Strona
autorska
Blog 1
 
1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>

 
26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> c.d.
2007 - 2012   STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA
 

Blog nr 1 jest najstarszy.
Najnowszy jest ostatni
69.

 

 

 

 
19062007
Już w nowym i starym kącie. Przy oknie. W naszym mieszkaniu M - 3, mocno
zagraconym z powodu powierzchni 40 m², trudno jest wygospodarować trochę
miejsca nawet na notebook. Nade mną wysoko piętrzy się regał. Trochę strasznie
to wygląda. Ten ciężar nad głową. Próba pisania w fotelu. Znowu wcisnąłem
przypadkowo jakiś klawisz i literki zamiast się uzupełniać znikają i tworzą się nowe.
To chyba Insert. Teraz Delete robi przecinki. Po wciśnięciu Num Lock wszystko
wraca do normy. Ten notebook LG taki jak lodówki, telewizory i  inne AGD,
jest trochę wyśmiewany na forum. A ma klawiaturę numeryczną. To młoda
jeszcze produkcja wielkiego koncernu koreańskiego. Spodobał mi się z powodu
prostoty i programu Home XP. Teraz mamy czasy agresywnego wprowadzania
nowego oprogramowania Vista. Większość moich starych programów nie mogła
by funkcjonować. A forsa jest potrzebna na leki i przeżycie więc kupowanie nowych
programów mijało się z rozsądkiem. Jest OK.
…………………………………………………………

  30062007
Za chwilę odbędzie się inauguracja torby na kółkach. Niestety, nie dorobiłem się innego
pojazdu samobieżnego. Wydałem ciężkie pieniądze na super torbę produkcji włoskiej
w sklepie internetowym. Pomysł z trzema kółkami świetny ale wykonanie włoskie.
Za moment wyruszam. Ze strachem, przed ośmieszeniem lub innymi niespodziankami.
Ale emeryt powinien powoli przyzwyczajać się do swojego niedołęstwa. A więc do dzieła.
I opis wyprawy po zakupy. Torba jedzie po nierównościach drogi z łoskotem sześciu
kółek na  metalowych zawieszeniach. Jedno kółko w górze a na dwóch więcej udźwignie.
Po schodach posuwa super nawet załadowana dwukrotnie ponad ciężar dopuszczalny.
Sądzę że góra piętnaście kg to jej norma ponieważ więcej trudno ciągnąć pod górę.
Obciążone kółka mniej hałasują ale i tak hałas wzbudza zainteresowanie. Z 15 kg
przyjechać to duża ulga niż przynieść.
………………… ………………………………………

 

 

 


 
  03072007
Zacząć tą pisaninę jak zawsze trudno. A opowieść będzie o spacerku niedzielnym
w pierwszy dzień lipca. Po wydrukowaniu rozkładu jazdy autobusu 117 z przystankiem
końcowym Kapliczna, nomen omen jak na młodego emeryta, ruszyłem popołudniową
porą. Krysia nawet w pogodnym nastroju żartowała że wolę spacerować bez niej.
Niestety ma takie stopy że spacer na razie niemożliwy. Autobus niskopodłogowy.
Nad przednią szybą informacja. Nie otwierać okien bo jest klimatyzacja. W zwykłym
miejskim autobusie taki wypas. Pierwsza knajpka nad samym morzem, stoliki prawie
przy brzegu morza. Dalej już większa, Kliper, z pretensjami do żeglarskiej tawerny.
Gin Lubuski 50 ml, herbatka z cytryną i siadam przy stoliku niedaleko od brzegu. Może
trzydzieści osób, piją kawę, piwo, niestety nie mają tego co lubię. Spieszeni rowerzyści
zasłaniają mi widok więc rozgrzany wyruszam na promenadę. Na pasie dla rowerzystów
szaleńcze jazdy różnych jeźdźców. Wrotkarze, pojazdy czterokołowe, riksze. Dochodzę
do budynku Hestii i w drugiej knajpce w której lubię wypić piwo trochę tłoczno więc
wracam. Mijam zaniedbaną daczę. Dawniej atrakcyjna, w zaciszu nadmorskiej zieleni,
przy polnej drodze. Teraz sznur pędzących rowerzystów i tłumy spacerowiczów
na widoku. Kto chce wypoczywać przy takim deptaku. Wracam do pierwszej knajpki.
Wymyślne stoły i krzesła, barierka z lampionami. Niedaleko przystanek autobusowy
z którego mogę dojechać do domu. Do brzegu kilka metrów bo knajpka na plaży. Jest
moje piwo ale niestety nie butelkowe. Ale zamawiam i siadam. Zachodzące słońce sprawia
że widok zatoki wart jest kontemplacji. Co prawda zakłóca go rozmowa dwóch lekko
podciętych młodych ludzi. Chyba studenci chociaż zasób używanej łaciny bogaty.
Gdy jeden oddala się drugi topi zapalniczkę w piwie. Wyciąga, wytrząsa resztki piwa
i całkiem spokojnie zapala papierosa pierwszym pstryknięciem. Po chwili, rezygnując
z plastykowej wygódki zmierza  na wydmy i zahacza o druty ogrodzenia łapiąc
przysłowiowego szczupaka na piachu. Wydmy pod ochroną i zakaz wstępu.
Później pokazuje koledze zdarty naskórek na nodze. Kolega pochyla się, zamaszystym
ruchem odrywa fragment skóry i kładzie na stole. I rżą ze śmiechu.
Chłodna bryza wieczorna zmusza mnie do opuszczenia plażowej knajpki. Do odjazdu
autobusu jeszcze chwila więc krótki spacerek wokół domu wczasowego „Rzemieślnik”.
Odnowiony relikt PRL. Świetnie odnowiony i pewnie nieźle prosperuje. Taras na
którym kręcono fragment filmu Morgensterna „Do widzenia do jutra” ze stolikami jak
kiedyś gdy siedział przy nich Cubulski. Ten dom w tamtych czasach to była nowość.
Niedaleko nowe ekskluzywne osiedle. Stąd codziennie można podziwiać uroki morza.
Jedynie widoki bo woda raczej skażona. Na rogu kościół. Całkowicie zagubiony
dawny przedwojenny wygląd. Autobus zabiera mnie do matecznika.
…………………………………………………………
 
 
  1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>
 
26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> c.d.