Strona autorska |
Blog 12
1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd. |
|
2007 - 2012 | STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA | |
Galeria zdjęć I |
08022008 „Kędyż są te lotne chwile, co mkną szybko jak motyle, nigdy w biegu nie wstrzymane” Ten blog poświęcam pamięci tych przyjaciół szkolnych którzy odeszli. W zeszłym roku w kwietniu Alosza Siciński. Wcześniej Romek Chomicz, Lena Sawicka, może inni. Szkoła średnia. Zjazd absolwentów 9 września 2005 r. w Orłowie. W zespole Szkół Plastycznych a poprzednio Państwowego Technikum Sztuk Plastycznych z Działem Liternictwa i Reklamy oraz Działem Fotografiki w Gdyni, wówczas gdy byliśmy jej uczniami w latach 1953 - 58. W 1952 siedzibę szkoły przeniesiono do Orłowa. W Gdyni pozostały pracownie w których odbywały się zajęcia praktyczne z fotografii, i zaliczyliśmy tam maturę „zawodową”. Po części oficjalnej w Teatrze Miejskim w Gdyni, gdzie nastąpiły właściwie pierwsze spotkania i przypominania, „odkurzanie pamięci”, pojechaliśmy autokarami pod gmach szkoły w Orłowie do wspólnego zdjęcia. W ten upalny wrześniowy dzień 2005 Alosza snuł się z identyfikatorem, gdzie zamiast roku ukończenia napisano mu „dawno temu”. Był cieniem tego wiecznie uśmiechniętego przystojnego bruneta, seryjnego podrywacza. W bogato ilustrowanym informatorze wydanym na 60 - lecie Szkoły Alosza jest uwieczniony na wszystkich zjazdach, od pierwszego na 15 - lecie do ostatniego. Mieszkał już w Domu Opieki w Gdyni. Ostatecznie zrezygnował z samotnego życia w klitce gdzie był regał, wersalka, taboret i trochę miejsca do poruszania. Mieszkanie bez wygód, tylko z umywalką, bez toalety. Gdy go odwiedziłem, nigdy nie wiedziałem gdzie „to” zrobić. Pokoik był w solidnym, przedwojennym gdyńskim domu w centrum. Na placyku przed gmachem szkoły, prawdziwej patelni w to upalne południe, powoli gromadził się tłum absolwentów. W pewnej chwili zauważyłem że Alosza siedzi na krześle w cieniu pod murem. Nawet dla zdrowych staruszków tuż przed emeryturą, czekanie na wspólne zdjęcie było uciążliwe. Do zdjęcia Alosza ustawił się w zupełnie innym miejscu, tam gdzie dotarł w tłumie. Może przy klasie z którą zaczynał szkołę. Z naszego roku maturalnego 1958, było nas troje i jeszcze dwóch absolwentów którzy zaliczyli maturę rok później. Oczywiście mnóstwo znajomych, powitania, wspominania i przemarsz wśród rozbawionej poprzebieranej młodzieży z balonikami, niektórzy dzierżąc deskę na kiju z wymalowanym rokiem ukończenia. Robiłem reportaż i spotkałem się ze wszystkimi dopiero przy stole. Napoje, drinki, piwo czy inny alkohol, zakąski do kupienia w specjalnym stoisku. Ciepły wieczór. Przed malowniczo położoną nad morzem, niedaleko mola, byłą przedwojenną gospodą orłowską „Adlerówką”, porozstawiane stoły. Przez wiele lat Widok przedwojenny gospody „Adlerówka”, forum WFG, Sabaoth, link służyła jako internat. Tańce na zachowanym dawnym kamiennym parkiecie, pod lipami, gwar rozmów, błyszczące oczy Aloszy wpatrujące się w twarz dziewczyny która przysiadła by z nim porozmawiać. Na naszym balu pomaturalnym, rzadkość w dzisiejszych czasach, w sali dawnej gospody i do dzisiaj należącej do Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni, przetańczyłem całą noc w czerwcu 1958 r., wszystkie taneczne kawałki w rytmie 3/4. I nauczyłem się tańczyć walca. Pierwszy garnitur, pierwsza wódka, przed balem w knajpie „Ludowa”, pierwsze „świadectwo” dojrzałości. Umówiliśmy się wcześniej, prawie cały maturalny stan męski. Młode orły z Orłowa. Litr czystej wódy, w zwykłej oszronionej butelce pod śledzika. To była moja pierwsza setka wódki w dwóch porcjach. Więcej nie chciałem. I byłem jedynym tańcującym absolwentem rodzaju męskiego na balu. Reszta gdzieś zniknęła. Najlepiej bawili się rodzice i profesorowie. Niektórzy maturzyści zaliczyli pierwsze pocałunki na końcu mola orłowskiego jak dowiedziałem się we wspominkach w dniu zjazdu. Byliśmy przecież nobilitowani do dojrzałego życia, mogliśmy wybierać i tworzyć teraz z okruchów przeżyć swoje dorosłe życie. Ale tak naprawdę niewiele wspomnień udało się odtworzyć na tym ostatnim spotkaniu w 2005 r. Bardziej szczegółowe opowieści były na zjeździe 1995. Było nas więcej, Alosza pogodny i dowcipkujący, Romek Chomicz wzruszony prawie się popłakał. Przyjechał z Torunia Jurek Wardak. Z przed gospody - internatu w Orłowie niektórzy przenieśli się na bal do hotelu w Gdyni gdzie był już Jurek. Nie byłem na balu. Chciałem tylko chociaż na krótko spotkać się w trójkę Romek, Jurek i Ryszard. Krótkie serdeczne spotkanie po latach. Po maturze wybraliśmy się w takim zestawie w pierwszy historyczny Autostop 1958. Mój brat którego musiałem niefortunnie zabrać na tą naszą wyprawę, zrobił nam zdjęcie, całej trójki przed Bramą Żeglarską w Toruniu. Wszyscy spotkaliśmy się później na studiach na UMK. Najpierw Romek, rok później Jurek, dwa lata później ja. I w tym składzie widzieliśmy się po raz ostatni, przed balem 1995 r. Bal był drogi, miałem drobny kryzys finansowy i wróciłem do domu. Romek na wystawie prac absolwentów odkrył swoją pracę, portret, rysunek z drugiej klasy. Nisko powieszony rysunek spowodował nieco komiczną pozycję przy zdjęciu. Romuald Chomicz, Wojewódzki Konserwator Zabytków, Kierownik Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego, Dyrektor PKZ, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych, poważnie już chory, prowadził po rozwiązaniu PKZ własny biznes konserwatorski. Jurek Wardak, wymieniany w wielu Almanachach fotografii polskiej artysta fotografik. Alosza Siciński przez prawie 20 lat operator kamery w Telewizji Gdańskiej. Potomek sławnego posła Władysława Sicińskiego, który zapisał się tym że w 1652 roku wprowadził do praktyki sejmu polskiego liberum veto. Alosza pobity i okradziony ze sprzętu fotograficznego, doznał urazu oczu z powodu pobicia i został rencistą. Pamiętam audycję o Morskim Domu Kultury w Nowym Porcie w gdańskiej telewizji. Pracowałem dodatkowo jako instruktor sekcji fotograficznej na połowie etatu. Prowadząca program, absolwentka UMK w Toruniu, znaliśmy się ze studiów i Alosza Siciński operator kamery, realizowali nagranie. Moja mama po obejrzeniu programu powiedziała że byłem bez tremy. Bardzo lubiła Aloszę. W reportażu o swoim byłym operatorze, Telewizja Gdańsk pokazała również mieszkańców Domu Opieki i wypowiedź jednej z pensjonariuszek która znała Aloszę od dzieciństwa. Demonstrując jego zdjęcie w albumie rodzinnym mówiła o nim jak o dziecku które kochała jak swoje. Pogrzeb odbył się 4 maja 2007. Byłem na pogrzebie Romka niestety za późno dowiedziałem się o pogrzebie Aloszy. W moim albumie jest zdjęcie gdy idziemy roześmianą gromadką do szkoły. Inne to zabawa na prywatce u Halinki Parchamowicz w Sopocie. I sławna studniówka. Marynarkę mama pożyczyła ale buty traktory zepsuły mi tańce. Więc „ruską” lampą elektronową na płaską baterię i „ruskim” Fedem 2 zrobiłem dokumentację. W 1969 roku, spotkałem Romka, będącego Konserwatorem Wojewódzkim w Gdańsku, gdy przyjechał do Muzeum Zamkowego w Malborku. W muzeum malborskim zacząłem pracę po studiach i jak wielu pracowników muzeum dojeżdżałem codziennie do Malborka z Trójmiasta. Romek wstawił się za mną u dyrektora ówczesnego Muzeum Pomorskiego i przeniosłem się dzięki niemu do Gdańska. W pracowni fotograficznej gdańskiego Muzeum przez pewien czas pracowała Halina Parchamowicz. Odeszła na własną prośbę długo przed moim przyjściem. Często korzystałem z jej starannych opisów negatywów w księdze inwentarzowej. Podczas spotkania na wernisażu w muzeum, Romek zwrócił się do mnie z prośbą o przyłączenie się do odwiedzin chorej Leny o której pamiętała grupka przyjaciół klasowych. Niestety nie zdążyłem. Razem z Basią Niwińską i Teresą Boruń (panieńskie), obejrzeliśmy wystawę prac absolwentów w sali internatu w której pisaliśmy maturę, odbieraliśmy świadectwa dojrzałości i mieliśmy bal. I całe girlandy zdjęć legitymacyjnych gdzie nasza klasa była wyjątkowo licznie reprezentowana. Ja nawet w dwóch ujęciach. Dużo później po zjeździe umówiliśmy się z Basią i Teresą na dalszy ciąg wspominania przy dobrym winku domowej roboty. I dopiero wtedy potoczyły się opowieści. A Bal Absolwentów 2005 trwał do rana. Opustoszałe coraz bardziej piękne miejsce wokół dawnej starej gospody, z braku możliwości drinkowania zostało zamienione na inne. Kawiarnia całonocna pod namiotowym dachem na plaży, tuż przy molu orłowskim. Przez pięć szkolnych lat nigdy nie widziałem wschodu słońca w Orłowie. Powtarzający się w kawiarni stary szlagier „Cień Twego uśmiechu” (The shadow of your smile), fale szumiące tuż obok stolików, a na barierce zamiast morskiego konika, pasikonik. Wschodzące słońce powoli wyłaniało się z chmur nad molem orłowskim. (...) Powinienem po prostu pójść do Orłowa, na swoje ulubione molo, wyjąć te filmy i wrzucić do morza żeby nikt po mnie nie zbierał, nie cudował, nie wyszukiwał... Alosza mp3 ……………………………………………………… |
|
|
||
Galeria zdjęć II
|
||
|
||
|
1> 2> 3> 4> 5>
6>
7>
8>
9>
10>
11> 12>
13>
14>
15>
16>
17>
18>
19>
20>
21>
22>
23>
24>
25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd. |
|