Strona autorska |
Blog 46
1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> c.d. |
|
2007 - 2012 | STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA | |
30102010 Życie w tradycji, z którą czasami trudno wytrzymać. Jest święto i znowu trzeba przejść wśród szpalerów zniczy, donic z kwiatami, z całym tym biznesem około cmentarnym. Rodzice mają grób w głównej alei cmentarza w Sopocie i kilka razy w roku jadę moim autobusem 117. gdańsko - sopockim, który podwozi mnie od domu do ul. Okrężnej koło cmentarza. Przedłużony weekend świąteczny, rok wypełniony tragediami, znicze zapalane prawie na okrągło w rozmaitych miejscach, nie tylko na cmentarzach, i gęstniejąca ilość ludzi krzątających się przy grobach. Pierwszego listopada omijam cmentarze, nie lubię tych tłumów, również widoku grobów z przesadną ilością zniczy, kwiatów, a w ciągu roku często zapomnianych i zaniedbanych. W przeddzień święta, po uprzednim porządkowaniu, wyniesieniu worków z liśćmi, i symbolicznym przystrojeniu grobu kwiatami i świerkowymi gałęziami, zapalam znicze, które palą się przez dwie doby i w Dzień Wszystkich Świętych siedzę w domu. Czasami w Dzień Zaduszny przychodzę sprawdzić czy nie zadeptali grobu, i może oprócz mnie jeszcze ktoś zapalił znicz rodzicom, może przybył jakiś kwiatek. Tłum wypełniający główną alejkę koło krzyża, podczas nabożeństwa na cmentarzu, jest tak liczny i zajmuje tyle miejsca, że niektórzy uczestnicy potrafią stać nawet na grobach. W tym roku po zapaleniu zniczy postanowiłem, korzystając z ładnej pogody, przejść ścieżkami sopockimi, tam gdzie bywałem, mieszkałem i chodziłem na spacery, często z rodzicami. Sopot jesienny nie skłania do ucieczki od przeszłości i pomimo ciągłych zmian i kalejdoskopu nowych widoków, powracają zdarzenia z dawnych lat. Tkwią we mnie i ożywają, to moja przestrzeń prywatna, którą przywołuję we fragmentach w moich blogach ze zdjęciami z rodzinnych albumów. W Sopocie szybko zacierają się widoki znane mi z dzieciństwa, a nawet z czasów, gdy przeniosłem się do Oliwy. Plac Przyjaciół Sopotu rozkopany, rzeźba Jasia Rybaka ostatecznie zniknęła. Na zwiedzenie Galerii Sztuki w Domu Zdrojowym i na wjechanie windą na punkt widokowy w Punkcie Informacji Turystycznej, nie zdecydowałem się. To zupełnie nowe miejsca a ja wędruję starymi ścieżkami. Na końcu mola budowa Mariny postępuje żwawo, ale pierwszy jesienny sztorm może zrobić trochę bałaganu na budowie. Następnie wędrówka przez Park Południowy, obok źródła solankowego i kościoła ewangelickiego, ul. Parkową do ulicy Bitwy pod Płowcami, koło domu nr 7. o którym już tyle wspominałem i obok wielu innych, których podwórka nagle ożywają dawnymi zdarzeniami. Dalej ul. Na wydmach, Emilii Plater, aż do Placu Rybaka. Autobus 143. przy skrzyżowaniu z ul. Polną nie jeździ, więc ruszyłem dalej do tramwaju w Jelitkowie, tą samą ul. Bitwy pod Płowcami, która kiedyś pod koniec lat 40 - tych była drogą polną. W lecie często nią wędrowaliśmy, popołudniową porą, do opłotków Jelitkowa, cała grupka dzieciaków z rodzicami, na świeże mleko u gospodarza z wieczornego udoju. I wracaliśmy, gdy słońce zachodziło nad łąkami, rozwrzeszczaną gromadą, napojeni ciepłym mlekiem, o smaku niezapomnianym do dzisiaj. Fragment panoramy lotniczej z roku 1938, okolicy Jelitkowa z widokiem polnej drogi między Sopotem i Jelitkowem. Ze zbiorów Piotra Popińskiego, ilustracja w publikacji Oliwa, Jelitkowo, z cyklu: Był sobie Gdańsk - Dzielnice, str. 140,141, ……………………………………………………… 02112010 Dzisiaj Dzień Zaduszny i zgodnie z: tradycja stawiania zniczy na grobach wywodzi się z dawnego pogańskiego zwyczaju rozpalania ognisk na mogiłach, wierzono bowiem, że ogrzeją one błąkające się po ziemi dusze, postanowiłem postawić nowe znicze. Leki dla Krysi trzeba wypisać więc najpierw azymut do Centrum Zdrowia i później na cmentarz, taką trochę okrężną drogą. Za przychodnią rozsiadła się wielka hala sportowa, tam gdzie była łąka i gdzie można było przejść na skróty od Żabianki, polną drogą na brzeg morza, tuż obok wielkiego gmachu Hestii. Jest przy nim przystanek autobusowy 143. W miejscu gdzie jest teraz rondo, obok gmachu Hestii, w czasach tuż powojennych, było skrzyżowanie polnych dróg przy strumieniu płynącym chyba aż ze Stawowia, z pochylonym drzewem z wielką dziuplą i z ulem brzęczących szerszeni. W końcu lat 40 - tych, cała ta okolica to łąki i drzewo stało jak słup na pograniczu Sopotu i Gdańska. Teraz na granicy miast tkwi okrągły budynek hali sportowej podobny z daleka do kosmicznego pojazdu, Ergo Arena. Przeszedłem przez część wielkiego placu przed halą, i doszedłem do już byłej, piaszczystej dróżki, która przylegała do ogródków działkowych i którą teraz wybrukowano chodnikiem. Chodnik kończy się nagle, i dalej jest już ach! tak jak było, polna droga, gęstwina rozmaitych chaszczy, piękna dzika przyroda. Co prawda jesień i rośliny zapadają w sen, liście coraz bardziej zmurszałe, a jednak trwa ta gmatwanina wybujałych roślin, nie dotknięta od lat ręką ludzką. Idąc dalej, dochodzi się do polnej drogi, równoległej do ul. Bitwy pod Płowcami, kiedyś nie istniejącej, w tym miejscu była łąka. Biegnie w odległości może 100 metrów, wśród wysokich krzewów i domów wczasowych po jednej stronie. Całkowicie zatracona przestrzeń dawnej ul. Bitwy pod Płowcami, brak rozległych łąk, które pamiętam z dzieciństwa. Trochę zdjęć z tego spacerku, w zachmurzony i mglisty dzień, prezentuję w galerii. Później pojechałem autobusem 143. który przejeżdża przez Dolny Sopot i zatrzymuje się również przy ul. Okrężnej, tak jak 117. od której już kilka kroków do cmentarza w Sopocie. Na grobie rodziców przybyły dwa znicze, zapaliłem nowe i również Jackowi Kotlicy, zmarłemu w tym roku, uczestnikowi naszych wspólnych podwórkowych zabaw dziecięcych na ul. Bitwy pod Płowcami. ……………………………………………………… |
||
|
||
|
1> 2> 3> 4> 5>
6>
7>
8>
9>
10>
11>
12>
13>
14>
15>
16>
17>
18>
19>
20>
21>
22>
23>
24>
25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 45> 46>| 47>> c.d. |
|