Strona
autorska
Blog 61   
 
<46>| 47> 48> 49> 50> 51> 52> 53> 54> 55> 56> 57> 58> 59> 60> 61> 62> 63> 64> 65> 66> 67> 68> 69>

 
 
2007 - 2012   STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA
 

 

 

 

 

 

 

 

 
 

 

 
2502012
W tym roku mnóstwo prywatnych rocznic. Pierwsza już była w lutym, nasza
35 rocznica ślubu i Krysia zażartowała o prezencie z okazji tego koralowego
jubileuszu. Więc zażartowałem, że kupię jej wyspę koralową z błękitną laguną.
I trochę się pośmialiśmy z tej nędzy emeryckiej. W wigilię rocznicy, kupiłem
trzy długie czerwone róże, serduszko walentynkowe, i tak sobie uczciliśmy
rocznicę przy cieście drożdżowym, własnym wypieku. Róże wytrzymały przez
dwa tygodnie i nawet wypuściły nowe wiosenne gałązki. Emilka, nasza wnusia,
skończy w październiku trzy latka a druga wnusia już w drodze, niecałe dwa
miesiące do urodzin.
 

 
Pół wieku temu zaczynałem studia w Toruniu. W lutym 2002 r., w magiczną
datę 02.02.2002, minęło już 10 lat, mieliśmy kameralny zjazd naszego roku
w kawiarni
Modry Fartuch na Rynku Nowomiejskim w Toruniu, gdzie odbyło
się kilka naszych spotkań mikołajkowych w czasie studiów. Było nas pięciu
absolwentów - tylko tylu z odszukanych udało się Wojtkowi zachęcić
do uczestnictwa - kilku przyjaciół z dawnych lat w tym mój kolega z technikum
orłowskiego, Jurek Wardak, o którym wspominałem w blogu 12, i czterech
profesorów z czasów naszych studiów. Andrzej Ściepuro zmarł w sierpniu 2010 roku,
więc teraz byłaby równowaga. Przy okazji powrócę do tego spotkania po latach,
z reportażem fotograficznym którego nie mogło by zabraknąć. Poniżej zdjęcie ze statywu
na samowyzwalacz, wszystkich uczestników spotkania łącznie z osobami towarzyszącymi
i miłą obsługą.
 

 

Galeria zdjęć
 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
  W czerwcu minie pięć lat jak zacząłem tworzyć tą stronę autorską, po której
wiele sobie obiecywałem. Planowałem ją bardziej treściwą we wspomnienia
związane z pracą w muzeum, z moimi autorskimi reprodukcjami dzieł sztuki,
ale jest jak jest, i mogę ją tworzyć hobbystycznie, bezpretensjonalnie, żeby
już zupełnie nie „skapcanieć” na emeryturze. Szybcy i sprawni kopiści często
wklejają na forach lub portalach internetowych obrazki z mojej strony, bez
podania źródła skąd ściągają, lub odnośnika do zdjęcia, i pewnie się dziwią
dlaczego wklejane przez nich ilustracje znikają. Wysyłam maile z interwencją
że nie życzę sobie publikowania zdjęć skopiowanych z mojej strony w necie
na zasadach że nikt nic nie wie. I admini czy administratorzy przeważnie przyznają
mi rację i kasują obrazki.
Pięć lat skończy również w czerwcu Eliasz, nasz liliowy kot brytyjski.
Zastępuje nam nieodżałowanego Figielka i jest bardzo zżyty ze swoimi
wiekowymi właścicielami, a
my z nim. Ten rok też ma magiczną datę
w grudniu, 12.12.2012, chociaż może nie tak atrakcyjną jak ta z lutego
2002. Może uda się do tego czasu rozszerzyć wspomnienia na stronie
o czasy toruńskie, powklejać jakieś fotki nagrodzone na konkursach
fotograficznych, zwłaszcza te z okresu mojej pracy instruktorskiej w Morskim
Domu Kultury w Nowym Porcie, wspomnieć o pierwszej pracy - to też okrągła
rocznica 45 lat, 01.07.1967 - w Muzeum Zamkowym w Malborku. Wspomnienia
z ponad dwóch lat pracy w MZM może przełamią niechęć do innego muzeum,
upływający czas podobno leczy.
Pierwszego czerwca minie 5 lat gdy stałem się emerytem w wieku 67 lat, a więc
wyprzedziłem wszelkie rządowe reformy. I mógłbym dalej pracować ale nie
skorzystano z tych moich chęci. Pozostają więc spacerki, nowe wpisy na blogu,
reportaże fotograficzne, tworzenie rozmaitych potraw, teraz jestem fanem programów
kulinarnych w TV, które pomagają takim bezżołądkowcom upichcić sobie bardziej
strawne pożywienie. Pochłaniamy też z Krysią barwne opowieści o ludzkich losach,
rujnując się na tańsze książki kupowane na Allegro. O książce Marci Shore już
wspominałem w blogu 33. Inne to biografie: Majakowski, Wiera Gran,
Anda Rottenberg,
Córka Stalina, wywiady z Bartoszewskim, skandale, skandaliki
i barwne życie elit politycznych i artystycznych okresu dwudziestolecia międzywojennego,
autorstwa Sławomira Kopera już w kilku tomach, Gałczyński, Broniewski, Waldorff,
Miłosz Andrzeja Franaszka, prawdziwa cegła ze względu na grubość tomu, w której
ostatnio się zaczytuję, i jeszcze kilkanaście innych.
Tuż przed jubileuszem 35 rocznicy, wyruszyłem jak zwykle na spacerek, nietypowy,
zimową jeszcze porą do Sopotu, zaczynała się właśnie odwilż, i nawet zwiedziłem
Państwową Galerię Sztuki. Znany trójmiejski dziennikarz przestrzegał tuż przed
uroczystym otwarciem nowo wybudowanej siedziby Galerii w Domu Zdrojowym,
że moczymordy nie wejdą na wernisaże i teraz tylko na zaproszenia, i nieco się
zniechęciłem do wernisaży w PGS. Dziennikarz niedawno odszedł, może
do lepszego świata, a ja zwiedziłem trzy pięknie eksponowane wystawy,
w nowoczesnych wnętrzach, jako jedyny zwiedzający na trzech poziomach,
będąc nieco skrępowany bacznymi spojrzeniami pilnujących panów z ochrony.
Było ich dwóch na jednego.
Sugestywne głowy w rzeźbach Adama Myjaka, bardzo kobiecy świat w prezentacji
Marii Pinińskiej - Bereś pod tytułem Imaginarium cielesności, i czarno biała fotografia
Tomasza Gudzowatego na wystawie zatytułowanej Beyond the body. Rzeczywiście
„dużo ciała” na zdjęciach. Widział bym je raczej w barwach i może autor ma ujęcia
w kolorze. Ale upiera się tylko przy fotografii monochromatycznej. I może fotografuje
klasycznie, tylko na negatywach czarno białych, swoisty masochizm artystyczny gdyby
jeszcze sam powiększał i „nurkował” w dużych kuwetach. Tak jak robiłem to prawie
przez całe zawodowe życie.
Wstąpiłem do kawiarni, może bistra, wyjście jest również na zewnętrzny taras,
a wejście od galerii między zerowym a pierwszym poziomem. Zwiedzanie wystaw
poprzedzone było jeszcze zdjęciami na Monciaku i molu, z krą na morzu i rojem
łabędzi, mew, kaczek na plaży, i trochę się zmęczyłem tymi wyczynami. Usiadłem przy
stoliku przy oknie, z podglądem na plac przed molem i wysączyłem mały kieliszek
Jacka Danielsa do kawy, trochę ryzykownie dla mnie ale co tam.
Oprócz miłej pani z obsługi, byłem sam, i wysłuchałem z głośników przebojów
Ewy Demarczyk, prawie takich jak na dawnej płycie winylowej HI - FI,

Tomaszów, Groszki, Jaki śmieszny
, i inne. Płytę posiadam w swojej kolekcji,
z przedmową Juliusza Kydryńskiego o „Czarnym Aniele polskiej piosenki”.
Kto teraz pamięta brata sławnego Lucjana Kydryńskiego. Niestety przeboje
nie w wykonaniu Demarczyk, ale Janusza Radka, i tylko
Tomaszów i Skrzypka
Sercowicza
bym zaakceptował. Chwila nostalgii jednak była. W tym miejscu,
tuż za oknem kawiarni, ojciec sfotografował nas w 1946 roku, na ocalałym
autentycznym tarasie kasyna z przedwojennych lat, z mamą i bratem, na tle fontanny
i placu przed molem.
………………………………………………………  

   
 
  <46>| 47> 48> 49> 50> 51> 52> 53> 54> 55> 56> 57> 58> 59> 60>61> 62> 63> 64> 65> 66> 67> 68> 69>