Strona autorska |
Blog 61
<46>| 47> 48> 49> 50> 51> 52> 53> 54> 55> 56> 57> 58> 59> 60> 61> 62> 63> 64> 65> 66> 67> 68> 69> |
|
2007 - 2012 | STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA | |
|
|
|
Galeria zdjęć |
W czerwcu minie pięć lat jak zacząłem tworzyć tą stronę autorską,
po której wiele sobie obiecywałem. Planowałem ją bardziej treściwą we wspomnienia związane z pracą w muzeum, z moimi autorskimi reprodukcjami dzieł sztuki, ale jest jak jest, i mogę ją tworzyć hobbystycznie, bezpretensjonalnie, żeby już zupełnie nie „skapcanieć” na emeryturze. Szybcy i sprawni kopiści często wklejają na forach lub portalach internetowych obrazki z mojej strony, bez podania źródła skąd ściągają, lub odnośnika do zdjęcia, i pewnie się dziwią dlaczego wklejane przez nich ilustracje znikają. Wysyłam maile z interwencją że nie życzę sobie publikowania zdjęć skopiowanych z mojej strony w necie na zasadach że nikt nic nie wie. I admini czy administratorzy przeważnie przyznają mi rację i kasują obrazki. Pięć lat skończy również w czerwcu Eliasz, nasz liliowy kot brytyjski. Zastępuje nam nieodżałowanego Figielka i jest bardzo zżyty ze swoimi wiekowymi właścicielami, a my z nim. Ten rok też ma magiczną datę w grudniu, 12.12.2012, chociaż może nie tak atrakcyjną jak ta z lutego 2002. Może uda się do tego czasu rozszerzyć wspomnienia na stronie o czasy toruńskie, powklejać jakieś fotki nagrodzone na konkursach fotograficznych, zwłaszcza te z okresu mojej pracy instruktorskiej w Morskim Domu Kultury w Nowym Porcie, wspomnieć o pierwszej pracy - to też okrągła rocznica 45 lat, 01.07.1967 - w Muzeum Zamkowym w Malborku. Wspomnienia z ponad dwóch lat pracy w MZM może przełamią niechęć do innego muzeum, upływający czas podobno leczy. Pierwszego czerwca minie 5 lat gdy stałem się emerytem w wieku 67 lat, a więc wyprzedziłem wszelkie rządowe reformy. I mógłbym dalej pracować ale nie skorzystano z tych moich chęci. Pozostają więc spacerki, nowe wpisy na blogu, reportaże fotograficzne, tworzenie rozmaitych potraw, teraz jestem fanem programów kulinarnych w TV, które pomagają takim bezżołądkowcom upichcić sobie bardziej strawne pożywienie. Pochłaniamy też z Krysią barwne opowieści o ludzkich losach, rujnując się na tańsze książki kupowane na Allegro. O książce Marci Shore już wspominałem w blogu 33. Inne to biografie: Majakowski, Wiera Gran, Anda Rottenberg, Córka Stalina, wywiady z Bartoszewskim, skandale, skandaliki i barwne życie elit politycznych i artystycznych okresu dwudziestolecia międzywojennego, autorstwa Sławomira Kopera już w kilku tomach, Gałczyński, Broniewski, Waldorff, Miłosz Andrzeja Franaszka, prawdziwa cegła ze względu na grubość tomu, w której ostatnio się zaczytuję, i jeszcze kilkanaście innych. Tuż przed jubileuszem 35 rocznicy, wyruszyłem jak zwykle na spacerek, nietypowy, zimową jeszcze porą do Sopotu, zaczynała się właśnie odwilż, i nawet zwiedziłem Państwową Galerię Sztuki. Znany trójmiejski dziennikarz przestrzegał tuż przed uroczystym otwarciem nowo wybudowanej siedziby Galerii w Domu Zdrojowym, że moczymordy nie wejdą na wernisaże i teraz tylko na zaproszenia, i nieco się zniechęciłem do wernisaży w PGS. Dziennikarz niedawno odszedł, może do lepszego świata, a ja zwiedziłem trzy pięknie eksponowane wystawy, w nowoczesnych wnętrzach, jako jedyny zwiedzający na trzech poziomach, będąc nieco skrępowany bacznymi spojrzeniami pilnujących panów z ochrony. Było ich dwóch na jednego. Sugestywne głowy w rzeźbach Adama Myjaka, bardzo kobiecy świat w prezentacji Marii Pinińskiej - Bereś pod tytułem „Imaginarium cielesności”, i czarno biała fotografia Tomasza Gudzowatego na wystawie zatytułowanej „Beyond the body”. Rzeczywiście „dużo ciała” na zdjęciach. Widział bym je raczej w barwach i może autor ma ujęcia w kolorze. Ale upiera się tylko przy fotografii monochromatycznej. I może fotografuje klasycznie, tylko na negatywach czarno białych, swoisty masochizm artystyczny gdyby jeszcze sam powiększał i „nurkował” w dużych kuwetach. Tak jak robiłem to prawie przez całe zawodowe życie. Wstąpiłem do kawiarni, może bistra, wyjście jest również na zewnętrzny taras, a wejście od galerii między zerowym a pierwszym poziomem. Zwiedzanie wystaw poprzedzone było jeszcze zdjęciami na Monciaku i molu, z krą na morzu i rojem łabędzi, mew, kaczek na plaży, i trochę się zmęczyłem tymi wyczynami. Usiadłem przy stoliku przy oknie, z podglądem na plac przed molem i wysączyłem mały kieliszek Jacka Danielsa do kawy, trochę ryzykownie dla mnie ale co tam. Oprócz miłej pani z obsługi, byłem sam, i wysłuchałem z głośników przebojów Ewy Demarczyk, prawie takich jak na dawnej płycie winylowej HI - FI, Tomaszów, Groszki, Jaki śmieszny, i inne. Płytę posiadam w swojej kolekcji, z przedmową Juliusza Kydryńskiego o „Czarnym Aniele polskiej piosenki”. Kto teraz pamięta brata sławnego Lucjana Kydryńskiego. Niestety przeboje nie w wykonaniu Demarczyk, ale Janusza Radka, i tylko Tomaszów i Skrzypka Sercowicza bym zaakceptował. Chwila nostalgii jednak była. W tym miejscu, tuż za oknem kawiarni, ojciec sfotografował nas w 1946 roku, na ocalałym autentycznym tarasie kasyna z przedwojennych lat, z mamą i bratem, na tle fontanny i placu przed molem. ……………………………………………………… |
|
|
<46>|
47>
48>
49> 50>
51>
52>
53>
54>
55>
56>
57>
58>
59>
60>61>
62>
63>
64>
65>
66>
67>
68>
69> |
|