Strona
autorska
Blog 42   
 
1>
 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>

 
26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd.
2007 - 2012   STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA
Galeria zdjęć
 


 

  

 

 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
13072010
Proza i poezja życia emeryta. Jakaś czerwcowa infekcja, ból gardła, kaszel i gorączka.
W przychodni wizyta u lekarza rodzinnego tylko na zasadzie osobistej rejestracji tuż
po otwarciu. Próby telefonicznego zarejestrowania, to polowanie nawet ponad godzinne
na połączenie. Dla chorych jest zawsze kilka miejsc, zapisy normalne za tydzień i też
podobnie, kto pierwszy ten ma szansę. Taksówką jestem przed 7.00, godziną otwarcia
przychodni, i zapisują mnie na 7.30. Sympatyczna lekarz rodzinny pyta, chyba ta choroba
z powodu majówki. Sam nie wiem, jak dopadło mnie to czerwcowe zaziębienie? Przy
okazji zasięgam informacji w rejestracji, kiedy mogę się zapisać do specjalisty urologa,
na rutynową wizytę, po podpisaniu umów z NFOZ. Kardiolog już nie urzęduje
w przychodni, nie podpisano z nim umowy a do urologa od 1 lipca i zapisy na koniec
września. Przewidując kolejkę, zwłaszcza seniorów, wstaję o 5.00 i jestem 6.20 przed
przychodnią. Kolejka kilkunastoosobowa a tuż przed 7.00 jak policzyłem, jest około
90 osób. Pogoda letnia, ale dowiaduję się, że zimą pacjenci czekają na zewnątrz od 6.00.
Dobry temat do debaty kandydatów na prezydentów chociaż podejrzewam, że nie
bardzo mają wiedzę, jak się leczą ludzie po 70., emeryci pustawego portfela. Ten wiek
ponad 70. lat, zdecydowanie odbiera punkty przyznawane przez NFOZ na finansowanie
jakiejś bardziej skomplikowanej choroby starca. Ale jak masz pieniądze to leczenie
prywatne bez kolejki i komfortowo. Zapisano mnie na 20 września i w domu, już
wieczorem, telefon z przychodni, że wizyta dopiero na początku października,
lekarz ma urlop we wrześniu. Dwa zdjęcia dokumentacji tej prozy życia emeryta na
marginesie strony i chyba zmarginalizowanego życia.
Gdy zdrowie jako tako, no to poezją jest spacerowanie po rozkwitającym np. Sopocie,
dosłownie i w przenośni. Nawet udało mi się namówić żonę do podziwiania okolic
nowego Domu Zdrojowego. Chociaż bardziej zainteresowały ją sklepy na Monciaku
i stoiska z bursztynami przy molu. Prawdziwa kobieta. Oceniła również bardzo pozytywnie
nową architekturę Domu Zdrojowego i okolic, prawie Europa. Przeszliśmy przez jeszcze nie
skończony, rewitalizowany Park Południowy i postanowiłem zajrzeć tutaj w pełni sezonu
na początku lipca, żeby dodać do mojej kolekcji zdjęć jakieś nowe obrazki zmian
w Sopocie. Niestety już sam, teraz Krysię dopadło przeziębienie.
Sopot wczasowy, golasy wędrują Monciakiem, młodzi, weseli, chociaż chyba również
wielu wczasowiczów jest zmęczonych hałaśliwością kurortu. Kalejdoskop wizerunków
ludzi, ich zachowań, ulicznych występów. Kawiarnia, oprócz np. kawy po meksykańsku
z Tekilą, serwuje również przebierańców w strojach meksykańskich, i jest w czym wybierać,
lokali bez liku. Żal trochę tego tętniącego życiem miasta, gdy jest się z racji wieku raczej
bywalcem przychodni zdrowia.
Park Południowy, pomimo manii dodawania imion i nazwisk do nazewnictwa skwerów, ulic,
czy parków, pozostanie dla mnie Parkiem Południowym tak jak Park Północny czy Molo
Sopockie. Park prezentuje się po rewitalizacji bardzo atrakcyjnie, nowa fontanna, nasadzenia
drzew i krzewów. Fontannę solankową przed Zakładem Balneologicznym przesunięto bliżej
brzydkiego przejścia szpitalnego i trochę go zasłania. Chwilę posiedziałem przy drugiej
fontannie z wodą ze źródła z solanką, za kościołem Ewangelickim. Niestety, na wybrukowanym
kręgu wokół fontanny przejeżdżają wypożyczone pojazdy z maluchami, i hałas wytwarzany
przez plastykowe koła jest zniechęcający do dłuższego wchłaniania fluidów uzdrowiskowych.
Chciałem przysiąść w kawiarni z palmami na plaży u wylotu ul. Traugutta, zamówić herbatkę
z Krupnikiem i podelektować się widokiem morza, ale jakiś hałaśliwy zespół muzyczny
właśnie się produkował, więc poszedłem dalej. Dźwięki muzyki jazzowej z ogródka
Muzeum Sopotu przypomniały mi o Newsletterze, zapowiadającym cykl koncertów
czwartkowych w ogrodzie Muzeum pt. „Muza w Muzeum”. Jeszcze pół godziny do
koncertu, muzycy robili próby na nagłośnienie, więc przysiadłem w pubie „Piwnica
u Claaszena”, przy jedynym wolnym stoliku przy wyjściu do ogródka pełnego już
widzów. Herbatka i Krupnik tańsze niż w kawiarni z palmami a zapowiadany występ
opisywanego już w blogu zespołu Wojciecha Staroniewicza i dokooptowanych
znanych muzyków Przemka Dyakowskiego czy Larry Okey Ugwu, zapowiadały
„A`freak- n Projekt” -
muzyczną podróż artystów do Afryki.
Sfotografowałem początek koncertu, narażając się nawet na niechętne spojrzenia
zaprzyjaźnionego fotografa, który ze statywem, profesjonalnie, dokumentował imprezę.
Niestety poza publikacją hobbystyczną obrazków na blogu, przecież nie będę mu
odbierał zasłużonych apanaży. Koncert rozpoczęty późno i również hałaśliwy przez
wzmocnienie muzyki, którego nie znoszę na żadnym koncercie, zwłaszcza jazzowym,
więc powędrowałem dalej aż do Placu Rybaka, żeby zdążyć na ostatni autobus. Wcześniej
i teraz po drodze uwieczniłem kilka starych motywów sopockich, w których jednak
zawsze widzę coś nowego. Również kontrasty kurortu.
Poszedłem od Placu Rybaka ulicą Bitwy Pod Płowcami do przystanku autobusu 143.
Przystanek jest, jak już kiedyś wspominałem, naprzeciwko domu nr 7. w którym na
parterze z werandą i zejściem do ogródka mieszkałem w dzieciństwie. Weranda teraz
zabudowana, z ogródka zrobiono chodnik - parking. Czekając na autobus, przez chwilę
zastanawiałem się, jak mój ojciec w 1945 roku w rzeczywistości tuż powojennej,
trafił na ten dom, z którym łączy się tak wiele moich wspomnień. I chyba wrócę do archiwum
zdjęć, zagrzebię się znowu w odłożone tematy rodzinne. A po kurorcie najlepiej przechadzać
się jesienią, gdy Sopot powoli zapada w posezonową drzemkę. Gdy tylko echo pobrzmiewa
po letnich wczasowych szaleństwach.

……………………………………………………  

   
 
  1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>

26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd.