waldhäuschen" akademia z okazji 40-lecia "Jedności". Występy chórów "Cecylia" z Gdańska - dyr. Nowacki i "Lutni" - dyr. L. Romatowski; pochód organizacji z 17 sztandarami przez ulice Oliwy, wykład ks. W. Kowalskiego o dziejach i zabytkach katedry oliwskiej; występy taneczne sokolic i ćwiczenia "figuralno-piramidowe" sokołów z Oliwy; obrazek scen. w 1 akcie "Z dobrego serca" L. Rydla w reż. W. Ożarowskiego - organizator S. Drzewicki.
16 XII 1932 r. w ochronce "Gwiazdka". Deklamacje dzieci z ochronki i ze szkoły senackiej; występy wokalne dzieci; jasełka w 2 odsłonach w reż. siostry dominikanki.
Początek stycznia 1933 r. w ochronce opłatek Tow. Polek. Wspólny śpiew kolęd; śpiewy i deklamacje dzieci członkiń.
21 I 1933 r. w "Mascotte" święto zbratania i jedności towarzystw. Wykład o dziejach Oliwy - R. Wodzicki; występ "Lutni"; recytacje młodzieży; pokazy gimnastyczne młodzieży z KS "Bałtyk" w Oliwie z udziałem orkiestry Wawulickiego.
21 IV 1933 r. w ochronce impreza SMP i towarzystw oliwskich pod hasłem "Ratujmy naszą młodzież". Ślubowanie młodzieży - dialog chóralny; sztuka w 4 aktach "Peron IV czyli handel żywym towarem" - SMP z Gdańska.
6 V 1933 r. w ochronce - zjednoczone towarzystwa polskie, obchód Konstytucji 3 Maja. Występy "Lutni" - dyr. L. Romatowski; popisy "Sokoa"; występ pianistów amatorów A. i J. Maciejewskich.
Ok. 15 V 1933 r. w "Mascotte" rewia "Wybory! wybory!" - Sekcja Teatralna Zw. Polaków w Gdańsku.
4 XI 1933 w "Karlshof" Tow. b. Wojaków i Powstańców i Tow. Polek. Obrazek dramatyczny "Posiew wolności" w 1 akcie J. Majchera - reż. A. Zwijas.
25 XI 1933 r. w ochronce - Zw. Polaków, obchód Święta Niepodległości. Występy "Lutni" dyr. L. Romatowski; śpiew młodzieży pozaszkolnej; recytacje chóralne młodzieży z polskiej szkoły senackiej; taniec "Krakowiak" w opracowaniu I. Wieczorkiewiczowej.
26 XI 1933 r. w "Mascotte" - filia Gminy Polskiej, akademia z okazji Święta Niepodległości.
20 XII 1933 r. w ochronce obchód gwiazdkowy ochronki i polskiej szkoły Senackiej. Obrazek sceniczny "Żłobek"; obrazek sceniczny "Sen dzieci w lesie" — reż. siostra Daniela, dominikanka; inscenizacja kolędy "Lulajże Jezuniu".
|
| Str. 147 |
| |
Ok. 10 II 1934 r. w "Mascotte" - Zw. Polaków w Gdańsku, rewia "Nie zawsze będziemy się smucić".
25 III 1934 r. - Zw. Polaków, otwarcie świetlicy przy dzisiejszej ul. Grunwaldzkiej 534. Występ "Lutni"; występ chóru polskiej szkoły senackiej; deklamacje dzieci z ochronki; "dialogi chóralne" dzieci z polskiej szkoły senackiej na cześć Związku Polaków; występ orkiestry.
Ok. 12 XI 1934 r. w "Karlshof" - Zw. Polaków, obchód Święta Niepodległości. Występy "Lutni"; deklamacje młodzieży; komedia w 3 aktach "Jego kapralska mość" Z. Orwicza w wykonaniu sekcji amatorskiej filii Zw. Polaków - reż. A. Zwijas.
22 XII 1934 r. w "Karlshof" - Zw. Polaków, Gd. Macierz Szkolna i PCK, uroczystość gwiazdkowa. Kolędy w wykonaniu chóru dziewcząt z polskiej szkoły senackiej; "Szopka" w wykonaniu dzieci z ochronki z tańcami i recytacjami - reż. siostra Daniela, dominikanka.
10 II 1935 r. w świetlicy Zw. Polaków obchód z okazji 15-lecia odzyskania dostępu do morza.
20 III 1935 r. w "Mascotte" - zespól teatralny Zw. Polaków w Oliwie; skecz w 2 aktach "Chrzcëne Andresa Klawe na Cielińścich Pustkach" J. Rompczyka. Powtórzenie 28 III w Gdańsku.
20 XII 1935 r. w ochronce obrazek sceniczny "Modlitwa wysłuchana" w wykonaniu dzieci polskiej szkoły senackiej w Oliwie - reż. M. Mirau i H. Mosa.
Ok. 10 I 1936 r. w ochronce - Koło Pracy Kobiet, "Opłatek". Kolędy w wykonaniu kobiet; kolędy w wykonaniu dzieci członkiń; recytacje dzieci; "Szopka krakowska" w wykonaniu chłopców z polskiej szkoły senackiej - reż. M. Mirau.
Ok. 30 I 1936 r. w świetlicy VIII Druż. Harc. w Oliwie, "Opłatek harcerski". Występy chóru harcerzy; pokazy harcerskie.
II 1936 r. zespół amatorski Zw. Polaków w Oliwie, farsa w 3 aktach "Los nr 13".
17 V 1936 r. w ochronce - Katol. Stów. Kobiet, obrazek sceniczny "Perły Najświętszej Panienki".
28 V 1936 r. w świetlicy Zw. Polaków. Występy dzieci w przygotowaniu siostry Danieli dominikanki; taniec "Krakowiak", taniec "Powitanie wiosny".
3 XI 1936 r. w katedrze koncert muzyki organowej. Występ Feliksa Nowo-wiejskiego, który wykonał 9 utworów J. S. Bacha, M. Rogera i własnych. Współudział K. Wiłkomirskiego (wiolonczela) i chóru "Cecylia" - utwory K. Wiłkomirskiego i pod jego dyrekcją.
21 II 1937 r. w świetlicy Zw. Polaków przy współudziale Tow. Muzycznego w Gdańsku. Występ zesp. muzycznego - utwory Palestriniego, Maklakiewicza i innych; występ chóru "Cecylia" z Gdańska, dyr. K. Wiłkomirski; koncert solowy K. Wiłkomirskiego (wiolonczela); występy solowe śpiewaczek L. Chudzickiej i H. Skawskiej.
Ok. połowy stycznia 1938 r. - drużyna harcerzy z Gdańska, jasełka "Żłobek Bożego Narodzenia".
|
| Str. 148 |
| |
23 I 1938 r. w "Mascotte" - filia ZZP, kuplety w wykonaniu Schmucka.
22 I 1938 r. w "Karlshof" - Oddz. Młodzieżowy filii ZZP, krotochwila w 1 akcie "Żywy nieboszczyk" A, G. Belly.
15 V 1938 r. w świetlicy GPZP przy Rynku 8 - uroczystość poświęcenia świetlicy. Występ "Lutni" - dyr. L. Romatowski; występ taneczny zespołu dziewcząt pod kier. Klary Droszyńskiej; recytacje dzieci.
28 II 1938 r. w świetlicy harcerskiej. Występy zuchów; "Bajka" w wykonaniu hcm. Oskara Żawrockiego; komiczne tańce harcerskie.
|
| Str. 149 |
| |
POD OKUPACJĄ HITLEROWSKĄ
Aresztowania Polaków w Oliwie, podobnie jak i w innych dzielnicach Gdańska, rozpoczęły się jeszcze przed wybuchem wojny. I września 1939 r. zaczął się od napaści, o godzinie 3.30 na bursę Gdańskiej Macierzy Szkolnej przy dzisiejszej ul. Lczmańskiego 4. Na szczęście nie było w niej młodzieży, tylko opiekun ks. Leon Bemke, którego zmaltretowano i aresztowano. Napadu dokonała około dziesięcioosobowa grupa hitlerowców w mundurach, uzbrojona w karabiny i broń maszynową. W tym samym czasie plądrowano kilkadziesiąt innych domów polskich działaczy, rabując i lżąc domowników, aresztując osoby znajdujące się na przygotowanej od dawna liście. Umundurowanym towarzyszyli miejscowi Niemcy, głównie kobiety i młodzież. Wybijano szyby aresztowanym, obrzucano wyprowadzanych więźniów najgorszymi wyzwiskami i rzucano w nich kamieniami. Akcja terrorystyczna trwała przez kilka tygodni, a także i później. Skonfiskowano domy i mienie ruchome wielu Polakom - działaczom i członkom organizacji.. Wielu aresztowano i osadzono w obozach koncentracyjnych, innych umieszczono w obozach przesiedleńczych, a następnie wywieziono w Lubelskie. Pozostałych, posiadających obywatelstwo gdańskie, a nie zaangażowanych w towarzystwach polskich, zaliczono do odpowiednich grup niemieckich powołując mężczyzn do Wehrmachtu. Niektórzy z aresztowanych we wrześniu 1939 r. zostali zwolnieni z obozów i skierowani do prac przymusowych w Oliwie, Gdańsku, Sopocie, lub wystani do Niemiec. Dziesiątki ludzi oddanych sprawie polskiej zginęło z rąk hitlerowców lub zmarło, na skutek głodu, pobicia, wyczerpania i chorób w obozach koncentracyjnych. Eksterminacja Polaków, prowadzona przez państwo hitlerowskie konsekwentnie przez cały okres wojny, do ostatnich jej chwil, dotknęła ciężko również patriotów oliwskich. Oto ich nazwiska i biogramy:
1. Bernard B o r k o w s k i, ur. 8 III 1906 r. w Oliwie, syn Do-
|
| Str. 150 |
| |
minika i Marii z Ruszkowskich. W PKP od 1925 r. Czynny w polskich organizacjach w Oliwie, między innymi w TOPZS. Aresztowany 1 IX 1939 r., więziony w Nowym Porcie, Grenzdorfie, Stutthofie i Mauthausen, gdzie zginał 27 I 1941 r.
2. Józef B u c h n a, ur. 30 VI 1896 r. w Wielkim Kacku. Kolejarz. Pracował w organizacjach polskich. Aresztowany 1 IX 1939 r. wraz z synem Pawłem. Więziony w Stutthofie, Oranienburgu i Sachsenhausen, gdzie zmarł w 1942 r.
3. Antoni B u c z k o w s k i, ur. 6 I 1906 r. w Łasinie, pow. Grudziądz, syn Władysława i Klary z Nowakowskich. W PKP od 1928 r. Pracował w organizacjach oliwskich. Aresztowany 1 IX 1939 r. Zwolniony jako chory w 1941 r., zmarł 5 VIII 1941 r. w szpitalu w Grudziądzu.
4. Leon D r o s z y ń s k i, ur. 23 IV 1879 r. w Pączewie, pow. Starogard Gd., syn Leona i Władysławy z Górskich. Od dziecka mieszkał w Gdańsku-Nowym Porcie. Już jako młodzieniec, pracując w Stoczni Schichaua, należał do organizacji polskich. W 1917 r. więziony przez władze pruskie. W początkach lat dwudziestych osiadł w Oliwie i nieprzerwanie pracował w zarządach kilku organizacji polskich. Posiadał odznaczenia państwowe i organizacyjne. Z chwilą wybuchu wojny areszto-
Roman Grubba, kolejarz, zamordowany 1 września 1939 r. na stacji w Szymankowie
|
| Str. 151 |
| |
Paweł Jakubowski, działacz oliwski, jako więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu
wany i osadzony w Stutthofie, a później w innych obozach koncentracyjnych. Zamordowany w Dachau 3 XII 1940 r.
5. Brunon G a r n e c k i, aktywista towarzystw polskich w Oliwie, zginął w czasie wojny.
6. Norbert G e r c z e w s k i, urodzony VII 1909 r. w Skarszewach, syn Norberta i Franciszki z Redmamnów. Należał do organizacji polskich. W chwili wybuchu wojny był w Warszawie, gdy wracał aresztowano go w Tczewie i zastrzelono.
7. Ks. Kazimierz G r e g o r k i e w i c z, ur. 20 V 1870 r. w Wejherowie. W latach 1893 - 1895 r. wikary w Oliwie. Podczas wojny zamordowany przez Niemców.
8. Leon G r u b b a, ur. 5 XI 1884 r. w Waranie, pow. Kartuzy. W 1933 r. zwolniony z pracy w tramwajach za posyłanie dzieci do polskiej szkoły, następnie czynny w PKP. Należał do organizacji polskich. Aresztowany 1 IX 1939 r., osadzony w Stutthofie, a następnie w Mauthousen, gdzie zginął 28 III 1941 r.
9. Roman G r u b b a, ur. 15 X 1909 r., syn Leona i Otylii Kreft. Pracował w PKP od 1933 r., między innymi na stacjach w Oliwie, a od 1 I 1937 r. w Szymankowie jako zwrotniczy. Należał do organizacji polskich w tym do TOPZS i szkolił się w obozach w Polsce. 1 IX 1939 r. o godz. 5 zamordowany przez Niemców wraz z innymi kolejarzami i celnikami na stacji w Szymankowie.
10. Paweł J a k u b o w s k i, ur. 31 I 1897 r. w Prusiewie, pow. Puck, syn Józefa i Teresy z Paszków, bliski krewny Antoniego Abrahama. Pracował w PKP od 1926 r. Był jednym z najaktywniejszych członków organizacji oliwskich, głównie w zarządach
|
| Str. 152 |
| |
na stanowisku prezesa. Odznaczony przez władze państwowe. Należał do TOPZS. Aresztowany 1 IX 1939 r. przebywał w obozach koncentracyjnych w Grenzdorfie, Stutthofie i od 30 I 1940 r. w Oświęcimiu, gdzie zginął 18 III 1942 r.
11. Franciszek K a m i ń s i k i, ur. 13 XI 1891 r. w Subkowach, pow. Tczew, syn Jana i Apolonii z Arendtów. Pracował w PKP od 1920 r. Należał do kilku organizacji polskich. W 1938 r. odznaczony srebrnym krzyżem zasługi. Aresztowany 1 IX 1939 r. i osadzony w Stutthofie, gdzie zginął 18 II 1940 r.
12. Teodor K I i m k i e w i c z, ur. 16 IV 1881 r. w "Schadlewitz", pow. Inowrocław. Po pierwszej wojnie pracował na Poczcie Polskiej w Gdańsku, od jej otwarcia do 1934 r., na stanowisku starszego inspektora ruchu. Działacz polskich organizacji w Oliwie. Aresztowany w lipcu 1937 r. i zwolniony na interwencję Generalnego Komisarza R. P. Ponownie aresztowany 28 VIII 1939 r., przebywał w więzieniu Schiesstange w Gdańsku, w Victoriaschule i następnie na robotach rolnych na Żuławach. Gdy nie podpisał listy na Volksdeuitscha przewieziono go, w listopadzie 1939 r., do obozu w Nowym Porcie. W styczniu lub lutym znalazł się w Stutthofie, gdzie został rozstrzelany z innymi więźniami prawdopodobnie 22 III 1940 r.
13. Aleksander Filip K r a i ń s k i, ur. 5 V 1897 r. w Ełganowie, pow. Gdańsk, syn Franciszka i Augustyny z Szablewskich. Pracował w PKP od 1923 r. Należał do czołowych działaczy Polonii oliwskiej i pełnił w kilku organizacjach funkcję prezesa. Należał do TOPZS. Trzykrotnie odznaczony brązowym krzyżem zasługi. Aresztowany 1 IX 1939 r., umieszczony w Stutthofie, a następnie w Oranienburgu, gdzie zginął 18 IV 1942 r.
14. Bogdan Julian L a n g e, ur. 4 II 1906 r. w Oliwie, syn Franciszka i Stanisławy Kmieciak. Pracował w PKP od 1926 r. Czynny w licznych organizacjach polskich w Oliwie, w tym w TOPZS. Aresztowany 1 IX 1939 r. i osadzony w Stutthofie, gdzie rozstrzelano go wraz z kilkudziesięciu Polakami z Gdańska 22 III 1940 r.
15. Alojzy Alfons Ł u k o w s k i, ur. 9 IX 1911 r. w Gdańsku, syn Michała i Marii z Witkowskich. Pracował w PKP od 1930 r. Należał do kilku organizacji polskich. Zamordowany 1 IX 1939 r. przez Niemców na stacji Szymankowo.
16. Antoni Piotr M a c i e j e w s k i, ur. 18 I 1884 r. w Bochlinie, pow. Świecie n/Wisłą, syn Jana i Katarzyny Domsta, Żonaty 12 VII w 1909 r. z Teresą Martą z Dworakowskich rodziny działaczy pomorskich. Pracował w kolejnictwie od 1906 r., ostatnio, przed wojną, jako naczelnik parowozowni w Gdańsku. Był aktywnym działaczem wielu organizacji polskich w Oliwie, członkiem za-
|
| Str. 153 |
| |
rządów, między innymi prezesem. Aresztowany 28 VIII 1939 r. przebywał w więzieniu policyjnym w Gdańsku i w obozach w Nowym Porcie, Grenzdorfie i w Stutthofie. Zastrzelony 11 I 1940 r. w lesie na terenie obozu. Odznaczony brązowym i dwukrotnie złotym krzyżem zasługi.
17. Alf L i c z m a ń s k i, ur. 10 X 1904 r. w Gdańsku, gdzie ojciec jego należał do aktywistów Polonii jeszcze przed I wojną światową. Od 1926 r. rozpoczął pracę w polskich Szkotach Handlowych. W 1920 r. należał do grona założycieli Drużyny Harcerskiej im. Zygmunta Augusta. Odtąd resztę życia poświęcił pracy w harcerstwie. Od początku 1935 r. był komendantem Chorągwi Harcerskiej w Wolnym Mieście. Z chwilą wybuchu wojny zaczął Organizować W Gdyni Ochotniczy oddział harcerzy z myślą o obronie Wybrzeża. Wkrótce został aresztowany i osadzony w obozie w Nowym Porcie, a następnie w Stutthofie. Zginął w podobozie Grenzdorf 20 III 1940 r.
18. Ks. Jerzy M a j e w s k i, ur. 27 VIII 1904 r. w Gdańsku-Siedlcach, pochodził z głęboko patriotycznej rodziny polskiej, w której
domu odbywały się zebrania polskich organizacji. Jego ojciec i dwaj bracia zostali podczas wojny zamordowani przez Niemców, a trzeci brat, ze straży celnej, przeszedł przez obóz koncentracyjny. Ks. J. Majewski pracował w 1934 r. jako wikary
Teodor Klimkiewicz, starszy inspektor dyrekcji Poczty Polskiej w Gdańsku, zamordowany przez Niemców
|
| Str. 154 |
| |
w Oliwie. Działał w organizacjach polskich, zwłaszcza z młodzieżą z SMP. Aresztowany 19 XI 1940 r. na skutek donosu do gestapo, dostał się do Stutthofu i następnie do Oranienburga, skąd przewieziono go do Dachau. Zginął 22 VIII 1942 r.
19. Józef Konrad M e y, ur. 2 XII 1908 r. w Giemlicach, pow. Pruszcz Gd., syn Jana i Zofii z Kanthaków, działaczy oliwskich w latach dwudziestych. Należał do wybitniejszych działaczy Polonii gdańskiej, był członkiem zarządów głównych organizacji polskich (wiceprezes GPZP). Odznaczony w 1933 r. brązowym krzyżem zasługi. W październiku 1937 r. aresztowany w czasie przejazdu przez Niemcy, pod zarzutem szpiegostwa. Więziony w Słupsku, Szczecinie, Królewcu - do lutego 1938 r. Ponownie aresztowany w styczniu 1940 r., osadzony w Stutthofie, a następnie w Mauthausen, gdzie w sierpniu 1940 r. zmarł.
20. Małgorzata M u r a w s k a - P u ł c z y ń s k a, ur. 23 X 1910 r. w Oliwie, córka Leona i Łucji z Mietków. Pracowała w towarzystwach polskich w Oliwie. Aresztowana 6 XII 1940 r. wraz z mężem Alojzym i dwojgiem (4- i 1-roczne) dzieci, przewieziona została wraz z mmi do obozu w Toruniu, gdzie zmarła 5 IV 1942 roku.
21. Edward M u r a w s k i, syn Alojzego i Małgorzaty z Pułczyńskich, ur. 19 II 1939 r., przewieziony z rodzicami do obozu w Toruniu, gdzie zmarł 26 XII 1941 r. z wycieńczenia.
22. Józef Tomasz O s s o w s k i, ur. 20 XII 1893 r. w Chojnicach, syn Tomasza i Marty Smuza. Pracował w PKP od 1920 r. Należał do organizacji polskich. Jego dzieci uczęszczały w latach 1933-34 do polskiej szkoły senackiej w Oliwie. W latach 1930 r. odznaczany srebrnym krzyżem zasługi. Aresztowany 1 IX 1939 r. i osadzony w Stutthofie, rozstrzelany 22 III 1940 r.
23. Łucja P u ł c z y ń s k a, ur. 13 XII 1883 r. w Oliwie, córka Józefa Miotka działacza oliwskiego. W okresie międzywojennym długoletnia, bardzo aktywna działaczka towarzystw polskich. Aresztowana 6 XII 1940 r. z rodziną i osadzona w obozie w Toruniu, zmarła 24 III 1942 r. na skutek wyniszczenia organizmu.
24. Franciszek P o z o r s k i, ur. 17 VI 1896 r. w Raciążu k. Tucholi, syn Antoniego i Anastazji Nytk, kolejarz - pracował w Oliwie od 1927 do 1939 r. Aresztowany w 1942 r. w Toruniu, więziony w Toruniu, Bydgoszczy; a następnie w Stutthofie. Zginął 28 II 1945 r. w Rybnie, po ewakuacji tam części więźniów obozu.
25. Jan R o g o w s k i, ur. 25 XII 1910 r., członek kilku organizacji polskich. Pracował w PKP od 1921 r. Aresztowany 1 IX 1939 r. i zamknięty w więzieniu gdańskim, gdzie zmarł 5 IX 1939 r., zapewne na skutek pobicia.
|
| Str. 155 |
| |
Cmentarz na Zaspie w Gdańsku, gdzie pochowano kilkanaście tysięcy Polaków pomordowanych przez Niemców w latach 1939 - 1945
26. Alfons R o m a t o w s k i, ur. 1916 r., syn Leona i Jadwigi Szulc. Student Politechniki Gdańskiej, czynny w organizacji studenckiej. Aresztowany w grudniu 1939 r., osadzony w obozie w Nowym Porcie, następnie w Stutthofie, gdzie zmarł 19 III 1940 r.
27. Leon R o m a t o w s k i, ur. 14 I 1886 r. w Mlewie, pow. Wąbrzeźno, syn Karola i Julianny z Sadowskich. Ukończył Seminarium Nauczycielskie w Grudziądzu. W Gdańsku mieszkał od 1922 r. i był współzałożycielem Gimnazjum Polskiego, w którym pracował od początku, tj. od 13 V 1922 r. Prowadził dział finansowy uczelni, udzielał lekcji śpiewu, zorganizował chór szkolny, założył i prowadził orkiestrę szkolną. W 1926 r. osiadł w Oliwie i przez około 10 lat był dyrygentem miejscowego chóru "Lutnia". Pracował również w innych organizacjach polskich, m. in. w Kole Oficerów Rezerwy. Aresztowany 1 IX 1939 r. przeszedł kaźnię w "Victoriaschule", skąd przewieziony został do obozu w Grenzdorfie, a stamtąd do gestapo w Gdyni. Przebywał w więzieniu gdyńskim do około połowy listopada 1939 r., kiedy go wywieziono, prawdopodobnie do Piaśnicy, i zamordowano. Odznaczony złotym krzyżem zasługi.
|
| Str. 156 |
| |
28. Franciszek R u t k i e w i c z, ur. 17 IX 1900 r. w Klukowej Hucie. Należał do różnych organizacji polskich, m. in. do TOPZS. W PKP pracował od 1923 r. Odznaczony srebrnym krzyżem zasługi. Aresztowany 1 VII 1937 r. na stacji Piła wraz z żoną, w czasie podróży poślubnej. Żonę zwolniono po dwóch miesiącach, jego skazano w 1939 r. na śmierć, za rzekome szpiegostwo. Ścięty 10 X 1939 r. w Moabicie.
29. Alfons S t r o n g o w s k i, ur. 16 V 1912 r. w Baninie, pow. Kartuzy, syn Jakuba i Łucji z Heweltów, działaczy polskich w Oliwie. Uczeń Gimnazjum Polskiego w Gdańsku, działacz w organizacjach polskich w Oliwie, m. in. w TOPZS. W PKP pracował od 1931 r. Aresztowany 28 VIII 1939 r. na dworcu kolejowym w Gdańsku, zamknięty w Schiesstonge, posłany na przymusowe roboty na wieś, później do obozu w Nowym Porcie, z kolei do Stutthofu i Oranienburga, w końcu do Mauthausen-Gusen. Powrócił do Oliwy 2 VIII 1945 r., lecz zmarł 30 tego
Alfons Tryba członek oliwskiego "Sokola" w 1931 r.
|
| Str. 157 |
| |
miesiąca, na skutek zupełnego wyniszczenia organizmu.
30. Czesław T e j k o w s k i urodzony w Oliwie, syn wspomnianego już Anastazego i Kazimiery. Bliższych danych nie dało się uzyskać.
31. Alfons T r y b a, ur. 13 VIII 1906 r., syn Adama i Julianny z Górnych. Od 1926 r. pracował w PKP na różnych stacjach. Należał do kilku polskich organizacji, m. in. do TOPZS. 14 X 1939 r. aresztowany w pociągu w Tczewie i zastrzelony.
32. Henryk W i e c z o r k i e w i c z, ur. 22 VI 1886 r. w Poznaniu, syn Władysława i Marianny z Jankowskich. Po ukończeniu studiów handlowych uczył się drukarstwa w drukarni Karola Miarki w Mikołowie. W 1913 r. osiadł w Gdańsku i do 1926 r. był redaktorem "Gazety Gdańskiej", a następnie, do 1939 r., zastępcą dyrektora Drukarni Gdańskiej. Pod koniec I wojny światowej brał udział w przygotowaniach do powstania mającego wyzwolić Pomorze Gdańskie. Niemcy wydali wówczas na niego wyrok śmierci. W 1917 r. zajmował się tajnym dostarczaniem do Gdańska elementarzy polskich. W 1920 r. kandydował na posła do Volkstagu. Z zemsty za pracę dla Polski skazano go w maju 1920 r. na trzy miesiące więzienia. Przez cały okres międzywojenny brał czynny udział w organizacjach polskich w Gdańsku i Oliwie, jako prezes zarządów oraz referent oświatowy, także w TOPZS. Odznaczony w latach 1935 i 1939 srebrnym i złotym krzyżem zasługi. W 1939 r. w jego mieszkaniu w Oliwie przy ul. Arkońskiej stale wybijano szyby. Wyrzucony na tydzień przed wy-
Henryk Wieczorkiewicz działacz Polonii gdańskiej od 1913 do 1939 r.
|
| Str. 158 |
| |
buchem wojny z mieszkania przeniósł się do Orłowa, gdzie aresztowano go około 15 IX 1939 r. Najpierw posłany na roboty przymusowe na Westerplatte, następnie do Stutthofu, gdzie wraz z innymi działaczami Polonii gdańskiej zamordowany został 22 III 1940 r. Jego nazwisko znajduje się na płycie nagrobnej na cmentarzu ofiar męczeństwa na Zaspie.
33. Augustyn Z i e l i ń s k i, ur. 28 VIII 1885 r. w Bysewie, pow. Kartuzy, syn Jana i Augustyny z Mionskowskich. Pracownik PKP. Należał do najaktywniejszych działaczy oliwskich, był członkiem kilku organizacji polskich. Odznaczony 11 XI 1938 r. brązowym krzyżem zasługi. Aresztowany 15 XII 1939 r., osadzony w Stutthofie, następnie w Sachsenhausen, gdzie zginął 7 VII w 1940 r.
34. Gertruda Ż y g o w s k a, działaczka w polskich organizacjach w Oliwie. Zginęła od bomb niemieckich w czasie walk o Warszawę w 1939 r.
35. Franciszek Ż y g o w s k i, członek organizacji polskich w Oliwie, zginął wraz z żoną, od bomb niemieckich w Warszawie w 1939 r.
Mieszkańcy Oliwy narodowości polskiej więzieni w czasie okupacji hitlerowskiej, zsyłani na roboty przymusowe do Niemiec lub zmuszani do bezpłatnej pracy na terenie Gdańska:
1. Dominik B o r k o w s k i - aresztowany 3 IX 1939 r., osadzony w obozie w Nowym Porcie, następnie w Stutthofie. Zwolniony w 1943 r. i zmuszony do pracy w warsztacie szewskimi w Sopocie.
2. Antoni B o r s c h k e - aresztowany 1 IX 1939 r. przebywał, z przerwami, w obozie w Toruniu. Od VI 1943 r. na przymusowych robotach.
3. Bernard C y w i ń s k i - aresztowany 1 IX 1939 r., przebywał kolejno w obozach: Nowy Port, Stutthof, Oranienburg, Mauthausen-Gusen - do 5 V 1945 r.
4. Józef D ł u ż e w s k i - więziony w obozie w Bydgoszczy.
5. Brunon Formela - więzień obozu koncentracyjnego Stutthof.
6. Leon F o r m e l a - aresztowany 1 X 1939 r., więziony w obozach Grenzdorf i Stutthof do kwietnia 1940 r., następnie zwolniony i skierowany do robót w Oliwie.
7. Jan G a ń c z - pracownik Poczty Polskiej. Aresztowany w Gdyni i więziony kolejno w obozach: Nowy Port, Stutthof i Sachsenhausen, gdzie przebywał do końca wojny.
8. Feliks H a l l m a n - aresztowany 1 IX 1939 r., przebywał do 10 X 1939 r. w Stutthofie, następnie zwolniony.
9. Brunon H i n z - aresztowany 1 IX 1939 r. przeszedł przez "Victoriaschule" i więzienie w Stutthofie - do lutego 1943.
|
| Str. 159 |
| |
10. Ludwik J a b ł o ń s k i - aresztowany 1 IX 1939 r., do 30 III 1940 r. więziony w Stutthofie, 2 IV 1940 r. wywieziony na roboty do Niemiec, 1 I 1941 r. zwolniony.
11. Józef K l e c h a - w końcu października 1939 r. aresztowany, przebywał w obozach: Nowy Port, Maćki, Stutthof. Zwolniony i wysiedlony z rodzimą do wsi Pompowo.
12. Seweryn K l i m k i e w i c z - uczeń szkoły wojskowej w Polsce, aresztowany w drodze do Oliwy i osadzony w obozie w Nowym Porcie, zwolniony w końcu grudnia 1939 r.
13. Józef K o p c z y ń s k i - osadzony w Stutthofie, następnie w Oranienburgu, więziony do 2 V 1945 r.
14. Antoni L e s z c z y ń s k i - od 1 IX 1939 r. przebywał w obozach Stutthof, Oranienburg, Sachsenhausen - do 3 V 1945 r.
15. Franciszek M a c h - aresztowany 15 VIII 1939 r. i więziony w Gdańsku do 5 II 1940 r.
16. Jan M a c h a I i ń s k i - od 1 IX 1939 r. do 30 IV 1940 r. więziony w Stutthofie, po zwolnieniu wysiedlony 2 V 1940 r. na roboty do Niemiec, gdzie przebywał do 4 XII 1941 r.
17. Augustyn M y s z k o w s k i - od 1 IX 1939 r. w Stutthofie, zwolniony 28 II 1940 r.
18. Alojzy M u r a w s k i - początkowo na przymusowych robotach, 6 XII 1940 aresztowany i wywieziony z rodzimą do obozu w Toruniu, gdzie stracił żonę, synka i teściową. Wywieziony do obozu koncentracyjnego w Potulicach, następnie Grüfendorfu i Buchenwaldu, gdzie został wyzwolony 12 IV 1945 r.
19. Jan N a t s c h ke - od 18 XII 1939 r. w Stutthofie, zwolniony 26 II 1940 r.
20. Antoni Brunon N a d o l s k i - od 1 IX 1939 r. do 26 IV 1940 r. więziony w Stutthofie, następnie wcielony do Wehrmachtu, dostał się do niewoli amerykańskiej.
21. Franciszka N a d o l s k a - od 4 IX 1939 r. do I 1940 r. w więzieniu w Gdańsku, następnie w obozie pracy w Wyszecinie.
22. Feliks P a t z w a l d - 2 III 1940 r. wywieziony z rodziną na roboty do Niemiec.
23. Zygmunt P a t z w a l d - od XI 1939 r. do III 1940 r. więziony w Stutthofie.
24. Jerzy Franciszek P i o t r o w s k i - aresztowany 24 VIII 1939 r. i osadzony w Nowym Porcie, a następnie w Stutthofie, zwolniony 24 X 1940 r., później na przymusowych robotach w Gdańsku.
25. Alfons P o ć w i a r d o w s k i - od 1 IX 1939 r. w więzień im w Gdańsku, następnie w obozach: Oranienburg, Sachsenhausen-Gusen, Mauthausen - do 5 V 1945 r.
|
| Str. 160-161 |
| |
26. Paweł Q u i d z y ń s k i - od 29 IX 1939 r. w obozie w Nowym Porcie, zwolniony 11 XI 1939 r.
27. Edmund R y b i ń s k i - od września 1939 r. do 1945 r. więzień Stutthofu i Sachsenhausen.
28. Leon R y b i ń s k i - od 1 IX 1939 r. więzień obozów Stutthof, Sachsenhausen, Oranienburg, gdzie przebywał do 13 XI 1944 r.
29. Maksymilian R y b i ń s k i - więziony w Stutthofie, zwolniony w X 1940 r., później, do końca wojny, na przymusowych robotach w Gdańsku.
30. Jan Alfons S c h ü t z - od 1 IX 1939 r. więzień obozów Stutthof i Oranienburg, wyzwolony 6 V 1945 r.
31. Władysław S i a t k o w s k i - aresztowany 28 VIII 1939 r., był więźniem obozów Stutthof i Oranienburg - do 8 V 1945 r.
32. Bernard S t r o n g o w s k i - od 18 XII 1939 r. więzień obozów koncentracyjnych: Nowy Port, Stutthof, Sachsenhausen, Rawensbrück - do 28 IV 1945 r.
Zaświadczenie PUR-u o powrocie Alfonsa Strongowskiego z obozu koncentracyjnego
33. Brunon S t r o n g o w s k i - aresztowany 1 IX 1939 r., przeszedł przez "Victoriaschule", Nowy Port, Stutthof, wywieziony następnie na roboty przymusowe do Niemiec.
34. Albert S z a l e w s k i - przebywał w Stutthofie od 13 IX 1939 r. do 20 II 1940 r.
35. Franciszek S z a l e w s k i - więziony od 1 IX do 16 XII 1939 roku.
36. Brunon S z a r m a c h - więziony w obozach koncentracyjnych od 1939 r. do 1940 r. w Nowym Porcie i Stutthofie.
37. Juliusz S z w a r c b a r t - więzień Stutthofu przez cały okres wojny.
38. Maksymilian Antoni T e j k o w s k i - od 1 IX 1939 r. więzień obozów koncentracyjnych Stutthof, Sachsenhausen, Mauthausen - do wyzwolenia 5 V 1945 r.
39. Leon W a l d a c h - więziony od 1 IX 1939 r. w Stutthofie, zwolniony 28 II 1940 r., wysiedlony 4 IV 1940 r. i wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, gdzie przebył cały okres wojny.
40. Tomasz W a r m i ń s k i - od 1 IX 1939 r. w obozie w Nowym Porcie, zwolniony 1 II 1940 r. i przez obóz w Prabutach wysłany na roboty przymusowe na Rugię.
41. Konrad W o j a n o w s k i - więzień obozów koncentracyjnych od 1 IX 1939 r. do V 1945 r.
42. Jan Z a j ą c z k o w s k i - od 1 IX 1939 r. więzień Stutthofu, zwolniony w marcu 1940 r. i wysłany na roboty przymusowe do Niemiec.
43. Konrad Augustyn Z i e l i ń s k i - od wybuchu wojny do 29
|
| Str. 162 |
| |
IV 1940 r. więzień Stutthofu, później przez obóz w Prabutach wysłany na roboty przymusowe do Niemiec. 9 I 1942 r. wcielony do Wehrmachtu, pod koniec wojny w niewoli amerykańskiej. Od V do VIII 1945 r. służył w wojsku polskim we Włoszech.
Tyle nazwisk zdołano ustalić w czasie badań. Listy powyższe nie są pełnymi wykazami pomordowanych i więzionych.
|
| Str. 163 |
| |
WYKORZYSTANE ŹRÓDŁA I LITERATURA
Archiwum Kurii Biskupiej w Gdańsku-Oliwie
— Polnische Angelegeheiten - 143
— Akta ks. Wiktora Wysockiego - teczka 709
— Akta ks. Antoniego v. Wieckiego - t. 699
— Sygn. I, 1
Biblioteka PAN w Gdańsku
— Sygn. Kb 5082 - przemówienie ks. Antoniego Stychela, przedstawiciela Koła Polskiego w Sejmie pruskim na 38
posiedzeniu 7 III 1903 r.
— Sygn. GTN 198; akta polskiej szkoły senackiej w Oliwie
— Adressbuch der Gemeinde Oliwa: 1909, 1914, 1920/21, 1925
Recenzja wydawnicza dr. A. Romanowa: liczne informacje pochodzące ze źródeł archiwalnych.
Czasopisma i wydawnictwa ciągłe:
— "Dziennik Gdański", R. 1919 - 1923
— "", R. 1891 - 1895, 1909, 1910, 1914, 1917, 1919, 1920 - 1939 (roczniki niekompletne)
— "", R. 1910
— "", R. 1897
— "Gmina Polska", R. 1936 i pojedyncze numery innych lat
— "", nr 331 z 1932 r.
— "Polski Świat Pracy", R. 1937, 1938
— "Robotnik Polski", R. 1921
— "Straż Gdańska", R. 1933 - 1938
— "Zewie", R. 1935 - 1938
— "Związkowiec", R. 1922 - 1936
|
| Str. 164 |
| |
Opracowania:
B a c i ń s k i A., Polskie duchowieństwo katolickie w Wolnym Mieście Gdańsku 1919 - 1939, Studia Gdańskie T. 1, 1973 s. 8 - 117
B ą d k o w s k i L., Towarzysz Ceynowy, "Kaszëbë", nr 4 1961 r.
B i s k u p M., Trzynastoletnia wojna z Zakonem Krzyżackim 1454 - 1466, Warszawa 1967
B o g u c k a M., Gdańsk jako ośrodek produkcyjny w XIV - XVII w., Warszawa 1962
B o l d u a n T., Apostoł narodowej sprawy - o Antonim Abrahamie, Gdańsk 1974
B o l d u a n T., Książę Świętopełk, Gdańsk 1966
B u k o w s k i A., Pomorze Gdańskie 1807 - 1850, Wrocław 1958
B u k o w s k i A., Regionalizm kaszubski, ruch naukowy, literacki i kulturalny. Zarys monografii historycznej, Poznań 1950
C e y n o w a F., Skorb kaszebsko-słovjnskje move, Świecie 1866 - 68
C i e s i e l s k i Z., Teatr polski w Wolnym Mieście Gdańsku 1920 - 1939, Gdańsk 1969
C i e ś l a k E., B i e r n a t Cz., Dzieje Gdańska, Gdańsk 1975
D ą b r o w s k i K., Opactwo cystersów w Oliwie od XII do XVI wieku, Gdańsk 1975
Działacze polscy i przedstawiciele R. P. w Wolnym Mieście Gdańsku (praca zbiorowa) w: "Pomorze Gdańskie" nr 9, Gdańsk 1974
F a b i a n i - M a d e y s k a I., Gdzie rezydowali w Gdańsku królowie polscy? Gdańsk 1976
F a b i a n i - M a d e y s k a I., Odwiedziny Gdańska w XIX w., Gdańsk 1957
Festschrift zum , Danzig 1928
G a j J., Zarys historii polskiej kultury fizycznej w Wolnym Mieście Gdańsku, Warszawa-Poznań 1976
G i e r s z e w s k i S., Kartka z dziejów towarzystw rzemieślniczych na Pomorzu, "Kaszëbë" nr 2 z 1960 r.
H e m m e r l i n g Z., Posłowie polscy w parlamencie Rzeszy niemieckiej i Sejmie pruskim (1907-1914), Warszawa 1968
Historia Pomorza (pod red. G. Labudy), T. I 1969, T. II cz. 1, Poznań 1976
|
| Str. 165 |
| |
J a n i k B., Życiorysy pracowników Gimnazjum Polskiego w Gdańsku w: Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gdańsku 1922 - 1939. Księga pamiątkowa, Gdańsk 1976
K e m p n e r W., Die Jnschriften des Klosters Oliva, w "Programm des Königlichen Gymnazjums zu Neustadt in Westpreussen", Neustadt 1893
K e y s e r W., Die Abtei und das Schloss in Oliva, "Weichselland", J. 37 1938, H. 4
K i l a r s k i J., , Kraków 1947
K l e d z i k W., Opactwo cystersów w Oliwie, Gdańsk 1975
K l e d z i k W., Biografia Polaków - pracowników kolejowych zatrudnionych do 37 VIII 1939 r. w służbie PKP na terenie W. M. Gdańska, na podstawie kartoteki Dyrekcji PKP w Gdańsku, uzupełnione danymi na podstawie ustnych zeznań (maszynopis).
K m i c i c - M i e l e s z y ń s k i W., Polska kultura muzyczna w Wolnym Mieście Gdańsku (w latach od 1920 do 1939), w "Pomorze Gdańskie", nr 2, Gdańsk 1965
K o m a s z y ń s k i M., Księcia Contiego niefortunna wyprawa po koronę Sobieskiego, Warszawa 1971
K o z ł o w s k i N., Sylwetki nauczycieli i działaczy oświatowych Ziemi Gdańskiej, poległych, zamordowanych przez hitlerowców i zaginionych w latach II wojny światowej 1939 - 1945, w: "Przegląd historyczno-oświatowy" R. XIX, 4/74/, Warszawa 1976
K r z y c k i A., Biskup z Gdańska, "Dziennik Bałtycki", nr 17 z 1966 r.
K u b i k K., Józef Czyżewski i jego działalność społeczno-polityczna do 1920 r. Karta dziejów Polonii gdańskiej, "Gdańskie Zeszyty Humanistyczne", Prace Pomorzoznawcze. R. IX (1966), nr 14, Gdańsk 1966
K u b i k K., Walka o polską szkolą w Wolnym Mieście Gdańsku, "Pomorze Gdańskie" Nr 1., Gdańsk 1965
L a b u d a G., Ze studiów nad najstarszymi dokumentami Pomorza Gdańskiego, "Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu" T. XVIII, z. 1-4, Toruń 1953
L u b o m s k i A., Studia z dziejów klasztoru oliwskiego. Maszynopis w Gdańskiej Bibliotece PAN
L u b o m s k i A., Aus der Geschichte der Pfarrei Oliva seit der Aufhebung des Klosters Oliva am 1 October 1831, "Heimätkldnge" (Beilag zur Danziger Landes zeitung) Nr 12, 14, z 1931, 1, 2, 3, 4 z 1932 r.
|
| Str. 166 |
| |
Ł ę g a W., Społeczeństwo i państwo gdańsko-pomorskie w XII i XIII w. Poznań 1956
M a k o w s k i B., Na 100-lecie polskiej gimnastyki 1867 - 1967, maszynopis w Gdańskiej Bibliotece PAN, POL. Gd. 339
M a m u s z k a F., S t a n k i e w i c z J., - dzieje i zabytki, Gdańsk 1959
M a m u s z k a F., , Warszawa 1966
M a m u s z k a F., Budowle obronne Ziemi Gdańskiej, Gdańsk 1966
M a ń k o w s k i A., Drukarstwo i piśmiennictwo polskie w Oliwie, "Zapiski Tow. Nauk. w Toruniu", t. V 1922
M i k o s S., Działalność Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście w Gdańsku 1920 - 1939, Warszawa 1971
M o c z y ń s k i Z., Wspomnienia, zapisała I. Trojanowska maszynopis ze zbiorów J. Szewsa
O r ł o w i c z M., , Oliwie i Sopotach, Warszawa 1921
P e l c z a r M., Nauka i kultura w Gdańsku, w Gdańsk jego dzieje i kultura, Warszawa 1969
P e l c z a r o w a M., Z dziejów oficyn drukarskich w Gdańsku, "Rocznik Gdański", R. XIV 1955
P o t o c k i S., Położenie mniejszości niemieckiej w Polsce 1918 - 1938, Gdańsk 1969
P o t o c k i S., Zarys położenia ludności polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, w: 50-lecie gdańskich organizacji polonijnych, Gdańsk 1973
R o g a I s k i A., Kościół katolicki na Warmii i Mazurach, Warszawa 1956
R o m a n ó w A., Zapomniane polskie inicjatywy czasopiśmiennicze w Wolnym Mieście Gdańsku, "Libri Gedanenses", t IX, Gdańsk, 1976
S c h o p e n h a u e r J., Gdańskie wspomnienia młodości, Wrocław 1959
S o c h a c z e w s k a K., Polskie towarzystwa kulturalne Gdańska w latach 1891 - 1910, "Gdańskie Zeszyty Humanistyczne" 1-2 1959, Gdańsk 1959
S t a c h n i k R., Danziger Priesterbuch 1920 - 1945, 1945 -1965, Hildesheim 1965
S t a n k i e w i c z o w a I., Nauczycielki w walce o utrzymanie polskości w Wolnym Mieście Gdańsku, "Rocznik Gdański", T. XXII 1963, Gdańsk 1963
S t a n k i e w i c z J., S z e r m e r B., Gdańsk. Rozwój urbanistycz-
|
| Str. 167 |
| |
ny i architektoniczny oraz powstanie zespołu Gdańsk - Sopot - Gdynia, Warszawa 1959
S t a n k i e w i c z J., Wczesnośredniowieczne koncepcje kościoła cysterskiego w Oliwie, "Zeszyty Naukowe Politechniki Gdańskiej" nr 12 "Architektura" z. 1, Gdańsk 1958
S z e w s J., Filomaci pomorscy. Księga pamiątkowa sesji naukowej oraz zjazdu Filomatów w Wejherowie w dniu 20 maja 1972 r., Gdańsk 1975
S z e w s J., Język polski w szkolnictwie średnim Pomorza Gdańskiego w latach 1815 - 1920, Gdańsk 1975
S z u k a I s k i J., Środowisko geograficzne Trójmiasta (Gdańsk - Sopot - Gdynia), Gdańsk 1974
Ś n i e ż k o A., Poczta Polska w Wolnym Mieście Gdańsku. Zarys historyczny, Gdańsk 1964
Ś w i ę t o c h o w s k i R., Germanizacja nazwisk polskich na terenie Gdańska w latach 1874 - 1944, Wrocław 1966
T r z e b i a t o w s k i K., Prasa i organizacje polskie w regencji gdańskiej na przełomie XIX XX w. w świetle pruskich materiałów archiwalnych, "Rocznik Gdański" T. XXVII 1968, Gdańsk 1969
T r z e b i a t o w s k i K., Szkolnictwo i oświata polska w Wolnym Mieście Gdańsku (1918 - 1939), "Przegląd Zachodni". Z. 3-4 1956. Poznań 1956
T r z e c i a k o w s k i L, Pod pruskim zaborem 1850 - 1918, Warszawa 1973
V o e l l n e r H., , Danzig 1938
W a s z k i e w i c z Z., Działalność administratora apostolskiego diecezji chełmińskiej biskupa Karola Marii Sp/etta w świetle postanowień konkordatu polsko-watykańskiego z 1925 r. "Zeszyty Naukowe UMK w Toruniu". Historia VII Toruń 1972
W a s z k i e w i c z Z., Polityka Watykanu wobec Polski podczas drugiej wojny światowej i stosunek do niej polskiego episkopatu, "Zapiski Historyczne". T. XXXVI, z. 1, Toruń 1971
W e r n i c k F., Danzig. Ein Führer durch die Stadt und Ihre Umgegend, Danzig 1877
W o j c i e c h o w s k i M., Duch polski na Pomorzu Gdańskim w latach pierwszej wojny światowej (1914 — 1918), "Zapiski Historyczne", T. XXXIX, z. 3, Warszawa-Poznań 1974
W y r o b e k R., O d y n i e c M., , Gdańsk 1958
Z e r n e c k e W. F., Neuester Wegweiser durch Danzig und dessen Umgegend, Danzig 1843
|
| Str. 168 |
| |
Relacje przedwojennych mieszkańców Oliwy: Babicka z Droszyńskich Helena, Burau z Maciejewskich Jadwiga, Cywiński Bernard, Formela Brunon*, Gańcz z Gerczewskich Wanda, Hallmanowie Edmund i Helena, Hinz Brunon, Klimkiewicz Wanda i Ksawera, Lamparska z Jakubowskich Janina, Lange Stanisław**, Mach Franciszek, Machaliński Jan, Malotke ze Strongowskich Anna, Mielewska z Borkowskich Elżbieta, Minikowski Feliks, Murawski Alojzy, Piotrowski Jerzy, Przyłucka ze Strongowskich Irena, Romatowski Paweł, Sicińska z Moczyńskich Halina, Smoleń Anna***, Strongowski Bernard, Szalewski Albert, Wieczorkiewicz Barbara, Wieczorkiewicz Irena.
* Brunon Formela zm. 4 X 1977 r.
** Stanisław Lange zm. 10 VI 1974 r.
*** Anna Smoleń zm. w 1978 r.
|
| Str. 169-175 |
| |
INDEKS NAZWISK POLONII OLIWSKIEJ
Abraham Antoni:
44,
48,
50,
50-51,
52-53,
59,
63-64,
66-67,
69,
74-76,
81,
83,
85,
88,
90
| |
Affetowicz Aleksander:
117
| |
Aniela s. dominikanka:
129
| |
Antczakówna Stefania:
85,
88,
94
| |
Arciszewska-Postrachowa Józefa:
126
| |
Babicka z Droszyńskich Helena:
168
| |
Behrendt z Meyów Irena:
116
| |
Betlejewska Bronisława:
77,
95,
103
| |
Borzestowska (Maria?):
76-77
| |
Burau z Maciejewskich Jadwiga:
126,
168
| |
Chmielewski Alfons:
43,
56
| |
Christmann Bronisław:
102
| |
Cieszyński Władysław:
115
| |
Czajkowski Franciszek:
143
| |
Czaplewski Franciszek:
129,
132
| |
Czyżewski Józef:
41,
41-43,
44,
48-49,
63,
67,
69,
75,
86,
91,
95,
109-110
| |
Domalski vel Domański:
49
| |
Drzewicki Gracjan:
88,
135
| |
Drzewiecki Aleksander:
73,
86
| |
Drzewiecki Franciszek:
58,
73,
75,
79-80,
83,
85,
88,
100,
103,
114,
124
| |
Felkowski Chrystian ks.:
35
| |
Gańcz z Gerczewskich Wanda:
168
| |
Garnecka z Schutenbergów Maria
120
| |
Garyantesiewicz Franciszek:
102
| |
Gregorkiewicz Kazimierz ks.:
35,
39,
151
| |
Gruchała-Węsierski Józef:
66
| |
Hallmanowie Edmund i Helena:
168
| |
Jankowiakowa z Katków Helena:
66,
127,
134
| |
Januszkiewicz Edmund:
85,
88
| |
Kaczykowski Wojciech:
124
| |
Katke z Wierzchowskich Honorata:
66,
95,
127
| |
Klimkiewicz Ksawera i Wanda:
168
| |
Kolasiński Aleksander Albin:
136
| |
Kraiński Aleksander:
98,
106,
110,
111,
112,
116,
118,
123-125,
128,
130-132,
135,
137,
143,
152
| , , , |
Królikowski-Muszkiet Henryk:
122,
136
| |
Krzyżewska vel Kryszewska Marta:
52,
53,
56
| |
Kwidzyński (Quidzyński) Paweł:
105,
116,
160
| , |
Kwieciński Stanisław:
105,
152
| |
Lamparska z Jakubowskich Janina:
168
| |
Leszczyńska Franciszka:
127
| |
Leszczyńska Zofia:
88,
95
| |
Leszczyński Antoni mł.:
159
| |
Leszczyński Jakub:
41,
47
| |
Łowicki Franciszek ks.:
35,
56
| |
Majewski Łucjan (Lucjan):
133,
135
| |
Malotke ze Strongowskich Anna:
8,
168
| |
Marchlewski Mieczysław:
54
| |
Milewska z Borkowskich Elżbieta:
168
| |
Murawska z Pułczyńskich Małgorzata:
117,
154
| |
Nadolski Antoni Brunon:
159
| |
Nowakowski Aleksander:
132
| |
Ossowski Józef Tomasz:
154
| |
Ostrowski Franciszek ks.:
35
| |
Piernicki Teodor Jan:
137
| |
Płuszkiewicz Bronisław:
95
| |
Poćwiardowski Alfons:
159
| |
Połczyński-Janta Roman:
30
| |
Przybylski Bronisław:
102
| |
Przybylski Józef:
68,
71-74,
79-81,
83,
88,
89,
90,
98-99,
105-106,
110-111,
135
| |
Przyłucka ze Strongowskich Irena:
8,
168
| |
Quidzyński Paweł - patrz Kwidzyński Paweł
| , |
Rogaczewski Franciszek ks.:
127,
135
| |
Rutkiewicz Franciszek:
137,
156
| |
Rybiński Maksymilian:
160
| |
Sicińska z Moczyńskich Halina:
168
| |
Sojecki Aleksander:
73,
79
| |
Stefanowski Franciszek:
51,
111
| |
Strongowski Franciszek:
128
| |
Strugałła Hildegarda:
133
| |
Szalewski Franciszek:
160
| |
Szymański Franciszek:
111
| |
Tejkowski Maksymilian Antoni:
160
| |
Tempski-Esden Franciszek:
51,
53,
66,
74
| |
Tempski Quintylianus ks.:
35
| |
Węsierski-Gruchała Józef:
66
| |
Wieczorkiewicz Barbara:
142
168
| , |
Wiewiórowska Gertruda:
94
| |
Wiłkomirski Kazimierz:
147
| |
Żaczek Franciszek Jan:
36,
37,
38
| |
Żółtowski Aleksander:
134
| |
| Str. 176 |
| |
SPIS TREŚCI
Od autora | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Z dawniejszej przeszłości Oliwy | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
W erze Bismarka i hakaty | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Budowa polskiego życia społeczno-organizacyjnego w latach 1918 - 1920 | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Kronika Polonii oliwskiej z lat 1921 - 1929 | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Ostatnie lata przed wybuchem II wojny światowej | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Pod okupacją hitlerowską | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Wykorzystane źródła i literatura | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
Indeks nazwisk Polonii gdańskiej | . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . |
| Str. 177 |
| |
LEGENDA DO PLANIKU OLIWY Z OK. 1913 r.
1. Kościół poklasztony, od 1925 r. katedralny.
2. Kościół Św. Jakuba z XIII w.
3. Hotel "Waldhäuschen" (zniszczony w 1945 r.)
4. Hotel "Karlshof", obecnie dom mieszkalny.
5. Południowe skrzydło klasztorne, w latach od 1919 do ok. 1925 r. miejsce zebrań organizacji polskich.
6. Hotel Thierfelda, po I wojnie światowej F. Drzewieckiego (obiekt spalony w 1945 r.)
7. Dom Kaszuby Pawła Petke, w 1938-1939 r. świetlica organizacji polskich w Oliwie.
8. Dworzec kolejowy. Jedno z pomieszczeń wykorzystywane było przez Zjednoczenie Zawodowe Polskie na zebrania i imprezy.
9. Pensjonat "Schweizerhof", dziś dom mieszkalny.
10. Dom przy ul. Czyżewskiego 2, w którym od 1909 do 1920 r. mieszkał Antoni Abraham.
11. Dom przy ul. Noakowskiego 4, w 1919-1920 r. mieszkanie doktorowej Łucji Zedlewskiej.
12. Hotel J. Galickiego (dziś rest. "Oliwska").
13. Dom przy ul. Liczmańskiego 6, mieszkanie patriotycznej rodziny Meyów. W domu tym mieszkał harcmistrz Alf Liczmański.
14. Dom przy ul. Liczmańskiego 4, w latach 1938-1939 r. siedziba bursy Gdańskiej Macierzy Szkolnej.
15. Siedziba polskiej szkoły senackiej.
16. Ochronka polska przy ul. Czyżewskiego 12a, obecnie przedszkole nr 12.
17. Siedziba władz gminnych Oliwy, ul. Armii Radzieckiej 24/25.
18. Grób Antoniego Pikarskiego, weterana z 1863 r.
| Okładka |
| |
Cena zł 75,-
|