Strona
autorska
Blog 11   
 
1>
 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>

 
26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd.
2007 - 2012   STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA

 

 

 

 

 

 
   
12012008
Zaangażowałem się w dyskusję na forum Dawny Gdańsk i całkowicie zaniedbałem stronę.
Pisanie postów wymaga znajomości tematyki, czasu na skanowanie materiału lub
zmniejszenie zdjęć i odpowiedzialności za słowo. Moderatorzy czuwają, forumowicze
się obrażają. Po kilku ostrzeżeniach można wylecieć. A wydawać by się mogło że kontakt
z historią Gdańska łagodzi obyczaje. Ola i Paweł wybrali się na krótką, siedmiodniową
wycieczkę do Egiptu. W planach zwiedzanie Jerozolimy, Kairu, wycieczki quadami po
pustyni, kąpiele w basenie. Wylądowałem więc w Małkowie. Krysi nagotowałem bitek
wołowych, zrobiłem zapasy ale i tak musi dokupić pieczywo. W Małkowie zwierzyniec
który trzeba karmić, palić w kominku i ogrzewać dom, i można klikać bo jest Internet.
Zabrałem ze sobą notebooka i cały materiał mam pod ręką. I aparat fotograficzny też.
Ten mały ogród zoologiczny wiecznie głodny. Dwa szczury niestety nie chcą jeść jakiejś
super mieszanki. Skórki od jabłka, serek żółty w niewielkiej ilości, ziarna słonecznika
i pokruszony chleb razowy. Jest piąty dzień i jeszcze mi padną ,więc daję to co z autopsji
dawało się do łapek na szczury czy myszy. Pani w pobliskim sklepie, wyposażonym jak
omnibus, od razu zaczęła szukać trucizny i dopiero po chwili zrozumiała że chodzi o pokarm.
W tej okolicy raczej szczury się truje niż karmi. Nic nie było dla szczura ale dla innych
zwierząt bez problemu. Zaplanowałem upieczenie ciasta drożdżowego. Niestety
zapomniałem zabrać foremki i kupiłem w tym sklepie, jak również rękawice gospodarcze,
kuchenne, i takie tam bułki, chleb, masło, itp.
Ciasto wyszło znakomite. Kominek ogrzewa całe pomieszczenie i kuchnię, tak że
z wyrośnięciem ciasta nie ma problemu, cała receptura opanowana w domu, wszystkie
składniki przywiezione, ten sam robot Bosch kupiony w prezencie z nadzieją że córa
zacznie robić wypieki. I podjadam zupełnie jak w czasie świąt. Zostawię im trochę
jako korpus delicti. Dwa koty, stary kocur Misiek i młoda kotka Lala. Żarłoczne,
rzucające się na suchy pokarm i z puszek. Wpuszczane do domu tylko na czas
konsumpcji. Paweł wybudował na zewnątrz na tarasie piętrowy domek. Na dole dla
psa, góra dla kotów. Pies nocuje zimą w domu a koty mają elektryczną poduszkę
w domku na piętrze. I czasami nocuje jeszcze kolega Miśka. Lala ma więc doborowe
towarzystwo, taki trójkącik znany z agencji towarzyskich. W południe, podnosząc
zasłonę na oknie w kuchni zauważyłem Miśka jak konsumuje złowioną myszę.
A przed chwilą zjadł potężną porcję suchego pokarmu. Mysz skonsumowana
została tak szybko że z trudem udało mi się zrobić jedno zdjęcie. Pies Brixston rasy
beagle przyjaźni się z wszystkimi kotami. Wylizuje pieczołowicie Miśka który traktuje
go prawie jak brata, wyczynia super harce z Lalą i niestety goni kolegę Miśka który
pewnie nie wie jak Bryniu lubi koty i zwiewa na jego widok.
Gdy koty i pies nakarmione, nieliczne naczynia pomyte, podśpiewując sobie z cicha
stary, znany kawałek ze Skrzypka na dachu „Gdybym był bogaty...”, nalewam jakiegoś
whiskacza z kolekcji mojego zięcia, siadam przy kominku z Bryniem u stóp i zażywamy
błogiego leniuchowania, wpatrując się w trzaskający wesoło ogień w kominku.
 

………………………………………………………  
 

   
 
  1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25>
 
26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd.