|
|
04062012
Na spotkanie
emerytów (dwa ostatnie opuściłem z powodu kiepskiej kondycji),
naszej kameralnej paczki coraz bardziej doświadczanych zdrowotnie i
pociętych
szpitalnie tetryków, kupiłem połówkę
Wyborowej i małą buteleczkę
likieru
Krupnik
dla siebie do wysączenia. Spotkanie zaplanowało dwóch Pawłów w ogródku
hacjendy
przy oliwskim stawie, gdzie mieszka Paweł Ryszard lub Ryszard Paweł, tylko
używa
tego drugiego imienia. Wyborową postanowiłem zachęcić staruszków do toastu
za
zdrowie
mojej wnuczki Natalii Aleksandry, która urodziła się 7 maja jako
dorodne,
ponad cztero kilogramowe dziecię, z pewnymi komplikacjami zdrowotnymi
u mamy
i wnuczki. Ale wszystko przeminęło. Rodzice i druga wnuczka Emilka cieszą
się już
wrzeszczącym maluchem w domu, którego trudno oderwać od piersi, takie
zacięte
na mamine mleko. Dziadek może doczeka zabaw z dwoma wnuczkami chociaż jedna
też potrafi dać w kość,
również bardziej zaangażowanej w opiece
babci.
Emeryci raczej
gustowali w whisky chociaż w zajeździe Olivka piją tylko czystą. Toast
za zdrowie wnuczki został spełniony, a jak zdrowie tetryków po tym zimnym
wieczorze
z racji temperatury powietrza i alkoholu przedstawiało się na drugi dzień,
tego nie wiem.
Z dwoma Pawłami posiedziałem do północy ponieważ byłem ciepło ubrany i
miałem
własnej produkcji żurek w jednym termosie i herbatę w drugim. Poniżej
zdjęcie
samowyzwalaczem, prawie
kompletnej naszej paczki, na tle Pachołka w Oliwie,
z pewnym akcentem
nawiązującym
do Euro 2012, z jednym wyjątkiem.
Do domu
wróciłem taksówką która wioząc Pawła do Wrzeszcza nadrobiła drogę
do Karpackiej. Moje zdrowie rozwija się dynamicznie, raz w dół to znowu
nieco
się polepsza, teraz dodatkowe badania, niepewność co dalej. Wydarzenie
rodzinne i związany z tym i stres, i radość z powiększenia rodziny, i ambaras
chcących
być przydatnych dla młodych nas dziadków, spowodowały przerwę w pisaniu
blogu,
co raczył mi wytknąć Paweł. Zaplanowałem na blogu wspomnienia z czasów moich
studiów toruńskich i pierwszy rozdział Akademiki
już napisałem. Archiwalne zdjęcia
wymagają opracowania, wyszukania, i dlatego postanowiłem napisać ten blog
przerywnik,
taki znak że jeszcze żyję.
Teraz bardziej skłaniam się do gapienia w telewizor w jakości HD, gdy
pokazują
transmisje z rozmaitych wydarzeń, niż do dokumentowania swoich
trójmiejskich
spacerków lub imprez. Szykuje się ich zatrzęsienie tak że chyba te
wspomnienia
toruńskie nieprędko opublikuję, również ze względu na huśtawkę formy mówiąc
tak bardziej sportowo. Opowieści z życia studenckiego z lat 1962 -
67,
archiwalne
zdjęcia z wernisaży wystaw fotograficznych w salonie
wystawienniczym
w DS 2.
z przybyłą na nie elitą ówczesnych fotografików grupy Zero 61 i Rytm, z kadrą
naukową,
późniejszymi profesorami, którzy licznie zaszczycali nasze małe wydarzenia
artystyczne,
pewnie wzbogacą historię UMK z tamtych lat.
Na
blogu 61 wspominałem o rozmaitych
prywatnych rocznicach. Z okazji
60 lat panowania w Wielkiej Brytanii Królowej Elżbiety II, diamentowa
rocznica,
i to jest wielka historia światowa, przesiedziałem całą niedzielę przy
telewizorze
na transmisji parady jednostek pływających na Tamizie, przed Królową i jej
rodziną,
na kanale BBC, bez żadnych reklam, wspaniały reportaż z kilkudziesięciu
kamer,
widoki Londynu i 1000 jednostek pływających, rozmaitych łodzi,
dawnych
motorówek i barek, statków pasażerskich,
pełny kalejdoskop rzecznej flotylli.
I uwieczniłem to wydarzenie
fotografując je
z ekranu telewizora.
|
|
|
Za mną na
oparciu fotela, leżał rozłożony malowniczo liliowy kot brytyjski Eliasz,
spoglądając na swoją ojczyznę na ekranie telewizora, i kombinując jak by tu
wskoczyć na kolana swego pana który tak nietypowo pstryka jakieś zdjęcia.
Wiatr z deszczem u nas, w Gdyni okręty wojenne z Europy, żaglowiec
Kruzensztern,
i zaproszenie do oglądania i zwiedzania. A tam! po co mi udawanie jakichś paparazzi
i bieganie z aparatem w deszczu, gdy teraz tysiące zdjęć po każdej imprezie
można znaleźć w Internecie, a transmisje w telewizji cyfrowej powalają
jakością.
Na Tamizie też wiatr a później deszcz, a ja cieplutko, w kapciach, mam
podgląd
na piękną, historyczną imprezę, z widokami Londynu, ludzi zgromadzonych
na nadbrzeżach, w szczegółowych obrazkach ruchomych i dźwiękowych
jakości Full High - Definition.
Pod koniec nie kończącej się parady, miałem wrażenie że Królowa jest
nieco
osamotniona i po godzinie 17. patrzy z nadzieją czy może to już koniec defilady
i
wreszcie
się napije ciepłej herbatki. Szkoci słyną z wyrobów z owczej wełny
i pewnie
jakiś
duży ciepły szalik w kratę, mógłby osłonić przed zimnem ich królową.
Taki
szalik
pojawił się na szyi żony księcia Cambridge Williama ale nie
wiem czy
to zasługa
księcia który stał przez cały czas raczej nie przy Catherine. Na samym
końcu
parady
pojawiła się barka z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną i mimo
deszczu i
wiatru,
całkowicie nieosłonięci artyści zaśpiewali brawurowo dla Królowej.
Podobno
u Elżbiety II nigdy nie widać przeżywanych wzruszeń i jedyna łza która się
pojawiła
na jej twarzy to na uroczystości pożegnania wycofanego z użytku w 1997 roku
jachtu
królewskiego
Britannia, którym odwiedziła wiele krajów świata. Może
ktoś
jeszcze
uwieczni jakąś łezkę wzruszenia Jej Wysokości Elżbiety II. z okazji
takiego
uwielbienia Królowej przez swoich poddanych, po 60 latach
panowania,
i przeżyciu 12 premierów Wielkiej Brytanii i 12 prezydentów USA.
………………………………………………………
|